wtorek, 31 grudnia 2013

Prolog

Nowa Zelandia. Kraj normalnie cud, miód, malina. Ciepło, słonko świeci, ciepła woda, zero śniegu czy deszczu. O tak właśnie. O to mi chodzi. Z tego kraju pochodzę. Nie mogłam się urodzić w lepszym miejscu na ziemi. Ale wszystką pękło, jak mydlana bańka. Tata dostał awans co wiązało się z przeprowadzką na inną część globu. Do Londynu. Do zimnego, deszczowego, ponurego miasta. Tak właśnie tam. Gdzie jest ciągle wilgotno i słońca w ogóle nie widać. Gdy dowiedziałam się o przeprowadzce stałam się z zwykłej nastolatki w diabła wcielonego. Ale to trwało na szczęście tylko tydzień. Taki objaw buntu. Bo przecież kto by chciał opuścić, przyjaciół, rodzinę, swoje ulubione zakątki, chłopaka i część rodziny, tylko po to by przeprowadzić się do miasta którego nie zna, w którym każdy jest mu obcy. Ja na pewno nie. Ale nie spodziewałam się jednego. Nie spodziewałam się spotkać prawdziwej miłości, myślałam że chłopak w Nowej Zelandii był tym jedynym. Nie spodziewałam się prawdziwej przyjaźni, przecież każdą wolną chwilę spędzałam z tamtymi przyjaciółkami. Nie spodziewałam się powrotu do odległej przeszłości której nienawidziłam, po stracie przyjaciela. Nie spodziewałam się ze moje życie obróci się o sto osiemdziesiąt stopni, ze stanie na głowie.


Tak więc to jest prolog do nowego opowiadanie, rozdziały zacznę dodawać po zakończeniu Mentalist.
3majcie się.