niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 5

*Blair*
Wepchnęłam sobie kolejną piankę do buzi, starając się skupić na kolejnym odcinku „Skins”. Był to kolejny dzień z serii „nie przestanie padać aż do zimy”. Było tak zimno, że miałam na sobie miękkie, szare skarpety, długi sweter i grube czarne getry. Podczas wyjazdu postanowiłam, że moje włosy wrócą do pierwotnego koloru, miałam dość farbowania odrostów.
Wepchnęłam sobie piankę w usta, popiłam gorącą czekoladą gdy usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwi. Wszyscy chyba wiedzą, że wydarzeniem dnia była wizyta Nialla u Winter, ale nikt nie wiedział jak się skończy. Jednak po zachowaniu mojego brata mogę wywnioskować, że mocno się pokłócili.
Niall jedynie przeszedł przez salon, rzucił wielkie pudło obok moich stóp po czym poszedł na górę, chyba do pokoju z instrumentami. Przewróciłam jedynie oczami.
Ostatnio miałam mieszane uczucia co do Winter. Z Harrym zachowywali się jak para, co doprowadzało mnie do szału. Ale również bolało mnie to, że nawet się ze mą nie przywitała. Przecież byłyśmy przyjaciółkami, ja...ja nadal chcę nią być. Chcę wiedzieć co się tu do cholery stało kiedy mnie tu nie było. Chcę wiedzieć tyle samo co Harry, a nie tylko wierzyć swoim domysłom.
Chwyciłam pudełko w ręce, wepchnęłam sobie w usta garść pianek i ruszyłam powoli na górę. Zapukałam w drzwi, ale odpowiedziała mi jedynie głucha cisza, co mnie zmartwiło. Nacisnęłam na klamkę i wślizgnęłam się do pokoju.
- Niall?
- Blair, zostaw mnie. - burknął, siedząc pod ścianą, gapiąc się na zdjęcie rodziców.
- Ale...- chciałam się dowiedzieć przynajmniej co to za pudełko.
- Proszę cię. - zamknął oczy.
- Co to za pudło? - tupnęłam nogą.
- Jest od Winter, dla ciebie. Zostaw mnie. - nadal mówił spokojnie, co oznaczało, że w środku jest totalnie rozbity. Westchnęłam cicho, po czym opuściłam brata.
Razem z kartonem ruszyłam do swojego pokoju, który zdążyłam ogarnąć od przyjazdu. Ledwo mogłam oddychać gdy do niego weszłam, tyle tu było kurzu.
Usiadłam na łóżku po turecku i popatrzyłam na pudełko, które postawiłam przed sobą. Winter się ze mną nie przywitała, jedyne co, to było nawiązanie kontaktu na jednej z lekcji, gdzie odwaliła pyskówę do nauczyciela. Prędzej spodziewałabym się tego po moim bracie. Czego ona mogła ode mnie chcieć ja się pytam.
Podniosłam lekko wieko po czym odstawiłam je do tyłu. Odsunęłam biały papier i ujrzałam zestaw ubrań. Kiedy zobaczyłam markę o mało nie zeszłam na zawał. Każdy ciuch miał metkę, zamazaną cenę i napis „na pierwszą randkę z Harrym po powrocie”. Pod ubraniami znalazłam jeszcze botki, na niewysokim obcasie. W pudle znalazłam jeszcze dwie kosmetyczki. Jedna była z Victoria's Secret z wielkim napisem PINK. W środku znalazłam masę kosmetyków od Chanel. Jednak najbardziej wystraszyła mnie ostatnia kosmetyczka. Była jasno niebieska, w białe kropki. Gdy ją otworzyłam, od razy wypadła mi z rąk na ziemię. Zasłoniłam dłońmi usta nie mogąc uwierzyć w to co zobaczyłam. Z lekko zaszklonymi oczami zeskoczyłam z łóżka i uklęknęłam przed kosmetyczką. Wyciągnęłam z niej dwie karteczki. Na jednej było napisane wielkie „Przepraszam”, a na drugiej „...jeśli Niall przegra”.
W środku małej kosmetyczki, były cztery ruloniki pieniędzy, a dokładnie samych stu funtowych banknotów. Nie wiem ile minut patrzyłam się na tą torebeczkę ale chyba długo. Usłyszałam pukanie do drzwi. Migiem wrzuciłam wszystko do pudełka i wsunęłam pod łóżko. Pociągnęłam nosem i szybko przetarłam oczy.
- Tak? - zapytałam.
Niall uchylił drzwi.
- Zamawiam jedzenie, chcesz coś? - stanął w progu drzwi. - Otworzyłaś? Co było w środku.
- Ubrania, które u niej kiedyś zostawiłam. - skłamałam. - zamów mi małego kebaba.
- Jasne. - wyszedł z mojego pokoju a ja odetchnęłam z ulgą.
Zaglądnęłam pod łóżko, upewniając się, czy pudełko to nie była jakaś fatamorgana. Jednak ono stało tam, czekając, aż wyciągnę po raz kolejny, jego zawartość.

Tupałam nerwowo nogą, czekając pod pizzerią, gdzie byłam umówiona z Harrym. To była nasza pierwsza randka odkąd wróciłam. Tak bardzo chciałam się zobaczyć z Harrym sam na sam, żebyśmy mogli pogadać i spędzić czas tylko we dwójkę.
Nad swoim wyglądem spędziłam chyba z trzy godziny. Nie założyłam całego kompletu ubrań od Winter. Po prostu dziwnie bym się czuła, mając na sobie ciuchy, które kosztują więcej niż moje życie. Postawiłam więc na kremowy sweter od brunetki, czarne leginsy i trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, usta pomalowałam lekką pomadką no i nałożyłam troszkę tuszu z Chanel, który kupiła mi Wii.
Zobaczyłam czuprynę mojego chłopaka, który powoli zbliżał się w moją stronę. Chwilę stałam w miejscu, chcąc zachowywać się jak normalna osoba, ale nie wytrzymałam i popędziłam do chłopaka.
Na twarzy Harry'ego pojawił się szeroki uśmiech. Zatrzymałam się i pierwsze co zrobiłam to złożyłam czułego buziaka w jego usta. Mogę spokojnie powiedzieć, że nasze pierwsze przywitanie, nie było moim wymarzonym.
- Hej piękna. - przywitał się Harry, składając małego całusa na moim policzku. Chłopak wręczył mi różę, by następnie spleść nasze palce razem. Taki mały est sprawiał, że cieszyłam się jak głupia, ale po takie przerwie powiedzmy, że potrzebowałam samego patrzenia na Stylesa, żeby móc normalnie funkcjonować.
- Stęskniłam się. - powiedziałam, kiedy przepuścił mnie w drzwiach do pizzerii.
- Ale ja bardziej. - usiedliśmy przy stoliku. Harry podał mi menu, a jak biłam się z myślami co mam wybrać.
- Co chcesz zamówić? - zapytał Loczek.
- W sumie nie wiem, ostatnio mi się przytyło jakieś dwa kilo, może zjem sałatkę? - wzruszyłam ramionami.
- Dżizas, co wy macie z tym odchudzaniem? - zapytał przewracając oczami.
- Ale o co chodzi? - zapytałam a chłopak przy gryzł wargę po czym szybko odpowiedział.
- Larra się odchudza, Lilah się odchudza, Mia się odchudza. - wyliczył na palcach. - przecież wszystkie macie dobre figury, serio nie wiem o co wam chodzi.
- Mam oponkę. - wydęłam usta.
- A ja lubię za co złapać. - chłopak puścił mi oczko, sprawiając, że się zarumieniłam.
Kelnerka odebrała nasze zamówienie. Harry zamówił pizzę i posłał mi spojrzenie „bez dyskusji”. Jak widać nie przegadam Stylesa choćby nie wiem co. Jedliśmy naszą a ja opowiadałam, o tym jak było w Irladnii, o tym jak to bardzo się nudziłam, bo w rzeczywistości, Niall bez przerwy gdzieś wychodził a ja siedziałam z Dakotą. Kiedy dziewczyna serio nie mogła już wymyślić dla mnie zajęcia, oglądałyśmy filmy opychając się słodkim. Nie zbyt atrakcyjnie.
- A co tam u was? - zapytałam.
- Dużo się działo, zaczęło się tak pod koniec lipca. Byłem w Nowej Zelandii. - klepnął się z dumą w pierś. - Wiesz jak tam jest gorąco?
Zaśmiałam się, wyobrażając sobie, jak bardzo Harry musiał się męczyć ze swoimi włosami.
- Winter zgodziła się, żebyś poleciał?
- Powiedzmy, że mi kazała. Pani Johnson oznajmiła, że sama nie leci, to Winter palnęła, że ja lecę z nią. - przewrócił oczami.
- Coś poza tym? - chciałam skierować rozmowę, na zachowanie Wii, to mnie tak cholernie ciekawi. - przecież, nie spędziłeś tam całych wakacji.
- No to w sumie, przeprowadziliśmy się z Winter do apartamentowca. Potrzebowaliśmy mieszkania, więc jesteśmy współlokatorami. Czasem bywa śmiesznie, zwłaszcza z naszymi sąsiadami.
Druga taka wielka zmiana to chyba powrót Winter na tor. No cóż, ściga się zajebiście, nikt nie ogarnia jak ona to robi. - uśmiechał się cały czas. - Ta kretynka jest naprawdę dobra w te klocki.
- Widziałam. Ale co się stało, że wróciła na tor? - zapytałam a mina mojego chłopaka zrzedła.
- To ie jest takie proste. - wymamrotał a ja popatrzyłam na niego maślanymi oczami. - Blair, ja nawet nie wiem czy mogę ci powiedzieć. - Westchnął głęboko.
- Dlaczego nie możesz mi powiedzieć? Przecież wiesz, że nie powiem Niallowi. - spojrzałam w jego oczy.
- Nie wiem co z Winter. - przewrócił oczami. - Zbliżyliśmy się do siebie, i powiedzmy, że mówi, i rzeczy, których Niall nie wie.
- To o to chodzi? - zapytałam. - Harry jeżeli faktycznie coś między wami jest to mi powiedz. - zaszkliły mi się oczy.
- Blair... - chciała mi przerwać, ale mu nie pozwoliłam.
- Harry, wy zachowujecie się jak para, Winter potrafi cię trzymać za rękę w miejscu publicznym, całujecie się w policzek, w szkole wszyscy potwierdzają to, że jesteście razem. A to, że mieszkacie razem, wcale ci nie pomaga. - wstałam od stolika i wyszłam z pizzeri.
Idąc wzdłuż wielkiego korytarza galerii wytarłam policzki i szurając butami skierowałam się do wyjścia. Jednak kiedy już miałam wyjść z centrum handlowego, usłyszałam za sobą Harry'ego. Chłopak złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.
- Blair posłuchaj mnie. - zaczął. - Wiem jak to wygląda, wiem jak się zachowuję, wiem jak zachowuje się Winter, wiem, że ludzie w szkole gadają i wiem, że mieszkanie w tym apartamencie razem nam nie pomaga. Ja to wiem. Ale nie jesteśmy razem. Blair, gdybym z z tobą nie chciał być, nawet bym się nie pojawił na tej randce, pomijając fakt, że wcześniej wykręciłbym się jakąś głupią wymówką. Kocham cię, nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo. - Mówił szybko. Patrzyłam w jego piękne zielone oczy, do puki jego ręce nie znalazły się na moich rozgrzanych policzkach i nie przycisnął swoich warg do moich.
Włożył tyle uczucia w pocałunek, że ugięły się pode mną nogi. Chłopak złapał mnie w talii abym nie upadła na ziemię. Z wrażenia leciałam na podłogę ale czułam się jakbym była w siódmym niebie.
Tym małym gestem Harry przekonał mnie, że faktycznie mu na mnie zależy. Tak bardzo go kocham.
- A co do zachowania Winter mogę ci je wyjaśnić. Ale musisz poczekać, aż do następnego wyścigu. - objaśnił.
- Ale dlaczego? - czyżby to było coś związanego z jazdą?
- Bo Winter, wróci przede mną. Zobaczysz o co mi chodzi. A teraz muszę się zmywać. - spojrzał na zegarek.
- Co? Tak szybko jest dziewiętnasta. - zaprotestowałam widząc wczesną godzinę.
- Bo widzisz razem z Winter....tak bardzo cię przepraszam, na prawdę głupio wyszło, obiecuję wynagrodzę ci to. - podrapał się po karku.
- Ta jasne, rozumiem. - fuknęłam cicho i machnęłam lekceważąco ręką.
Chłopak mnie pocałował, obiecał że mi to wynagrodzi po czym zniknął wskakując do autobusu.

Wybaczcie, że tak długo musieliście czekać ale w poście mówiłam wam, że nie wiem kiedy dodam następny rozdział, 6 jest nie napisany, jestem całkowicie odcięta od laptopa, jeżeli chcecie się coś dowiedzieć lub zapytać pytajcie mnie na Twitterze
@PowderPenguin07
Proszę skomentujcie to jest ważne


wtorek, 14 października 2014

Przeprosiny

Kochani czytelnicy, fani, hejterzy, i Bóg wie kto jeszcze

Być może czytacie mnie od miesięcy być może od wczoraj albo od kilku godzin. Niektórzy mnie zrozumieją, niektórzy zjadą z góry na dół a może nawet zabiją mnie za to co właśnie napiszę.

Mam piętnaście lat, problemy ze zdrowiem fizycznym, psychicznym, z nauką i sytuacją rodzinną która nie jest zaś taka zła ale doprowadza mnie do szału bo rodzice zastanawiając się nad przeprowadzką. Tak więc oto dochodzimy do sedna sprawy.

NIE usuwam bloga, NIE zawieszam go ani nic z nim kurwa nie robię, ponieważ historia Winter i Nialla będzie kontynuowana w bardzo nieregularny sposób.
Rozdziały mogą pojawić się w różnych odstępach czasowych, mogą pojawić się dwa dni pod rząd, mogą się pojawić po tygodniu, a nawet kurwa po czterech miesiącach.

Jestem zbyt zżyta z Ninter aby porzucić ich historię bez zakończenia. Nawet nie wiem cz ktoś wie może się pojawić bardzo króciutka trzecia część, ale to na razie tylko plany.

Mam jeszcze 1,5 rozdziału w zanadrzu, za pewne dodam to jakoś nie długo, zaraz jak moja kochana Julka mi to poprawi, a Was proszę o cierpliwość i jeżeli chcecie być na bieżąco zaobserwujcie bloga, będziecie mieć w kokpicie czy dodałam nowy rozdział :*

Ask jest aktywny
a jak chcecie do mnie napisać to zapraszam na tt
@PowderPenguin07


Kocham was bardzo
ŚNIEŻKA

piątek, 3 października 2014

Rozdział 4

Rozdział nie sprawdzony

Powoli podniosłam swoją głowę z poduszki. Na zegarku widniała godzina jedenasta, co oznaczało, że Harry'ego prawdopodobnie nie ma w domu. Wyszłam z łóżka po czym skierowałam się do kuchni, jak zwykle czekało na mnie śniadanie, którego mimo wszystko nie zamierzałam dzisiaj tknąć. Sięgnęłam po butelkę wody stojącej na stole i odkręciłam zakrętkę. To był sposób na zapełnienie się na kilka godzin.
Upadłam bezwładnie na kanapę, wywaliłam nogi na stolik od kawy i włączyłam dość sporych rozmiarów telewizor z zamiarem oglądnięcia maratonu „Teen Wolfa” a następnie „Pamiętników Wampirów”. A jako, że byłam typową nastolatką, bo w końcu miałam jeszcze dziewiętNAŚCIE lat, wyciągnęłam telefon aby sprawdzić interakcje na Twitterze i Tumbrze.
W momencie gdy jeden z jakiś dziwnych potworów zabił Alison, usłyszałam dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że to Charlotta, nikt inny nie przyszedłby do mnie o tej godzinie. Otworzyłam jej drzwi. Miała worki pod oczami, zapadnięte policzki, no i zabandażowane nadgarstki, co oznaczało, że pocięła się wczoraj w nocy.
- Oglądasz coś beze mnie? Jak śmiesz. - to właśnie Charlotta. Cały czas uśmiechnięta, żartuje, wygłupia się, ale i tak ma problemy, z którymi sobie nie radzi.
- Cześć Char, wszystko u mnie w porządku, poza tym, że znowu nie spałam, a co u ciebie? - zadrwiłam.
- Cześć. - Skierowała się do kuchni, aby zjeść moje śniadanie. - Jak ty możesz nie jeść tego wszystkiego co Styles ci robi, gość jest mistrzem gotowania. - powiedziała wpychając sobie jedzenie do buzi.
- Nie mam uczucia głodu. - wzruszyłam ramionami.
Rozsiadłam się na kanapie, po czym zaczęłam stukać paznokciami o podłokietnik sofy. Char zajęła miejsce obok mnie, po czym głośno beknęła. Przybiłam jej żółwika i wróciłyśmy do oglądania. Niestety po pięciu minutach usłyszałam jak mój telefon wibruje. Spojrzałam na ekran, „Mój kretyn” oraz zdjęcie Harrego. Przewróciłam teatralnie oczami.
- Ha...-nie zdążyłam dokończyć bo Harry mi przerwał.
- Winter, Niall przyjedzie dzisiaj kiedy będę na kolacji, aby odebrać potwierdzenia, że części doszły, bo z tego co wiem, to Larra ma je podpisać, bo chcą je twoi księgowi, aby w razie czego wszystko policzyć. - wypalił jednym tchem.
- Jas...czekaj. Że kto?! - poderwałam się z miejsca.
- Teżciękocham,pa. - prawie nie zrozumiałam co powiedział, po czym w słuchawce rozległy się sygnały a ja patrzyłam jak osłupiała na telefon.
Charlotta patrzyła na mnie wyczekująco, gdy ja z niedowierzaniem spoglądałam na komórkę. Zaczęłam się zastanawiać, czy on się przejęzyczył, czy może upadł na mózg. Doskonale wiedział, że jakoś nie specjalnie mam ochotę rozmawiać z Niallem, ba! Widywać się z nim nie chciałam. A on go przysyła do naszego mieszkania – poprawka, mojego mieszkania.
Char patrzyła na mnie, myśląc za pewne, że jestem stuknięta. Ale co mogłam poradzić. Dziewczyna uniosła rękę do góry naśladując mema z internetu.
Szybko pośpieszyłam blondynce z wyjaśnieniami, jednak to nie zrobiło na niej żadnego wrażenia. Stałam jak głupia czekając na słowa pocieszenia, a ta jedynie wzruszyła ramionami i oznajmiła, że chce zobaczyć jak wygląda Niall.
Zrobiłam „facepalma” po czy opadłam na miejsce obok niej. Dziewczyna wyciągnęła papierosa w moją stronę.
- Nie wiesz o której on ma tu przyjść? - zapytała wypuszczając dym.
- Nie specjalnie mnie to obchodzi. Mam zamiar dać mu te popierdolone papiery i zamknąć mieszkanie na cztery spusty, zmienić imię i nazwisko po czym wyjechać z kraju hodować strusie w Australii. - wypaliłam. - Po kiego grzyba ci to wiedzieć.
- No w sumie mi ta informacja nie potrzebna, ale tobie tak jakby tak. - wzruszyła ramionami lustrując mnie z góry na dół.
- Jeśli chodzi ci o to, że się będę stroić to nawet o tym nie myśl. Dla niego? Nigdy w życiu. - popatrzyłam w przeciwną stronę.
- Winter teraz mnie posłuchaj bo wiem, że mam racje. Każda z nas doskonale zdaje sobie sprawę, że jesteśmy niezrównoważone psychiczne, ja wiem że powinnam przestać się ciąć, a ty wiesz, że twoja sylwetka jest wychudzona i widać ci kości...- otworzyłam usta żeby zaprotestować. - spróbuj mi przerwać, a ci wjebie. Masz anoreksje i wiesz o tym, masz wystające kości i wiesz o tym więc...musisz je zakryć. Niall przyjdzie i jak zobaczy cię w samym podkoszulku i bieliźnie, to chyba zejdzie na zawał. A doskonale pamiętam, jak podczas jednego z twoich napadów paniki i płaczu mówiłaś, że nie chcesz, żeby widział cię w takim stanie. Więc z łaski swojej idź ubierz spodnie dresowe i bluzę Harry'ego, które zakryją twoje odstające kości.
W tym momencie miała rację. Wiedziałam, że jestem wychudzona, ale co z tego, jak to nie był efekt na który czekałam. Miałam świadomość, że mam anoreksję ale dobrze mi z tym. Jedynym problemem był teraz Niall, który faktycznie nie mógł mnie zobaczyć w takim stanie.
Podniosłam swoją dupę z kanapy po czym ruszyłam na poszukiwanie dresów. Ostatnio ich nie nosiłam, bo wolałam przylegające getry, krótkie spodenki albo same majtki, ale to po mieszkaniu. Na szczęście, moje szare spodnie leżały na dnie szafy, czekając aż je wyciągnę. Kiedy znalazłam bluzę loczka z napisem Teenage Runaway weszłam do salonu zaprezentować się Charlotta'cie.
- Nie jest źle, palców u rąk nie zakryjesz, więc zrobiłaś wszystko. - uśmiechnęła się i poklepała miejsce obok siebie.
Dokończyłyśmy papierosy. Char oznajmiła mi, że idzie do siebie, zmienić opatrunki. Blondynka opuściła moje mieszkanie, a ja postanowiłam poszukać papierów dla Nialla, któreś gdzieś z Haroldem upchnęłam. Generalnie nie zaprzątałam sobie głowy jeśli chodzi o pokwitowania i faktury, kopia zawsze lądowała w firmie ale jeżeli chcieli te papierki to je znajdę...tylko gdzie.
Na pierwszy rzut poszła komoda w przedpokoju. Tam generalnie kładłam wszystkie listy, reklamy ulotki i inne śmieci. Niestety nie zalazłam żadnych dokumentów.
- Kurwa gdzie to może być. - zaklęłam pod nosem, po czym podniosłam się z ziemi.
Drugim miejscem do przeszukania było biurko Harry'ego.
Wysypałam wszystko na środek jego pokoju i usiadłam w papierach przekładając je na kupki, przy okazji robiąc loczkowi porządek w szafkach.
Kiedy zadzwonił domofon zerwałam się na równe nogi i pobiegłam zobaczyć kto to, mimo że znałam odpowiedź.
- Halo? - przyłożyłam słuchawkę do ucha.
- Dzień dobry Panienko Johnson, niejaki Pan Niall Horan chce się z Panią widzieć. - usłyszałam kamerdynera.
- Jasne, wpuść go. - wypaliłam i pobiegłam do kuchni, zalać się butelką wody. Wróciłam do pokoju po czym zaczęłam przeglądać kolejne papiery. Znalazłam jedną z niewielu faktur, które były mi potrzebne więc odłożyłam ją na łóżko Stylesa.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Ze stertą papierów powędrowałam otworzyć drzwi. W ich framudze stał Niall, ubrany w jeansowe rurki, białą koszulkę, skórzaną kurtkę no i na nogach miał maxy.
- Hej. - przywitał się.
- Mhm. - zignorowałam jego przywitanie przekładając dokumenty.
Chłopak wszedł do środka, gdy miałam zamknąć drzwi zobaczyłam Charlotta'ę która się wręcz śliniła.
- Jakie ciacho.- odczytałam z ruchu jej warg. Pokazała palcami palcówkę i narysowała palcem w powietrzu 69.
- Spierdalaj. - powiedziałam niemo i pokazałam jej środkowy palec na co ona posłała mi buziaka i pokazała serduszko.
Zamknęłam drzwi po czym ruszyłam do pokoju Harry'ego, mijając Nialla po drodze.
- Więc...co tam?
- Serio? - podniosłam brew ze zdziwienia. Przeglądałam dalej papiery. - Nie widzieliśmy się dwa i pół miesiąca, po przyjeździe wyprowadzasz mnie z równowagi, i zamiast „przepraszam” słyszę „co tam?”. No powiem ci, masz tupet. - stoicki spokój to podstawa. Oddychaj Wii, oddychaj.
- Wybacz, nie ja zachowuję się jak suka. - wypalił, wybierając drogę, na którą mógł nie wchodzić.
- Ja, nie zachowuję się jak skończony debil. - znalazłam mały stos faktur, po czym rzuciłam je na łóżko. Wszystkie pozostałe papiery ułożyłam w plik i włożyłam do szafki Harry'ego.
- Miałem powody. - Minęłam Nialla w przejściu.
- No popatrz, ja też je mam. - położyłam pierwszą część dokumentów na komodzie w przedpokoju, po czym ruszyłam do swojego pokoju, gdzie na pewno była reszta pokwitowań zakupów.
- Ciekawe jakie?
- Nie powiem ci, po co miałabym to robić, w końcu olewałeś mnie przez miesiąc, do puki nie dałam sobie spokoju racja? Nagle chcesz wiedzieć? - pociągnęłam za odpowiedni sznurek.
- Musiałem wyjechać! - wkurzyłam go, ewidentnie.
- To kurwa doskonale?! Tylko czemu się nie odzywałeś! - wy warczałam przez zaciśnięte zęby.
W moim pokoju zeszły szybko, takie papiery staram się trzymać w jednym miejscu. Odłożyłam je na łóżko, i ruszyłam do garderoby gdzie było pudełko, które miałam w planach dać Blair, przez jej jebniętego braciszka.
- Nie zrozumiesz, po co mam ci to tłumaczyć. - wypalił.
- Żebym wiedziała? Może, wtedy bym ogarnęła co się działo.
- Pytaj się Harolda. - przewrócił oczami. - Cały wrzesień gadał z Blair.
- ŻE CO KURWA?! - miałam wrażenie że zaraz stracę przytomność, z nerwów i z powodu osłabienia organizmu. - jak to cały wrzesień?!
- Dobrze słyszysz, co nowy chłopak zdradza? - Nie tędy droga debilu.
- Harry nie jest moim chłopakiem, niech to do ciebie dotrze.- huknęłam plikiem dokumentów o blat komody.
- Serio, wyglądacie na szczęśliwych, ile razy dziennie się pieprzycie?
- A ty mądralo? - staliśmy blisko siebie. - nie nabawiłeś się jeszcze żadnej choroby wenerycznej? Weź się przebadaj, może już coś zaatakowało twój mózg. Bo bije od ciebie głupotą na kilometry. - odbiłam piłeczkę. - dam sobie rękę, uciąć że B chodziła nie wyspana, bo jęki babek wychodziły poza ściany twojego pokoju.
- A wyobraź sobie że było bardzo dobrze, laski, które są dobrze doświadczone są rewelacyjne w łóżku, i nie trudno o dobry orgazm. - właśnie wbił mi nóż w plecy. Może nie wprost ale wyśmiał mnie. Wyśmiał to, że kiedy byłam z nim w łóżku, był to mój trzeci może czwarty raz kiedy uprawiałam seks. Wyśmiał mnie.
- Co, już nie jest ci tak wesoło? - zaśmiał się, cofnęłam się o krok, usiłując odgonić z oczu łzy. Na chwile mi się udało.
- Jak będziesz mieć pogrzeb, to nie przyjdę. Za takimi debilami się nie płacze, a Blair będzie skakać z radości, że nie musi być pod opieką takiego kretyna jak ty. - znów zrobiłam krok do tyłu uderzając plecami o ścianę.
- Jakoś nie specjalnie mnie to rusza. - położył rękę obok mojej głowy.
- To cię kurwa zaraz ruszy, jak ci powiem że w łóżku mam schowanego gnata, i nie zawahałam się go użyć. - blefowałam. Mina Nialla zrzedła a ja w duchu odtańczyłam tanieć zwycięstwa. - Więc z łaski swojej zabierz te dokumenty, daj to pudełko Blair i wypierdalaj z mojego domu, bo jestem gotowa odstrzelić ci łeb.
Chłopak się wyprostował, a na jego twarzy zaświecił się złowieszczy uśmieszek.
- Ależ oczywiście księżniczko. - wziął wszystkie rzeczy po czym stanął obok drzwi czekając aż je otworzę.
- Pieprz się.

- Jak sobie znajdę jakąś laskę to będę, dam ci znać czy była lepsza od ciebie. - powiedział będąc już za drzwiami. Trzasnęłam nimi po czym osunęłam się o nich wybuchając głośnym płaczem.


a/n Jaram się tą sprzeczką lkbflwejbf *.*
Proszę napiszcie w komach co sądzicie o rozdziale :3 - Śnieżka

piątek, 26 września 2014

Rozdział 3

Winter
Zeskoczyłam z motoru Harry'ego, po czym rozmasowałam swoje pośladki. Nie mam zielonego pojęcia jak Styles jeździ na tym motocyklu, naprawdę musi mieć dupę ze stali. Ściągnęłam kask i odwróciłam się do przyjaciela.
- O której wrócisz? - zapytałam ziewając.
- Nawet nie próbuj czekać, masz iść spać. - wskazał na mnie palcem.
No cóż od dość długiego czasu nie mogę się wyspać, bo zwykle śni mi się ten sam koszmar, a gdy się obudzę, nie mogę zasnąć, mimo ciągłych prób. Wtedy ląduję w kuchni pijąc szklankę ciepłego mleka.
- Cokolwiek. - zakryłam dłonią usta. - Nara frajerze, tylko się nie schlej. - zamknęłam szybkę od jego kasku.
Ruszyłam w stronę naszego apartamentowca.
- Ej! Wszystko w porządku? - usłyszałam Harrego a w odpowiedzi podniosłam rękę z kciukiem do góry, pokazując, że wszystko jest okey. - Winter, zjedz coś.
- Już lecę! - zakpiłam po czym weszłam do budynku.
Nie miałam nic przeciwko posiadaniu pieniędzy, mieszkaniu w zajebiście drogim apartamencie z niesamowicie pięknym widokiem, za oknem, które umieszczone było tuż obok mojego łóżka. Miałam coś przeciwko, jebanej godzinie nocnej co było zdecydowanie nietrafnym pomysłem dla mieszkańców tego wieżowca.
Moi sąsiedzi byli albo totalnymi snobami i arystokracją, która nie życzyła sobie usłyszeć bicia twojego serca po godzinie 22.00. lub nadziane dzieciaki, takie jak ja, bawiące się od rana do wieczora, które mają wyjebane na sąsiadów z wyższych sfer. Można powiedzieć, że w tym budynku są ciągłe kłótnie jeżeli chodzi o imprezy czy bankiety.
Właśnie gdy winda zatrzymała się na moim piętrze i drzwi się otworzyły, zobaczyłam panią Mocasto ze swoim yorkiem na rękach, policjanta oraz Charlotta'ę, moją wspaniałą sąsiadkę, która od czasu do czasu zapraszała mnie na papierosa. Dziewczyna miała wysoko upięte włosy, sukienkę, która odsłaniała jej plecy, białe rękawiczki oraz czarne klasyczne szpilki.
- Proszę pana, ta dziewucha od rana do wieczora imprezuje, tu się nie da mieszkać. -starsza kobieta wymachiwała rękami na wszystkie strony. - wraca rano upita, powodując wiele zamieszania, ja i moja Lily nie możemy spać. - wskazała na pieska.
- Z tego co mówi pani sąsiadka, wcale tak dużo się nie dzieje. - policjant wydawał się być zagubiony w tym co właściwie się działo.
- Pani Mocasto, jak pani widzi, wracam właśnie z akcji charytatywnej mojego ojca. Nie wykonałam żadnego złego ruchu aby kogokolwiek obudzić. - Charlotta miała minę profesjonalnej snobki, więc komendant nie mógł uwierzyć w słowa starszej kobiety.
Aby dostać się do mojego apartamentu musiałam minąć moje kłócące się sąsiadki, a żeby to zrobić, nie będąc wmieszaną w ich wojnę, trzeba by było być czarodziejem
Zrezygnowana ruszyłam w ich stroną z kaskiem pod pachą ziewając, jakby nie spała od stuleci.
- O pani Johnson! Jak miło panią widzieć, prawda, że młoda McCall wyprawia huczne imprezy? - sąsiadka chciała mieć we mnie swoje wsparcie ale ja postanowiłam się w to nie mieszać.
Wiedząc, że Charlotta jest na wygranej pozycji wypaliłam.
- Ja nic nie wiem, mam dźwiękoszczelne ściany. - skłamałam.
Puściłam oczko do Char i podeszłam do moich drzwi. Otworzyłam mój apartament, po czym weszłam do środka. Kask rzuciłam u moich stup, ściągnęłam kurtkę by walnąć ją na komodę po czym stanęłam przed lustrem.
Uśmiech, który przed chwilą gościł na mojej twarzy zamienił się w podkówkę a ja przewróciłam oczami. Spojrzałam na swój brzuch z profilu, unosząc bluzkę.
- Ja pierdole. - jęknęłam widząc na biodrach tłuszcz.
Nie obchodząc się tym że jestem w przedpokoju, zrzuciłam z siebie buty i spodnie, po czym w samej koszulce i majtkach powędrowałam do kuchni. Otworzyłam lodówkę. Lekko się zdziwiłam widząc że jest wypchana po brzegi samymi warzywami i zdrowymi rzeczami, oraz wielką miską sałatki greckiej, którą mogłam zjeść w normalnej ilości, bo nie specjalnie była tucząca.
Zobaczyłam małą karteczkę od Larry. Dziewczyna kazała mi zjeść całą sałatkę bo jak nie, to wepchnie mi ją do gardła własnymi rękami.
Zrezygnowana posłuchałam prośby przyjaciółki i z małą miseczką sałatki usiadłam w salonie. Jednak nim zabrałam się za jedzenie usłyszałam dzwonek.
- Ugh. - jęknęłam rzucając widelcem w miskę.
W drzwiach stanęła Charlotta, już przebrana w dresy z masą bransoletek na dłoniach. Pomachała mi paczką papierosów przed twarzą, a ja odsunęłam się aby ją wpuścić do środka.
- Wow, ty jesz. - zaśmiała się siadając na kanapie.
- Żyć muszę. - przewróciłam oczami zabierając się za sałatkę. - Co się stało?
- A weź mi nie mów. - zaczęła zrzucać bransoletki z rąk ukazując cienkie linie na nadgarstkach, pewnie dlatego że biżuteria ją drapała po skórze. - Ojciec wymyślił sobie kurwa akcję charytatywną, a że nie miał osoby, która by witała gości, stałam przez pół nocy przy drzwiach jego galerii witając wszystkich zasranych bogaczy a w zamian? Nic, po raz kolejny. Nic. Nienawidzę go. -zakończyła swój krótki wywód. - A co u ciebie?
- Nie lepiej. - burknęłam opierając się o kanapę oraz przeżuwając pomidora. - Pamiętasz jak opowiadałam ci o akcji sprzed wakacji.
- Aha, o chłopaku, który zostawił cię bez ani jednego słowa, zabrał ze sobą swoją siostrę, która była twoją przyjaciółką, przez co za nią też tęskniłaś, a że on się postanowił nie odzywać, dostałaś załamanie nerwowego, bo myślisz że opuścił cię bo jesteś brzydka i gruba, a potem twoja przyjaźń z Harry wzrosła do tego stopnia, że niektórzy myślą, że jesteście parą, no i dostałaś w spadku masę kasy, przeprowadziłaś się do jednego wieżowca, gdzie poznałaś rąbniętą dziewczynę, z którą wychodzisz na papierosa bo cię o to prosi i z tą, która ma cięcia na nadgarstkach?
- Tak o to. Wrócił do Londynu. - wepchnęłam fetę do buzi gdy Charlotta zaczęła się krztusić dymem papierosowym. Gdy się opanowała popatrzyła na mnie jak na dziwadło.
- Co za dupek! - wypaliła. - skończyłaś? - spojrzała na moją pustą miskę.
- Yup. Daj szluga. - dziewczyna wyciągnęła do mnie paczkę papierosów.
Wsadziłam jednego w usta i pobiegłam założyć dresy aby spokojnie wyjść z Char na dach wieżowca. Po kilku minutach stałyśmy na chłodzie, opierając się o murek na dachu budynku. Wypuszczałam kółka z dymu
- Jak to możliwe, że wrócił? Znaczy...jaki to ma sens?
- W sumie jestem głupia, że o tym nie pomyślałam, ale...Blair musiała skończyć szkołę, zresztą to samo Niall, który teraz kibluje. Jeżeli by nie chodzili, ktoś by to wykminił i skończyłoby się prokuraturą, na co Horan nie pozwoli. - poskładałam wszystko do kupy.
- Jezus, co za porąbany świat. - wyrzuciła filtr od peta.
Ziewnęłam głośno po czym przetarłam oczy dłonią.
- Dobra ja idę spać, Harry mnie zabije, jak zobaczy, że nie śpię. - ziewnęłam po raz kolejny.
- I wy nie jesteście parą. - pokręciła głową.
W mieszkaniu zrzuciłam z siebie ciężkie ciuchy, rozpuściłam włosy, po czym z łazienki weszłam do pokoju. Uśmiechnęłam się widząc, mój nowy pokój. Larra zrobiła mi najlepsze łóżko na ziemi. Masa miśków z Disney'a była naprawdę świetna. Od razu wpakowałam się pod narzutę i wepchnęłam głowę w miśki, zasłaniając sobie głowę.
Sięgnęłam jeszcze dłonią do małej lampki po czym zgasiłam światło, udając się do krainy morfeusza.

Weszłam na korytarz szkolny, który pomimo przerwy był totalnie pusty. Spojrzałam na zegarek, nie było przerwy obiadowej, aby ludzi nie było nigdzie indziej w szkole. Jednak mimo tego udałam się do stołówki. Maszerując przez szkołę mogłam usłyszeć bicie mojego serca, bo było aż tak pusto. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Nialla, jednak ten odrzucił połączenie.
Na końcu korytarza zobaczyłam małą Horan.
- Blair! - krzyknęłam do niej, na co blondynka odwróciła się i pomachała, po czym skręciła w lewo.
Zaczęłam biec w jej kierunku, jednak gdy stanęłam na miejscu mojej przyjaciółki, zobaczyłam Harry'ego obok sali drzwi na dziedziniec szkoły.
- Styles?! Zaczekaj! - poprosiłam i ruszyłam w kierunku przyjaciela, który mnie nie posłuchał.
Wybiegłam ze szkoły, wszędzie było pusto, nigdzie nie było żywej duszy, to aż prosiło się o krzak z pustynie i wycie wilka, lub świerszcze. Przy drzwiach do stołówki, po drugiej stronie dziedzińca stała Larra. Pomachała do mnie, abym szła za nią, po czym weszła do stołówki.
Gdy znalazłam się w tym samym pomieszczeniu co ona, zobaczyłam moich przyjaciół. Stali w grupie, Niall, Blair, Harry, Larra, Dylan, Lilah, Mia, Zayn, Liam, Louis, Perrie, Eleonor a nawet Charlotta. Ludzie z wyścigów, Stella, rodzice, Dean, wujkowie, koleżanki z treningów gimnastycznych.
Uśmiechnęłam się szeroko po czym chciałam do nich podbiec. Lecz gdy już miałam się przytulić do Nialla, jakaś niewidzialna ściana odgrodziła mnie od moich znajomych.
Blondyn odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się złośliwie.
- Myślałaś, że się tutaj dostaniesz? - zakpił.
Uderzyłam dłonią w niewidzialną powłokę, wywołując tym falę po całej jej powierzchni.
- Próbuj dalej, nie chcemy cię tutaj. - zaśmiała się Blair.
- Co? Dlaczego? - zapytałam widząc jak wszyscy patrzą na moją zgarbioną osobę. - Przyjaźnimy się.
- Przyjaźnić się? Z tobą? - Harry razem z Deanem stanęli po bokach blondyna.
- Błagam cię, z taką łamagą, brzydką, laską, która ma nierówno pod sufitem? Jak można się bać motorów? - powiedział Styles.
- Nie wspominając o wpierdzielaniu słodkiego, a potem się dziwisz, że jesteś gruba. - zaśmiał się Dean. - I proszę cię, nie noś nigdy więcej tej kiecki co miałaś ją wczoraj, tłuszczyk po bokach ci wychodził.
- Mówiłeś, ze wyglądam dobrze. - spojrzałam na mojego przyjaciela.
- Och błagam, to było z grzeczności. - usłyszałam Lilah. - Serio jesteś taka tępa, że się nie zorientowałaś?
W tym momencie wszyscy zaczęli rzucać we mnie obelgami a ja stałam jak kłoda zalewając się łzami, nie wiedząc co robić. Jedyną osobą, która mnie nie wyzywała był Niall. Stał nieruchomo, w samym centrum rej gromadki i patrzył prosto w moje zapłakane oczy.
Kiedy wszystko zaczęło blaknąć, stałam w pustej przestrzeni, a przede mną Niall, z założonymi rękami, z obojętnym wyrazem twarzy.
- Chciałeś być ze mną. - wyjąkałam. - Prosiłeś mnie o bycie twoją dziewczyną.
Nie odpowiedział mi. Podeszłam do niego, a gdy dotknęłam jego dłoni, rozmył się w powietrzu, zostawiając mnie samą. Odwróciłam się na około siebie, ale niczego nie dostrzegłam, oprócz białego koloru.
- Halo?! - krzyknęłam przed siebie. - Jest tu ktoś?! - kolejna fala przerażenia oblała moje ciało, a ja zalała się kolejnymi łzami. - Ktokolwiek! - upadłam na kolana. - Błagam! Proszę. - wypowiedziałam przez łzy.
W tym momencie usłyszałam warkot silnika, jakiś motor jechał w moją stronę, nie podniosłam się. Siedziałam w miejscu zszokowana do puki, nie zrozumiałam, że zginę. Z mojego gardła wydarł się głośny pisk i...

Gwałtownie usiadłam na łóżku, łapiąc się za serce.
Znów to samo, ten sam sen od kilku dni nie dawał mi spokoju, bałam się poniżenia, że zostanę wyśmiana, i samotności. Bycie samą przerażało mnie, bo wiem, że nie poradziłabym sobie w niczym. Pewnie gdyby nie Harry, to moja depresja doprowadziłaby mnie do samobójstwa, na szczęście Styles powoli wyciągał mnie z dołka.
- Winter? - w drzwiach stanął zaspany Harry. - Znowu krzyczałaś przez sen. - przejechał ręką po włosach.
- Znowu śniło mi się to samo. - przetarłam ręką po oczach.
- To co? Szklaka dobrego mleka i silne środki nasenne?
- Pewnie. - wygramoliłam się spod miliona koców i miśków, po czym poszurałam nogami do kuchni, za Harrym. Chłopak wyciągnął mleko, dwa kubki i dla mnie proszki na spanie, po czym wsadził picie do mikrofalówki.
- Jadłaś coś? - spojrzał na moje nogi. - Jezus, noś spodnie, jesteś za chuda.
- Mnie nie oszukasz. - burknęłam patrząc na kolana oblane tłuszczem.
- Winter! - walnął ręką o stół. - Jesteś chuda jak patyk, tylko skóra i kości, gdzie ty widzisz tłuszcz.
Chodź na wagę.
Chwycił mnie za rękę po czym pociągnął do ubikacji, gdzie kazał mi stanąć na wadze. Nawet nie miałam odwagi spojrzeć na wyświetlone cyfry bo obawiałam się, że wyskoczy o wiele za dużo.
- Ja pierdole. - usłyszałam jęk Harrego.- Powinnaś warzyć przynajmniej 15 kilo więcej.
Usłyszałam a mi prawie zrobiło się słabo. 15 ? Tylko tyle straciłam? Ważyłam 45 kg przy 168 cm? To przecież tak dużo. Gruba kretynko, na co jadłaś tą tłustą sałatkę. Usłyszałam w swojej głowie. Zaczęłam strasznie płakać, nie chciałam wyglądać tak jak teraz, chciałam być chuda, jak modelka, albo nawet lepiej, chciałam się podobać. Miałam wrażenie, że wyglądam jak dynia, czasem w miała uczucie, że jestem obżarta jak beczka, mimo że nie jadłam od kilku dni.
Harry przytulił mnie, a ja wtuliłam się w niego. Zaczął mi mówić, że muszę wyzdrowieć, bo doprowadzę się do grobu, a on chce, abym była szczęśliwa, i że mam żyć z szerokim uśmiechem na twarzy, a nie jak cień. Według niego ledwo mnie było widać. Zdrowa waga do mojego wzrostu wynosiła 57.4. ale to było dla mnie za dużo. Ja chciałam aby na wadze widniało 40 kg.

- Nie idziesz jutro do szkoły. - powiedział Harry i zaniósł mnie do pokoju, widząc, że proszki nasenne zaczynają działać. Ziewnęłam głośno powoli ruszyłam w stronę swojej sypialni.


Miśki proszę was skomentujcie, bo mi się przykro robi, widząc że potrafiliście dać 25 komentarzy a pod ostatnim rozdziałem tylko 9 :c - Śnieżka

piątek, 19 września 2014

Rozdział 2

Larra
Patrzyłam jak Winter wkracza do warsztatu z taką furią, że albo znów pokłóciła się z Harrym o jedzenie, albo...pokłóciła się z Harrym o jedzenie. Kątem oka widziałam jak na naburmuszona siada na kanapie i splata ręce na piesi. Westchnęłam ciężko i oderwałam się od komputera.
- Winter, co się stało? - zapytałam.
Ostatnio trzeba było się obchodzić z Winter jak z jajkiem. W tej chwili była to rozregulowana emocjonalnie bomba, która już kilka razu zdążyła wybuchnąć, teraz trzeba było tylko czekać na kolejny atak płaczu i paniki brunetki.
- Nic się nie stało. - warknęła.
Widziałam, że ją nosiło i, że z trudem powstrzymywała chęć rozwalenia czegoś na drobny mak.
- Liam jest na sali, idź się na nim wyładuj. Boleć go nie będzie, odkąd z ciebie sama skóra i kości.
- Kurwa jaka skóra! To pełno fałdek tłuszczu! - jęknęła rozpaczliwie, nie rozumiejąc co mówię.
Mogłabym się zabawić w 'pokaż gdzie jest ten tłuszcz', ale już to przerabiałam. Sięgnęłam po jej kościstą rękę i samodzielnie wpakowałam do samochodu. W końcu usiadłam za kierownicą żółtego camaro i skierowałam się do siłowni, gdzie zwykle ćwiczył Liam. Wolałabym aby Winter wyładowała swoją złość worku treningowym pod opieką chłopaka, który, w razie gdyby Wii zaszła za daleko, zainterweniuje.
Musiałam brunetkę siłą wyciągać z jej samochodu. Szłam za nią, trzymając rękę na jej plecach, to chyba dodawało mi pewności, że dojdzie do budynku. Wyjechałyśmy na trzecie piętro i totalnie zlewając recepcjonistkę zaprowadziłam ją na salę gdzie Liam walił w worek bokserski. Gdy tylko weszłyśmy do pomieszczenia brunet przerwał trening.
- Ma za dużo energii, zrób coś z tym. - powiedziałam, jakby Winter tu nie było.
- Worek. - Liam od razu pokazał na wielki walec zwisający z sufitu.
- To się robi nudne, zawsze jest worek, nie mogę pobiegać? - Liam chwycił ją za ramiona i postawił przed workiem.
- Doskonale zdajesz sobie sprawę, że to jest jedyna rzecz, na której pozwolę ci poćwiczyć. - te rzekome ćwiczenia często kończyły się histerycznym płaczem, to był moment kiedy kolejna bomba emocjonalna w Winter została zdetonowana. Wtedy dzwoniliśmy po Harry'ego, który ją uspakajał i zabierał do domu.
- Ja wracam do warsztatu. Kto dzisiaj jedzie? - zapytałam szybko brunetkę.
- Ci co chcą. Nie chce mi się tym dowodzić. - burknęła dalej tępo patrząc się w worek.
Strzeliłam tylko dziwną minę do Liama, który również wydawał się zdezorientowany. Pożegnałam się po czym, opuściłam budynek i wskoczyłam do samochodu Winter. Brunetka nie musiała się przejmować transportem, mógł ją podwieźć albo Liam, albo Harry.
Ostatnio Winter była chodzącą oazą spokoju. Dzisiaj jej coś odwaliło, a to musiało mieć jakąś przyczynę. Wszyscy znosili anorektyczkę, bo wiedzieli, że Winter, jest na skraju załamania nerwowego. Zimna suka, którą odstawia w miejscach publicznych to tylko tarcza przed wszystkim co ją otacza.
Wkroczyłam do warsztatu, rozciągając ręce. Ziewnęłam przeciągle i skierowałam się do pomieszczenia gdzie Dylan, siedział na kanapie sącząc Dr Peppera. Opadłam obok niego po czym wywaliłam nogi na stolik.
- Co u niej? - patrzyliśmy się tępo w telewizor.
- Nie wiem, poszła się do Liama. Zagoiła mu się rana po jej paznokciach. - jeden kącik moich ust powędrował do góry.
- Wiesz co pojadę do Winter do mieszkania.
- Po co?
- Szczerze? Ostatnio mało sypia, przynajmniej tak mówi Harry, ma jakieś koszmary. Zrobię jej jakiś fajny klimacik w pokoju, jak nie będzie spać, to przynajmniej będzie mieć przyjemnie w pokoju.
- Skocz do Disney World. Wiesz że kocha Disney.
- Ej a pianki?
- Nie kupuj słodyczy, bo się wścieknie. - przypomniał mi.
- No dobra, a jakby przytulanka pianka?
- Larra, to raczej nie możliwe, ale kup. - pokręcił głową.
Piętnaście minut później stałam przed sklepem z zabawkami Disneya. Z Dylanem wiedzieliśmy, że Winter uwielbia tego twórcę i nie powinnam dostać ochrzanu za przerobienie jej sypialni, w bardziej Disneyowy styl. Pierwszym przystankiem była półka z przytulankami, znalazłam w miarę małe przytulanki z postaciami bajek, kupiłam wszystkie postacie z Myszki Miki i Kubusia Puchatka, no a do tego jeden Sitch i Minionek bo były mega kochane, że nie mogłam się oprzeć. Do wózka wrzuciłam jeszcze jeden puchaty koc, przeurocze poduszki, znalazłam jeszcze lampki z białym kabelkiem.
Kobieta za kasą wyglądała prze komicznie gdy mnie zobaczyła.
- Będę miała siostrę. - skłamałam.
- Wszystko jasne. - uśmiechnęła się rozumiejąc moją sytuację.
Wyszłam z kilkoma torbami, które ledwo upchałam w bagażniku. Postanowiłam jeszcze zatrzymać się u fotografa, gdzie z mojego telefonu wybrałam trzydzieści zdjęć tylko z Nowej Zelandii. Poprosiłam mężczyznę aby wywołał to na kartkach od polaroida.
Po pół godziny dostałam zamówienie w różowym pudełeczku. Zapłaciłam i skierowałam się jeszcze do spożywczego, gdzie nakupowałam warzyw aby zrobić Winter lekką sałatkę, bo wiedziałam, że jak się zgodzi coś zjeść to będzie to zielenina, dołożyłam do tego jogurt naturalny. Podziękowałam kasjerce. Teraz mieszkanie Stylesa i Johnson.
Nikogo nie było ale na szczęście Harry zostawił klucze w kwiatku. Otworzyłam szeroko drzwi i zaczęłam nosić rzeczy z samochodu do pokoju Winter. Gdy wszystkie zakupy stały w azylu brunetki zabrałam się za przygotowywanie łóżka. Pościeliłam je, widząc, że Wii nie bardzo miała humor aby zrobić to samej. Ładnie narzuciłam na pościel puchaty koc, poukładałam wszystkie przytulanki i poduszki tak, że głowa dziewczyny zatopi się w nich, kiedy położy się spać. Przy pomocy przeźroczystej taśmy klejącej przymocowałam dziewczynie nad głową lampki, które za zadanie miały dać klimat wieczorami gdy Winter nie sypia. No i zostało mi ostatnie zadanie, czyli oblepienie ścian na około łóżka, zdjęciami z Nowej Zelandii. Udało mi się je ułożyć w czterech rzędach na długość łóżka. Odsunęłam się nieco. Wyglądało bosko.
Posprzątałam mojej przyjaciółce w pokoju po czym wysłałam zdjęcie do Dylana. Po chwili mój bliźniak dzwonił do mnie.
- Sis zamień się płcią i daj mi tam zamieszkać. - udawał głos dziewczyny.
- Boże, Dylan idź się leczyć co? Bo zachowujesz się jak psychol. - przewróciłam oczami gdy zamykałam drzwi do mieszkania brunetów.
- A tak poważnie, to kawał świetnej roboty, powinno jej się podobać. - Pochwalił mnie. Wrzuciłam klucze do kwiatka i udałam się na nogach do warsztatu.
- Słuchaj, Winter wróciła do warsztatu? - zapytałam.
- Nie, ale podejrzewam, że się tutaj nie pojawi.
- Bo?
- No tak, newsy do ciebie nie dotarły. Tak więc blondyn do którego Winter aktualnie ma mega mieszane uczucia jest w mieście, a przecież wyścigi bez niego to nie wyścigi. Więc teraz wydurnia się z Harrym i Blair. - powiedział spokojnie.
- Co kurwa!? Jak mi się na oczy pokażę to wydrapię mu te paczałki. Przejadę go jego motorem w dwie strony, zakopię, odkopię sklonuję i zrobię dokładnie to samo jego kolonowi, tylko jego już nie sklonuje. Mam mu sporo do wygarnięcia. Ojj Horan masz mocno przejebane. - wypaliłam do słuchawki.
- No widzisz, jednak jesteśmy bliźniętami. - zaśmiał się. - Dzwoń do Liama, może on wie co z Winter.
- Dobra, nara lamo. - pożegnałam się z nim po czym wykręciłam numer do Payne'a.
Liam powiedział, że Wii nie ma u niego od dobrych trzydziestu minut. Krótko mówiąc, wyparowała jak to miewała w zwyczaju. Spróbowałam się połączyć z brunetką ale jak zwykle usłyszałam jej popierdoloną sekretarkę.
- Jeżeli chcesz się dowiedzieć czy jadłam to przecież wiesz że nie, próbuj dalej, może odbiorę...pip.
Ja się pytam kto normalny ...no dobra to Winter, w tej chwili ma shake'a zamiast mózgu. Przez Nialla, a co do niego. Ktoś musi mu chyba coś powiedzieć. Wściekła ruszyłam do warsztatu/

Dylan
Siedziałem pod ścianą przy laptopie, Harry gonił się z Niallem jak jakieś pięciolatki, Blair grała na telefonie gdy do warsztatu wparowała Larra. Od razu zobaczyłem, że jej usta są zwężone w cienką linię, co oznaczało, że trzeba interweniować. Gniew Larry w tym momencie sięgał zenitu, co nie wróżył dobrze.
Znalazła się obok Nialla, którego spoliczkowała. Zamknąłem komputer żeby odciągnąć wściekłą siostrę od Horana.
- Zabiję cię kurwa! - no nie, będzie teraz odwalać sceny. - Przez ciebie Winter, zachowuje się jakby była niezrównoważona psychi...mhmh!! - zatkałem jej usta dłonią. Zaczęła ją lizać co było normalne więc nawet nie cofnąłem ręki.
- Uspokój ją. - poprosił Harry.
- O co chodzi z Winter? - zapytał zdezorientowany Niall. - Coś jej jest?
Larra ugryzła mnie w rękę. Zasyczałem zaskoczony. Jeszcze nigdy się nie posunęła do tego stopnia, żeby gryźć.
- Jakby Cię to kurwa obchodziło! - krzyknęła a ja zacieśniłem uchwyt w jej talii.
- Larra! - huknąłem na siostrę i pociągnąłem ją w stronę drzwi. Wpakowałem ją do samochodu, który zafundowałam nam Winter. Usiadłem na miejscu kierowcy. - Zachowuj się, kurwa.
- Wyrażam tylko swoje zdanie wysokim tonem. - wypaliła.
- Ale pomyśl też, że Winter nie chce aby Niall wiedział, że coś z nią jest nie tak. - warknąłem.
- Dobra! Idę się przejść.
-Dobrze ci to zrobi.
Dziewczyna pociągnęła za klamkę drzwi a gdy je odblokowała kopnęła je. Wyszła z samochodu po czym szybkim krokiem wyszła z warsztatu. Walnąłem głową o klakson samochodu. Gdy zdecydowałem się wysiąść Horan zgarnął Blair do domu, po coś tam a Harry próbował gdzieś się dodzwonić. Za pewne do Winter.
- Tak, dobrze, Winter obiecuje. Tylko proszę, zjedz. Dziękuję. - westchnął z ulgą. - Do zobaczenia smarku.
- Powiesz mi jak to jest, że tylko ciebie się słucha?
- Powiedziała, że jestem jak Dean. - spojrzał na mnie.
Odjęło mi mowę. No cóż, realcja z Winter i Deanem z punktu widzenia osób można powiedzieć czwartych to był typowy słodki związek. Dla takich ludzi byli parą. Dla osób trzecich czyli ja, Larra, Lilah i Mia byli rodzeństwem. My widzieliśmy w tym zagrania typowe dla brata i siostry ale z momentami nadopiekuńczości ze strony Deana.
Winter kiedyś powiedziała, że to nie realne aby utworzyła kiedyś taką samą więź z kimś innym i myślałem, że mówiła prawdę. Ale chyba nie przewidziała, że będzie przechodzić załamanie psychiczne po raz kolejny.
- Nic nie mów. - wypalił siadając przy motorze.

Wszyscy już stali na starcie poza mną, Larrą i Blair. Winter ani słychu ani widu, nikt nie wie co się z nią dzieje. Jedyne co nam powiedział Harry to to, że zjadła jakąś tam lekką sałatkę na warzywach.
Wiele w powietrzu było czuć spaliny, z każdej strony słyszałem dźwięki silników, no i te panienki w skąpych strojach, przez które nie szło zapanować nad stojącym kutasem.
Dziewczyna stanęła na linii startu i zaczęła odliczać. Po chwili wystrzeliła z pistoletu dając sygnał do startu i wszyscy ruszyli. Ale przecież nie obędzie wyścig bez wielkiego wejścia Winter.
Dziewczyna tylko śmignęła przed oczami widzów i pognała na motorze dogonić Harrego i Nialla, którzy byli w czołówce.
- Daję 5 funtów że wygra. - wypaliłem patrząc przed siebie.
- Stoi. - Larra uścisnęła moją dłoń po czym założyłem słuchawki, uruchomiłem laptopa i spojrzałem na mapę.
- Witam księżniczkę. No powiem że wejście spektakularne.
- Ma się te zdolności. Wiesz, kocham być w centrum uwagi. Kieruj.
- Trzymaj się lewej krawędzi, zwiększysz szansę na wybicie się do czołówki.
- Jadę obok Harrego. Czyżby ci coś umknęło, Dylan?
- Chwila nie uwagi. Wybacz. Powiesz mi po co karzesz mi się kierować, skoro sama sobie dobrze radzisz?
- Dla towarzystwa? Żebym miała w trakcie wyścigu do kogo gębę otworzyć.
- Poczułem się przedmiotowo.
- Wybacz Dylan, skarbie nie złość się.
- Wybaczam. -ściągnąłem słuchawki, wyłożyłem nogi na blat stołu i sięgnąłem po kubek z pepsi. Larra się zaśmiała i podawała wskazówki osobą, które jechały raczej w środku.
No i tak zawsze. Winter zawsze się kłóci z Larrą na interkomie więc ustaliły, że ja będę kierować brunetkę, co jest jej kompletnie zbędne. Winter, jest świetnym kierowcą, doskonale radzi sobie na torze w każdych warunkach. No cóż, Wii i Dean byli na tyle porąbani, że ćwiczyli na oblodzonej drodze, na szczęście nigdy im się nie stało. Ale aż śpiewali o połamanie kości.
Spojrzałem na ekran i aż wyplułem picie. Winter po raz pierwszy była druga, co mi się w ogóle nie zgadzało z jej stylem jazdy.
- Winter co ty robisz? - zapytałem.
- Kurwa umieram. - wypaliła, chciała zażartować ale jej nie wyszło.
- No to wiem anorektyczko, mówię na poważnie. - przewróciłem oczami.
- Mogę ci powiedzieć jak ten popierdolony debil ma na imię ale obawiam się, że jest to zbędne. - Niall.
- Nie mów, że sobie z nim nie radzisz. - zaśmiałem się.
- Dylan błagam cię, do końca wyścigu jest jeszcze ten zakręt i trzykilometrowa prosta, a wiesz jak ja jeżdżę po takim terenie.
- Dobra, rozumiem masz zamiar go wyprzedzić na prostej. Okey, ja się nie mieszam.
- I prawidłowo. - zaśmiała się.
Razem z Larrą rzuciliśmy słuchawkami o stół i poszliśmy na linię mety. Blair chodziła za nami, starając się nie zgubić między ludźmi. W sumie jej się nie dziwię, jest tu chyba najmłodsza, też bym się bał na jej miejscu. Zobaczyliśmy światła motorów z daleka, a po chwili doszły do nas dźwięki silników. Niedługo potem Winter wjechała z trzydziestosekundowym wyprzedzeniem, zgarniając kolejną pulę pieniędzy. Oparła motor o podnóżek, ściągnęła kask po czym postawiła go na siedzeniu. Podeszła do Larry by przybić sobie z nią piątkę i klepnąć się po tyłku. Mi jak zwykle przybiła tylko żółwika.
- Zostawiasz go tutaj czy jedziesz na nim do domu. - zapytała Larra.
- Poproszę Harry'ego, żeby mnie podrzucił. -uśmiechnęła się.
Kątem oka zobaczyłem Horana, który parzy na plecy Winter z wielkim szokiem na twarzy. Blair stała obok niego, tylko, że Harry odwrócił jej uwagę od naszej przyjaciółki, dając jej szybkiego całusa.
- Niall...-zwróciłem się do Wii.

- Dylan. - poklepała mnie po ramieniu. - Mówisz coś bardzo oczywistego. - odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę Nialla, Harry'ego i Blair...nie przepraszam, kierowała się do Seana, który był odpowiedzialny z hajs za wygranie wyścigu; stał za tą trójką.

czwartek, 11 września 2014

Rozdział I

Patrzyłam z wyższością na Horanów, którzy wspinali się powoli do drzwi szkoły. Moja twarz wyrażała jedynie, nieskazitelny spokój, opanowanie i brak jakichkolwiek emocji, a w środku? Były trzy scenariusze. W jednym z nich rzucam się na Nialla dusząc go gołymi rękami, zabijając tym ostatnią bliską osobę Blair. W drugim, biegnę jak wariatka i całuję chłopaka, mówiąc mu, jak bardzo tęskniłam, oraz obniżam sobie tym moją pozycję społeczną w szkole. A w trzecim? Całuje Harrego w policzek na pożegnanie, żegnam się z przyjaciółmi po czym, nie zwracając uwagi na Horanów, wchodzę do szkoły udając się na lekcje biologii.
Ostatecznie wybrałam ostatnią opcję, wiedząc, że pokaże Niallowi gdzie jego miejsce. Miałam zamiar pokazać chłopakowi, że nie istnieje, dla mnie, nie istnieje...sama w to nie wierzysz. Stanęłam na palcach, pocałowałam loczka w policzek i przytuliłam Lilah.
- Idę stąd, nie mam zamiaru narażać mojej egzystencji na obniżenie statusu społecznego, przez tą wywłokę. - oznajmiłam mojej przyjaciółce.
- Nie bądź wredna. - syknęła.
- On mógł nie być wredny. - szepnęłam na odchodne.
Na korytarzu wszyscy uczniowie schodzili mi z drogi, wszyscy wiedzieli, że w tym momencie lepiej do mnie nie podchodzić. Każdy uczeń tej szkoły srał w gacie na mój widok, nawet Stella zrozumiała gdzie jej miejsce. Jedynymi dniami, kiedy nikt ni stresował się moją obecnością był mój okres. Przeżywałam go ostatnio w dość bolesny sposób, więc nie pokazywałam się na oczy nikomu.
Stanęłam przy ławce rzucając moją torebkę na ziemię. Ostatnio jakoś nie specjalnie obchodziłam się z moimi rzeczami. Dzwonek zadzwonił na lekcje, zaraz po tym jak otworzyłam swoją szafkę. Wepchnęłam do niej torebkę, wyciągnęłam książkę do biologi oraz piórnik, po czym ruszyłam wzdłuż korytarza, nie przejmując się, że po raz kolejny będę miała spóźnienie na lekcje. To zdarzało się dość systematycznie. Wszyscy zdążyli się przyzwyczaić.
Stukot moich koturnów rozchodził się po szkolnym korytarzu dając sygnał nauczycielowi biologii, że zbliżam się do klasy. Otworzyłam drzwi po czym ruszyłam na tył klasy zajmując swoje miejsce.
- Johnson, to że jesteś milionerką to nie oznacza, że możesz się spóźniać na lekcje, edukacje musisz skończyć. - powiedział srogo nauczyciel.
- Jakby do pana zadzwonili o 7.45 że miał pan włamanie do firmy to też by się pan spóźnił. - skłamałam. - Ojć...pan nie ma firmy, przepraszam mój błąd. - wypaliłam prowokując nauczyciela.
Nie skomentował tego, natomiast odniósł się do mojego obuwia.
- Buty na wysokim obcasie są niedozwolone w szkole.
- Prze pana, to są koturny. - przewróciłam oczami. - Na to nie znajdzie pan żadnego paragrafu. A teraz czy moglibyśmy wrócić do lekcji? Podobno mamy się tu uczyć. - uniosłam jedną brew pyskując do nauczyciela.
Facet ścisnął usta w wąską linię, ale się nie odezwał. Większość klasy wiedziała, że moje pyskówki są na porządku dziennym w szkole, jednak jedna mała blondynka patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Blair chyba nie mogła uwierzyć, że właśnie gryzłam się z nauczycielem. Odwróciłam od niej wzrok po czym spojrzałam na tablicę. Nie zainteresowana lekcją zaczęłam rysować bazgroły w zeszycie. Gdy odsunęłam rękę, z przykrością stwierdziłam, że narysowałam jedzenie, jak ja mogę myśleć w ogóle o jedzeniu, mam na głowie tego jebanego kochanego blondyna. Przecież doskonale zdaję sobie sprawę, że nie wolno mi jeść, więc po kiego grzyba narysowałam to pierdolone jabłko.
Ku mojemu zaskoczeniu zadzwonił dzwonek. Jako pierwsza wyleciałam z klasy, nie musząc przepychać się między uczniami, bo sami ustąpili mi miejsce, albo raczej czekali, aż się podniosę. No cóż, Niall tak dobrze nie miał, gdy był osobistością w tej szkole.
Znalazłam Lilah i Harrego, mieliśmy mieć teraz matematykę więc sama nie będę się nudzić.
- Zgadnijcie o czym marzę. - wypaliłam zajmując miejsce obok Harrego.
- Zerwaniu się ze szkoły? - zapytał.
- Tjaa. To co piszecie się? - zapytałam wiedząc, że Lilah nie bardzo lubi chodzić do szkoły.
- Mi tam pasuje. - blondynka odparła zgodnie z moimi oczekiwaniami.
- Nie, nie pasuje ci. - powiedział Harry. - Tobie też nie. - wskazał na mnie palcem. - Musicie skończyć tę szkołę. Ty, bo cię o to prosił George – zwrócił się do Larry. - A ty, żeby firma była w pełni twoja.
- Ty znowu o tym. - przewróciłam oczami.
Miałam się udać do klasy ale coś mi mówiło, żebym puki co poczekała, bo mogę potem żałować, że opuściłam to miejsce. No cóż myliłam się, obok Harrego stanął Niall. Jeszcze tego tu brakowało. Szybko odsunęłam się od Horana, patrząc na tą niesamowitą scenkę. Idę rzygać...dobry pomysł.
- Co macie teraz? - zapytał.
- Matma. - odparła Lilah, która miała aktualnie nijakie nastawienie do Nialla.
- Ja mam fizykę, szkoda, myślałem, że będę mieć z kimś znajomym, ale jak widać, nie jest mi to dane. - zaśmiał się
- I bardzo dobrze. - powiedziałam cicho jednak wszyscy to usłyszeli.
- Nie bądź wredna. - wypaliła Lilah, po raz kolejny.
- Masz okres czy jak? - czy ty Niall nie widzisz, że coś się tutaj zmieniło.
Po uwadze z okresem, szlag mnie trafił. Podniosłam rękę i w momencie spoliczkowałam chłopaka.
- Od razu lepiej. - uśmiechnęłam się słodko, wiedząc, że blondyn nie podniesie na mnie wzorku. - Widzimy się w klasie. - pocałowałam Harrego w policzek, to samo zrobiłam z Lilah i skierowałam się do sali matematycznej.
Po kolejnych trzech godzinach lekcyjnych był lunch. Oczywiście, że ja zajmuję miejsce bo nie jem, a jak coś to ewentualnie Styles przynosi mi jabłko albo sałatkę. Mając świadomość, że Blair i Niall usiądą z nami, chciałam się ulotnić ze stołówki po tym jak ktoś dosiądzie się do stolika, ale na moje nieszczęście był do Harry, który kazał mi zostać.
- Wkurwiasz czasem. - westchnęłam.
- Dla twojego dobra.
- Skąd ja to znam...czekaj, wiem, powtarzasz się.
Po chwili dołączyła do nas Lilah, z którą pogrążyłam się w rozmowie, nie zwracając uwagi na Nialla, który się dosiadł. Z trudem powstrzymywałam się od opuszczenia stołówki, a aktualnie to było moje marzenie.
W pewnym momencie wszyscy, z wyjątkiem Blair, dostali wiadomości, co oznaczało, jedno. Wyścig. Harry popatrzył na mnie pytająco. No tak kto startuje. Szybko wstukałam żeby wszyscy startowali, łącznie z Niallem. Chłopak uniósł wysoko brwi widząc wiadomość. Popatrzył na mnie a ja zafundowałam mu złośliwy uśmieszek. Lubiłam takie akcje.
A ty?
Nie wiem jeszcze, zobaczę x
Pokręcił jedynie zrezygnowany głową, wiedząc, że nic ode mnie raczej nie wyciągnie. Wstałam od stolika, a gdy już miałam kierować się do wyjścia, Harry zatrzymał mnie za nadgarstek.
- Jabłko. - no tak, nikt nie martwi się o moje żywienie bardziej niż Harry.
Przewróciłam oczami, na dowód mojej irytacji i zrobiłam dużego gryza, po czym odstawiłam owoc z hukiem na stuł.
- Zadowolony?
- Nie bardzo.
- Twój problem. - nawet nie przeżułam jabłka.
Miałam je w ustach do puki nie stanęłam obok drzwi wyjściowych ze stołówki. Nadepnęłam da pedał otwierający kosz na śmieci, wyjęłam kawałek jabłka dwoma palcami z ust i wyrzuciłam je do kosza. Wychodząc kątem oka widziałam, jak Harry walnął głową o stół a Lilah, klepie go po ramieniu.
Byłam kłopotem, i to dość dużym.

Lilah
- Ja się przez nią kiedyś zabiję. - jęknął Harry, mając dość opiekowania się Wii.
Poklepałam go po ramieniu usiłując dodać mu otuchy. No cóż, Winter, zachowuje się jak totalna suka, ale tylko w miejscach publicznych, a teraz też przy Niallu. Z racji tego, że mamy dzisiaj zagrywkę na ocenę, trzeba będzie coś wymyślić, aby Winter doznała jakiejś kontuzji czy coś. Johnson ma za mało siły aby przebić piłkę, a wszystko przez jej super kompleks na punkcie wagi. Z Harrym zabroniliśmy jej nosić sukienki i spódnice, bo jej nogi to są patyki. Oczywiście przekształciła prośbę w taki sposób; stwierdziła, że ma je grube, dlatego nie będzie nosić rzeczy odsłaniające nogi.
Razem zresztą ekipy robiliśmy wszystko co w naszej mocy aby jadła, ale nie za bardzo nam szło. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że gdy opuszczamy mieszkanie, Winter wymiotuje. Harry dostaje często spazmów przez jej wygląd i bardzo się martwi. W ten sposób przestał tak bardzo cierpieć z powodu wyjazdu Blair, co nie zmienia faktu że tęsknił, ale po nim tego nie widać.
- Teraz Wf? - zapytała Blair.
- Dokładnie. - Harry popatrzył na mnie porozumiewawczo. Jeśli wszystko się uda, to Winter zagrywać nie będzie.

Udało nam się, Winter dostała w głowę piłką siatkową, podczas rozgrzewki gdy graliśmy w dwa ognie. Musiała usiąść bo kręciło jej się w głowie. Widziałam jej wzrok, który mówi „dziękuję, ale i tak masz przesrane”.
Stałam przed szkołą czekając na George'a. Miał mnie odebrać, żeby potem pójść na lody i jeszcze do kina. Mój aniołek robił wszystko, abym nie myślała o chorej Wii. To było dość przerażające, miałam z tym koszmary.
Obok mnie pojawił się Niall z Blair i Harrym, który otaczał blondynkę ramieniem.
- Startujecie dzisiaj? - zapytał blondyn.
- Chyba wszyscy jadą. - wzruszyłam ramionami, przypominając, sobie wiadomość Winter.
- Będzie zabawa. - powiedział Horan.
- A ty Blair? Pojawisz się na wyścigu.
- Raczej tak a co?
- Dylan i Larra będą mieć jakieś towarzystwo. Oni ostatnio nie chcą jeździć. - uśmiechnęłam się.
Staliśmy na szczycie szkolnych schodów spoglądając na parking. Samochód Winter wyróżniał się z tłumu kolorem no i wyglądem, kto normalny przyjeżdża takim wozem do szkoły. Niall i Blair chyba właśnie zauważyli to auto, bo oboje zmarszczyli brwi.
- Czyje to auto? - zapytali równo.
- Jest...- Harry chciał odpowiedzieć ale pojawiła się Winter, która nas minęła rozmawiając przez telefon, po czym wyjęła kluczyki i otworzyła samochód. - No właśnie jej.
- Styles! Jedziesz czy nie?! Pół dnia czekać nie mam zamiaru. - krzyknęła na loczka.
Chłopak pocałował szybko Blair w usta, przybił sobie z Niallem żółwika, a mnie przytulił. Chłopak wrzucił do bagażnika swój plecach po czym zajął miejsce pasażera.
- Co jej się stało przez te dwa i pół miesiąca? - zapytała Blair.
- Reakcja obronna. - westchnęłam.
- Nie rozumiem. - Niall podrapał się po karku.
- Rzecz w tym, że nikt nie rozumie. - odparłam.


Hej kochani, rozdział pojawi się dopiero w sobotę następną, ponieważ, przyjeżdża do mnie laska z wymiany POLSKA-SŁOWENIA, muszę się nią zająć, musicie wytrzymać <33
lofki - Śnieżka