wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 43

Proszę, przeczytajcie notkę pod rozdziałem :)


- A tu co się dzieje? - zapytałam schodząc po schodach do kuchni. Nie powiem, trochę dzisiaj dospałam, bo gdy chwilę temu spojrzałam na zegar, dochodziła dwunasta. Mimo wszystko spało mi się naprawdę dobrze i nie uważam tego czasu za zmarnowany, wręcz przeciwnie. Usiadłam na jednym z krzeseł i spojrzałam na Blair, która wesoło nucąc sobie coś pod nosem przygotowywała małe kanapeczki.
- Niall ci nie mówił? - Odwróciła się w moją stronę, unosząc wysoko brwi. Blondynka emitowałam pozytywna energią jeszcze bardziej niż zazwyczaj.
- A powinien? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, wywracając oczami. Rany, to rodzeństwo było tak do siebie podobne. Co chwila tylko zagadki, pytania, braki odpowiedzi. Aż dziwne że ze sobą wytrzymują.
- Mój brat robi dzisiaj wieczorem imprezę, no wiesz, chcą z chłopakami uczcić zwycięstwo, a do tego przyjdzie jeszcze parę osób – powiedziała. Już dobrze wiedziałam, jak będzie wyglądało to „parę osób”. Nie miałam dzisiaj zbytnio ochoty na ostre imprezowanie, ale chcąc nie chcąc musiałam pojawić się na przyjęciu. Jakby nie patrzeć tymczasowo mieszkam w tym domu.
- Więc ciebie zatrudnił jako kucharkę? - ciągnęłam dalej. Dziewczyna zamiast się obrazić zachichotała, przez co wnioskowałam, że jest w znakomitym humorze.
- Nie, Harry zaraz przyjdzie mi pomóc – mruknęłam tylko na znak że zrozumiałam i zgarnęłam z pułki jedno jabłko, robiąc duży kęs. Powlokłam się z powrotem do pokoju Nialla i rzuciłam na łóżko. Czułam że dzisiejszy dzień nie będzie niczym dobrym bo nie dość, że jeszcze nie do końca wyzdrowiałam, a Niall organizował imprezę, to miałam okres. Mogę się założyć, że będę dzisiaj bardziej nieznośna niż zazwyczaj.
Dwie albo trzy godziny później usłyszałam głośną muzykę, która mnie obudziła. Zasnęłam, a nawet nie wiem kiedy. Brak chęci do życia spowodował, że jeszcze przez co najmniej pół godziny leżałam w łóżku bez większego celu.
- Winter, jak się czujesz? - Harry ubrany w ciemny podkoszulek i czarne, ciasne spodnie wszedł do mojego pokoju. Włosy standardowo zaczesał do tyłu, a na ręce zapiął, z pewnością drogi zegarek. Nie żebym się nie cieszyła, bo Harry był teraz moim najlepszym przyjacielem i bardzo mi na nim zależało, ale poczułam mały zawód gdy w drzwiach zobaczyłam jego, a nie Nialla. Chwila, chwila... co?
- Całkiem dobrze – mruknęłam i podniosłam się z łóżka – A ty?
- Jak nowo narodzony – zaśmiał się – Skoro czujesz się dobrze, to masz dziesięć minut żeby się przebrać i zejść na dół.
- Przebrać? Przecież dobrze wyglądam...
- Winter, jesteśmy przyjaciółmi tak? - kiwnęłam twierdząco głową – więc jako przyjaciel mówię ci, że podkoszulek Horana to nie jest odpowiedni strój na imprezę. Przebierz się albo osobiście to zrobię.
Westchnęłam głośno i udałam się do jednej z szafek gdzie tymczasowo przechowywałam swoje rzeczy. Wszystkie ubrania zdążyły już przesiąknąć zapachem blondyna, ale nie narzekałam, a wręcz przeciwnie, bardzo mi się to podobało. Harry położył się na moim miejscu i założył ręce za głowę. Sięgnęłam po moje ulubione przetarte dżinsy, a do tego chwyciłam w ręce koszulę w czarno białe poziome pasy.
- Może być? - zapytałam, a chłopak zadowolony ze swoich działań kiwnął głową. Podreptałam do łazienki i po mniej niż wyznaczonych dziesięciu minutach byłam ubrana i uczesana. Gdy wróciłam do pokoju, nie wiadomo skąd zobaczyłam tam też Blair. Stała mocno wtulona w Harry'ego. Wyglądała naprawdę uroczo gdy wspinała się na palcach aby chociaż trochę dorównywać mu wzrostem.
- Wiem że się kochacie, ale mieliśmy iść na imprezę czy coś – przerwałam im tą scenkę, na co oni lekko speszeni oderwali się od siebie.
- Wiesz co Winter – Blair spojrzała na mnie z ukosa – Kocham cię i nienawidzę jednocześnie.
Wytknęłam jej język, po czym obie się zaśmiałyśmy.
Już na schodach widziałam jakich rozmiarów jest ta impreza i mogę przysiąc, że nie skończyło się tylko na tych kilku osobach. Usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła i nagły krzyk „wszyscy na parkiet!”. Muzyka odbijała się od wszystkich ścian, a w powietrzu już unosił się zapach alkoholu. Szybko się rozkręciło. Ludzi i tak było już dużo a z tego co widziałam co chwila pojawiały się nowe osoby.
Jakiś chłopak wpadł na mnie i mrucząc ciche „przepraszam” odszedł obijając się o innych gości.
Wzrokiem starałam się odnaleźć blond czuprynę Nialla, ale było to naprawdę ciężkie do wykonania, zważywszy na mój wzrost i ludzi podskakujących w rytm muzyki. Miałam ogromną ochotę teraz z nim porozmawiać, mimo że nie wiedziałam co chciałabym mu powiedzieć.
Moje poszukiwania poszły na marne i następne dwadzieścia minut imprezy spędziłam na rozmowie ze znajomymi ze szkoły, którzy w biegu zamieniali ze mną kilka zdań, po czym uciekali do tańca albo żeby wlać w siebie kolejne procenty.
Westchnęłam zirytowana i gdy miałam wracać na piętro zobaczyłam Nialla. Niósł w rękach kilka butelek piwa i z wielkim uśmiechem na twarzy kierował się do salonu.
Zaczęłam się przepychać przez ludzi, których jak na złość zaczęło przybywać właśnie w korytarzu w którym byłam.
Chłopak stał przy jakiś znajomych i rozkładał butelki na stole.
- Niall – machnęłam ręką w jego kierunku aby mnie zobaczył. – Niall!
- Winter – zaśmiał się głupkowato gdy w końcu mnie zauważył. Trochę to trwało, ale się udało – I jak się bawisz?
- Szczerze to nie najlepiej – mruknęłam, ale on tego nie usłyszał, bo akurat witał się z nowo przybyłym znajomym. W pewnym sensie czułam się jakby Horan mnie ignorował, a dobrze wiemy jak wtedy się to skończyło. Zrobiło mi się przykro, ale podczas okresu mogę mieć wahania nastroju, prawda? Prawda?
- To co mówiłaś? - odwrócił się w moim kierunku i upił łyk piwa. Westchnęłam cicho i wzruszyłam ramionami.
- Jest okej – wypuściłam powietrze i nim się obejrzałam blondyna już koło mnie nie było. Zaczynałam się denerwować, a akurat teraz był to najgorszy moment na to abym się złościła. Opadłam na kanapę, zaraz obok pary która dosłownie połykała się nawzajem. Luzie, nie jesteście tutaj sami!
Po około pięciu minutach blond czupryna Nialla pojawiła się na tymczasowym parkiecie w towarzystwie dwóch długonogich blondynek. Śmiali się tak głośno, że słyszałam ich aż tutaj. W dodatku stali tak blisko siebie... Zacisnęłam pięści. Nie byłam zazdrosna. Nie byłam zazdrosna. Nie byłam... A może jednak?
Podniosłam się z kanapy i zaczęłam iść w kierunku wyjścia z domu. Zaczęłam się rozpychać łokciami aby zrobić sobie miejsce. Co najmniej trzy osoby już na mnie wleciały, ale zamiast przeprosić śmiały się głupio i odchodziły dalej. Naprawdę wszystko mnie teraz denerwowało. Za głośne śmiechy, gwizdy, muzyka. Już miałam otwierać drzwi, gdy ktoś pociągnął mnie za łokieć tak, że wpadłam prosto w jego ramiona. Niall.
- Czego chcesz? - warknęłam, odpychając się od jego ciepłej klatki i zakładając ręce na piersi. Serce biło mi jak oszalałe.
- Czemu wychodzisz? - zignorował moje pytanie, jak zwykle.
- A czemu miałabym tu zostać – fuknęłam. Czułam jak do kącików moich oczu napływają łzy, ale wstrzymałam oddech aby tylko nie wydostały się na moje policzki. Niall uniósł moją twarz do góry, ale zgrabnie z powrotem odwróciłam ją w innym kierunku.
- Kangurku, o co ci znowu chodzi? - był zdenerwowany, wyczułam to w jego głosie. Jakiś nagły przypływ energii pozwolił mi na niego spojrzeć. O co mi znowu chodzi?!
- Proszę?! To ty jak zwykle odwalasz jakieś cyrki! Już nie pierwszy raz udajesz że ci na mnie zależy a potem zabawiasz się z innymi dziewczynami, totalnie mnie olewając! - krzyknęłam, a kilka osób spojrzało na naszą dwójkę. Niall zamiast przejąć się moimi słowami uśmiechnął się.
- Jesteś zazdrosna – na jego twarzy pojawił się zawadiacki uśmiech, który całkowicie zbił mnie z tropu. O co ci do cholery chodzi Niall!
- Tak jestem! - wyrzuciłam ręce w powietrze, aby podkreślić swoje słowa. Piosenka się skończyła, a z głośników popłynął jakiś skoczny utwór Jeniffer Lopez. Znowu się zaśmiał – Przestań się ze mnie śmiać! Jak ci na mnie nie zależy to mi to powiedz!
- Zależy mi na tobie jak na nikim innym Winter – automatycznie spoważniał. Ktoś w tłumie zaśmiał się głośno, jakby wyczuł moment i chciał wyśmiać słowa Horana. Ale ja, sama nie wiem czemu, ale mu wierzyłam...
- Więc po co to wszystko robisz?! - moje oczy zaszkliły się jeszcze bardziej, a ręce zaczęły trząść. Boże.
- Rozmawiałem z tymi dziewczynami, bo dawno się nie widzieliśmy – rzucił. Okej, mogę to zrozumieć.
- A czemu mnie unikałeś? - zapytałam. Chłopak przeczesał ręką swoje włosy i wypuścił ze świstem powietrze.
- Chciałem cię o coś zapytać, ale … chyba się denerwowałem, zresztą nadal się denerwuję... Chciałem to przeciągnąć jak najdłużej tylko się dało i przez to, nie chciałem się na ciebie natknąć – mruknął tak cicho że ledwo go usłyszałam. Naprawdę nie wiedziałam co chce mi w ten sposób powiedzieć.
- Nie rozumiem Niall – pokręciłam głową, na co on jeszcze raz westchnął. Jakaś para wpadła na nas popychając Nialla na mnie. Stałam teraz oparta o ścianę, a chłopak był może kilka centymetrów ode mnie. Czułam szybkie bicie jego serca i to, jak głośno przełyka ślinę. Nasze oddechy złączały się w jeden, a oczy nie odrywały od siebie.
- Chciałbym żebyś była moja nie tylko dlatego że ja tak mówię. Chciałbym trzymać cię za rękę wiedząc że ty też tego chcesz. Chciałbym móc cię przytulić, pocałować i wiedzieć że nie wychodzę na totalnego idiotę. Chciałbym żebyś mówiła że mnie kochasz, że tęsknisz, że się martwisz. Żeby wszyscy wiedzieli jak bardzo jesteśmy dla siebie ważni. Żeby żaden chłopak cię nie podrywał bo jesteś moja. Chciałbym... - odkaszlnął – Chciałbym cię zapytać, czy chcesz. Czy chcesz być moja i tylko moja.
Moje oczy samowolnie otworzyły się szeroko, a usta rozchyliły. Byłam zaskoczona i... szczęśliwa.
Chwila jakby się zatrzymała, a ja zapomniałam jak się mówi.
- Rozumiem jeśli się nie zgodzisz, ja po prostu... - zaczął, ale położyłam palec na jego ustach. Głupek.
- Niall, ale ja się zgodzę – uśmiechnęłam się, widząc tym razem jego zdziwienie, które po chwili zastąpiła radość. Jego usta wylądowały na moich, a silne ręce oplotły moją talię unosząc mnie do góry i okręcając dookoła. Nie ważne, że wszyscy się patrzyli, ważne było to, co oboje czuliśmy, a to z pewnością było niesamowite.
Gdzieś z boku usłyszałam głośny okrzyk radości. Na moment odkleiłam się od Nialla i spojrzałam na jak się okazało Harry'ego i Blair, którzy wesoło pokazywali kciuki w górę. Rzuciłam w nich plastikowym kubkiem który miałam pod ręką i wróciłam do poprzednio wykonywanej czynności.

Kto by pomyślał ,że taki okropny dzień zakończy się tak pozytywnie. 


Hej, ty, razem tu Julka. Ten rozdział jest krótki, i taki nijaki ale nie jest łatwo napisac rozdział czyjegoś opowiadania. Tak więc mimo to mam nadzieję że wam się podoba i skomentujecie. 
Zapraszam na Aska - http://ask.fm/welcome69x
i bloga mojego oraz Karoliny - http://destinyandhope-fanfiction.blogspot.com/
oraz jeśli macie jakieś pomysły na rozdział to piszcie na tego meila - karola.piegza@gmail.com
kocham was - Julka

piątek, 16 maja 2014

Rozdział 42

Postanowiłam napisać notkę przed rozdziałem
Rozdziały teraz będą się pojawiać rzadziej bo niestety albo stety mam drugiego bloga co również obciąża pisanie Violent. Dwa to że nie wiem czy przez następne 2 tygodnie pojawi się rozdział ponieważ wyjeżdżam na tydzień z kraju a w tygodniu praktycznie nie piszę nic. Jeżeli mi się uda to wstawię :3 bądźcie cierpliwi proszę. - Śnieżka

*Tydzień później*
            Obudziłam się gdy poczułam jak Niall zabiera rękę z mojej talii. Ta noc była jedną z gorszych. Po oglądnięciu horroru dostałam pewnego rodzaju schizy i nie mogłam zasnąć. Niallowi udało się mnie uspokoić, zasnęłam oparta plecami o jego tors a jego ręka oplatała mnie w talii całą noc.
            Rozbudził mnie lekki chłód, spowodowany brakiem ciepłego ciała Nialla przy sobie. Chłopak krzątał się po pokoju, starając się mnie obudzić. Podniosłam się na łokciach patrząc na półnagiego blondyna. Odwrócił się od szafy i spojrzał na mnie.
- Jak się czujesz? – zapytał wsuwając rurki na swoje, chude jak patyki, nogi.
- Do dupy. – odparłam ziewając. Byłam bardzo zmęczona. Ta choroba mnie dobijała.
- Dzisiaj zostajesz z Harrym, też jest chory, a ja mam szkołę i wyścig. – oznajmił spokojnie.
- Kupisz mi tampony? – wypaliłam prosto z mostu.
- Blair ma jakieś podpaski w szafce u siebie w łazience. – zakładał białą koszulkę na tors.
- Nie noszę podpasek, są mniej higieniczne. Kup mi tampony. – jęknęłam w poduszkę.
- Winter, mam szkołę i wyścig, nie wracam do domu na noc. Będę rano. Poproś Blair. – wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą na jego wielkim łóżku. Nie powiem, że spanie z Niallem jest jedną z przyjemnych czynności, a już na pewno nie przyznam się do mrowienia w podbrzuszu z dzisiejszej nocy gdy objął mnie ramieniem. Rozmarzyłam się trochę zatapiając twarz w poduszce, która intensywnie dawała kokosem.
            Do pokoju wszedł Harry, z buta, i zaśmiał się na mój widok.
- No nie mów że go nie lubisz. – wrył mi się do łóżka.
- Debil. – trzepnęłam loczka w ramię. – Nie, nie lubię go. – splotłam ręce na piersi.
            Chłopak podał mi pudełko w chusteczkami. Podziękowałam i zaczęłam czyścić swój czerwony nos. Harry też nie wyglądał najlepiej, chyba też go coś dopadło.  Przyglądnęłam się loczkowi. Miał podkrążone oczy, zapadnięte policzki, czerwone usta i czerwone nos.
- A tobie co?
- Grypa żołądkowa. – wypalił a ja w momencie znalazłam się po przeciwnej stronie pokoju. – No bez jaj. – zaśmiał się.
- Sorry, ale zatoki to wystarczające cierpienie, a doskonale wiesz, że nienawidzę wymiotować. – wyjechałam na niego.
- Spokojnie. Winter jakbyś uważała na biologii wiedziałabyś, że zażywając jakikolwiek antybiotyk, szanse na złapanie innej choroby są minimalne. – wypalił.
- Ale są.
- Dobra. – podbiegł do mnie, przerzucił przez swoje ramię, po czym skierował się na dół.
- Harry! – wierzgałam się. – Debilu, jasna cholera puść mnie! Chcę zostać w łóżku! Harry! – biłam go pięściami po plecach.
- Nie. Po prostu nie. – Jezus on był identyczny w zachowaniu jak Dean. Normalnie dwie krople wody, jakby się spotkali to by się dogadali. To tak jakby mieć dwóch Deanów na głowie. Jak go kocham, tak bym nie zniosła ich dwóch na raz.
- Harry! Puść mnie!
- Okey. – rzucił mnie na kanapę. Udało mi się usiąść. Harry trzymał rękę z padem przed moją twarzą. – Jaka gra?
- Strzelanina, przygodowa albo wyścigi. – Spięłam się trochę, ale opanowałam się, to robi się chore, że tak panikuje po usłyszeniu jednego pierdolonego słowa.
- Strzelanina. – chwyciłam pad.
            Granie z Harry było dość ciekawe. Z każdą nieudaną misją można było usłyszeć lawinę przekleństwa skierowanych do telewizora. Wykrzywialiśmy się usiłując mocniej przyciskać guziki pada, jakby to miało coś dać.
            Czasem nie mogłam uwierzyć w to że znalazłam drugiego Deana. Harry był identyczny w jego zachowaniu. Deana nazywałam kochanym dupkiem, bo tak się zachowywał, Harry też miewał takie momenty jak Dean. Do tego doszedł plus, iż bardzo szybko zaufałam loczkowi. Jako pierwszy w Londynie poznał moją historię. Nie liczmy Dylana i Larry bo przecież oni znają ją bardzo dokładnie – uczestniczyli w niej.
            Loczek miał też ten sam talent co Dean. Nie potrafiła się na niego długo gniewać. Po prostu zrobią te swoje maślane oczy i BAM! Nie umiem nie wybaczyć. Zawsze się daję. Debile i dupki. Kolejną wspólną cechą chłopców że oboje uwielbiają banany, nienawidzą jak dotykam ich włosów, no i nabijanie się z ich budowy ciała. Taaa Harry ma nogi jak panienka a Dylan szerokie bary.
            Ziewnęłam mocno. Loczek zatrzymał grę i spojrzał do mnie, po czym na zegarek.
- Leki. – wypalił. No i ta obojętność w pewnych momentach. Ta dwójka potrafi być niesamowicie obojętna wobec mnie jak i mogą mnie niańczyć jak malutkiego bobasa.
- Yhy. – podniosłam swoją dupę z kanapy i skierowałam się do kuchni naciągając za pupę koszulkę Nialla…nie mówiłam tego? Są mega wygodne. I pachną kokosem.
            W kuchni znalazłam swoje tabletki. Gdy je połknęłam zabrałam się za przygotowywanie herbaty z sokiem malinowym. Usiadłam na wysepce i patrzyłam na czajnik ustawiony naprzeciwko mnie.
            Spojrzałam na okno. Tam było tak ładnie a mi nie wolno iść na pole. Lekko wychyliłam się by zaglądnąć do salonu. Harry był tak zafascynowany grą, że chyba mi się uda wyjść na piętnaście minut pobiegać. To gówno nie ruch ale zawsze coś.
Wyłączyłam czajnik i pobiegłam do Nialla do pokoju. U niego miałam jakąś torbę z ciuchami. Wyjęłam swój topik, krótkie spodenki, freeruny oraz słuchawki z sony. Migiem znalazłam świeżą bieliznę. Włosy związałam w wysokiego kucyka. Złapałam swój telefon w rękę i butelkę wody. Cicho zeszłam na dół. Zaglądnęłam do salonu. Harrego nigdzie nie było. Odwróciłam się. Wpadłam na Harrego. No i plan poszedł się jebać.
- Do wyra. – wskazał na schody.
            Przewróciłam jedynie oczami. Naprawdę potrzebowałam cholernego ruchu. Jak zwykle coś stało mi na przeszkodzie. Westchnęłam głośno patrząc na Harolda po czym wyminęłam go wracając do pokoju. Usiadłam na  łóżku. Chwyciłam w ręce buta i ściągnęłam go ze stopy ciskając nim o ścianę. To samo zrobiłam z drugim.
            Walnęłam się na łóżku i wsadziłam twarz w poduszkę. Czekałam tylko na dzień gdy przestanę brać ten pierdolony antybiotyk. Znów zaciągnęłam się zapachem poduszki Nialla. Za niedługo naćpam się zapachem kokosa bo jest tak piękny. To się robi nie zdrowe.

***
Poczułam zimne palce na swoich nagich plecach. No tak, nie przebrałam się po próbie ucieczki z domu. Otworzyłam lekko oczy. Ujrzałam nad sobą blondyna. Jeżeli on jest w domu to która jest godzina?
- Piąta rano kangurku. – odparł na moje nieme pytanie. – Przebierz się może. – zaśmiał się podając mi koszulkę.
            Bez potrzeby wychodzenia z pokoju założyłam koszulkę i dopiero wtedy ściągnęła  stanik rzucając go elegancko obok moich butów które dupnęłam w kąt kilkanaście godzin temu.
- Kupiłeś? – złapałam się pod boki.
- Blair to zrobiła. – zaśmiał się. – idź spać.
- Po co mnie w takim razie budziłeś. – burknęłam wyprowadzona lekko z równowagi.
- Chciałem pochwalić się zwycięstwem…
- Nie chcę o tym słyszeć. – wypaliłam.
- …powiedzieć ci żebyś się przebrała, bo leżysz tu pół naga i nie powstrzymałbym się od ruchania ciebie tu i teraz…
- Bezczelny debil. – skomentowałam.
- …i poprosić cię abyś się przebrała bo spałaś rozwalona na całym łóżku…mogłem spać na kanapie ale powiedziałaś że…
- Dobrze że to zrobiłeś bo serio urwałabym ci te jaja.
-A ja mówię ci, żebyś bardzo tego żałowała. – zaśmiał się.
- A spadaj na drzewo liście pompować. – burknęłam kładąc się na łóżku.
            Chłopak również wszedł pod kołdrę. Poczułam jak jego ręce owijając się wokół mojej talii.
- Bierz te brudne łapska. – wypaliłam.
- Nie.
- Pierdol się. – zbiłam go po łapach ale i tak nie puścił.
- Tylko z tobą kangurku. – Przyciągnął mnie mocniej do siebie.

            Oczywiście usiłowałam go zmusić żeby mnie puścił, ale nie miałam siły aby ciągnąć to do rana więc przestałam i zasnęłam z Niallem wtulonym w zagłębienie mojej szyi.


PRZEPRASZAM ŻE KRÓTKI 

poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 41

- No i kto miał rację? – zapytał Niall otwierając mi drzwi do domu.
- Ty. – burknęłam chwytając się za nos. – Ale boli. – jęknęłam.
- Co się dziwisz, masz zapalenie zatok czołowych. – wypalił. – Ostre.
- Nie przypominaj mi. – powlekłam się do pokoju.
            Gdy znalazłam się w garderobie założyłam świeżą bieliznę oraz za dużą koszulkę. Zanurkowałam w pościeli i ułożyłam swoją głowę na mięciutkiej poduszce. Do pokoju wparował Niall z tacą leków oraz herbatą.
- Łyknij wszystko, antybiotyk z tego co mówiła do końca przyszłego tygodnia, jutro masz płukanie zatok. Mówili że boli.
- Dzięki. Na pewno mniej się boję teraz. – wypaliłam połykając tabletki.
- Do usług. – wypalił wręczając mi kubek herbaty.
            Do pokoju weszła moja mama, telefon podtrzymywała ramieniem, jedną ręką trzymała laptop a drugą coś pisała na klawiaturze. Czasem zapominałam, że potrafi nie mieć zleceń wcale, a czasem jest ich tyle, że nie nadąża z projektami dla klientów. No a teraz dodatkowo próbuje pomóc Summer.
- Tak…tak…będzie na wtorek przyszły…aha…dobrze, dziękuję do usłyszenia. Niall byłbyś tak miły i wziąłbyś ten telefon. – chłopak podszedł do mojej mamy i zabrał jej telefon z ramienia.
- Więc tak, macie słuchać oboje bo nie specjalnie mam czas się powtarzać. – wypaliła. – Ty jesteś chora, a ty zdrowy, ja jadę na wschód Anglii więc dobrze się składa. Niall zgarniesz Winter do siebie do puki nie wyzdrowieje, bo to jest taki kangur że nie wytrzyma kilku dni siedzenia na dupie  w bezruchu. Proste pilnujesz jej 24/7. Jak nie ty to ktoś inny. Trzeba mieć ją na oku. – Popatrzyła się na mnie. – Jak się dowiem że nie jadłaś to normalnie urwę ci łeb, dotarło?
- Mhm. – jęknęłam w poduszkę.
- Weź ją dzisiaj do siebie bo mam zamiar wyjechać w nocy. – powiedziała do Nialla, gdy ja już byłam jedną nogą w krainie snu.     - WINTER NIE ZASYPIAJ! – krzyknęła a ja się podniosłam. Czasem zachowywała się jak totalne chamidło, ale i tak ją kochałam.
            Lekko chwiejąc się na nogach dotarłam do mojej garderoby. Zaczęłam się pakować, szczerze powiedziawszy to i tak nie wiedziałam co mam zabrać skoro mam siedzieć na dupie dwa tygodnie…hujowo. Cały kwiecień mi zleci.
            Po pół godziny pakowania wyszłam z pokoju. Niall wziął ode mnie torbę po czym kazał mi założyć jakieś spodnie, zapomniałam o tym że świecę przed nim tyłkiem opinanym przez majtki w czarną koronkę. A podnieci się chłopak najwyżej.
            Nasunęłam na biodra rurki po czym zeszłam na dół za Niallem. W drodze do domu chłopaka zadzwonił mój telefon.
- Zgadnij kto wbija do Londynu, do swojego chłopaka, którego załatwiła mi moja przyjaciółka?! – wy piszczała Lilah do słuchawki.
- Nie wiem…Mia? – wypaliłam nie kontaktując ze światem.
- Debilka…ja. Sama wpadam do Geroge’a na dwa tygodnie. Boże kobieto on jest strasznie kochany! I jeździ na motorach! Rozumiesz to! A nie wygląda…ale jest mega słodki, kochany, uroczy, codziennie z nim piszę, rozmawiam. Dostałam do niego misia! A w ogóle to…- odsunęłam telefon od ucha bo mówiła bardzo, bardzo głośno a mi głowę rozrywało od środka. – Ciszej proszę. – wychrypiałam. – Mówisz z głośno.
- Jesteś chora? Co tym razem?
- Zapalenie zatok czołowych. – Niall przytrzymał mi drzwi.
Powiedziałam bezgłośne „dzięki”. Pomaszerowałam do salonu chłopaka gdzie położyłam się na kanapie. Owinęłam się kocem i zaczęłam słuchać co Lilah mówi do telefonu.
- Przyjdę do ciebie okey? Wezmę też George’a. Będzie fajnie.
- Jest taki problem. Teraz przez dwa tygodnie mieszkam u Nialla.
- Pogodziliście się?
- Tak jakby. Napiszę ci esa a ty mów. – wysłałam do koleżanki wiadomość tekstową. Przyłożyłam aparat komórkowy z powrotem do ucha. – Doszło?
- Już sprawdzam. Coś jest…- wiedziałam że czyta. – O M G! Całowałaś go? – zniżyła głos do szeptu. – Trzy raz? – nadal szeptała.
- Tak. Jestem chora, on się morze zarazić.
- Podwójne OMG! – nadal szeptała. – Pocałował cię mimo że jesteś chora.
- Taaa…
- Jezus maria! Jesteście razem prawda?! – wykrzyczała szeptem.
- Nie…z nim?! Nigdy.
- Całowaliście się
- I huj.
- Tak, tak. Miałaś motylki w brzuchu?
- Nie. – skłamałam.
- A to dupa. – westchnęła do słuchawki. – Bo w sumie jakbyś czuła motyle to by było zajebiście. Zakochana para by chodziła…trzeba by było jeszcze wyciągnąć z Nialla co czuje jak się całujecie…- pieprzyła a ja zaczęłam się zastanawiać czy motylki w brzuchu oznaczają faktycznie to co ma na myśli moja przyjaciółka. No chyba się nie zakochałam w Niallu prawda?  - …także tego, no.
- Ja kończę, jestem strasznie zmęczona. – powiedziałam słabym głosem.
- Wbije do Nialla na chatę z Georgem jak będę w Londynie. Trzymaj się i zdrowiej mi tam. – Powiedziała.
            Odłożyłam telefon na stoliczek od kawy i wyłożyłam się wygodnie na kanapie.
- Ej kangurku, nie usypiaj tutaj co? – Niall szturchną mnie w ramię.
- Daj ty mi święty spokój. Chcę spać.
- Chodź tu. – wsuną rękę pod moje plecy a drugą pod kolana.
            Niall uniósł mnie w stylu panny młodej. Miałam zamknięte oczy więc byłam w stanie poczuć tylko jak niesie mnie po schodach. Poczułam jak opadam na miękki materac.
- Ściągaj spodnie, nie będziesz w nich spać.
- Sam se ściągaj. – burknęłam.
            Jak powiedziałam tak zrobił. Szczerze powiedziawszy miałam wyjebane na to że chłopak zsunął moje rurki z nóg. Wtuliłam się w jedną z poduszek. Pachniała blondynem. Usłyszałam jak Niall kieruje się do wyjścia.
- A ty gdzie. – burknęłam.
- Do Blair a potem na kanapę.
- To nie fair wobec ciebie. Spałeś na siedząco u mnie w pokoju, a teraz zabrałam ci łóżko. Śpisz tutaj, ja śpię na kanapę.
- Winter…
- Ja śpię na kanapie, albo…- odsunęłam kawałek kołdry i poklepałam materac obok siebie.
- Idę do Blair.
- Jak nie wrócisz tutaj to rano, mimo, że nie mam siły, skopię ci dupę i jaja.
- Będziesz żałować. – uśmiechnął się łobuzersko.
- Spierdalaj już. – przytuliłam się do poduszki, zaciągnęłam się jej zapachem. Pachniała kokosem. Uwielbiam kokosy, zaraz po piankach. O boże, jestem w moim niebie.

*Perspektywa Blair*


Leżałam w swoim łóżku. Pisałam z Harrym gdy do mojego pokoju wszedł Niall. Napisałam loczkowi, że brat wbił do mnie do pokoju i odłożyłam telefon na półkę. Brat wsunął się obok mnie pod kołdrę.
- Co tam? – zapytałam.
- Winter będzie u nas mieszkać przez kilka dni. – wzruszył ramionami.
- Nie mów że cię to nie rusza.
- Nie. – nie patrzył na mnie. Kłamał.
- Jak całuje. – wyskoczyłam z pytaniem. Musiałam je zadać, po prostu cisnęło mi się na usta, aby  je powiedzieć.
- O czy ty mówisz?
- No Winter! Jak całuje? No nie mów że się nie całowaliście, widziałam jakie mieliście rumieńce jak wróciliście mokrzy po akcji z Summer. – wypaliłam.
- Nie całowaliśmy się. – znów uciekł wzorkiem.
- Kłamiesz. – trzepnęłam go w ramię. – Wiedz, że wiem, że kłamiesz, i wiem kiedy kłamiesz.
- Dobrze całuje.- przewrócił oczami.
- Tylko dobrze?
- Blair? Mam cię zapytać co robisz w łóżku z Harrym.
- Jest świetny! Ma takiego dużego – rozłożyłam ręce na boki. Nabijanie się z Nialla było moim hobby – Całuje świetnie, nie mówiąc już o tym jaką robi minet…- Niall zatkał mi usta dłonią.
            Poddał się bardzo szybko.
- Świetnie, całuje zajebiście. – powiedział mi, utrzymując kontakt wzrokowy. Uśmiechnęłam się od ucha. Oni muszą być razem. Choćby nie wiem co.
- No i co jakieś motylki czy co wy tam chłopcy macie – patrzyłam na niego.
- Nie. – odwrócił wzrok. Znów kłamał, ale tym razem zachowam to dla siebie. Skoro się upiera że nic nie czuje, niech myśli że mu wierzę.
- Co? Nieeee. – jęknęła długo. – Musisz coś czuć. To Winter.
- Ale nie czuję. – odwracał wzrok. Egh…nie umie kłamać. – A co się dzieje Wii? I dlaczego musi mieszkać u nas?
- Jej mama jedzie na północ Anglii, i ma zapalenie zatok czołowych. – wyjaśnił.
- A gdzie śpi?
- U mnie w łóżku.
- Kanapa? Kiepściutko. – zaczęłam się z niego nabijać.
- Właśnie nie. Kangur obiecał mi, że jeśli pójdę spać na kanapie, to skopie mi dupę i jaja. A a bardzo jestem przywiązany do moich klejnotów. – zaśmiał się.
- Jesteś obrzydliwy. – jęknęłam głośno.
- Ty również, siostrzyczko. – poczochrał mi włosy. – Śpij mała. – pocałował mnie w czoło. – Tylko śpij, a nie pisz z mopem.
- Nie obrażaj go. – wydęłam usta.

- Będę. – wypalił gasząc światło do pokoju.

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 40

Po raz kolejny obiecałem Winter, że popilnuję ją, gdy będzie spać. Dziewczyna dryfowała po krainie Morfeusza z dobre 3 godziny. Powinna przespać chorobę. Mniej cierpienia. Kiedy Wii przytulała jedną ze swoich poduszek, ja bawiłem się swoim telefonem. Postanowiłem zostać do rana, bo mama Winter napisała do brunetki sms-a że nie wróci na noc bo załatwia sprawy związane z Summer.
            Już z dziesięć razy obszedłem pokój kangura. Na jednej z półek stały statuetki z zawodów gimnastycznych, mocno zainteresowało mnie to, czy jedyną przyczyną dlaczego nie ćwiczy jest kontuzja nogi. Po ostatnim pokazie doszedłem do wniosku że nie tylko dlatego przestała ćwiczyć.
            Dziewczyna powiedziała moje imię i głośno westchnęła, na moich ustach pojawił się uśmieszek. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego ją pocałowałem, siała impulsu. Jej język działał cuda a kiedy wsadzała swoje drobne palce w moje włosy…czasem się zastanawiam co ona ze mną zrobiła. Po tym jak powiedziała że będzie tańczyć Lap Dance z Dylanem myślałem ze pojadę do niego i mu coś zrobię. Na początku tego roku wyraziłem się jasno że jest moja, nie ma mowy by inny facet ją dotykał.
            Winter była drugą osobą, zaraz po Blair, która wiedziała jak zagrać mi na nerwach. Nie mam zielonego jak one to robią. Obydwie potrafią wyprowadzić mnie z równowagi, jak i wydobyć na wierzch moją ckliwą stronę.
            Winter zaczęła coś mruczeć, co mi się nie spodobało. Popatrzyłem do góry na ten drewniany domek, gdzie spała Winter. Wyszedłem do brunetki i przyłożyłem jej rękę do czoła. Była bardzo gorąca. Znalazłem termometr; zmierzyłem Winter temperaturę.
            Czterdzieści stopni gorączki.
            Zeskoczyłem z drewnianego domku, po czym skierowałem się do łazienki brunetki. Włączyłem prysznic ustawiając wodę na jak najniższą temperaturę. Po chwili stałem na d brunetką.
- Winter. – usiłowałem ją obudzić.
- Co jest…- jęknęła.
- Chodź, musisz wziąć prysznic.
- Nie…najpierw muszę ugotować jajko. – uniosłem wysoko brew. Ewidentnie majaczyła. Była przytomna, bredziła, musiałem zbić jej gorączkę natychmiast. W końcu udało mi się namówić dziewczynę na prysznic. To że się zgodziła nie sprawiało że popędziła do łazienki sprintem. Trochę się nakombinowałem jak ją ściągnąć, bo brunetka nie miała siły sama stać.
            Stanąłem przed prysznicem. Korciło mnie, by powiedzieć aby się rozebrała, ale to nie była odpowiednia chwila. Winter naga, mokra…kurwa, bo mi jeszcze stanie. Wskazałem na prysznic gdzie wciąż lała się woda. Wsadziła rękę pod wodę i się cofnęła kręcąc wodą.
- Winter proszę cię. Wejdź do kabiny.
- Zmoczę ubrania. – kurwa. 40 stopni gorączki a ona się martwi o moje dresy. Ściągnąłem skarpety i koszulkę, po czym wszedłem pod prysznic wciągając za sobą Winter. Trzymałem jej nadgarstki w żelaznym uścisku bo chciała się wyrwać. W końcu się uspokoiła, objęła mnie w pasie kładąc głowę na mojej klatce. Musiałem ją podtrzymywać żeby nie upadła.
            Usłyszałem jak dziewczyna szlocha. Zacząłem ją głaskać po mokrych włosach.
- Cii…spokojnie Winter, wszystko jest okey. – szeptałem rozklejonej dziewczynie do ucha.
            Nie mogłem patrzeć na brunetkę w takim stanie. Widok płaczącej Winter przyprawiał mnie o dreszcze, to było coś okropnego. Kołysałem nami na boki.
            Nie zauważyłem kiedy brunetka zasnęła w moich rękach. Udało mi się ściągnąć z niej mokre ubrania, ubrałem ją dużą koszulkę z jej szafy, dopiero w tedy zdjąłem z niej bieliznę…kurwa Horan było patrzeć. Zaniosłem ją na kanapę pod łóżkiem, nie miałem siły wynosić jej z powrotem na jej budowlę, poza tym ściągnięcie kogoś ledwo kontaktującego z drewnianego podestu, a wepchnięcie nieprzytomnej osoby na coś takiego to dwie różne rzeczy. Zabrałem z jej łóżka kołdrę oraz zestaw poduszek, po czym ułożyłem dziewczynę wygodnie na jej kanapie.
            Po piętnastu minutach obserwowania Winter stwierdziłem, że nic jej się nie stanie jak zniknę z jej pokoju na piętnaści minut by się przebrać.

*Perspektywa Winter*
Rano obudziłam się otulona kołdrą…na kanapie. Dokładnie pamiętam, że zasypiałam na łóżku. Podniosłam się z  łóżka i rzuciłam okiem na pokój. Niall siedział na końcu kanapy oparty o ściankę budowli, z rękami założonymi na piersiach. Biedak spał całą noc, skopany przeze mnie na końcu kanapy.
            Podniosłam się z kanapy. Zauważyłam, że mam na sobie jedną z moich białych koszulek. Kurwa co działo się w nocy, przecież spałam w dresach Nialla. Chwyciłam koc w renifery i okryłam nim blondyna.
            Postanowiłam założyć swoje kapcie biedronki, w celu zejścia do kuchni. Tam zrobiłam sobie herbatę, kilka kanapek, z których i tak zjem tylko jedną bo gdy jestem chora nie mam apetytu, orz czekoladę z bitą śmietaną dla Horana.
            Wróciłam do pokoju. Niall siedział w takiej samej pozycji jak teraz, coś czuję że będzie go bolał kark. Odstawiłam tacę z jedzeniem na szafce pod telewizorem, po czym wdrapałam się na kanapę.
- Niall – szepnęłam szturchając go lekko.
            Chłopak nawet nie drgnął. Przewróciłam oczami. Przysunęłam się bliżej chłopaka, po czym popatrzyłam na jego śpiącą twarz. Szturchnęłam go po raz kolejny. Zrezygnowana usiadłam na jego kolanach. Mimo ciężaru mojego ciała chłopak się nie podniósł.          
            Gdy uważnie przyglądałam się twarzy Nialla, mój wzrok zatrzymał się na jego ustach. Bez zastanowienia położyłam dłonie na jego policzkach i wpiłam się w wargi śpiącego chłopaka. Zamknęłam oczy; poczułam jak dłonie Nialla zaciskają się na moich udach, po ty by poprawić moją pozycję. Siedziałam na nim okrakiem. Podniósł mnie po czym przysunął bliżej siebie. Znów te pierdolone motylki w brzuchu, miałam jakieś rozterki psychiczne, chciałam go całować a jednocześnie przestać, jednak to pierwsze przeważało, bez tego nawet bym nie zaczęła.
            W tym niesamowitym momencie do pokoju wparowała moja kochana mamuśka. –Wróciłam…Stanęła w drzwiach i uniosła jedynie jedną brew do góry. Założyła ręce na piersi, oparła się na biodrze. - Dla jasności, używajcie gumek bo nie chcę puki co być babcią, ewentualnie ginekolog i tabletki antykoncepcyjne. Dotarło? – zapytała.
            Zeszłam z blondyna, zakryłam swoje ciało kołdrą. Wiedziałam że na moich policzkach widnieją ogromne rumieńce. Schowałam twarz w kołdrze. Moja mama opuściła pokój zostawiając mnie na pastwę Nialla. Chłopak się tylko zaśmiał i pokręcił głową.
- Ładnie się rumienisz…jak się czujesz? – zapytał. – W nocy zrobiłaś niezłą jazdę. Musiałem cię pod prysznic wpakować.
- To dlatego jestem w tej koszulce i nie spałam tam. – wskazałam na sufit drewnianego domku.
- Tak, właśnie dlatego. Nawet zasnęłaś na stojąco pod prysznicem. I mówiłaś moje imię…
- Kłamiesz. – fakt mam tendencję do mówienia przez sen ale imię blondyna? Bez jaj.
- Nie, ZNÓW mówiłaś moje imię. – nacisną na słowo dające znać że zrobiłam to po raz kolejny.- na mojej twarzy pojawiły się kolejne rumieńce.
            Schowałam się pod kołdrę zakrywając całe swoje ciało.
- Hej, gdzie się chowasz kangurku. – chwycił mnie za kostki przyciągając do siebie. Ułożył moje nogi na swoich kolanach, po czym zaczął je łaskotać. Zaczęłam się kręcić. W pewnym momencie kopnęłam Nialla w brzuch. Zwinął się w kulkę.
- Jezu! Niall tak cię przepraszam. – znalazłam się przy chłopaku. – Coś ci zrobiłam?
            Zobaczyłam na jego twarzy głupi uśmieszek. Nie mogę wrobił mnie debil. A ja się wystraszyłam że coś mu się stało…znaczy, że coś mu zrobiłam. Walnęłam go w ramię.
- Jezu, debil. – usiadłam po turecku, plecami do chłopaka.
- Ej no weź nie obrażaj się. – burknął.
- To przynieś mi pianki, film z filmoteki w salonie i ciepłe kakałko. – odwróciłam się do niego.
- Jasne skarbie, jak sobie życzysz.

***
           
- Winter. – ktoś szturchnął mnie w ranę. – Nie było mnie kilka minut a ty zdążyłaś usnąć. – Niall trzymał jedzenie w rękach.
- Mhm…- burknęłam do poduszki.
- Chyba powinnaś iść do lekarza.
- Taaa, bo ja nie mam co robić, tylko szwendać się po szpitalu. – wychrypiałam
- I tak leżysz w domu. Ubieraj się, zawiozę cię od lekarza. Masz straszną chrypę, zarażasz wszystkich na około, jesteś zagrożeniem dla ludzkości.
- Czyli nie przejmujesz się mną, tylko resztą ludzkości. Super. – byłam dość pesymistycznie dzisiaj nastawiona.
- Nie marudź, ubieraj się, raz dwa. – zabrał mi kołdrę.
            Ubrałam się szybko. Na polu świeciło słońce jak to w kwietniu, naprawdę żałowałam że jestem chora, mogłam sobie pójść pobiegać a tak to tkwię w domu. Wzięłam ze sobą wszystkie dokumenty, jakieś pieniądze, chusteczki do nosa i leki przeciw bólowe. Rozsadzało mi głowę. Normalnie umieram.

            Wpakowałam się na tylnie siedzenia samochodu Nialla. Wyłożyłam się na  nich wygodnie i zasnęłam.


Do dupy nie umiem pisać perspektywy faceta, dodatkowo NIE WIEM KIEDY NEXT nie było długo bo jakbyście aska sprawdzali to byście wiedzieli że w bieszczadach byłam. Pozdro

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 39

Obudziłam się wieczorem, z powodu zimna jakie panowało w pomieszczeniu. Otworzyłam powoli swoje oczy. Leżałam na torsie śpiącego Nialla, moja ręka leżała na jego brzuchu a głowę miałam położoną na jego piersi. Podniosłam się szybko, zaraz po tym jak zorientowałam się, w jakiej pozycji się znajduję. Złapałam za telefon i sprawdziłam skrzynkę mailową. Jakiś chłopak z naszej szkoły organizował imprezę. Już nie mogłam się doczekać.
            Kiedy przełknęłam ślinę myślałam, że umrę z bólu, w gardle miałam żyletki. Muszę się wykurować jak mam imprezować wieczorem. Owinęłam się szczelnie kocem, po czym podniosłam się z kanapy. Chciałam obejść nogi Nialla, które były wyłożone na stoliku do kawy ale mi się nie udało.
- Gdzie uciekasz kangurku?
- Ubrać się cieplej. – burknęłam.
- Żartujesz, przecież jest strasznie ciepło. – powiedział patrząc. – Chodź tu. – pociągnął mnie za rękę, zmuszając do opadnięcia na kanapę. Położył swoją dłoń do mojego czoła, była taka zimna.
- Nie jestem chora. I jutro wybieram się na imprezę. – uprzedziłam go.
- No z gorączką nie bardzo. Winter, parzysz. – popatrzył na mnie spod byka.
- Nic mi nie jest. – wypaliłam.
- No w cale nie mówisz przez nos i nie masz chrypy gorszej od Harrego. – zaśmiał się.
- Wychodzi na to że on jest wiecznie chory.
- Winter, powinnaś się położyć.
- Nic mi nie jest! – wyrzuciłam ręce w górę, a następnie kichnęłam.
- Widać. Zasuwaj do łóżka. Zaraz ci znajdę jakieś przeciw bólowe i wirusowe. – podniósł się z kanapy i popchał mnie w stronę schodów na piętro. Jak ja go czasem nienawidzę. Nie mam zamiaru zostać w domu kiedy impreza się kroi. Chyba śni.
            Po wejściu do pokoju weszłam do mojej garderoby gdzie przygotowałam sobie ubrania na jutro. Standardowo odłożyłam na jedną pustą półkę. Wgramoliłam się na wierzę i zakopałam w pościeli. Mimo że byłam w ciepłych dresach Nialla, owinięta kocem i kołdrą nadal było mi zimno.
            Niall pojawił się w moim pokoju z tacą leków przeciw bólowych, ciepłą herbatą. Wszedł do mnie. Usiadł na materacu, po turecku naprzeciwko mnie.
- Przeciw wirusowa, a tu jest coś na gardło. – podał mi tabletki, a gdy je łyknęłam w moich dłoniach wylądował kubek ciepłej herbaty. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu.
- Jak się położysz spać to powinnaś się lepiej czuć. – wypalił.
- Przed chwilą wstałam. – jęknęłam.
- To się położysz z powrotem.
- Nie wiem czy to bezpieczne, jak jestem chora lunatykuję. Spadłabym. – wypaliłam zgodnie z prawdą.
- To będę cię pilnował.
- Serio? – nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Niall Horan, którego nie obchodzi nic, będzie mnie pilnowała abym nie wstała i nie lunatykowała. – Jakby co to po prostu zaprowadź mnie do łóżka, i zachowuj się jakbym nie spała, nie wolno mnie w tedy budzić.
- Wiem takie rzeczy, Blair lunatykowała. – zaśmiał się.
- Wow.
- Śpij. – zabrał mi pusty kubek z ręki i pchnął na poduszki. Od razu zakryłam się kołdrą. I zamknęłam oczy. Dość szybko znalazłam się w krainie morfeusza.


*Perspektywa Blair*
            Wbiegłam do swojego pokoju, który wyglądał jak pobojowisko, po czym zaczęłam szukać ciuchów na zmianę. Założyłam białą bluzkę, ogrodniczki, conversy. Moje włosy rozczesałam najbardziej jak się da.
            Jak to chary miał objawy depresyjne! Dlaczego miałby je mieć. Dotarcie do domu Harrego nie zajęło mi dużo. Nie przejmowałam się pukaniem, chłopak był już przyzwyczajony że wchodzę jak do siebie do domu. Na parterze świeciło pustkami, jak zwykle. Szybko wbiegłam na kręcone schody i dostałam się na piętro. Tym razem moim pierwszym celem była sypialnia.
            W jej progu stanęłam jak wryta. Harry spał tuląc do siebie misia, którego dla mnie wygrał w wesołym miasteczku. Zsunęłam buty z nóg i podeszłam do mojego, słodko śpiącego chłopaka. Udało mi się wyjąć pluszaka i zastąpić jego miejsce. Mocno przywarłam do torsu loczka, chyba lekko go budząc.
- Blair? – zapytał zaspanym głosem.
- Tak?
- Chyba się jeszcze nie obudziłem. – burknął w poduszkę ziewając.
- Ja tu jestem, nie jestem na ciebie zła.- dźgnęłam go palcem w biceps.
            Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej. Zlustrował mnie od stóp do głów. Głupek, zamiast coś zrobić nie ruszał się z miejsca. Przytuliłam się do niego, wywracając go na materac. Musnęłam jego usta.
- Martwiłem się o ciebie. – powiedział wkładając nos w moje włosy.
- Wiem.
- Nie będziesz tam chodzić.
- Niall mnie zabije, jak tam pójdę więc, nie, nie będę.
- Na to bym mu nie pozwolił, ale chyba zamknąłbym cię w wysokiej wierzy. – zaśmiał się.- dlaczego bałaś się, że z tobą zerwę? – zapytał nagle.
- Bo jak na mnie krzyczałeś, to w końcu nie powiedziałam ci dlaczego tam chodzę. Mogłeś pomyśleć, że cię zdradzam i miałbyś idealny powód do zerwania ze mną. – schowałam nos w jego zagłębieniu obok szyi. – Tak w ogóle to Niall i Winter się chyba pocałowali. – burknęłam.
- Serio? – odsunął mnie od siebie.
- Jak przyszli to i Wii, i Niall mieli rumieńce na policzkach, i jeszcze tak na siebie patrzyli.
- Wiedziałem, że coś w trawie piszczy. – zaśmiał się i potargał mi włosy.
- Chyba każdy to wiedział, ciekawe jak Wii poradzi sobie  z tym wyzwaniem. – wypaliłam.
- Nie rozumiem. – Harry popatrzył na mnie zaciekawiony.
- Winter w sumie, pomogła mi i tobie. I ostatnio Lilah i George zaczęli ze sobą pisać, też dzięki niej. Jest dobrą swatką, w sumie chyba my też musimy ją popchnąć. – wypaliłam.
- Nie uda się. Do tanga trzeba dwojga, Niall to trudny człowiek. – powiedział.
- W tym problem, ale i tak będą razem.

*Perspektywa Winter*
            Spałam naprawdę długo. Od 23.00 aż do…popatrzyła na zegarek, aż do godziny 13.00. Nialla nie było w pokoju co tylko mi pomogło. Łyknęłam kolejne tabletki przeciw wirusowe i gorączkowe, po czym wstałam z łóżka. Pierwszym celem była kuchnia, w której zmusiłam się do zjedzenia kanapki z dżemem. Nawet gdy jestem chora, to wmuszam w siebie jedzenie, mam w pewnym stopniu obsesję, odkąd wyleczyłam się z jadłowstrętu.
            Kilka godzin przesiedziałam nad laptopem, telefon. Nie robiłam w zasadzie nic ciekawego, oprócz oglądania filmów. W sumie na umieraniu oraz oglądaniu telewizora zleciało mi do godziny 17.30. Zostało mi pół godziny na przygotowanie swojej osoby do wyjścia i godzina na dotarcie do celu. W sumie nic trudnego.
            Wyszłam do pokoju gdzie na pupę wsunęłam zwykłe czarne rurki, białą bluzkę z napisem „Carpe that fucking diem”. Znalazłam moje trampki, chustkę na szyję i torebkę z lekami przeciwbólowymi bo prawdopodobnie nie przetrwam bez  nich wieczoru.  
            Powoli zeszłam na dół, w kuchni nalałam sobie herbaty z miodem, aby złagodzić ból gardła, mimo iż nienawidziłam tego napoju. W momencie kiedy miałam wstać i wylać resztkę trunku do zlewu, do pomieszczenia wszedł Niall. Blondyn zlustrował mnie wzrokiem. Moje usta powędrowały do kubka.
- Nigdzie nie idziesz. – powiedział.
- A kto powiedział że gdzieś idę. – powiedziałam taką chrypą, że sama się zdziwiłam.
- Nie wyglądasz na osobę, która ma w planach przesiedzieć resztę wieczoru w łóżku. I tak wiem, że tam NIE pójdziesz. – powiedział z naciskiem na przeczenie.
- I tak tam pójdę. - wychrypiałam wstając od stolika. Włożyłam kubek do zlewu. Kiedy się odwróciłam, ręce Nialla wylądowały na blacie obok moich bioder, uniemożliwiając mi ucieczkę.
- Nie pójdziesz.
- Pój…- odkaszlnęłam. – Pójdę, czy ci się to podoba czy nie.
- Nie pójdziesz. Kto cię stamtąd zabierze?
- Dylan, umówiłam się z nim. – wzruszyłam ramionami, przecież to było oczywiste. Twarz Nialla wykrzywiła się w grymas. Przez chwilę zastanawiałam się czym mogło to być spowodowane. Zachłysnęłam się powietrzem gdy dotarło do mnie dlaczego Niall ma taką minę. Zaczęłam kaszleć. Musiałam oprzeć się o Nialla, bo straciłabym równowagę.
- O boże…- udało mi się powiedzieć. – jesteś zazdrosny. – odsunęłam się patrząc w jego oczy.
-Nie jestem. – powiedział bez emocji, co było potwierdzeniem, tego co przed chwilą stwierdziłam.
- Dobra. Więc ja pójdę sobie na tą imprezę, będę tańczyć z innymi chłopakami. A DYLAN obiecał mi lap dance…
- Przestań. – rzucił krótko.
            Wiedziałam, że wzmianka o Dylanie go wkurwi, taki był mój cel. Jak ja go uwielbiałam denerwować, normalnie moje nowe hobby. To było to.
- …W sumie to znajdą się pewnie inni chętni, jakbyś uważał na imprezie u bliźniaków, to byś widział, że wiele osób się na mnie na paliło. Nie mówię tylko o chłopakach.
- Winter. – podniósł głos.
- Rozumiesz to. – odwróciłam się do niego tyłem i krokiem modelki skierowałam się do wyjścia. – Sprawiłam że kobiety były mokre. W każdym bądź razie, mam zamiar zatańczyć z Dylanem Lap Dance, i na pewno sobie jeszcze osobę do…- w momencie poczułam jak jego ręce chwytają moje policzki, a usta odnajdują moje wargi. Cicho jęknęłam. Byłam zaskoczona, zmiękły mi nogi, ledwo stałam. To co wyprawiał swoim językiem było nie do opisania. Znów te motyle w podbrzuszu. Z automaty moje ręce wylądowały w jego włosach, niszcząc jego idealną fryzurę.
- Jesteś zazdrosny. – wypaliłam podczas pocałunku, chłopak się uśmiechnął.
- Nie jestem. – odparł nadal mnie całując.
- No to ja nie jestem chora.
            Chłopak powoli się ode mnie odsunął, co skwitowałam jękiem niezadowolenia. Przez ten mały dźwięk, chłopak uśmiechnął się złośliwie. Wiedział jak na mnie działa. Nie dobrze.
- Do wyra. – wskazał na schody.
- Bo co…
- Bo skopię ci dupę, za lap dance z Dylanem. – posłał mi złośliwe spojrzenie.
- Zazdrośnik.
- Nie jestem zazdrosny.

- Ja nie jestem chora.

Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Dostałam ataku Nie weny i nie wiem co się ze mną dzieje. Dodatkowo w poniedziałek mam wycieczkę 3 dniową, wezmę lapka, Julka ze mną w pokoju więc może coś napiszę.
Jeszcze raz przepraszam że tak długo czekaliście i za krótki i beznadziejny rozdział. PRZEPRASZAM

Nowy rozdział na   Destiny&Hope