wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 38

Wysiadłam z samochodu Nialla i powoli ruszyłam chodniczkiem do domu. Blondyn obiecał przyjść do mnie jak się przebierze. Cały czas rozpierała mnie jakaś energia, która sprawiało że chciało mi się skakać i piszczeć ze szczęścia.
            Wsunęłam się do domu.  Ściągnęłam buty, które od razu wylądowały na grzejniku. Kurtkę odwiesiłam na wieszak, skarpetki wylądowały w mojej ręce, nie chciałam zostawiać mokrych śladów na panelach.
            Moim celem była kuchnia. Miałam zamiar opowiedzieć mamie o moim pocałunku. Jednak gdy weszłam do pomieszczenia, zastałam tam ojca i mamę krzyczących na siebie.
- Zdradziłeś mnie! Mam rozumieć że przysięga małżeńska wygasa gdy się idzie na dziwki! – krzyknęła moja matka. – patrzyłam na rodziców, znów zachciało mi się płakać. – Jesteś nic nie wartą szują!
- Nie wiem dlaczego ożeniłem się z tobą. – warknął. – Chyba tylko ze względu na twoje pieniądze. – zakryłam usta dłonią gdy te słowa wypadły  ust ojca. – Jesteś kiepska w łóżku, płaska…- wyrzucał z siebie obelgi na mamę, nie mogłam tego znieść.
- Z tego co słyszałam masz małego. – wypaliłam w stronę tego debila. – Jakaś dziwka mi powiedziała.
- Ty! – odwrócił się do mnie. – To przez ciebie! – zaczął do mnie podchodzić. – Ty wysłałaś matce nagranie. – zrobiłam krok w tył. – Nic nie warta dziwka! Mogłaś nic nie mówić! Bylibyśmy dalej normalną rodziną. – uderzyłam plecami o ścianę. – Ale nie! Pokazałaś matce nagranie. – uniósł dłoń.
- Victor! – pisnęła moja matka zakrywając dłonią usta.
            Skuliłam się myśląc iż oberwę jednak nic takiego się nie stało. Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam ciało Nialla zasłaniające mnie. Ręką ściskał nadgarstek ojca. Victor ciskał piorunami w blondyna.
- Mam wrażenie, że ani Winter ani pani Johnson nie chcę widzieć pana w tym domu. – powiedział zachowując spokój, mimo to wiedziałam że się w nim gotuje ze złości, znów te ciemne oczy, był cały spięty i gotowy na to by rzucić się na niego. W sumie dobrze by zrobiło mojemu ojcu gdyby mu ktoś przywalił.
            Victor wyrwał rękę z dłoni Nialla i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Popatrzyłam na mojego bohatera. Uśmiechnęłam się do niego blado, wyszeptałam dziękuję, po czym podbiegłam do mamy i ją przytuliłam. Nie chciałam jej puszczać, w życiu nie przypuściłabym że ojciec mógł by mnie uderzyć. Jak się cieszę że to on przybrał nazwisko mamy a nie mama jego.
- Mamo nic ci nie rozbił? Nie przyszłam za późno? – wypytywałam moją rodzicielkę.
- Nie Wii, jest wszystko w porządku, nie wiedziałam że jest zdolny uderzyć cię. – powiedziała słabo. Dalej tuliłam ją do siebie. Nie mogłam uwierzyć że temu wszytskiemy przyglądał się Niall.
            Po chwili mama odsunęła mnie od siebie.
- Winter idź się przebrać, potem oczekuję wyjaśnień w sprawie filmiku. – powiedziała pokazując telefon. Popatrzyłam na mamę. Była smutna, nie lubiłam gdy mama chodziła przygnębiona. Posłusznie opuściłam pokój ciągnąc Nialla za sobą.
            Wyszliśmy na piętro i powoli zapukałam do drzwi po czym nacisnęłam klamkę. Blair siedziała na środku pokoju, ze słuchawkami w uszach, i coś rysowała. Oczy Nialla powróciły do jasnego koloru i podbiegł do siostry. Mocno ją do siebie przytulił i pocałował w głowę.
- Nigdy nie zwiewaj z domu. – powiedział do niej a ja patrzyłam rozanielona na rodzeństwo. – Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem, młoda, martwię się o ciebie, kocham cię słyszysz popaprańcu?
- Słyszę – zaśmiała się.
- Egm! – zwróciłam na siebie uwagę.
- Spadaj do domu, i zadzwoń do Harrego, ma jakieś objawy depresyjne przez ciebie. – blondynka zrobiła wielkie oczy, po czym wybiegła z mojego pokoju sprintem.
            Zaśmiałam się. Weszłam do swojej garderoby, znalazłam dresy Nialla, których nie zdążyłam mu jeszcze ubrać i wsunęłam się w nie. Były bardzo ciepłe. Szybko ogarnęłam swoje włosy. Wyszłam z szafy i sięgnęłam po mój koc z reniferami. Otuliłam się nim.
- Fajne dresy, czyje? – zapytał Niall szczerząc się.
- Od takiego głupka.
- Naprawdę? Sądzę że jakbyś uważała go za głupka, nie nosiłabyś jego ubrań.
- Może, nie jest tak strasznym dupkiem. – powiedziałam i kichnęłam. – Muszę iść wytłumaczyć mamie akcję z Summer.
- I co masz zamiar jej powiedzieć?
- Prawdę. Może zachowuje się jak nastolatka, ale ma głowę na karku i wie co trzeba w danej sytuacji zrobić. –westchnęłam ciężko i znów kichnęłam.
- Chyba będę chora.
- I to w cale nie przez uciekanie przede mną, siedzenie na mokrej trawie…
- Dobra, załapałam. – wyszłam z pokoju zostawiając go samego.
            Zbiegłam po schodach i owijając się szczelnie kocem weszłam do salonu gdzie siedział moja mama z podkurczonymi nogami. W dłoniach trzymała herbatę; grzała nią dłonie. Usiadłam na kanapie obok niej.
            Mama obróciła się do mnie i popatrzyła wyczekująco. Niall wszedł do salonu. Chłopak zajął miejsce na fotelu i usiadł po turecku. Zaczęłam opowiadać mamie o Summer. Powiedziałam o niej wszystkie istotne sprawy. Oczywiście o tym że Blair do niej chodziła, że Niall się dowiedział i że sama zaproponowałam chodzenie do brunetki.
- Niall miał rację. – powiedziała dając mi kubek z herbatą. – Ty wiesz co mogło ci się stać w takim miejscu? Co ja bym zrobiła bez mojego niezdarnego dziecka? – zapytała retorycznie. – Chociaż podziwiam to jak bardzo chciałaś pomóc dziewczynkom. Jutro zadzwonię na policję aby coś zrobili z tym burdelem. Postaram się również ulokować Summer w jakiejś normalnej placówce a potem znajdę jej jakąś rodzinę. – wstała z kanapy i wyszła z pomieszczenia.
            Zostałam sama z blondynem w pomieszczeniu. Panowała nieprzyjemna cisza. Szczerze powiedziawszy nie wiem co mam zrobić. Udawać że to coś pod drzewem nigdy się nie wydarzyło? Poczekać aż sam coś z tym zrobi? Zapytać się co robimy z tym fantem? Boże jestem beznadziejną romantyczką.
            Wypiłam herbatę, postanowiłam zanieść kubek do kuchni. Wychodząc z pomieszczenia kątem oka popatrzyłam na Nialla. Chłopak patrzył na jedno z moich zdjęć. Byłam tam ja Dean, Larra, Lilah Mia i Dylan. Pokręciłam głową i wyszłam z pokoju. W kuchni znalazłam swoje ukochane pianki i zrobiłam dwa kubki kakao. Rozpuściłam czekoladę do miseczki, pokroiłam owoce i wszystko ułożyłam na tacy w śmiesznych miskach.
            Weszłam do pomieszczenia i nadepnęłam sobie na koc, który otulał moje ramiona. Lekko się zachwiałam. Tacę potrzymał Niall. Uśmiechnął się głupio.
 - Niezdara. – powiedział złośliwie. Wracamy do starego Nialla, nic się nie wydarzyło. Pfff…super.
- Dupek. – wypaliłam w ripoście.
- Oglądamy coś?
- „Może być Królewna Śnieżka*?” Dawno jej nie oglądałam. – powiedziałam podchodząc do pułki z filmami.
- Jesteś fanką Disney’a?
- Disney to klasyk. Uwielbiam wszystkie jego bajki, może być jeszcze DreamWork. Ale to rzadziej. Wolę myszkę miki i królewny. – wzruszyłam ramionami wyciągając bajkę z filmoteki.
            Otworzyłam DVD i wsunęłam płytę. Usiadłam obok chłopaka na wielkiej kanapie i oparłam się o jego ramię. Film się zaczął a ja chwyciłam tacę i położyłam ją na kolanach blondyna. Chwyciłam długi patyczek i zaczęłam kolejno nakładać owoce z piankami na szaszłyka. Podałam chłopakowi słodkości a sama zaczęłam wykonywać drugi dla siebie.
- Znasz się na słodkościach. – powiedział jedząc jakiś owoc w czekoladzie.
- Tylko na słodyczach. –uśmiechnęłam się.

            Zasnęłam w połowie filmu zastanawiając się co zrobić z tym pieprzonym pocałunkiem, czy dla niego nic nie znaczył? Pff no tak, on się pieprzył z każdą laską w mieście taki mały kiss to nic.

Śnieżka - chyba każdy wie że tak na mnie wołają, zabieg był celowy XD
Rozdział bardzo krótki i bardzo do dupy, nie wiem kiedy nowy, jutro szkołą w czwartek jadę do wujków może uda mi się wziąć laptopa (oby) to coś napiszę a potem wycieczka. 

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 37

Miałam już święty spokój. Moja zgraja rozeszła się na lekcje zostawiając mnie samą. Pierwszym moim ruchem oczywiście było zadzwonienie do Blair, bo siedziała sama w moim pokoju, mam nadzieję ze coś zjadła. Fuck! Myślę jak Dylan i Larra.
            Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do mojej blond przyjaciółki. Z raportu dziewczyny wynika iż znalazła sobie moje pianki serduszka w szafce, dopiła moje kakao po czym zakopała się w mojej kołdrze i śpi cały dzień. Tego ostatniego mi nie powiedziała, ale słychać było, że ją dopiero obudziłam.
- Blair, mojej mamy nie ma w domu, taty też, proszę cię, zjedz coś normalnego w lodówce znajdziesz kurczaka, frytki, zrób sobie tacosy jak znajdziesz składniki, tylko błagam, normalny obiad. – poprosiłam wsuwając rurki na moją dupę. Zaczęłam przeciągać koszulkę przez głowę.
- Mhmm…coś jeszcze mamo? – wyjąkała do telefonu.
- Nie becz. – powiedziałam równo z jej siąkaniem nosa.
- Nie beczę.
- Blair, w cale nie, znając życie masz depresję jakbyś normalnie z Harrym zerwała, a nie się pokłóciła…
- Nie ty go kochasz i to nie na ciebie wrzeszczał. – warknęła do słuchawki.
- W szafce pod umywalką w mojej łazience są tampony i podpaski. – powiedziałam do słuchawki słysząc jej nagłą zmianę nastroju.
- Dzięki, a teraz pozwól umierać mi w spokoju okej?
- Niech ci będzie.  – skończyłam wiązać moje Nike i powoli wyszłam z szatni od WF.
            Wyszłam spod wielkiego gmachu budynku i ruszyłam przez miasto. Szczerze powiedziawszy to nie miałam pojęcia co ja mam zrobić po wejściu do tego budynku. W życiu nie byłam w burdelu i nawet tego w planach nie miałam. Wyciągnęłam po raz kolejny telefon wybierając telefon do Blair.
- Co znowu. – warknęła do słuchawki.
- Blair? Co jaj mam zrobić bo wejściu tam. – zapytałam skręcając w jedną z tych małych uliczek gdzie łaziła Blair, kiedy szła do Summer.
- Tam jest taka biała kanapa, siadasz na niej, a jakby kto pytał to jesteś od Summer Collins, zostawią cię w spokoju. – słychać było że bardziej mówiła do poduszki niż do mnie.
- Dzięki.- uśmiechnęłam się słabo na myśl o tym że mam tam iść.
- No spoko. – rozłączyła się.
            Naprawdę szłam powoli, starałam się zwolnić jak najbardziej umiałam, bałam się tego co tam zobaczę. Czułam mdłości na myśl o wykorzystywanej Summer za kasę, a w zamian może tylko tam mieszkać. To powinni zgłosić na policję, ale jakby rozwalili burdel to gdzie mieszkała by Summ. W sumie to moja mama poradziła by coś, jest dobra w te klocki, a  nie tylko w grafice komputerowej.
            W połowie drogi do tego przeklętego miejsca, rozpętała się ulewa. Włosy oklapły mi na twarz, przemokłam do suchej nitki, mogłam wykręcać wodę z ubrań i włosów bezproblemowo.
            Stanęłam przed budynkiem, z którego ostatnio wychodziła Blair. Miałam teraz trzy wyjścia. Wejść do środka i pokazać jak bardzo zależy mi na Blair, spierdalać stąd jak tchórz…albo stać jak debilka patrząc się na popierdolony napis nad drzwiami.
            Wybrałam pierwszą opcję i weszłam do środka. Wszystkie ściany były koloru bordowego, kanapy czarne, no z wyjątkiem jednej. Przycupnęłam na niej i zaczęłam bawić się telefonem. Nie mogłam znieść czekania, nawet nie wiedziałam ile to jeszcze potrwa.
            Zaczęłam robić zdjęcia aparatem w telefonie i nagrywać filmiki. Przeglądałam zdjęcia po zdjęciu i zaważyłam coś dziwnego. Powiększyłam obraz do maksimum.
            Mój ojciec…mój ojciec chodził na dziwki. Sukinsyn jebany, zdradził mamę! Boże. Zaczęłam szybciej oddychać. Rozglądnęłam się jeszcze raz, gdy go ujrzałam włączyłam kamerę i zaczęłam nagrywać mojego ojca. Oby dźwięk także się nagrał.
            Gdy tata mnie mijał schowałam twarz między włosami. Miałam łzy w oczach, do tego zaczęłam siąkać nosem. Mój ojciec, wydawał kasę na dziwki. Nie mogłam w to uwierzyć, jak dymał Summer to pójdę na policję i sama go wpakuję do więzienia.
            Popatrzyłam na zegarek. Podniosłam się z miejsca ale zaraz z powrotem opadłam na kanapę. Nie mam zielonego pojęcia co mi się stanie jeżeli ruszę się z tej kanapy, i szczerze powiedziawszy nawet nie mam zamiaru sprawdzać co mogłoby się wydarzyć.

*Perspektywa Blair*
            Płakałam zaraz po obudzeniu, i nie byłam w stanie przestać. Czułam się jak ostatnia sierota. Zawiodłam zaufanie Harry'ego, mógł ze mną zerwać, miał powód, a jak tak się stanie to nie mam pojęcia co sobie zrobię. Nie rozmawiałam  z nim przez 24 godziny, to było bardzo dobijające.
            Do tego na głowę wchodzi Niall, który obiecał mi, że nigdy nie spotkam się z Summer, i żebym nie próbowała jej przyprowadzić do domu. Popłakałam się przed moim bratem. Był tak wściekły, że nie zdziwiłabym się jakbym oberwała.
            W skrócie, bałam się Nialla, bałam się ze Harry ze mną zerwie. Byłam rozbita na miliony kawałków. Przynajmniej u Winter było mi dobrze. Znalazłam w jednej szafce masę pianek. Winter chyba je uwielbia, bo było ich tam kilka paczek. Wsypałam je do niebieskiej miski która chyba była przeznaczona do tych słodyczy i wróciłam o  łóżka. 
            Zakopałam się kołdrze, tak bym spokojnie mogła konsumować pianki. Dzisiaj nie wystawiłam nosa poza pokój mojej przyjaciółki. Oczywiście doskwierała mi nuda, nie miałam co zrobić z rękami. Znalazłam sobie blok i kilka ołówków. Oczywiście nie takie jak sobie wymarzyłam, bo Wii miała tylko B, HB i jeden 2B. Leżąc w łóżku rysowałam i wpieprzałam pianki by zapomnieć o tym że zjebałam sprawę, jestem beznadziejną przyjaciółką. Nie mówiąc o tym, że będę tęsknić za Summy.
            Rozpłakałam się na myśl o mojej przyjaciółce. Jednak mój telefon przypomniał mi że nie mogę popłakać w spokoju. Nacisnęłam zieloną słuchawkę nie sprawdzając kto dzwoni.
- Winter, jeżeli nie wiesz jak dojść do Summer to daj sobie spokój dobra? Nie musisz do niej iść. – powiedziałam, będąc pewna że dzwoni brunetka.
- Kurwa. – usłyszałam głos mojego brata a zaraz potem trzy sygnały oznaczające że się rozłączył. Sprawdziłam kto dzwonił w ostatnich połączeniach.
            Drukowanymi literami było napisane NIALL

*Perspektywa Winter*
            Usiłowałam nie wylewać łez z powody zdrady mojego ojca. Czułam się okropnie, ale i tak wysłałam mamie filmik z dopiskiem że wytłumaczę jej dlaczego znalazłam się w burdelu. Ciągnęłam lekko nosem. Byłam przemoczona, a na Summer czekałam już dobrą godzinę. Jak dobrze pójdzie to złapię tylko przeziębienie.
             Z nudy wyciągnęłam ponownie swój telefon. Aż 8 nieodebranych połączeń od Blair. A jak coś jej się stało. Szybko zadzwoniłam do blondynki.
- Winter! Zjeżdżaj stamtąd! Niall jedzie po ciebie. –powiedziała szybko do słuchawki.
 - A…ale jak to?! – poderwałam się z kanapy.
            Dziewczyna w kilkusekundowym skrócie opowiedziała mi co się stało. Już nie żyję. Pierwsze połączenie od Blair było piętnaście minut temu, w najlepszym wypadku, Niall jest dwie przecznice stąd.
            Nie zastanawiając się co robię wybiegłam na pole. Tam lało jak z cebra. Po prostu jakbym oberwała słuchawką prysznicową. Zasłoniłam twarz mokrymi włosami, mając nadzieję, że Niall mnie nie rozpozna za kurtyny mokrych kłaków.
            Przeliczyłam się. Wpadłam na blondyna, który wyrósł nagle spod ziemi. Jego oczy były ciemne, nie tak jak zwykle, błękit nieba…Mocno zaciśnięta szczęka, dłonie zaciśnięte w pięści tak że widziałam każdy jego mięsień ręki. Przełknęłam głośno ślinę.
- Do samochodu. – po prostu posłuchaj.
- Nie. – kurwa raz, jak nie jest wkurwiony posłuchaj go, pierdolony raz Winter!
- Winter. Nie denerwuj mnie bardziej, wsiadaj to tego auta. – warknął podchodząc bliżej.
            Ten facet mnie przeraża, jak można być  aż tak bipolarnym człowiekiem! Wyminęłam go i wsiadłam do jego czarnego bmw. Przecież nie przeżyję jazdy z nim samochodem. On mnie zabije.
            Chłopak zajął miejsce kierowcy i odpalił silnik samochodu. On mnie zabije, on mnie zabije tralala. Zmoczyłam Niallowi tapicerkę. Zabije mnie, wskrzesi i jeszcze raz zabije. Boże, mam przejebane.
            Wjechaliśmy na drogę główną no, oczywiście w centrum Londynu były korki więc nie liczyłam na szybkie dotarcie do domu.
- Powiesz mi po co tam poszłaś? – wycedził, ściskając ręce na kierownicy, a jego knykcie pobielały. Uważaj Hulk bo zaraz sobie autko zepsujesz...
            Odpowiedz normalnie.
- O co kurwa?! - no, moja normalność chyba nie jest normalna - Nie wierzę! Nagle zostałam zaszczycona przez Nialla Nie Zwracam Na Przyjaciół Uwagi Gdy Dakota Wpada Do Miasta W Odwiedziny Horana, jednym zdaniem. Wow. – wypaliłam nagle. Czy ja się nie mogę hamować czasem. Serio, jakaś meliska mi nie zaszkodzi.
- Winter przeginasz.
- Ja przeginam?! Kurwa Niall. Cztery tygodnie spędzaliśmy codziennie razem, na debilnych rozmowach, zaczynałam cię lubić, ale przepraszam bardzo przyjechała Dakota i zniknęłam. A nie wypadałoby mnie koleżance przedstawić?! Nie? Kultura człowieku. Bez niej z domu się nie wychodzi. – wypaliłam.
- Odbiegasz od tematu, po co polazłaś do tego jebanego burdelu. Powiesz mi? Myślałem że jak zobaczysz, że Blair nie wolno to tobie też. – wypalił.
- Nie twój zasrany interes. – czasem mogłabym się zamknąć, naprawdę. Albo taki czujnik mógłby mi pikać żebym ugryzła się w język.
- Tak się składa że mój, jesteś przyjaciółką mojej siostry, moją przyjaciółką. Powiesz mi czego oczekiwałaś od burdelu? Tam przychodzą debile – mój tata, nie myśl Wii, nie myśl – po to żeby pierdolić zniewolone kobiety za pieniądze. – tata. – A jakby ciebie wzięli za dziwkę? Mogło ci się coś stać. Ciekawe kto by się tłumaczył twoim rodzicom jakbym się nie dowiedział gdzie jesteś. – warknął. – Mogli cię zgwałcić Winter! Kurwa mać! Coś ty chciała tam zobaczyć?! – zatrzymał się na światłach. – Patrz na mnie jak do ciebie mówię.
            Moje oczy były już całe we łzach a hamowanie ich nic by mi nie dało. Odwróciłam się do niego cała zapłakana.
- Na pewno nie oczekiwałam tam zobaczyć mojego ojca, chodzącego na dziwki. – wycedziłam po czym otworzyłam drzwi i wyszłam z samochodu. Nie zwracając uwagę na ten pojebany deszcz szłam przed siebie, do parku.
- Winter! – chłopak zawołał z samochodu ale miałam szczerze powiedziawszy na niego wyjebane. Weszłam do parku, zauważyłam ogromne drzewo. Nic nie robiąc sobie z tego, że ziemia jest mokra usiadłam na trawie i oparłam się o pień. Zwinęłam się w mały kłębek i schowałam twarz w dłoniach. Musiałam dać upust swoim emocjom. Zaczęłam płakać, po prostu.
            Miałam całe policzki podpuchnięte od płaczu, zakatarzony nos, czerwone oczy. Jednym słowem załamka. Poczułam ciepłą rękę na moich plecach.
- Winter? – zobaczyłam Nialla kucającego przede mną.
- On tam przyszedł…zdra…zdradził moją mamę…cho…chodząc na…na dzi…-nie dokończyłam, chłopak przytulił mnie mocno do siebie. Objęłam go rękami, był suchy i ciepły. Gładził dłonią moje plecy.
- Spokojnie, słyszysz, jest dobrze. – przytulił mnie mocniej do siebie. – Nie chodź tam więcej okey?
- Ale Summer…
- Winter, posłuchaj. Nie lubię jej, można jej pomóc ale nie tak, zgłosić na policję, do opieki społecznej, ale chodzenie do niej do "pracy" – pokazał cudzysłów w powietrzy – jest chorym pomysłem. – powiedział spokojnie.
- Dlaczego? – zapytałam cicho. – Dlaczego się mną przejmujesz? – co mnie napadło! Boże, czy ja na pewno chcę to wiedzieć. Serio, ta melisa i jakieś leki to nie głupi pomysł.
- Nie wiem Winter…Mam przeczucie że muszę być obok ciebie, że mam cię chronić- patrzyłam na jego usta- że mam się tobą opiekować, no wiesz, że…
- Pierdolisz głupoty. – warknęłam przyciskając swoje usta do jego.
            Od razu zareagował, oparł się ręką o drzewo pochylając się nade mną. Nasze języki walczyły o dominację, w końcu on wygrał wsuwając swój w moje usta…miliony motylków latało w moim podbrzuszu. Wsunęłam ręce w jego włosy, delikatnie je ciągnąc. Ciche jęki wydobywały się z ust blondyna z każdym moim ruchem. Jakby chcąc się odegrać, przygryzł moją wargę, ciągnąc ją w swoim kierunku.
Zakryłam usta dłońmi i wydałam z siebie charakterystyczny dźwięk kichania. Niall się zaśmiał. Cmoknął mnie w usta.
- Wstawaj. – podał mi rękę i pomógł mi się podnieść.
            Ściągnął z siebie kurtkę i mi ją dał. Owinęłam się nią szczelnie. Nadal padało. Chyba przeżyłam coś o czym większość dziewczyn marzy. Pocałunek w deszczu. Uśmiechnęłam się do siebie.
            Chłopak chwycił mnie za rękę i poprowadził do samochodu. Na moich i jego policzkach widniały rumieńce, ale ja czułam się zadowolona. Chociaż tyle dobrego w tym beznadziejnym dniu.


 Pragnę wam przypomnieć iż zaczyna się szkoła, nie męczcie mnie na asku kiedy NN bo kiedy będę wiedzieć podam na TT, to będzie widoczne w gadżecie na blogu <3
Błagam skomentujcie ten rozdział każdy kto czyta oks?
ANONIMY MAJĄ SIĘ PODPISAĆ - Śnieżka and Company (julka)

I jeszcze jedna sprawa, mam bloga, z julcią TU JEST LINK --> http://destinyandhope-fanfiction.blogspot.com/

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 36

Po kilku minutach się uspokoiła. Podniosłam się na równe nogi i wyciągnęłam dłoń w jej stronę. Ona na nią tylko popatrzyła po czym podniosła wzrok na mnie. Jej wielkie niebieskie oczy przeszywały mnie na wylot.
- Niall dowiedział się, że chodzę do Summer
            Patrzyłam na Blair wmurowana w podłogę.
- A…Ale j…jak?- wyjąkałam nadal będąc bardzo zszokowaną.
- Poszłam do Summer jak zwykle, i jeden z kumpli Nialla mnie zobaczył, zadzwonił po niego. W domu na mnie nawrzeszczał, zostałam uziemiona i…- zachłysnęła się powietrzem. - …powiedział Harremu. A jak ze mną zerwie? Boże był wściekły, po prostu stał obok Nialla i na mnie wrzeszczał, razem z nim.– schowała twarz w dłoniach. – Co ja mam teraz zrobić? Summer jest nieobliczalna a ja zostałam od niej odcięta, Niall nie pozwoli się mi z nią spotykać…boże jestem beznadziejna.
- Blair spokojnie. Słuchaj, jutro mam pokaz gimnastyczny dla wybranych klas i potem mam wolne, pójdę do niej, okej? Wiem gdzie to jest, pójdę do niej, dopilnuje aby nic jej się nie stało, słyszysz? Obiecuję.- powiedziałam przytulając ją.
- Mogę spać u ciebie? – zapytała.
- Jasne, kimniesz się pod budowlą. – wskazałam na domek. – Chodź dam ci koszulkę, co ty na to?
            Pomogłam wstać jej z ziemi, posadziłam zapłakaną blondynkę na kanapie pod drewnianym domkiem. Pobiegłam do szafy i wyciągnęłam z niej ciepłe dresy razem z jakąś dużą koszulką.
            Wróciłam do pokoju. Blair była jak szmaciana lalka, zero współpracy, zero opierania się. Sama ją przebrałam. Kazałam jej się położyć spać i sama wróciłam na łóżko.

***
Dzień w którym miałam całej szkole zaprezentować mój ulubiony sport, był jednym  tych gorszych. Blair została u mnie w domu, nie chciała iść do szkoły, w sumie nie dziwie jej się, po takiej akcji jak odstawił jej Niall też bym nie chciała go na oczy widzieć.
            Weszłam do szkoły i skierowałam się do szafki. Wyciągnęłam z niej swój wcześniej przygotowany strój.
- Gdzie jest Blair? – podskoczyłam ze strachu słysząc obok siebie głos Nialla.
- A powiesz mi co cię to interesuje? Z tego co słyszałam to zjebałeś ją wczoraj z góry na dół. Wiesz jak wyglądała po przyjściu do mnie?! – warknęłam.
- Widzieliście Blair? – zjawił się Harry.
- Kolejny kurwa – spojrzałam na nich jak na debili.
- Wiesz gdzie ona jest?
- Tak.
- I? – Harry chciał to ze mnie wyciągnąć.
- Nie powiem wam. Wiecie jak wczoraj wyglądała? Cała zapłakana, z jej oczy normalnie leciał wodospad, trzęsła się, a jak próbowałam ją ogarnąć to zachowywała się jak szmaciana lalka. A w życiu nie zgadniecie dlaczego. Nie wróciła do domu bo się ciebie boi. – pokazałam na Nialla a na jego twarzy pojawił się wielki szok. – Rozumiesz to? Po prostu się boi. A ty jesteś największym palantem jakiego znam, wiesz jaka było pierwsze pytanie które mi zadała po powiedzeniu jak na nią krzyczeliście? Uwaga cytuję: "A co jeśli ze mną zerwie". – Harry też wydawał się być zaskoczony tym co powiedziałam. – Mimo że ma siedemnaście lat, to jakbyście nie zauważyli to przypominam, Blair to duże dziecko, jest strasznie rozregulowana emocjonalnie. Nie martwcie się o nią, bo puki co do burdelu się nie wybiera i jest bezpieczna, jak wróci do stanu używalności to ją przyprowadzę do domu. Puki co nie liczcie na nic wielkiego z jej strony. A teraz wybaczcie panowie, teraz udam się na szybką rozgrzewkę a potem wezmę długi prysznic w domu. – zamknęłam szafę i ruszyłam do szatni od wf która aktualnie była na moją wyłączność. Tam przebrałam się w mój debilny strój gimnastyczny, który jakimś cudem zniknął w dzień spalania strojów gimnastycznych.
            Pomarańczowy trykot z długim rękawem i żółtym ogniem od biodra aż po nadgarstek opinał moje ciało. Stałam przed lustrem w szatni, Związałam włosy i na bosaka ruszyłam na salę gimnastyczną gdzie zebrało się bardzo dużo osób.
            Powoli się rozciągałam by nie zrobić sobie krzywdy podczas ćwiczeń. W końcu sala się zapełniła a ja podeszłam do widowni.
- Siema ludzie. – przywitałam się. – Z tego co widzę wszyscy są niesamowicie szczęśliwi z racji tego że odwołali lekcje ale moglibyście choć na moment popatrzeć na co będę robić okey? – na Sali zapanowała cisza. – Zaczniemy od czegoś prostego. W jakim wieku zaczyna się ćwiczyć gimnastykę?
            Jakaś ręka poszybowała w górę.
- Od dziecka. – wypalił ktoś.
- Brawo dla kolegi. Chyba każdy wie dlaczego, bo dzieci nie mają zakwasów ich kości są mniej łamliwe i tak dalej. A ktoś wie jakie są ćwiczenia na pierwszym poziomie gimnastyki? – nikt się nie odezwał. – O ironio. Patrzcie.
            Kucnęłam na macie i wykonałam fikołka do przodu. Sala parsknęła śmiechem.
- Śmiejecie się? Tak, a pewnie połowa z was tego nie zrobi bo nie umie, albo się boi. – zrobiłam fikołek do tyłu. Stanęłam na rękach, zrobiłam mostek. Bardzo łatwe do wykonania pozycje.
- To jest pierwszy poziom gimnastyczny. Potem generalnie poziomów już nie ma. Po prostu mamy określoną liczbę pozycji, skoków. Ja się nie znam na gimnastyce artystycznej, próbowałam…i szczerze? Do dupy, jakaś żenada ale to nie ważne. Są cztery konkurencje, kto mi powie jakie?
            Do góry poszła dłoń Dylana.
- Ty się nie liczysz bo wiem że wiesz. – machnęłam na kumpla ręką, na szczęście od razu wyłapałam jakąś dziewczynę na trybunach. – Proszę.
- Równoważnia! – krzyknęła aby było ją słychać.
- Jeden jest. – pokazałam na palcach.
- Kozioł! – usłyszałam.
- Belki.
- No jeszcze jeden. – zaśmiałam się.
- Koń.
- To to samo co kozioł. – powiedziałam spokojnie. – nikt nie wie? Układy wolne. Dzisiaj pokażę wam przykłady na każdym z przyrządów, jak myślicie że to proste to się nawet nie odzywajcie bo wam na zawał tu zejdę. – podeszłam do równoważni.
            Dostałam się na nią i usiadłam w szpagacie. Dla podrasowania pokazów do wszystkiego będzie muzyka. Wraz z utworem wykonywałam fikołki, przewroty na belce, widownia niejednokrotnie wstrzymywała oddech. W końcu zeszłam wybijając się tyłem z potrójnym saltem.
            Wszyscy zaczęli bić brawo, a ja, jak na gimnastyczkę przystało, wykonałam tak zwany ukłon w gimnastyce czyli ręce wysoko do góry tak daleko by musieć stanąć na palcach. Następny było kozioł, tu nie było dużo bo wykonałam go tylko raz.
- Dylan pozwól z łaski swojej.  – zawołałam przyjaciela. – Stań tutaj i asekuruj.
            Wybiłam się i złapałam belki. Do pionu, gwałtowny spadek, obrót o 180 stopni, znów spadek, zmiana belki, gwałtowny spadek z podkurczonymi nogami, zmiana beki pełne 360 na belce, puściłam się i wylądowałam po podwójnym salcie na materacu.

            No i teraz miałam pokazać mój układ wolny. Nie było to nic specjalnego, ale musiałam sobie przypomnieć wszystkie elementy z tego co ćwiczyłam w Nowej Zelandii. 


Padłam zmęczona na podłogę. Moja klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół. To co wydarzyło się kilka sekund temu wywołało na mojej twarzy szeroki uśmiech. Dawno nie wykonywałam układów dla widowni, a wprawianie w zachwyt tych ludzi jest niesamowite.
            Podniosłam się z ziemi i ukłoniłam innym uczniom mojej szkoły. Wszyscy gwizdali i klaskali, a nasza księżniczka Stella była czerwona ze złości.
            Nawet Niall, Dylan, Larra i Harry, którzy nie raz widzieli układ mieli rozdziawione usta. Wytłumaczenie jest proste. Układ na sucho, bez muzyki to nie to samo co z. Efekt jest lepszy gdy robi się to z muzyką.
            Cała sala opustoszała, zostałam ja z paczką Nialla. Jedyne co byłam w stanie zrobić to położyć się na ławce i zdychać.
- Wow. – zaczęła Perrie z Danniele.
            Po chwili wszyscy stali nade mną i gratulowali mi występu. Ja czekałam aż Dylan postanowi zrobić mi masarz, byłabym mu bardzo wdzięczna.
- Dyyylan – zawyłam do przyjaciela.
- No już, już. – zaśmiał się i usiadł przy moich nogach.
            Kątem oka obserwowałam reakcję blondyna. Chłopak tylko odwrócił głowę w bok i zaczął rozmawiać z Harrym.

Wyszedł jak wyszedł ale dodaje, chciałam tylko poinformować że powoli zwalniam z dodawaniem bo wracam do szkoły, - Śnieżka i company (czyli Julka)

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 35

- Nie możecie szybciej? Ja o 8.30 mam normalnie zajęcia, chciałabym się nie spóźnić na te dwie godziny normalnych zajęć. – fuknęłam na blondynki.
            Już chyba od trzydziestu minut czekałam na nie  bo chciały iść biegać ze mną, ale po co. Oczywiście musiały się wystroić jakby szły na pokaz mody. Czasem miałam ochotę dać im po twarzy, nie niestety nie mogłam, zabiły by mnie swoimi długimi paznokciami.
            W końcu obydwie pojawiły się na dole ubrane w topy i krótkie spodenki. Wyszłyśmy na pole, przed mój dom. Nie mogąc patrzeć jak się kłócą, założyłam słuchawki na uszy i ruszyłam na swoją trasę.  Poczułam pewne odprężenie podczas biegu, było mi lżej. Możliwość wyładowania emocji oraz energii podczas wysiłku dopingowała mnie gdy miałam biec. Wolałam przebiec 20 kilometrów i padać na twarz, niż chodzić cały czas wkurwiona na wszystko i wszystkich.
            W końcu Lilah z Mią mnie dogoniły za co byłam im bardzo wdzięczna. Cały czas śmiałyśmy się podczas naszego rannego biegu do puki nie mijałyśmy domu Nialla. Chłopak czekał przy swoim samochodzie na siostrę.
- Cześć. – pomachał mi, ale nie odpowiedziałam.
            Posłałam w jego stronę jedynie chłodne spojrzenie mówiące by nie próbował nawiązywać ze mną jakiegokolwiek kontakty bo inaczej oberwie mu się przez łeb. Po powrocie do domu od razu udałam się pod prysznic. Zimna woda schłodziła moje ciało wystarczająco bym nie czuła wielkiego bólu mięśni, w łydkach.
            Z racji tego że Lilah i Mia nie wróciły z nami samolotem a przyjechały tu samochodem przez kanał i miały swój kabriolet do dyspozycji, obiecały mnie podwozić do szkoły przez te trzy dni jak tu będą.
            Owinęłam swoje ciało ręcznikiem, po czym skierowałam się do swojej garderoby. Tam znalazłam rybaczki, koszulkę z napisem „Fuck this Shit” i trampki. Włosy spięłam w wysokiego kucyka.

***
Okazało się, że Larra i Dylan chcą mieć mnie na oku  więc będą chodzili do szkoły przez kilka dni. Super, ciekawe po co, nigdy nie miałam myśli samobójczych więc po co mają za mną złazić.
            Jeden z lepszych przedmiotów się skończył, czyli chemia, teraz matematyka z Harrym a potem WF z całą zgrają.
            Przez całą godzinę posyłałam sobie liściki z Harrym, no ale co miałam innego robić, równania pierwszego stopnia z dwiema niewiadomymi są jak jajko + kółko = fioletowy stolik. Harry rozwiązywał zadania w kilka sekund, ja je spisywałam a potem znów gadaliśmy.
            Po nudnej matematyce poszłam na do szatni. Przebieranie zajęło mi za ledwie kilka sekund. Nawet nie zauważyłam a Blair pojawiła się obok mnie.
- No heeeej. Co tam, jak było w Paryżu? – zapytała robiąc maślane oczka.
- Całkiem spoko. – odparłam na odczepkę, ją pomęczę kilka sekund i jej odpuszczę.
- No nie gniewaj się, kiedy się kapnęłam, że was ignoruję byłam przeprosić Harrego, a potem widziałaś w jakiej  byłam kondycji. – zarumieniła się.
- Wybaczam ci. – przytuliłam blondynkę mocno. – Ale tylko dlatego że wiem co się działo między tobą a Harrym.
            Schowała głowę między włosami. Nie mogłam się na nią gniewać.
            Rozgrzewka trwała zaledwie kilka minuta a potem powiedzieli nam że gramy w zbijaka. Udało mi się że byłam w jednej drużynie z Harrym i Blair, Liamem, Louisem, Perrie i Dylanem, a Niall znowu z Stellą, Larrą, Eleonor, Danniele i Zaynem. Mam małe de javu. Piłka poszła w ruch. Blair oberwała mocno piłką w policzek od Stelli, Jezus jak ta suka lubi się na niej wyżywać. Harry odpłacił się jej tym samym, a gdy zszedł z boiska, mocno przytulił Blair i pocałował ją w czerwony policzek.
            Robiło się coraz ciekawiej. Gdy zostałam na boisku z samymi chłopakami, bo Pezz też dopadła, udało nam się przejąć piłkę. Moim głównym celem był oczywiście Niall. Jak miło było wiedzieć że zwiewa przed piłką.
            Cisnęłam mocno piłką w chłopaka i oberwał w głowę. Posłał mi groźne spojrzenie ale ja w zamian pokazałam mu środkowy palec. Zadowolona z siebie zeszłam z boiska. Larra i Dylan cały czas mnie obserwowali jakbym potrzebowała niańki.
            Nie chciało mi się po WFie wracać na lekcje więc poszłam poćwiczyć. Dowiedziałam się, że poranny bieg nie wyładował wszystkich negatywnych emocji, byłam bardzo nie wyżyta i wyładowywałam się na koźle.
***
Stałam oparta plecami o murek koło szkoły, z słuchawkami w uszach. Lilah miała mnie odebrać po treningu, ale jak zwykle musiała się spóźniać, co ja z nimi mam. Niestety tak samo nie mogłam czekać spokojnie, bo przede mną zmaterializował się Niall.
- Cześć. – nie miałam zamiaru z nim rozmawiać, dupek. – Długo masz zamiar mnie ignorować?
            Patrzcie na niego, ignoruję go zaledwie kilka godzin a on już ma dość, słaby zawodnik, ja wytrzymałam tydzień. Sorry Niall, teraz musisz za swoje czyny zapłacić.
- Chcesz podwózkę? – usiłował nawiązać ze mną jakikolwiek kontakt.
            Zobaczyłam jak Lilah wjeżdża na szkolny parking.
- Nie, dzięki. – uśmiechnęłam się do niego kpiąco po czym zbiegłam do mojej przyjaciółki wskakując do jej kabrioletu.
***
            Przeszukałam z nimi już chyba wszystkie półki tego super marketu. Nie rozumiem o co takie halo, przecież to tylko zwykły brytyjski napój a one chcą konkretnie tą herbatę. W końcu odnalazłam to czego szukałam. Ogromne butelki arizony stały na najwyższej półce. Stanęłam na palcach i wyciągnęłam się po te dwie butelki. Udało mi się je chwycić po czym elegancko załadowałam je do koszyka. Do tego dorzuciłam jeszcze kilka paczek pianek, żelków, czekoladek, cukierków. Czasem kiedy patrzyłam na moje zakupy nie mogłam uwierzyć ile jestem w stanie zmieścić w siebie.
            Znalazłam Mie i Lilah patrzące na wystawę najnowszej kolekcji Victoria’s Secrets. Śliniły się do czegoś czego nie będą mieć. Chyba że złożymy się na te ciuchy w kilka osób. Pokręciłam zrezygnowana głową patrząc na przyjaciółki.
- To jak laski? Coś tuczącego? Czy jakaś sałatka? – zapytałam blondynki.
- Pizza. – oznajmiły razem i ruszyłyśmy do pobliskiej pizzerii.
            Zamówiłyśmy margarite i po butelce wody. Nie mogłam się nie uśmiechnąć widząc jak Mia patrzy w stronę drzwi od kuchni. Mia była naszym żarłokiem, który nie wiadomo jak utrzymuje świetnią linię.
            Za to Lilah patrzyła za okno. Stał tam wysoki szatyn z loczkami, miał czapkę na głowie, czarną koszulkę, do zwykłe rurki, trampki, w lewej dłoni trzymał telefon, a w drugiej ręce trzymał deskę.
            Spojrzałam na przyjaciółkę, która patrzyła na chłopaka jak na obrazek. Nie zauważona wstałam od stolika i wyszłam z pizzerii. Podeszłam chłopaka szeroko uśmiechnięta.
- Cześć – wyciągnęłam do szatyna rękę.
- Hej? – uniósł wysoko jedną brew.
- Jestem Winter, słuchaj mam prośbę, moja przyjaciółka Lilah. – wskazałam na szybę restauracji gdzie siedziała blondynka  - chyba się w tobie zakochała, dałbyś mi swój numer? Bo ona raczej tu nie podejdzie. – uśmiechnęłam się do niego szeroko.
            Chłopak spojrzał we wskazaną stronę i lekko rozdziawił usta. Uśmiechnęłam się do siebie, chyba zostanę swatką, najpierw Blair i Harry, teraz znalazłam chłopaka dla Lilah.
Wyciągnął notes i wyskrobał coś na niej. Dał mi kartkę.
- Czekaj zapiszę ci jej numer. – zaśmiałam się. W jego notesie napisałam dużymi literami Lilah z serduszkiem nad i, po czym ciąg cyfr do mojej przyjaciółki.
            Zadzwonił jego telefon. Chłopak rzucił deskę na ziemię.
- Muszę jechać, miło było poznać Winter. – uścisnął moją dłonią.
- Mi również – odjechał kawałek.
- Czekaj! Jak masz na imię?!
- George Shelley! – znów machnął nogą i zniknął za zakrętem.      
            W podskokach wróciłam do restauracji i usiadłam obok Lilah.
- Patrz, patrz, patrz! – dałam jej karteczkę.
- Co to? – otworzyła ją powoli.
- Numer George’a, tego, na którego się patrzyłaś.
- Boże kocham cię.  – zaczęłyśmy piszczeć wszystkie w trzy.
            Usłyszałyśmy dzwonek Lilah. Dziewczyna wyciągnęła Iphonea.
Hej piękna :*
G
            Nie powiem szybki jest. Zaśmiałam się na samą myśl mojej przyjaciółki, która nie wiedziała co odpisać.
***
Siedziałam spokojnie w swoim pokoju. Lilah i Mia pojechały na zakupy więc postanowiłam posiedzieć spokojnie w moim łóżku. Jadłam pianki serduszka ustawione na szafce i oglądałam myszkę Miki , dla odmiany.
            Chwyciłam swój kubek do ręki i upiłam łyk mojego cieplutkiego kakao. Uwielbiam siedzieć zakopana w pościeli, na około poduszki, w ręce kakao, laptop na kolanach bo nie chce mi się schodzić pod budowlę. Brakowało mi jednej osoby do towarzystwa.
            Jak na zawołanie ktoś zaczął się dobijać do mojego okna balkonowego. Uchyliłam drzwi a do pomieszczenia wpadła Blair. Kiedy ją zobaczyłam serce mi zamarło. Tusz miała rozmazany na podpuchniętych i lekko czerwonych policzkach, miała straszny katar słychać było jak ciężko zaciąga powietrze podczas płaczu.
- Boże co się stało?! – objęłam ją ramionami. Powoli osunęłyśmy się po szybie. – Spokojnie, Blair, oddychaj. – przytulałam do siebie zapłakaną przyjaciółkę,
            Po kilku minutach się uspokoiła. Podniosłam się na równe nogi i wyciągnęłam dłoń w jej stronę. Ona na nią tylko popatrzyła po czym podniosła wzrok na mnie. Jej wielkie niebieskie oczy przeszywały mnie na wylot.
- Niall dowiedział się, że chodzę do Summer.


środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 34

Mia i Lilah rozmawiały o czymś zawzięcie. Nie zauważyły nas, mimo to że bliźniaki strasznie rzucają się w oczy. Klepnęłam jedną z nich w tyłek na co od razu stanęła. Wiedziałam że gotuje się w środku ze złości.
- No, gdybym tego nie zrobiła, poszłybyście dalej. – zaśmiałam się patrząc na blondynki.
- No kurde, zabiłabym jakby zrobił to ktoś inny. – burknęła niezadowolona z mojego postępowania.
- Oj nie gniewaj się. – przytuliłam moje przyjaciółki. – Macie mi pokazać Paryż, bo ja tu nigdy nie byłam w stosunku do was.
- Przyjechałyśmy tu a tydzień mody a nie robić za przewodniczki. – Mia wydęła usta.
- Ojoj. Nic z tego, specjalnie robię sobie wolne od Londynu, nie wytrzymałabym tam ani minuty dłużej. – powiedziałam.
- Stan krytyczny, faktycznie byłoby źle jakby nie wyjechała. – potwierdziła Larra schodząc z brata, przegrała. – Tydzień wycieczki dobrze jej zrobi, a iiii…trzeba ją nafaszerować słodkościami.
- I pizzą! – przybiłam Dylanowi piątkę.
- Ja bym tam raczej zjadła jakieś croissanty. – wypaliła Lilah. – Dobra, najpierw wasze rzeczy do naszego domku, a potem na żarełko, wiecie jakie dobre są ślimaki?
- Ja dzięki spasuje. – powiedziała Larra.
- A ja nie. – znów przybiłam piątkę Dylanowi.
            Dziewczyny zaprowadziły nas do swojego samochodu po czym zawiozły do małej kamienicy. Tam miały swoje mieszkanie, które Lilah dostała od ciotki na urodziny. Miały tam mieszkać tylko one więc miły dwie sypialnie ale za to mego duże  łóżka. Ja miałam spać z Lilah, Larra z Mią a Dylan na kanapie w salonie. Coś czuje że kark będzie go boleć.
            Dziewczyny dały nam czas na rozpakowanie swoich betów. Oczywiście nie obyło się bez jakiejś w topy i naszemu Dylanowi wypadły kondomy a Larrrze tabletki antykoncepcyjne. Dobrze wiedzieć że się zabezpieczają. Pokręciłam tylko głową nad tymi debilami i zaniosłam swoją kosmetyczkę do łazienki Lilah.
            Kiedy wszyscy byli rozpakowanie wyszliśmy na miasto. Dylan został naszym fotografem. Masa niesamowitych, porąbanych zdjęć, w lodziarni oczywiście ubrudziłyśmy naszego jedynego Boya. Był cały w bitej śmietanie.
            Aż udało mi się zrobić mu zdjęcia, a przecież Dylan nienawidzi stać przed obiektywem. Wyjechaliśmy na wieżę Eiffla, z Larrą postanowiłyśmy popluć na ludzi na dole. Czasem zachowujemy się jak gówniarze nie liczący się z konsekwencjami. Po wierzy przeszliśmy na obiad, ślimaki nie  były takie złe, chociaż sushi lepsze.
            Do domku wróciliśmy pod wieczór. Razem z miską pianek między mną a Lilah, leżałam w łóżku patrząc w dość duże okno dachowe.
- O czym myślisz?         
- O tym co zrobiłam na imprezie. – wsunęłam piankę w usta.
- To znaczy? – Larra także na mnie nie patrzyła.
- Rozwaliłam lody waniliowo wiśniowe na głowie Nialla. – burknęłam.
- Szkoda…
- lodów. Poważnie, jestem na niego tak wścieka, że lepiej dla niego by do mnie nie podchodził.  – westchnęłam.
 - Dlaczego?
            Opowiedziałam przyjaciółce w skrócie cały tydzień, zachowanie moje, Blair i Nialla. Słuchała mnie uważnie a gdy skończyłam zapadła głucha cisza. W końcu Lilah ją przerwała.
- Hujowo.
- Wiem
 - Ale z tego wychodzi że jesteś zazdrosna. – uśmiechnęła się a ja miałam ochotę jej przywalić w twarz.
- Nie jestem, bożeeee…
- Winter, jesteś zazdrosna, jesteś wściekła bo cię ignoruje, bo spędza czas z inną dziewczynę, którą uważasz za ładniejszą, a z tego co mi powiedziała Larra to rude kudły na patyku, bo nie da się tego nazwać inaczej. A z tego co mówił mi Dylan, to jak Niall wszedł na imprezę i go zobaczyłaś, patrzyłaś w niego jak w obrazek. – zakończyła.
- Jestem zazdrosna…o figurę Dakoty, boże co się dziwić, Niall to babiarz, on chce spędzać czas tylko z ładnymi dziewczynami, jak widać Dakota przebija mnie na głowę. – burknęłam wchłaniając kolejną piankę.
- O tym mówiłam, porównujesz się do niej, bo myślisz że Niall woli ją.
- A nie woli?
- Na pewno nie. – przytuliła mnie mocno.
- Patrz pokażę ci coś. – sięgnęłam po moją Xperię i włączyłam nagrania i zdjęcia.
            Najpierw filmik gdzie Niall miał pełno pianek w buzi. To było Chubby bunny na dachu starej kamienicy. Zaczęłyśmy z Lilah cicho chichotać. Potem zaczęłam odtwarzać filmik z tego dnia.
- No! Głębiej! Boże Niall! Dobrze…właśnie tak…dżizas uważaj może co?- usłyszałyśmy mój głos. – No teraz mów. – powiedziałam po czym niewyraźny bełkot wyszedł z buzi blondyna. Zaczęłyśmy z Lilah chichotać jak nienormalne. Potem pokazałam jej filmik z naleśnikarni gdzie opychaliśmy się naleśnikami.
- Zabiję cię. – Lilah pokazała na komórkę. – Poszłaś tak do ludzi, nie wierzę.
- Obudził mnie o 3 rano i zapewnił że nie idziemy w miejsce publiczne. – zaśmiałam się, - zwracałam na siebie uwagę.
            Leżałyśmy chwilę parząc w gwiazdy paryskiego nieba. Nie chciałam jechać bez nich do Londynu, te dwie świruski mnie uszczęśliwiają jak nikt inny.
- Nie chcę tam wracać. – powiedziałam czując że zbiera mi się na płacz.
- Dlaczego?
- Bo będę tęsknić. – pociągnęłam okres.
- Coś ty taka rozregulowana emocjonalnie? – zapytała Lilah.
- Mam okres. – przytuliłam moją przyjaciółkę bardzo mocno. – A do tego Niall mnie ignoruje.
- Mam pomysł. Wrócimy do Londynu z tobą do puki sobie wszystkiego nie poukładasz. Masz trzy dni. Inaczej matka mnie zabije jak nie wrócę. – zaśmiałyśmy się.
            Naprawdę tęskniłam za tymi wariatkami, a to że się z nimi też zobaczyłam sprawiło że będę tęsknić bardzie. Do tego wszystkiego dochodzą moje huśtawki nastrojów, okres i stres związany przez ignorowanie Nialla. Coś takiego strasznie mnie frustruje, czuję się nie ważna, zapomniana i bez silna.
            Potrzeba porozmawiania z kimś jest taka mocna a nie mogę tego zrobić. A mimo że Niall kompletnie olał minie przez tą dziewczyną, nadal chodziłam a dach kamienicy, oglądałam american pie, jadłam pianki, piłam herbatę, siedziałam w jego dresach, a potem chodziłam na naleśniki. Tak jak to było za pierwszym razem. Jedyne co się różniło to to, że zamiast rozmawiać z blondynem podczas wschodu słońca, stukałam paznokciami o dach kamienicy.
            Po prostu nudziłam się bez niego. Nie miałam przed kim zwiewać, nie miałam komu pyskować, targać włosów, pomagać na sprawdzianach z chemii, od kogo ściągać na fizyce, z kim spierdalać z kozy.
            A mimo tego, że teraz mówię że chcę go przytulić, moja natura nie da zranić swojej dumy. Będę ignorować chłopaka do puki nie stwierdzę ze dość. Coś za coś, zasada wobec facetów, proste logiczne. Nie dam sobie w banie dmuchać.
            Westchnęłam głośno zwracając swoją uwagę swojej przyjaciółki.
- Nad czym znowu dumasz. – zaśmiała się.
- Nad moim zachowaniem, Winter suka Johnson wyjdzie na kilka dni po powrocie do Londynu.
- Poprawka. Winter suka jedynie dla Nialla debila Horana Johnson. – zaśmiała się.
- Dokładnie.
- Za dużo myślisz. – powiedziała. – Idź spać.
- Okej. – zakryłam swoje schłodzone ciało kołdrą i zamknęłam oczy.


wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 33

            Stałam przed szafą u Larry już chyba ponad dwie godziny bo nie mogłam się zdecydować na pierwszy strój tego wieczoru. Drugi to nie problem, leżał już przygotowany. Patrzyłam tępo w szafę przyjaciółki, która już dawno była gotowa.
            Doprowadziłam Larrę do szału więc sama zaczęła się mną zajmować. Zrobiła mi lekki makijaż, włosy elegancko upięła w koka tak by nie miały szans się rozwalić. Larra jako że jest drobną pedantką zrobiła mi również z paznokciami u nóg i rąk bym wyglądała dzisiaj jak człowiek.
            Wróciłam na poprzednie miejsce czyli przed szafę. Naprawdę nie wiedziałam co mam ubrać. Spojrzałam w stronę kiecek.
- Trzymaj. – na mojej twarzy wylądowała czarna sukienka przed kolano z wydekoltowanymi plecami. Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, umarłabym bez niej. Założyłam kieckę gdy Larra na szykowała mi już dodatki. Drobne kolczyki kuleczki, naszyjnik z moim imieniem, pierścionek z napisem „best”, znając życie ona ma „friends” oraz podała mi czarne buty na obcasie.
            Nałożyłam je na nogi i przeszłam się po pokoju krokiem modelki. Obróciłam się i oparłam rękę na wypiętym biodrze.
- I jak? – zapytałam.
- Bosko. – zaklaskała w ręce. – Mam nadzieję że wiesz co robisz.
- Tak wiem, co najwyżej stanie każdemu na imprezie.
- Pomińmy Harrego który jest zapatrzony w Blair i Dylana który jest na ciebie już po prostu odporny. – zaśmiała się ślicznie.
- Racja. Boże, boję się jak ona wygląda. – burknęłam.
- Nie przejmuj się, pewnie jakaś dziwka. – ona wie jak wygląda Dakota.
            Popatrzyłam przez okno, w ogrodzie było już sporo osób, Dylan jak zwykle już wydurniał się za konsoletą pokazując kto tu rządzi, nie mogłam się nie uśmiechnąć jak puszczał typowo latynoskie kawałki z mojego telefonu a ludzie patrzyli na niego jak na debila. Boże kretyn do potęgi.
            Coraz więcej ludzi było w ogrodzie bliźniaków a ja chodziłam obgryzając paznokcie. Kurwa co mi się dzieje, w życiu nie zachowywałam się gorzej, nawet porównując do tego co odwaliłam rok temu. Wzięłam kilka głośnych wdechów i zeszłam na dół.
            Usiadłam przy stoliku który był pod wielkim baldachimem, Dylan z Larrą wiedzieli jak się ustawić, mimo że to był ogród atmosfera była genialna. Położyłam torebkę na stole, po czym do chwyciłam w soje ręce jednego drinka na to by rozluźnić ciało.
            W końcu zaczęła zbierać się paczka chłopców. Zayn z Perrie, Liam u boku Daniell, Louis z Eleonor, kiedy pojawił się Harry z Blair która z każdym krokiem się krzywiła uśmiechnęłam się pod nosem. Dziewczyna usiadła obok mnie a Harry objął ją ramieniem.
- Pingwin. – szepnęłam jej do ucha a ona się zarumieniła.
- Ale mój. – Harry się zaśmiał i pocałował ją w policzek.
            Boże oni tak słodko wyglądają. Uśmiechnęłam się i upiłam kolejny łyk mojego drinka. Nagle za płotem zobaczyłam czuprynę Nialla. Spojrzałam na furtkę. Chłopak jak zwykle prezentował się świetnie, standardowo założył swoje białe supry i skórzaną kurtkę. Wyglądał świetnie.
            Spojrzałam na dziewczynę obok. Miałą rude włosy, piękne chude nogi, zgrabną sylwetkę, miała na sobie trampki, spódniczkę przed kolano, zwykłą bluzkę i kurtkę dżinsową. Moje oczy wróciły do jej nóg.
            Pierwsze co było moim ruchem to odejście od stolika. Odnalazłam Larrę z Dylanem.
- Czegoś zbladła? – zapyta Dylan.
- Nie pozwólcie mi chodzić samej do łazienki. – ciężko oddychałam.
- Dlaczego? – Larra patrzyła na mnie jak na kosmitkę.
- Bo przez nią – wskazałam głową na Dakotę. – chce wymiotować. Jest taka chuda. – jęknęłam patrząc na sylwetkę dziewczyny.
- Winter, musisz się opanować, znów nerwy biorą nad tobą górę. Nie możesz pozwolić sobie na to byś miała jazdę tą co rok temu…przypomnij mi ile się leczyłaś? – zapytała Larra chwytając mnie za ramiona.
- Skończyłam przed przeprowadzką tutaj. – szepnęłam patrząc na przyjaciółkę.
- Właśnie, chcesz to wszystko zepsuć? – dołączył się Dylan.
- Boże ale czuję się przy niej okropnie.
- Winter właśnie zaczynasz sama siebie pogrążać, nie rób tego.
- Wada anorektyczki. – burknęłam cicho.
- Nie jesteś nią! – Huknęła Larra.
- Jezus Larra doskonale wiesz że zostaną mi blizny na psychice do końca życia. Nie wiem dlaczego się tak zachowuje. – powiedziałam zrezygnowana i splotłam ręce na piersiach.
- Ja wiem czemu. – powiedział Dylan. – Przez Nialla.
- Chyba masz racje – Larra popatrzyła na brata.
- Nie chyba wam bije                           
- A powiedz mi tylko ze nie chodzisz jak sęp przez ostatnie kilka dni bo Niall nie zwraca na ciebie uwagi. – Larra znalazła idealny argument.
- Dobra trzeba cię zmotywować. – położyli ręce na moich ramionach. – Kto jest zajebisty?
- Ja. – powiedziałam.
- Nie słyszę, kto jest zajebisty.
- Ja!
- Kto jest królową gimnatyki?
- Ja!
- Kto ma genialny plan zemsty?!
-JA! – przybiliśmy sobie po piątce.
- Leć się przebrać, my zrobimy ci widownię.   – pobiegłam po schodach po czym wpadłam na sypialni Larry. Ściągnęłam z siebie sukienkę. Spojrzałam na ciuchy leżące na kanapie. Wsunęłam na siebie krótkie spodenki przylegające do mojego ciała, sięgały trochę za pośladki, ale podczas tańca będą się kończyć zaraz pod nimi bo się podwiną. Spojrzałam na jaskrawo różowy top. Odsłonięty brzuch i nogi, nasunęłam na nogi air maxy i podeszłam do lustra. Popatrzyłam na brzuch.
Jestem świetna, piękna, mam zajebistą dupę, chude nogi, płaski brzuch, boską urodę. Podniecę wszystkich. Musiałam się dopingować w myślach, moja samoocena totalnie spadła podczas tego tygodnia, do niskiego poziomy co w moim wypadku nie mogło się to skończyć dobrze.
            Zeszłam na dół i popatrzyłam na Larrę która stała z Blair z samego przodu. Nawet Dylan się pofatygował. No tak zazwyczaj Zumbę tańczą same dziewczyny.

*Perspektywa Larry*
            Patrzyłam na Winter która tańczyła już półtorej godziny, niesamowite ze nie widać było na jej twarzy ani kropli potu. Zumba jest jednym z bardziej zboczonych tańców. Shakery piersiami, dość ciekawe ruchy tyłkiem. Do tego Winter byłą skąpo ubrana, faceci mieli wzrok wlepieni w nią jak w obrazek.  Z wyjątkiem trzech panów, Dylana, Harrego i…Nialla.
            Dakota poszła tańczyć razem z innymi dziki taniec, a Niall zamiast patrzyć na Wii gapił się na Dakotę. A gdy skończyli Niall nawet nie zwrócił uwagi na Winter która do stolika. Miałam ochotę rozgnieść ten jego tleniony mózg.
            Moja przyjaciółka odeszła od stolika a że obiecałam jej pilnować poszłam za nią. Zatrzymała się w kuchni nalała sobie mocnego alkoholu do szklanki. Wypiła duszkiem.
- Winter…
- Nienawidzę go. – burknęła i odwróciła się do mnie. W jej oczach widziałam wszystko na raz. Ale przede wszystkim złość i smutek. Zrobiło mi się jej szkoda. – Nienawidzę go i już.
- Chodź wracamy do stolika. – pociągnęłam ją za rękę. Dziewczyna nie stawiała oporu.
            Byłyśmy kilka kroków od naszego wspólnego stolika kiedy Winter zaczęła podsłuchiwać rozmowę Dakoty i Nialla.
- Świetnie tańczyłaś. – uśmiechnął się do niej a na twarzy Wii pojawił się grymas.
- Błagam cię, ta instruktorka tak niesamowicie tańczy, jest świetna, ma idealne ciało. – teraz Winter miła na twarzy lekki uśmiech.
- A w ogóle kto prowadził? Bo w sumie nie patrzyłem. – zły ruch Horan. Popatrzyłam przestraszona na Winter. Jakiś chłopak z lodem w ręku właśnie ją mijał. Zabrała mu deser z ręki.
- Mogę? Dzięki. – uśmiechnęła się do niego i podeszła do stolika. Stanęła za Horanem a ja doskonale wiedziałam co zrobi. Lody waniliowo wiśniowe wylądowały na głowie Nialla. Winter pochwaliła się do niego szeptając mu cztery słowa do ucha. Wiedziałam że użyła swojego lodowatego głosu którego każdy nienawidził. Przeszły mnie ciary kiedy mówiła te słowa do blondyna.
- Mnie. Się. Nie. Ignoruje. – wyprostowała się zostawiając Nialla z lodami na głowie i Dakotą która patrzyła oniemiała na całą sytuację z reszt jak reszta towarzystwa. Przybiła mi piątkę.
- Załatw trzy bilety do Paryża na jutro. – powiedziała zabierając swoje rzeczy i tak po prostu wyszła. Całą Wii.
            Winter jest najbardziej dziwnie zbudowaną osobą na świecie. Znałam jej każde oblicze. Od zimnej suki, którą właśnie zaprezentowała do przerażonej panikary którą jest stojąc obok motoru. Niall nie znał jej wszystkich oblicz, romantyczki, odważnej dziewczyny, buntowniczki, nie widział jak zachowuje się kiedy jest najarana, ani w najgorszej ze wszystkich możliwych Winter – Winter anorektyczki, to jest istna masakra.
            Nie mam zielonego pojęcia czy Winter mu wybaczy czy nie. To jest Wii, nie przewidywalna, zawsze czymś zaskoczy. Mogła mu wybaczyć i zachowywać się tak jak dawniej, dać nauczkę czyli unikać przez kilkanaście dni i z nim nie rozmawiać po czym powiedzieć mu że jest skończonym debilem ale i tak mu wybaczyć, lub najgorsza opcja nie odezwać się do niego do końca życia.


Ktoś spodziewał się że Wii była anorektyczką? Pewnie wszyscy, były już znaki
Więc tak na TT jest Hashtag #FFViolent tam publikuję daty i godziny rozdziałów, czasem będą przedpremierowe cytaty :)
obok jest gadżet z tt możecie coś napisać jakiś ulubiony moment i tak dalej, tak samo, możecie do mnie napisać :) H5 dla tych którzy to zrobią nie gryzę. 
Dziękuję wam za tyle komentarzy, i mam na dzieję że utrzymacie taką liczbę :***

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 32


Zeszłam do kuchni w super nastroju. Zjadłam moje przygotowane na świeże Müsli, wypiłam kawę. Na ramiona narzuciłam moją białą kurtkę i wyszłam z domu. Z torbą na ramieniu maszerowałam powoli po chodniku z uniesioną wysoko twarzą. Promienie się do niej odbijały a mi było ciepło. Taka pogoda ujdzie, ale mam nadzieję, że przyjdzie jakiś porządny upał.
            Byłam przyzwyczajona do tego że Niall zgarniał mnie z chodnika w drodze szkoły,  jednak tym razem się tak nie stało. O dziwo. Weszłam do budynku szkoły. Pierwszą miałam fizykę z Niallem, potem majca z Harrym i pójdę poćwiczyć. Wczoraj ze względu na kozę nie mogłam, trochę mnie nosi jak nie wyładuję się na treningu, wynikiem tego była wczorajsza faza.
            Znów spotkał mnie zawód gdy nie ujrzałam Nialla siedzącego w ławce. Miałam przekichane, bo jeżeli psorka złapie mnie na nieuważaniu to nikt mi dupy nie uratuje, a od tego był Niall. Wolnym krokiem powlekłam się do ostatniej ławki i upadłam na krzesło. Cała lekcja dłużyła mi się niemiłosiernie bo nie wydurniałam się z blondynem. Musiałam uważać, notować i inne bzdety.
            Kiedy udało mi się wydostać z Sali, skierowałam się do mojej szafki gdzie dupnęłam fizykę i wyjęłam matmę. Na szczęście na matematyce nie doskwierała mi samotność. Jednak Harry też nie był w najlepszym humorze.
- Gdzie Niall?
- Przyjechała Dakota. – mruknął. – Przyjaciółka Nialla i Blair z dzieciństwa i szkolne zauroczenie Horana z podstawówki. Przyjechała na miesiąc i uwierz mi, nie będzie fajnie. To jest oczko w głowie tej dwójki. Przygotuj się na totalną zlewkę z ich strony – burknął. – Przykład numer jeden, Blair nie odpowiada na żadne Sms.
- Ile minęło czasu?
- 2 godziny, a zazwyczaj odpowiada w przeciągu kilku sekund. – mruknął. – Uwierz mi, teraz nie będziesz dla nich istnieć.
- Oh…- wyrwało mi się. – No nic, muszę zadzwonić po Dylana.
- Czemu?
- Jak Niall nie będzie mnie masować to ktoś musi mi to zrobić, Dylan jest drugi w kolejce, a z nim Larra. – burknęłam. – Ale ona się ze mną cacka jak z dzieckiem. To ja spadam.
- Trzymaj się młoda. – pożegnał się idąc na lekcję chemii.

***
- Siemson. – przywitał się Dylan wchodząc na salę. – Jak tam?
- Ujdzie…- westchnęłam siadając na ławce. Wyciągnęła łydkę w jego stronę. Od razu zabrał się za masaż.
- Ujdzie? Co z Niallem? Czyżby twój chłopak cię olał.
- Kurwa Dylan jeszcze jedno słowo a pójdziesz do grobu. Przyjaźnię się z nim tylko. – burknęłam.
- Tak, tak skarbie, ale nie zdziwię się jak zaczniesz się z nim spotykać.
- Super, moja mama, ty, Lilah i Mia…
- Larra też wasz shipuje.
- Super. Niczego nie będzie dotarło? Poza tym teraz przyjechała do niego jakaś tam Dakota. – wydęłam usta.
- Zazdrość przez ciebie rozmawia.
- Co ty do mnie mówisz?
- Że jesteś zazdrosna.
            Spiorunowałam go wzrokiem. Chłopak zamknął się od razu. Dlaczego oni nie mogą zrozumieć że ja się z nim nie będę. To jest przyjaciel, tak przez cały marzec zdecydowanie zasłużył sobie na to miano. Chłopak potrafił rozbawić mnie do łez, nie wielu się to udało.
            Dylan mocno zacisnął palce na mojej łydce a ja syknęłam z bólu. Uśmiechnął się pod nosem i puścił. Przyszła pora na drugą nogę.
- Tak w ogóle to w piątek będzie u nas impreza. Ma być gorąco. – posłał mi uśmiech.
- Na pewno będzie. – uśmiechnęłam się do kumpla.

*Perspektywa Blair*
            Spojrzałam na Nialla i Dakotę. Od samego początku nie podobało mi się jak Dakota śliniła się do mojego brata. Była to przyjaciółka z Irlandii ale kurczę! Niall musi być w Wii nie z Dakotą.
            Od początku jej przyjazdu zrobiliśmy sobie z Niallem wolne od szkoły byśmy mogli spędzić czas z naszą rudą przyjaciółką. Oczywiście było dużo śmiechy, zabawy, wyzwań, ale coś wisiało w powietrzu. Coś czego, chyba, nie chciałam być świadkiem.  
            W sumie to Dakota była już u nas 4 dni. Byliśmy w parku linowym kiedy zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni spodenek i wsadziłam w kask, tak bym nie musiała trzymać ręką komórki.
- Hej Harry. – przywitałam się z loczkiem.
- Blair gdzie jesteś…mieliśmy iść do kina. – przypomniał mi a ja zastygłam w miejscu.
 – Jezu Harry tak cię przepraszam naprawdę. Wynagrodzę ci to, przyrzekam. Stanęłam na platformie przytwierdzonej do drzewa.
- Blair, to już który raz w tym tygodniu? W poniedziałek miały być kręgle – nie, bo Dakota przyjechała, we wtorek mieliśmy iść na lody – nie, bo Dakota przyjechała. Wczoraj mieliśmy pójść do parku wodnego – nie, bo Dakota przyjechała. Dzisiaj odwołujesz kino bo ta ruda idiotka odciągnęła twoją i Nialla od wszystkich którzy są w około. Zastanawiam się czy jutro z braciszkiem zjawicie się na imprezie bliźniaków, bo znając życie macie jakieś plany z Dakotą. – warknął zdenerwowany. Faktycznie w tym tygodniu przesadziłam, odmówiłam każdej randki na jaką się umówiłam z loczkiem. – Sprawdź czy Niall nie zapomniał o wyścigu. – to było wszystko z jego strony, potem usłyszałam trzy sygnały urywające połączenie. Spojrzałam smutna na telefon, Harry nawet nie dał mi dość do głosu. Wsadziłam komórkę z powrotem do spodenek.
- Co tam u Harrego? – zawołała Niall będąc dwie platformy dalej.
- Pyta czy pamiętasz o wyścigi. – powiedziałam a na jego mina wyrażała wszystko. Zapomniał. Gdyby Harry nie zadzwonił Niall nie poszedł by w sobotę na wyścig. Harry ma rację. Za dużo uwagi poświęcamy Dakocie. To moja przyjaciółka ale nie powinnam odcinać się od Winter, Harrego i…o boże! Nie byłam przez cały tydzień u Summer. Jak Niall pójdzie na wyścigi to ją odwiedzę.
***
- Dakota?
- Tak Blair?
- Zatrzymacie się przy domu Harrego? – zapytałam cicho. Chciałam go przeprosić. Cóż innego miałam zrobić. Miał prawo być zły, jak Winter i jak Summer.
- Oczywiście złotko. – uśmiechnęła się i skręciła w pierwszą przecznicę.
- Em…Niall, rozmawiałeś ostatnio z Winter? – musiałam odwrócić jego uwagę na chwilę od Dakoty.
- Nie. – naprawdę Niall? Tylko tyle potrafisz powiedzieć. – A co?
- Nic. – westchnęłam cicho.
            Winter przecież przez ostatnie kilka tygodni spędzała z nim cały swój czas, a on teraz ją ignoruje, nie mogę sobie wyobrazić jej uczuć. Pokręciłam głową i westchnęłam ciężko. Samochód podjechał pod dom Harrego. Podziękowałam Dakocie i wysiadłam z pojazdu. Wszystkie światła w domu loczka były pogaszone. Albo go nie ma, albo śpi. Stawiałam na to drugie. Weszłam do ogrodu i dostałam się do domu Hazzy tylnymi drzwiami.
            Przez kuchnię i hol wróciłam do przedpokoju. Tam ściągnęłam moją niebieską kurtkę oraz trampki z myszką Miki. Na palcach weszłam po schodach ustawionych w ostrą spiralę na piętro domu, po czym lekko szurając nogami podeszłam do drzwi od pokoju Harrego.
            Uniosłam rękę zwiniętą w pięść by zapukać ale zawahałam się. Co mu powiem? Że przepraszam, bo jestem najokropniejszą dziewczyną na świecie. To brzmi idiotycznie. Skarciłam się w myślach i powoli zaczęłam się wycofywać.
            Odwróciłam się by zejść swobodnie po schodach, gdy drzwi do pokoju Harrego otworzyły się. Brunet wyszedł z pokoju w samych dżinsach, przez szlufki przeciągnięty miał skórzany pasek. Widać było jak biodra schodzą się w literę V. Miliony tatuaży widniało na jego ciele. Boże, i on jest mój.
- Blair? Co ty tu robisz? – zapytał lustrując mnie wzrokiem.
- Ja…ja chciałam cię przeprosić ale doszłam do wniosku że będę brzmiała żałośnie. – spuściłam głowę chowając się za włosami.
            Podszedł do mnie tak że musiała podnieść głowę do góry. Jak zwykle górował nade mną wzrostem. Podniósł mój podbródek palcem wskazującym.
- Blair…nic co robisz nie jest żałosne. Jesteś słodka. – uśmiechnął się do mnie. – Rób co do siebie należy. – potargał mi włosy.
- Przepraszam że cię ignorowałam, że odwołałam wszystkie nasze randki, że prze ze mnie się denerwowałeś, że jestem okropną dziewczyną, która nie dotrzymuje obietnic, ale i tak czy siak powie ci że idzie jutro z tobą na imprezę do bliźniaków. – powiedziałam na jednym wdechu.
- Było strasznie? – zaśmiał się.
            Pokręciłam przecząco głową. Chłopak pocałował czule moje usta. Uśmiechnął się. Chłopak chwycił mnie za uda i podsadził tak bym owinęłam nogi w jego talii. Wsadziłam ręce w jego loczki i lekko je pociągnęłam wywołując u niego jęk.
- Przeprosiny przyjęte…
- Mhmmm…- przeciągnęłam długo. Nie odrywaliśmy się od siebie, jak ja kochałam jego malinowe usta, z nów wsunęłam palce między jego włosy; pociągnęłam za nie.
- Blair…- jęknął, a ja poczułam jego rosnącą erekcję. – Nie musimy…jeżeli nie chcesz…
- Kto tak powiedział? – zapytałam między pocałunkami.
- Ale Nia…
- Oh zamknij się. – zatkałam mu usta gwałtownym pocałunkiem, powoli ciągnąc go do sypialni.
- Co ty ze mną robisz. – mruknął kładąc mnie na łóżku.

- Nie wiem…pokaż mi. – zaśmiałam się a on przywarł do mnie swoimi ustami.


Apelacja o komy bo mi mało i smutam i napiszcie co wam się spodobało w tym rozdziale i powiem wam ze powoli mi się akcja rozkręca hehs. <33

No i życzonka więc tak :
Haj skarby więc wesołych świąt, zajebistego zająca, dobrego jajca i mokrego dingusa itd itp, dla trzecioklasistów gimbazy to powodzenia kopa w dupę i wszystko co by was tylko zmotywowało do napisania testów a człowiekom które mają w tedy wolne do zajebistego bimbania sobie na kanapie z laptopem i lodami na kolanach, bo na przykład ja mam takie plany hehs. 

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 31

Z dedykacją dla LUSI która ma dzisiaj imieniny, wszystkiego naj skarbie i żebyś wyszła za mąż za jednego z 1D (Niall jest mój, nawet nie podchodź do niego <33)

No i tak to było. Cały marzec zleciał w taki sposób. Rano pobudka, dwie lekcje w szkole, potem trenowałam na Sali, wieczorami Niall robił mi masarze, które odbywały się zaraz po kąpielach lodowych. W końcu przestałam chodzić jak pokaleczona. Każdego wieczora kłóciłam się z mamą o to że NIE będę z Niallem, ale do niej nic nie docierało, cóż zrobić. Do godziny dwunastej w nocy gadałam z Mią i Lilah. Oczywiście było ‘sto pytań do’ o Nialla. W weekendy za to byłam systematycznie budzona przed wschodem słonica. Niall planował tak dzień że zawsze wracając do domu zasypiałam w samochodzie i ten zanosił mnie do sypialni. Oczywiście nie możemy zapomnieć o uporczywych malinkach blondyna…kilka dość niekomfortowych sytuacji, które zdarzały się coraz częściej -Mama miała kolejne argumenty do tego byśmy byli razem - Oczywiście któreś z nas w bardzo w głupi sposób odwracało uwagę od tego co się wydarzyło przed chwilą. Cóż nie mogę też powiedzieć, że nie zżyłam się z chłopakiem.
            Czasem się denerwowałam jak chodził na wyścigi i razem z Blair siedziałyśmy w kuchni Hornów stukając paznokciami o blat, czekając na Mopa i Dupka. Niby z Blair i Summer, która zmywała się po szóstej, robiłyśmy Taco, ale nie miałyśmy apetytu żeby jeść, najczęściej jedliśmy je w czwórkę. Oczywiście niezwykle mądra Blair nie przyznała się jeszcze Niallowi, że chodzi z Harrym. Niall zawsze się śmiał z tego kiedy patrzyliśmy na wschód słońca, czyli co tydzień.
- Zastanawiam się kiedy ci to powie. – mruknęłam do niego. Chłopak zatrzymał się przy Sali od chemii. – Ej, miałeś mnie zanieść na salę gimnastyczną. – zbuntowałam się.  Trzymał mnie na plecach i nie zamierzał puszczać. – Jeżeli tylko twoje palce zetkną się z moimi pośladkami, pożałujesz.
- Że tak? – Przesunął ręce na moją pupę i ścisną za pośladki.
            Pisnęłam i zeskoczyłam z niego. Dupek. Spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem. Mogłam go teraz zabić, przy ludziach. Nienawidziłam kiedy robił takie rzeczy,  a robił je coraz częściej.
            Obróciłam się na pięcie z zamiarem odejścia ale chwycił mnie za rękę.
- No kangurku, nie obrażaj się.
- Zachowujesz się jak dupek. – odwróciłam się do niego.
- Ty jak suka.
- Mam powód. – burknęłam patrząc w jego oczy.
- No słucham.
- Mam okres. – uśmiechnęłam się triumfalnie
- Wygrałaś, a teraz chodź musisz mi pomóc napisać chemię. – wepchnął mnie do klasy. Usiedliśmy w ostatniej ławce w klasie. Standardowo byłam przygotowana, kiedy popatrzyłam na arkusz testu uśmiechnęłam się pod nosem. Wszystko było takie proste. Zaczęłam rozpisywać dysocjacje, wzory sumaryczne i strukturalne. Skończyłam po pięciu minutach, przesunęłam kartkę w stronę Nialla.
            Szło nam nie źle, nasze sprawdziany zawsze tak wyglądały. Ten sprawdzian też by nam się udał gdyby nie Stella.
- Proszę pani! Niall ściąga od Winter! – suka jebana, myślałam że ją rozszarpie gdy powiedziała te słowa. Chciałam się na nią rzucić. W myślach zamknęłam ją w komorze o dużym ciśnieniu. Wybuchła na wszystkie możliwe strony a ja skakałam z radości ze tak szurnięta dziwka zniknęła.
- Horan! Jonhson! Koza po lekcjach! – krzyknęła zabierając nam kartki. Przewróciłam oczami.

***
Okazało się ze w kozie wylądowaliśmy tylko we dwójkę. Dzisiaj nauczyciele popuścili chyba wszystkim z wyjątkiem naszej dwójki. Czekała nas dwugodzinna odsiadka w Sali matematycznej. Stukałam palcami o ławkę a Niall kiwał się na krześle.
- Boż…suka. – moja głowa zjechała w ręki o huknęłam głową o blat ławki. – Aj! – pisnęłam cicho.
- Hej wszystko w porządku? – widziałam że blondyna ta sytuacja bawiła ale powstrzymał się i wyłącznie do szerokiego uśmiechu.
- Nie…boli.
- Podmuchać jak dziecku? – zapytał.
- Tak. – wydęłam usta. – I jeszcze pocałuj. – pokazałam mu język.
            Zaczął dmuchać po moim czole, szubko cmokną mnie w guza. Wstałam z ławki i zaczęłam bazgrać coś na tablicy. Po chwili stanęłam obok i policzyłam poziome kreski.
- Gramy w wisielca! Co tu jest napisane? – zapytałam.
- Dupek.
- Ej! Skąd wiedziałeś?
- Ciebie łatwo rozgryźć. Za często mnie tak nazywasz.
- Ale nie jesteś zły? – zrobiłam dziubek.
- Nie, oczywiście że nie, na takiego słodkiego kangurka jak ty?
- Nie jestem słodka. – burknęłam wpisując wyraz w luki.
- No w cale.
            Chłopak podszedł do mnie i chwycił za kredę. Zaczął rysować po tablicy. Narysował tyłek i podpisał moim imieniem.
- Dupek. – zaśmiałam się i narysowałam mikroskopijnego kutasa, pod nim widniał napis Niall. Zaczęłam się śmiać. Na tablicy pojawiało się co raz to więcej złośliwych rysunków. W końcu brakło nam miejsca.
- Ej kto dzisiaj pilnuje?
- Nie wiem. – odparłam.
- Spieprzamy? – zapytał patrząc na mnie wyczekująco.
- Dobra. – przytaknęłam.
            Zabraliśmy nasze plecaki. Niall uchylił lekko drzwi i wychylił głowę. Cicho przemieszczaliśmy się korytarzami pustej szkoły. Niall nagle zatrzymał się na krzyżówce korytarzy i wpadłam na niego.
- Co jest? – zapytałam szeptem.
- Spierdalamy. – pociągnął mnie za rękę. Nagle minęliśmy zdezorientowanego woźnego, który po chwili zaczął nas gonić. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Horan też. Wydostaliśmy się z budynku. Dosłownie wskoczyliśmy do samochodu Nialla.
- Piona. – przybiłam chłopakowi piątkę. Przez całą drogę się śmialiśmy z naszego genialnego planu ucieczki.
            Weszliśmy do domu blondyna. Chłopak przepuścił mnie korytarzem a gdy weszłam do salony stanęłam jak wryta. Po chwili Niall stanął z równie głupią miną co ja. W sumie oboje wiemy że Blair i Harry są razem ale kurczę, nich sobie lecą w ślinę u niej w pokoju.
- Ehm! – odkaszlnęłam a para gołąbków oderwała się od siebie. Blair od razu zrobiła wielkie oczy, Harry odwrócił głowę tylko byleby nie patrzeć na Nialla.
- Niall bo to nie tak…bo…ja…my…- blondynka nie mogła się wysłowić.
- No to jak? – zapytał.
- No bo…my jesteśmy razem.
            Niall miał poważną minę a ja nie mogłam wytrzymać, widząc jak stara się nie śmiać. Mieliśmy dzisiaj strasznie dużą fazę. W końcu nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Nie mogąc nabrać powietrza zaczęłam się zwijać. Blair patrzyła na mnie zdezorientowana, w końcu Harry również postanowił się na mnie popatrzeć.
            Niall w końcu się uśmiechnął a ja musiałam się o niego oprzeć bo nie trzymałam równowagi.
- Hahahha, stary piona, nie mogę. Nie wybuchnąć śmiechem. Hardkor – przybiłam mu piątkę. – Kura dwa miesiące, no nieźle. – otarłam łzy z kącików oczu.
- To ty wiesz. – Blair popatrzyła na swojego brata.
- Od samego początku.
- I nie jesteś zły?
- O to że jesteś szczęśliwa? Nie ma mowy.
            Blair podbiegła do Nialla i się do niego przytuliła. Zrobiłam takie głośne „Awww”.  Zakryłam dłońmi usta. Miałam też ochotę się przytulić. Podreptałam do rodzeństwa i objęłam ich ramionami.

- Ja też chcę. – zaśmiałam się. Czasem jak mam okres po prostu wali mi na mózg. W końcu postawiliśmy na wieczór filmowy w czwórkę. Ja z Niallem zajęliśmy całą kanapę a nasze gołąbki musiały zadowolić się dywanem na podłodze. Oczywiście film był tak słaby że zasnęłam z głową na torsie Nialla


PRZEPRASZAM ŻE TAKI KRÓTKI :C I NUDNY  
NIEEEEE WIEMMM kiedy next. Nie mam napisanego więc musicie poczekać aż napiszę - Śnieżka