poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 19

Zostanę ukarana za przypieprzenie tej suce. Jakby mnie Niall nie odciągnął mogłoby to zakończyć się totalną katastrofą. Tej rudej dziwce życzę wszystkiego najgorszego. Ona obraziła Blair, siostrę chłopaka w którym się zakochała, to nie ma sensu. Siedziałam na dywaniku u dyrektora od piętnastu minut. Czekałam aż stary mężczyzna wróci do pomieszczenia i wyznaczy mi karę.
            Ciekawe co zaś wymyśli. W starej szkole czasem zdarzyło mi się z Dean’em szorować ławki z gum. Te przypały były całkiem niezłe. Uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie wybryków mojego przyjaciela, przez którego wiecznie wpadaliśmy w kłopoty.
            W końcu pan dyrektor raczył wrócić do gabinetu. Usiadł na swoim miejscu.
- Winter, jak wiadomo, uderzenie koleżanki, nie może ci ujść, płazem, masz wielkie szczęście że rodzice Stelli nie chcieli wnieść oskarżenia o napaść, to bardzo pokojowi ludzie. Ja natomiast mam ustalić dla ciebie karę. Pierwsza, pani od WFu bardzo chce byś zrobiła pokaz gimnastyczny z każdej konkurencji.
- Jak mnie kolano nie będzie boleć to spoko.
- Winter, pani Whotson widzi cię codziennie jak biegasz bez stabilizatora. Podejrzewam że twoje kolano boli cię na zawołanie. – Co?! On chyba sobie kpi, niech sam spróbuje wykonać dwa fiflaki*, backflipa* i rundaka*, to w tedy pogadamy o jego stawach.
- Dobrze. – wycedziłam przez zęby.
- Druga sprawa, do szkoły przyjeżdża dwójka nowych uczniów, jako, że już zdążyłaś się rozgościć w naszych progach, zaopiekujesz się nimi.
- Słucham?! – dyrektor nawet mnie nie posłuchał, po prostu podszedł do drzwi i je otworzył. Przede mną stanęły bliźniaki. Upadła mi szczęka jak zobaczyłam dziewczynę i chłopaka o szarych oczach i farbowanych białych włosach. O kurwa.
- Bliźniaki?! – byłam zaskoczona widząc Larrę i Dylana.
- Winter?! O ja pierdolę. – jak zwykle zsynchronizowani.
            Larra i Dylan to przyjaciele z mojej starej ekipy. Wyjechali pół roku przede mną, do Europy, ale nikt nie wiedział gdzie konkretnie. Ta dwójka byłą nieźle wkurzająca, kłócili się cały czas, mieli niezły synchron mówiąc w tym samym momencie, te same rzeczy, ale jak ktoś nie daj boże naskoczył na jedno z nich, drugie od razu ratowało mu skórę.
            Podbiegłam do tej dwójki i się z nimi przytuliłam, boże jak ja ich kocham. Nie chciałam puścić tej dwójki.
- Dżizas! Tęskniłam za wami. – byłam w ich ramionach. Nie spodziewałam się ich tutaj. – Boże, nie mogę uwierzyć że tu jesteście.
- Ja też, ale wiesz, słyszałam, że są tu nie złe wyści…- Larra mocno przywaliła Dylanowi w brzuch.
- Idioto, nie pamiętasz co się stało w Zelandii? – skarciło go a ja się zaśmiałam. Im nigdy nie mam nic za złe. Są kochani.
- Nic się nie stało. Mam pomysł chodźmy na gorącą czekoladę. Opowiecie mi co tu robicie. – zarządziłam, a bliźniaki przystały na tę opcję.

***
- No dobra, mówcie – poprosiłam.
            Widząc jak jedno z drugim otwiera usta by zacząć przerwałam im, by wskazać Larrę palcem. Od razu zrozumieli, że ma mówić tylko ona.
- Więc tak, wyjechaliśmy, z Europy, nowe motory i w ogóle. – tylko z moją starą ekipą mogłam mówić spokojnie o motoryzacji, znali granice. – Najpierw trzeba było zamówić kasę by móc podróżować, więc chwile nam zajęła praca w jakimś beznadziejnym warsztacie. W sumie, większość przychodziło ze względu na…
- …nią. – pałeczkę przejął Dylan. – A że wyścigi to niezła podjarka i adrenalina, a w Zelandii rzadko kiedy wchodziliśmy na tor…
- Ciekawe dlaczego. – zaśmiałam się.
- Oh, no sorry, ze Dean puszczał tylko ciebie w zastępstwie. – przerwała mi Larra
-Przeginasz. – warknęłam cicho.
- Sorry. – powiedziała skruszona.
- W każdym razie, szukamy zabawy, a  tego co słyszałem tu są niezłe wyścigi. Podobno, jakiś gość wygrywa każdy.
- Bo wygrywa, i dziwnym trafem przykleił się do mnie, jak rzep do psiego ogona. – westchnęłam. – Ale ma super miłą siostrę, a jego najlepszy przyjaciel zna całą moją historię.
- Widzę, że znalazłaś już paczkę.
- To paczka znalazła mnie, dziwnym trafem, w sylwestra go poznałam, a w pierwszy dzień szkoły tutaj, dał i znać że jestem jego. – przewróciłam oczami.
- Powaga? No nieźle. A jak gimnastyka?
- Och błagam, kolano mnie napierdziela po wykonaniu jednej serii…
- Przypomnij mi co to. – popatrzyła na mnie Larra.
- Układ wolny kojarzysz?
- Tak.
- Seria trików, ciągnąca się po przekątnej parkietu na którym występuję.
- A te backflipy i te takie inne? – zapytał Dylan.
- Tak, i te takie inne. – zaśmiałam się.
- Czyli masz zrobić pokaz?
- No mam zamiar zrobić pogadankę na temat zagrożeni związanych z tym sportem, pokazać podstawy czyli fikołki, a potem pokażę stopniowo pokarzę jak przechodzi ewolucja wieloletniej pracy nad ciałem i co z tego wynika, jakie umiejętności się posiada i takie tam. – mruknęłam pod nosem.
- Będzie fajnie. Jak zwykle, na zawodach fajnie było jak miałaś taki lepki sprej na pupie.
- Tak Dylan, ciebie tylko dupa kobiety obchodzi. – Larra przewróciła oczami.
- Będziesz miała ten fajny strój?
- Nie, wszystkie się "niechcący" spaliły, będę w topiku i szortach. – wyjaśniłam.
- Szkoda, chciałem popatrzeć na twoją dupę. – puścił mi oczko.
- Obawiam się ze oberwałbyś po mordzie, Niall Który Twierdzi Że Jestem Jego Horan, dał łatwo do zrozumienia, że obce spojrzenie jakiegoś faceta na moim ciele równa się ze zgonem natychmiastowym.
- Masz swojego rycerza.
- Jak widać. Dobra, musze w domu przygotować ten jebany układ, a nie mam gdzie  ćwiczyć trzeba coś znaleźć. Widzimy się jutro.
- Na jutro nie będzie. – zaśmiał się Dylan. – My tak wiesz, tylko na przyczepkę do tej szkoły, ogarnąć jak to wygląda i rozeznać sytuacji. Larra się już bawiła w sieci szkolnej, wiemy wszystko. Za dwa tygodnie nasze akta znikną ze szkoły.
            Jak zwykle coś kombinowali, jak nie dadzą za wygraną na wyścigu to będzie bardzo, bardzo ciekawie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ciekawe jak Niall będzie się zachowywać dzień po pierwszym wyścigów bliźniaków, są naprawdę dobrzy.
            Nie widziałaś jak jeździ. Moja podświadomość dała mi po mordzie. No tak, nigdy nie widziałam jak blondyn radzi sobie a motorze, i puki co nie mam zamiaru sprawdzać.

***
- Nasza szkoła posiada stary budynek, tam jest pusto i nikt tam nie zagląda, jest tam cały sprzęt gimnastyczny, możesz tam ćwiczyć a pokaz zrobisz tutaj, na sali.
- No niech będzie.
- Tu są klucze. – podała mi pęk kluczy.
            Uśmiechnęłam się do niej, po czym opuściłam kanciapę nauczycieli wychowania fizycznego. W szkole praktycznie nikogo nie było, bo uczniowie kończą najpóźniej o godzinie pół do trzeciej. Poprawiłam ramie plecaka bawiąc się kluczami. Jakiś stary misiek bez nogi, czarny od kurzu, dyndał jako breloczek. Fajnie.
            Faktycznie, za szkołą znalazłam dość stary budynek, na który nie zwróciłam uwagi, wyglądał jakby tam nikt nie zaglądał od pokoleń. Podeszłam do dużych metalowych drzwi, normalnie zardzewiałe. Wetknęłam klucz, zaczęłam nim kręcić do puki nie usłyszałam charakterystycznego zgrzytu otwieranego zamka. Nacisnęłam klamkę ale ani drgnęła, włożyłam w to dziesięć razy więcej siły, dopiero w tedy drzwi ustąpiły.
            Zapaliła stare lampy, o dziwo były wszystkie przyrządy jakie były mi potrzebne do ćwiczeń. Kozioł, batuta, poręcze asymetryczne, równoważnia i mata. W prawdzie nie będę robić pokazu na trampolinie bo nie jest to ani efektowne, ani trudne , ale zawsze wart odświeżyć sobie pamięć.
            Dupnęłam plecak w kąt. Przebrałam się w szorty i topik. No ładnie, nie ma tu ogrzewania, ale zaraz zrobi mi się cieplej. Rozpoczęłam standardową rozgrzewkę. Pobiegałam na około ogromnego pola do ćwiczeń wolnych, pompki, brzuszki, porządne rozciąganie. Brak ćwiczenia dało się we znaki. Mocne zakwasy już nie wytrzymują mojego niegdyś standardowego treningu.
            Nie dam rady, musze zacząć od małego treningu, bo to co się stało z moimi mięśniami jest nie do opisania. Takie zakwasy miałam…nie miałam, nigdy, ćwiczyłam od małego więc moje mięśnie nigdy chyba się tak nie zakwasiły.
            Cała prosta doszłam do mojego, dupniętego w kąt Sali plecaka. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do blondyna. Kiedy na niego czekałam, rozciągałam się, co sprawiało mi dość sporo bólu. O matko.
            Chwytałam pełnymi dłońmi śródstopie kładąc swobodnie czoło na kolanach. Trwałam w tej pozycji przez piętnaści sekund by naciągnąć mięśnie. Powtórzyłam to z kilka razy zanim Niall pojawił się w budynku.
- Co ty tu robisz?
- Usiłuje wrócić do wprawy. – jęknęłam czując ból, kiedy się prostowałam. – Ale nagły powrót do tego sportu po prawie rocznej przerwie nie był dobrym pomysłem. – usiadłam na ławce i zaczęłam wciągać na pupę moje rurki. Nie no chyba pójdę w samej bieliźnie do domu, nie ubiorę się. Jęknęłam usiłując założyć bluzę.
- Chodź tu lebiodo. – stanął nade mną i wciągnął bluzę na moje ręce. – Jutro się nie będziesz ruszać.
- Będę, będę. – zaśmiałam się słabo na myśl co będę musiała zrobić, żeby jutro się ruszać. – Gorzej z tym, że ktoś musi mi rozmasować stopy. Wątpię by ktoś potrafił mi to zrobić poprawnie.
- Ja mogę, ćwiczyłem kiedyś boks.
- Jutro jeszcze wytrzymam, ale po jutrzejszym treningu będziesz musiał mi pomóc. – wypaliłam.
- Mogę, cię popilnować…
- Nie chcę gapiów. – z bólem na twarzy splotłam ręce na piersi.
- Trudno.
            Wstałam powoli i podeszłam do plecaka aby go podnieść, jednak Niall mnie uprzedził, zakładając go sobie na plecy. Wziął mnie na ręce w stylu panny młodej, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna, ponieważ naprawdę nie byłam w stanie chodzić.
- Rozmasujesz mi je chyba za chwilę w domu. – trzymałam się za jego szyję.
- Jasne kangurku.
           
***
- Aaaaa! – wydarłam się na głos. Masarz stóp pół godziny po treningu był najgorszym pomysłem jaki miałam. Ale musiałam coś zrobić, bym mogła chodzić na nogach jak człowiek. Mimo wszystko muszę przyznać że Niall robi to kurwesko poprawnie, przez co bardzo to boli.
- Dasz radę. – zaśmiał się dociskając końce palców do ziemi. – Skończyłem. – puścił moje stopy.
 - Dzięki, jutro też będziesz musiał mi pomóc.
 -Wiem to. Dobra, spadam do domu, do zobaczenia jutro kangurku. – poczochrał mnie po włosach i opuścił mój pokój. Kiedy tylko zobaczyłam chłopaka idącego ulicą, przez okno podeszłam do drzwi i wychyliłam głowę z pomieszczenia.
- Mamo! Włącz kostkarkę! – krzyknęłam.    
            Tak mam w domu kostkarkę, która została tu przywieziona z Nowej Zelandii. Wsypałam lód do wanny i zalałam go wodą która osiągała zaledwie piętnaście stopni. Spojrzałam na wannę.

            Nie ma to jak powrót do przeszłości, jęknęłam na samą myśl o tym co robi każdy lekko atleta na zawodach aby wypocząć i zregenerować ciało. Brr…


Rozdział NIE sprawdzony, mi się nie podobał, więc bez hejtów.
Przypominam o asku do bohaterów. :)
Komentujcie

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 18

Przeczytaj notkę pod rozdziałem

Weszłam pod gmach szkoły, a moje nogi same skierowały mnie do szafki, skąd wzięłam książki na pierwsze lekcje. Zaczynałam od matematyki z Harrym, potem fizyka z Niallem, dwa WF-y i biologia. Dzień zapowiada się bardzo wyczerpująco.
            Usiadłam w ławce nim dzwonek zdążył zadzwonić. Chciałam chociaż troszkę pouczyć się definicji na lekcję, więc zgryzając ołówek powtarzałam przeklęte formułki w głowie. Kto to w ogóle wymyślił, samo dodawanie i odejmowanie w zupełności by wystarczyło. Po chwili zobaczyłam Stylesa siadającego na krześle obok mnie. Podniosłam jedną brew do góry.
            Harry miał podkrążone oczy, bladą skórę, włosy roztrzepane we wszystkie możliwe strony i twarz bez wyrazu. Nie chcę być nie miła, ale wyglądał jak wrak człowieka. Już miałam się go zapytać co się stało, ale wraz z momentem gdy otworzyłam usta zadzwonił dzwonek a zaraz za nim do sali weszła matematyczka. Westchnęłam przeciągle i wyrwałam z zeszytu kartkę, bazgroląc na niej wiadomość.
Co jest? – popatrzyłam na chłopaka podsuwając mu kawałek papieru pod oczy.
Nic – napisał tak niedbale że ledwo się doczytałam.
Pierdol, pierdol, ja posłucham. ­– odpowiedziałam i przewróciłam oczami.
Blair nie odbiera telefonów, nie daje sobie tego wytłumaczyć.
Nie odbiera od wszystkich, Nialla spławiła zwykłym „pierdol się”. Powiedział, ze teraz się z nią nie dogadasz.
No to jak ja mam jej wytłumaczyć co się stało?!
Znajdziesz ją i powiesz prawdę czyli że miałam atak histerii, bo Niall mnie zabrał na wyścigi a ja panicznie boję się motorów. Ale pamiętaj, jak wyjaśnisz jej dlaczego boję się motorów to chyba ci coś zrobię.
Łapię. – nasza rozmowa dobiegła końca bo matematyczka wyciągnęła Loczka do odpowiedzi. Chłopak wrócił do ławki z D co oznaczało ze bardzo się przejął reakcją Blair. Usiadł na swoim miejscu i schował twarz w dłonie. Jak zaraz się nie uśmiechnie to go kopnę w dupę, jak boga kocham.
- Stary zrób coś z sobą, bo wyglądasz koszmarnie. – pochyliłam się nad ławką. Byłam miła, teraz przyszła chwila na szczerość, no bo heloł, jak codziennie odwraca się za nim milion dziewczyn to teraz zapewne spojrzy tylko jakaś sprzątaczka.
- Mhm…- ignorował mnie. Dzięki PRZYJACIELU.
- Musisz coś zrobić z włosami. – jęknęłam patrząc na jego czuprynę.
- Mhm…
- Zaraz przejadę cię walcem. – wypaliłam nieco zdenerwowana i szturchnęłam go w ramię co nie przyniosło oczekiwanych efektów. Kurde.
- Mhm…
- Harry, ty mnie nie słuchasz.
- Jestem zmęczony, nie spałem w nocy bo do niej dzwoniłem.
- Ty jesteś kopnięty. – walnęłam go otwartą dłonią w tył głowy. Pokręciłam głową i skupiłam się na tym co mówiła nauczycielka. Harry nie kontaktował całą lekcje co strasznie mnie denerwowało.  Ugh! Po chwili zabrzmiał zbawienny dzwonek. Wyszłam na korytarz z zamiarem poszukania Niall’a. Też się dziwię, że akurat jego, no ale cóż. Wrzuciłam książki do szafki i zaczęłam się przepychać między ludźmi. Chciałam chociaż znaleźć jego blond włosy, ale jak na złość nie widziałam ich nigdzie. Stanęłam na palcach. Nie jestem niska, ale jakimś cudem do naszej szkoły chodziły same olbrzymy. Przygryzłam wargę ze zdenerwowania. Przez chwilę szłam tyłem i wpadłam na kogoś wysokiego. Odwróciłam się i zobaczyłam Nialla.
- No znalazłam cię. – opadły mi ramiona i westchnęłam lekko.
- Szukałaś mnie? – zapytał zszokowany. Czyli nie tylko ja jestem tym zdziwiona.
- Tak, aż dziwne, ale musisz porozmawiać z Harrym. Widziałeś jak on dzisiaj wygląda?
- Coś konkretnie się stało?
- Dziewczyna. – no chyba nie powiem mu że Blair ubóstwia Harrego, a Styles jest zakochany w jego siostrze. Chyba że… - Ale mi się przypomniało. Ha no nie uwierzysz co za historia.
- Co takiego? – wiedziałam, że zainteresuję chłopaka. 
- Miałam kiedyś kumpla. Jego siostra zakochała się w jego przyjacielu, a on, jej brat się wściekł. – wzruszyłam ramionami. Wymyślanie bajeczek na poczekaniu, plus dziesięć punktów dla mnie.
- Nie rozumiem o co. Jakby Blair się zakochała, to odwaliłbym jej tylko pogadankę na temat niezaplanowanej ciąży. – no tak Niall musiał przejąć obowiązki matki i ojca. – No i ewentualnie nastraszył któregoś z moich przyjaciół, że jak wróci popłakana do domu, przez niego, to mu wjebię. Ale to tylko z ”przyjaźni”.
            Czyli Niall się nie wkurwi jak Harry i Blair będą razem. Znaczy dobrze by było, jakby najpierw byli razem, bo puki co Blair nie było nigdzie na horyzoncie, a Harry chodzi po szkole jak jakiś duch.  Wetchnęłam głośno.
- No dobra, idź szukać Harrego i przemów mu do rozsądku, ja spróbuję znaleźć Blair. – mruknęłam.
            Chłopaka nie było już po kilku sekundach. Zaczęłam się rozglądać na wszystkie strony w poszukiwaniu blondynki. Gdzie ona się podziała. Przejechałam ręką po włosach. To nie jest normalne gdy znika się na dwa dni, a potem jeszcze w szkole cię nie ma. Stanęłam na palcach, gdy  gdzieś w oddali mignęła mi czupryna dziewczyny. Zaczęłam się przepychać w tamtą stronę torując sobie drogę łokciami i słysząc za sobą mnóstwo obelg i krzyków jak to ja nie chodzę. Sorry ludzie, ale to jest sprawa życia i śmierci. Gdy przepchałam się na kolejny korytarz Blair już nie było.
- Pfff…- wydęłam usta wzdychając trochę ze zdenerwowania a trochę ze zmęczenia. – No i dupa. – skomentowałam.
            Poszwendałam się jeszcze kilka minut po korytarzu, kiedy zadzwonił dzwonek. No to znowu idziemy przez ten korytarz. Ciekawe jak poszło Niallowi. Weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce, by po chwili obok mnie pojawił się blondyn. Popatrzyłam na niego.
- Jak ci poszło? – zapytałam szeptem, dodatkowo zakrywając ręką usta.
- Doprowadziłem go do normalnego stanu – wyszczerzył zęby, chwaląc się swoim wyczynem.
- To dobrze. – uśmiechnęłam się.
- Znalazłaś Blair?
- Miałam ją przez chwilę w polu widzenia, ale ją zgubiłam. Plus taki, wiem że jest w szkole.
- Mamy razem WF może się pojawi.
            Do sali wmaszerowała nauczycielka, oznajmiając że jest konkurs z fizyki. Szturchnęłam Nialla. Nich się zgłosi, dobry jest. Postukał się po czole a ja  przewróciłam oczami. Wiedzę trzeba wykorzystywać, a on kurde nic z tym nie robi. Pokręciłam głową, gdy nauczycielka zaczęła dyktować jakieś informacje. Spojrzałam na notatki Nialla. Rzadko można spotkać chłopaka który tak ładnie pisze. A kaligrafia blondyna była niesamowicie ładna.
- Winter, możesz mi powiedzieć o czym mówię? – zapytała pani profesor. Świetnie zaraz dostanę pałę. Przewróciłam oczami. To raczej nic nowego. Niall podsunął mi kartkę na której była odpowiedź. Szybko przeczytałam notkę na głos.
- Miałaś szczęście Winter, proszę uważać na lekcjach. – upomniała mnie. Upiekło mi się, dzięki Niallowi…znowu? Lekcja dłużyła mi się niemiłosiernie. Czekałam tylko na dzwonek, niech on już zadzwoni, błagam. No.
            W końcu bóg odpowiedział na moje modły. W szkole zabrzmiał dzwonek. Wyszłam na korytarz i skierowałam się do swojej szafki po strój na WF. Wyciągnęłam strój i zamknęłam drzwiczki. Koło mnie pojawił się Niall z Harrym.
- Co tam? – zwróciłam się do bruneta.
- Już lepiej. – przejechał ręką po włosach, które teraz ułożone wróciły na swoje poprzednie miejsce.
- Wydaje mi się że należą mi się podziękowania. – upomniał się Niall. – Znowu.
- Dziękuję.  – wypaliłam.
- Za co?
- Za uratowanie mi dupy na fizyce. – przewróciłam oczami. – Idziemy?
            Już mieliśmy się skierować do szatni WF, kiedy nasza uwaga została przeniesiona na grupkę śmiejących się dziewczyn. Śmiały się głośno i piskliwie, tak jakby właśnie opowiedziano najlepszy kawał na świecie. Mieliśmy iść dalej, gdy nagle ktoś zaczął się przedzierać na zewnątrz całego zgromadzenia, a tym kimś, okazała się… Blair. Po jej policzkach spływały łzy, a oczy były całe podpuchnięte. Blondynka zasłaniając sobie twarz pobiegła w stronę łazienki. Niall chciał za nią iść ale położyłam rękę na jego klatce piersiowej, dając tym samym znak żeby tego nie robił.
- Harry idź do niej. – rozkazałam.
- Ona mnie nienawidzi – mruknął, ale widziałam w jego oczach że już dawno rzuciłby wszystko i za nią pobiegł.
- A mnie gówno to obchodzi. Idź do niej. – warknęłam. Chłopak podążył śladem dziewczyny. Niall stał cały spięty i zaciskał swoje pięści ciskając piorunami w jakże inteligentne dziewczyny. W tedy zauważyłam, że w centrum tej grupki, ze śmiechu zwija się nie kto inny jak Panna Ruda Suka Stella. Zaraz się na nią rzucę, przysięgam.
- W takich momentach żałuję, że jestem facetem. – warknął Niall.
-  A to niby czemu?
- Bo nie mogę jej wpieprzyć. – wypalił cicho.
            Zaczęłam się zastanawiać nad jego słowami. W sumie on nie może jej uderzyć, ale… Odepchnęłam się od szafki i zdecydowanym krokiem podeszłam do Stelli.
- O kolejna sierota. Ty też chcesz żebym uświadomiła kim jesteś? – zaśmiała się a jej towarzyszki razem z nią.
- Coś mi się wydaje że trzeba cię sprowadzić do parteru. – syknęłam. Zwinęłam palce w pięść i przywaliłam dziewczynie w nos. Cios był tak silny, że dziewczyna upadła na ziemię. Rzuciłam się w jej kierunku aby uderzyć jeszcze raz ale Niall w momencie znalazł się przy mnie, po czym odciągnął moją osobę na bok.
*/Perspektywa Blair/*

            Po moich policzkach spływały czarne łzy, ubrudzone od tuszu. Z prędkością światła dobiegłam do łazienki i wpadłam do niej jak torpeda. Chociaż tyle w tym dniu dobrego, że byłam tu sama. Swoje kroki skierowałam do najbardziej schowanej kabiny w łazience. Zamknęłam drzwi i osunęłam się po ścianie, by usiąść obok muszli klozetowej. Zakryłam twarz dłońmi wybuchając jeszcze głośniej.
            Stella naśmiewała się ze mnie przy wszystkich uczniach, upokorzyła mnie na oczach całej szkoły, i to słowami, które wbiły się jak sztylet w moje serce. Czułam wstyd i poniżenie. Jedne z najgorszych uczuć jakie mogą towarzyszyć człowiekowi. A najgorsze było to, że widział to mój brat, Winter …i Harry. Zachłysnęłam się powietrzem, usiłując nabrać je do płuc.
            Nie wiem, czy siedzenie przez dwa dniu u Summer w domu, na łóżku i płakanie w poduszkę było dobrym pomysłem. Byłam wściekła, nie odbierałam telefonów, nie chciałam z nikim rozmawiać, nawet Summer spławiłam. Tak spławiłam moją przyjaciółkę.
            Oparłam głowę o ścianę starając się opanować mój szloch. Zakryłam usta dłonią, gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi do łazienki. Jeszcze tego mi brakowało, żeby szkoła zaczęła mnie nazywać beksą. Wstrzymałam oddech. Teraz wydać mnie mogło wszystko. Nieznajoma, jestem w damskiej łazience więc to na pewno dziewczyna, przemieszczała się cicho po toalecie.
- Blair? – usłyszałam zachrypnięty głos. Harry?! Co on tu do cholery robi. Zatrzymał się przed drzwiami mojej kabiny. – Otwórz, proszę.
- Zos…zostaw…m…mnie. – dławiłam się płaczem.
- Jezus, Blair otwórz te cholerne drzwi, bo jak nie to wejdę górą. – zagroził.
- Spadaj! – jęknęłam resztkami sił.
- Jak chcesz. – nie poddał się. Usłyszałam jak chłopak wdrapuje się po plastikowych drzwiach kabiny, a o chwili stał obok mnie. Kucnął, tak, by mieć twarz naprzeciwko mojej i spojrzał na mnie. Odwróciłam głowę w bok nie mogąc znieść widoku jego oczu, przy których zawsze miękłam.
- Blair, porozmawiajmy – poprosił, a jego głos rozsypał moje i tak połamane serce na jeszcze więcej małych kawałeczków.
- Nie chcę z tobą gadać. – wychlipałam.
- Jezus Blair, nie dasz mi się wytłumaczyć?
- Daj sobie spokój! – w końcu na niego popatrzyłam. – Po co się w ogóle wysilasz, nawet nie dałeś znać, że nie przyjdziesz. Co w tym trudnego napisać sms’a?
- Do jasnej cholery daj mi dojść do słowa! – krzyknął, a ja się wzdrygnęłam. – Przepraszam. – Jego głos od razu złagodniał. – Nie przyszedłem w piątek bo musiałem pomóc Winter. Niall zabrał ją na wyścigi, a ona dostała ataku paniki. Nie można było się z nią dogadać. Twój brat poprosił mnie, abym po nich przyjechał, nie miałem wyboru, musiałem im pomóc. Wii naprawdę boi się takich miejsc w jakie ją zabrał, ja wiem czemu i dlatego musiałem, po prostu musiałem.
- Dlaczego się boi? – szepnęłam opuszczając głowę w dół.
- Nie mogę powiedzieć, obiecałem jej.– mruknął cicho.
- Czyli to wina Niall’a? – zapytałam. Przetarłam rękawem oczy, brudząc przy tym całą bluzę.
- To nikogo wina Blair. Winter miała napad paniki, jakby ich ktoś stamtąd nie zabrał, nie wiadomo co by się mogło stać. Nie pamiętasz, co się działo z tobą? – przypomniał mi jak dostawałam napadów histerii po śmierci rodziców. O matko, już rozumiem.
- Pamiętam.
- Co nagadała ci Stella. – popatrzył na mnie, zmieniając temat.
            Pokręciłam przecząco głową. Nie powiem mu, nie jestem aż taka głupia. Chłopak usiadł tuż obok mnie, wzdychając głośno, po czym objął ramieniem moją sylwetkę.
- Blair, powiedz, proszę. – potarł moje ramię.
- Powiedziała…że jestem głupia, moja średnia to zaledwie 3 z hakiem, brzydka co potwierdza fakt, że żaden chłopak się za mną nie ogląda, wyglądam jak pokraka, że stereotypy o blondynkach można potwierdzić na mnie…jestem sierotą w czym miała racje, powiedziała, że ona nie rozumie jak w ogóle mogę być spokrewniona z Niallem. I że jestem nic nie warta. – dziewczyna powiedziała to dwa razy gorzej, ale postanowiłam pominąć wyzwiska jakimi mnie obrzuciła.
            Harry posadził mnie sobie na kolanach, a palcem wskazującym przytrzymał moją brodę tak, bym patrzyła w jego szmaragdowe tęczówki.
- Blair, jesteś jedną z mądrzejszych osób jakie znam, bardziej do życia przyda ci się matma, fizyka i chemia niż angielski i historia, a to właśnie te przedmioty zaniżają ci średnią. – zaczął. – Jesteś sierotą to prawda, ale masz wspaniałego brata nie zapominaj o tym, mimo że nie wygląda, martwi się o ciebie jak cholera, jak się nie odzywałaś przez te dwa dni, chłopak wyrywał sobie włosy z głowy gdy tylko w polu jego widzenia niebyło Winter. Stella gada głupoty, jeżeli twierdzi, że nie jesteś spokrewniona z Niallem. Czasem zachowujecie się identycznie, jak bliźniaki. Jesteś śliczna, piękna, mądra. Żaden z wymyślonych żartów o blondynkach nie opisuje twojej osoby. Jesteś warta więcej niż ta ruda suka…- Harry wyzwał dziewczynę od suk? To coś nowego. – Jesteś warta więcej niż one wszystkie razem do kupy wzięte…
- Dlaczego mi to mówisz? – przerwałam mu.
- Bo…- przybliżył swoją twarz do mojej, odgarniając kosmyk moich włosów za ucho – Mi na tobie - położył rękę na moim policzku i spojrzał w moje oczy, głośno przełykając ślinę. Denerwował się. Czułam jego ciepły oddech na swojej twarzy, a dosłownie kilka sekund później jego usta dotknęły moich. Byłam zaskoczona, ale właśnie spełniało się jedno z moich marzeń. Stado motyli wezbrało się w lot, tworząc przyjemne mrowienie w moim brzuchu – Bo mi na tobie zależy Blair.
            Uśmiechnęłam się delikatnie, pewna tego że na moich policzkach pojawiły się rumieńce, których pierwszy raz w życiu się nie wstydziłam.
- Ładniej ci jak się uśmiechasz, masz o tym nie zapominać. – przygarnął mnie do siebie, całując czubek mojej głowy.



Przy rozdziale standardowo pomagała mi Julka.
Tak więc skarby kochane, moje. Napisałam, że jestem chora, na asku, po czym dostaję kolejne pytanie o tej samej treści. Jeżeli będziecie pytać po kilka razy o to kiedy dodam rozdział, to będę tego nie robić a nuż widelec dokuczyć. Jestem wredna. Bardzo dziękuję osobie która zaspamiła mi aska do bohaterów, którzy nareszcie doczekali się pytań. I teraz tak, NIE WIEM KIEDY ROZDZIAŁ. I druga sprawa Jeśli chcecie mi pomóc, wysyłajcie swoje pomysły w pytaniach na asku. I jeszcze jedno. Skomentujcie tego posta plizzz, tylko weźcie napiszcie coś więcej niż "Świetny", "kocham" albo "nextt" bo jest to dla mnie jeden z przełomowych rozdziałów, i pisałam go mimo co kilkominutowego chewtania do kibla. Tak więc pozdrowienia dla was. <3 <3 <3

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 17

Muzyka <3

Niedziela rano, jeden z gorszych dni w całym tygodniu.  Oznajmia on że już jutro szkoła czyli trzeba się pouczyć. Ugh świetnie. Znów fizyka z samego rana. Jeśli coś ma ci popsuć cały dzień to z pewnością jest to właśnie ten przedmiot. Chwyciłam za rurki i bluzę, po czym pomaszerowałam do łazienki. Szybko się wymyłam, przebrałam oraz uczesałam. Chwyciłam podręcznik do fizyki razem z zeszytem. Wyszłam na pole, po czym skierowałam się do Nialla. Wspominał coś że musi dać mi korki, sam się o to prosił. A zważając na mój genialny mózg to szybko od niego nie wyjdę.
            Weszłam na ganek, pchnęłam drzwi, a następnie skierowałam się do kuchni. Blondyn siedział przy stole z potarganymi włosami, w samych spodniach. Bóg seksu. Co? Ja tego nie pomyślałam. Dałam sobie w myślach po twarzy. Uspokój się Winter!
            Niall pisał coś na kartce papieru. Uśmiechnęłam się i zapukałam we framugę drzwi. Chłopak podniósł głowę, po czym wyszczerzył zęby na mój widok. Słodko.
- Mówiłeś coś o korkach z fizy. – pomachałam podręcznikiem w jego kierunku, zastępując tym zdaniem zwykłe „cześć”.
- Mówiłem. – potaknął. – Pójdę się ubrać, a ty przynieś mój zeszyt z pokoju Blair.
- Co on tam robi? – zdziwiłam się. Nigdy nie posądziłabym Blair o to że aż tak skrupulatnie się uczy.
- Nie wiem, czasami uczy się z moich notatek. – wzruszył ramionami. Oboje udaliśmy się na górę. Zapukałam do pokoju blondynki ale nikt nie odpowiedział z czego wywnioskowałam, że Blair nie ma. Wślizgnęłam się do pomieszczenia i podeszłam do jej łóżka gdzie było pełno zeszytów. Zgarnęłam segregator podpisany imieniem jej brata i zbiegłam na dół. Usiadłam przy stole i czekałam na blondyna, który pojawił się obok kilka sekund później.
- Dobra pokaż to. -  Niall otworzył segregator. Z jego środka wypadło kilka kartek. Podniosłam jedną z nich. Na papierze widniały para całujących się ust. To był świetny rysunek wykonany czarnym długopisem. Śliczne.
- Em…Niall spójrz. – pokazałam mu rysunek. – Ona ślicznie rysuje.
- Faktycznie. – wziął kartkę do ręki. Zaczęliśmy przeglądać rysunki które wypadły z segregatora. Chłopak całuje dziewczynę w czoło. Jakieś ręce, kwiat, widok oraz wielkie serce z wykaligrafowanym napisem „I ♥u Harry”. Nim zdążyłam zabrać ją ze stołu Niall wziął ją do ręki. Wstrzymałam oddech. Fuck, fuck, fuck. Blair mnie zabije, jak on to zobaczy. Zamknęłam oczy spodziewając się najgorszego.  Na szczęście chłopak od razu włożył kartkę do reszty jej rysunków, nie przyglądając się tej jednej. Uff…
- Świetne są te rysunki. – uśmiechnął się. – Ale miałem cię uczyć fizyki, prawda?
- Niestety. – jęknęłam.
- Czego nie rozum…
- Wszystkiego. – przerwałam mu. – Dla mnie to czarna magia.
- To w cale nie jest trudne. – Nachylił się nad zeszytem. – Popatrz.
            Chłopak zaczął mi tłumaczyć podstawy fizyki. Jak nie nauczę się wzorów to nici z poprawnych wyników. Nie rozumiałam nic, ciągle myliły mi się te wszystkie skróty od miar. Westchnęłam ciężko.
- Jestem tępa. – położyłam głowę na blacie.
- Nie przesadzaj.
- Niall ja nie żartuję, dobre oceny mam wyłącznie z chemii i wychowania fizycznego. Cała reszta to jakiś koszmar. Z dwóch przedmiotów biorę korki. Ty uczysz mnie fizyki, a i tak dalej nie rozumiem, Harry matematyki, a i tak gdzieś się jebnę w obliczeniach, angielski idzie na logikę, ale nie czytam lektur, nie lubię pisać więc moje prace semestralne są chujowe. Z biologii mam na szczęście C i to jeszcze nie wiem jak to się stało chyba jakiś dobry duch nade mną czuwa. – jęknęłam.
- Winter, przesadzasz. Powinnaś się cieszyć, nie jedna osoba chciała by być taka jak ty…
- Kto na przykład? – pociągnęłam nosem i po chwili znalazłam się w ramionach Nialla
- Stella, ona jest cholernie zazdrosna nie tylko o to że cię lubię, ale też o to, że jesteś śliczna, mądra…
- Niall mądra? Oceny mówią co innego, śliczna? Wyglądam okropnie, a szczególnie te kłaki których się nie da ogarnąć.
- Kangurku, te włosy są piękne. – pocałował mnie w policzek. Zaczerwieniłam się.
            Ugh ten okres, moje huśtawki nastrojów są nie do zniesienia, co chwila mi się chce płakać, ale ja się pytam dlaczego. Boże znam odpowiedź, cały zeszły rok. To jest odpowiedź. Ja chcę być tą szczęściarą i dostać amnezji. Proszę.
- Dlaczego?
- Ale co? – spytałam nieco zbita z tropu. Jak zwykle ogarnięta Winter.
-Uważasz że jesteś brzydka.
- Bo tak i już. – mruknęłam cicho. Niall większość dziewczyn tak uważa, znajdź mi kilka które wprost powiedzą ci że są ładne.
- A da się sprawić byś myślała inaczej?
- Nie wiem. – dalej byłam przez niego przytulana. Jezu on jest jak kaloryfer. Cieplutko.
- Chodź. – kazał mi wstać. Popatrzyłam na niego zbita nieco z tropu. Pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do przedpokoju. – Trzeba ci poprawić humor, z uśmiechem ci ładniej.
- Co ty kombinujesz.
- Zbudujemy bałwana. – popatrzyłam na niego.
            Dwoje dorosłych ludzi będzie robić coś tak dziecinnego jak lepienie ludka ze śniegu? Dobra, mi pasuje.
- Zróbmy Olafa! – pisnęłam jak pięciolatka. – Tego z krainy lodu – dodałam widząc że Niall nie do końca mnie rozumie.
- Jak chcesz. – Zaśmiał się i wyszliśmy na pole. W ogrodzie mieli śniegu po pas. Uroki zimy. Wzięłam jedną śnieżkę i zaczęłam turlikać po śniegu w końcu urosła tak, że robiła za pierwsze piętro, a ja z trudem popychałam ją po ziemi. W tym czasie Niall zrobił głowę. Wyglądało to komicznie, no i teraz jeszcze brzuszek. Szybko zrobiłam nieco mniejszą kulkę od poprzedniej i położyłam. No okej, Niall położył, może i byłam dobra z wf-u ale mięśni to u mnie za dużo nie było. Niall na chwilę poszedł do domu, po czym wrócił z dużą marchewką. Przyczepiłam ją do głowy Olafa i odsunęłam się kilka kroków od naszego wspólnego dzieła. Genialny.
- Jest identyczny. – klasnęłam w ręce.
- Odwróć się. – wykonałam prośbę chłopaka. Oberwałam śnieżką. Zaczęłam piszczeć. Śnieg wleciał mi za kołnierz kurtki . Szybko się go pozbyłam po czym oddałam chłopakowi. Jak on tak może, przecież ja mu ni nie zrobiłam. Bitwa trwała dość długo, do puki nie przemarzłam.
- Niall daj spokój, zimno mi – krzyknęłam, mając nadzieję że chłopak przestanie ładować we mnie śnieżkami. Wyszłam ze swojej kryjówki i ruszyłam w stronę domu, kiedy nagle straciłam grunt pod nogami. Odruchowo pisnęłam i złapałam się szyi chłopaka. Niall trzymał mnie na rękach w stylu panny młodej. Uśmiechnęłam się szeroko.
- To co gorąca czekolada z piankami.
- Herbata z sokiem malinowym, mniej tuczy. – poprosiłam.
- Przecież wy jesteście wszystkie chude jak patyki, a jeszcze wam mało. – pokręcił głową. Postawił mnie w przed pokoju. Ściągnęłam kurtkę i jęknęłam widząc w jakim stanie są moje ubrania.
- Niall. Jestem cała mokra muszę iść do domu się przebrać. – powiedziałam płaczliwym tonem.
- Chodź dam ci dresy. – pociągnął mnie do swojej sypialni, w której ani razu nie byłam Jego pokój był dość nowoczesny, różnił się od reszty domu. Wielkie łóżko z czarną pościelą było naprawdę duże, regał w ścianie dodawał całemu pomieszczeniu nowoczesnego wyglądu, biurko we wnęce koło okna na którym leżało kilka książek było również, a na samym blacie położony był laptop. Na jednej ze ścian umieszczono ogromne lustro które okazało się być wejściem do garderoby. Rany. - Tu masz koszulkę, dres i bluzę, mogą być nieco za duże. – Podał mi rzeczy. – Tu masz łazienkę. – wskazał na drewniane drzwi.
            Szybko skierowałam się do małego pomieszczenia. Założyłam pożyczone ubrania, które były dużo za duże. Podwinęłam nogawki dresu i rękawy bluzy. Zaśmiałam się widząc jak wyglądam. Czułam się tak zupełnie inaczej, jak nie ja.
            Zeszłam na dół do salonu i zakopałam się w kocu. Po chwili do pomieszczenia wszedł Niall z wielką tacą. Było na niej dużo kanapek z nutellą i kubki z ciepłym kakao. Wydęłam usta jak pięciolatka.
- Miałeś zrobić mi herbatę – zmarszczyłam brwi naciągając bluzę na dłonie.
- Kangurku – westchnął. Rany Niall coś ty się tak na tego biednego kangura tak uwziął.
- Co?
- Nie złość, się. Kakao lepsze.
- Bo się tyje? – zapytałam sarkastycznie. O Boże, te wahania nastrojów zaczynają denerwować nawet mnie samą.
- Bo dostarczasz energii do organizmu.
- Tłumacz sobie to jak chcesz. – wzięłam kubek z napojem w ręce. Upiłam łyk. Poparzyłam język. – Boli, boli, boli. – zaczęłam wachlować ręką język.
- Wiedziałem że sobie coś zrobisz. – zaśmiał się chłopak. Serio? Bo ja bym się nie domyśliła. Podał mi zimną wodę. Przytrzymałam ją chwile na języku, przez co zaczął mnie szczypać. Ał. Nie byłoby ze mną dobrze, jakbym sobie coś nie zrobiła…


Mam nadzieję że rozdział się podoba, standardowo pomagała mi Julka <3 kocham cię
Nie wiem kiedy next, jak napiszę to będzie a jak nie to nie, :* zapraszam na aska postaci <3
Błagam o komy bo w ostatnim rozdziale było tylko 7 to strasznie boli bo ja się produkuję, tracę wolny czas i nic z tego nie mam. Proszę o trochę wyroumiałości



czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 16


            Obudziłam się pod ciepłą kołdrą. Było mi tak dobrze, ciepło, bezpiecznie. Mogłabym tu tkwić do końca życia. Otworzyłam lekko oczy. Zobaczyłam Nialla który słodko drzemał. Jego zawsze stojące kosmyki włosów chyliły się ku jego czołu. Wyglądał bardzo uroczo, jak nie on. Zaśmiałam się po cichu. Dmuchnęłam w jego rozwalone kosmyki włosów, które na chwilę się podniosły i opadły na nowo.
            Lekko się od niego odsunęłam, po czym zdjęłam jego rękę ze swoich bioder. Wysunęłam się ze swojego łóżka i zeszłam powoli po drabince. Wyjęłam ze swojej szafy czarne getry oraz dużą bluzę.
            Weszłam do łazienki, wymyłam dokładnie twarz, która była brudna od rozmazanego tuszu do rzęs, rozczesałam włosy, a następnie związałam je w kucyka. Jebać malinkę Nialla, jest weekend, nie mam w planach wychodzić z domu, nikt mnie nie zobaczy. Przebrałam się w świeży zestaw ubrań. Wyszłam z małego pomieszczenia, cicho wdrapałam się na łóżko by nie obudzić blondynka i włożyłam swoją piżamę pod poduszkę. Zamknęłam drzwi od pokoju, a gdy znalazłam się w kuchni, zobaczyłam małą karteczkę.
            Rodzice.
Znów gdzieś wyjechali i mnie zostawili, to już była rutyna. A może ja chciałam jechać z nimi? Może chciałam spędzić z nimi czas? Założę się ze nawet nie wiedzą, że miałam jeden z większych napadów paniki i histerii.
            Zaczęłam robić małe zapiekanki. Pokroiłam bułki na małe kwadraciki by były miniaturowych rozmiarów. Nałożyłam na nie ser i szynkę i wsadziłam do piekarnika. Do szklanek nalałam soku pomarańczowego. Wszystko wylądowało na tacy łącznie z miseczką ketchupu. Zadowolona z siebie zaniosłam śniadanie do swojego pokoju. Wdrapałam się na budowle a następnie na czworaka wlazłam na łóżko. Położyłam tacę na środku materaca i weszłam pod kołdrę.
            Szturchnęłam lekko chłopaka.
- Niall. – jęknęłam kiedy szturchanie go w bok nic nie dało.  – Dobra sam tego chciałeś.
            Zaczęłam spychać jego ciężkie ciało z łóżka. Po chwili chłopak wylądował na podłodze.  Podniósł się gwałtownie po czym popatrzył na mnie spod byka. Nie miałam wyjścia kolego.
- Musiałaś?
- Tak, mam śniadanie. – uśmiechnęłam się jak pięciolatka i poklepałam miejsce po drugiej stronie tacy. Blondyn usiadł na łóżku, w wyniku czego materac się lekko zapadł. Ogh. Chwyciłam w palce pierwszą mini zapiekankę i wsadziłam ją do ust.
- Dobre. – uśmiechnął się. – Gdzie nauczyłaś się gotować?
- Wymyślam dania na bieżąco. – wzruszyłam ramionami jakby ten komplement był mi obojętny.
- Czyli jest możliwość że się otruję? – odsunął od siebie zapiekankę i spojrzał nieufnie. Wywróciłam oczami.
- Zjadłeś już jedną, nie masz nic do stracenia.
- Racja. – uśmiechnął się.  – Czekaj masz tu coś. – pokazał na mój nos a ja zrobiłam zeza.
            Chłopak przejechał palcem na którym był ketchup po moim nosie. Zrobiłam kwaśną minę. Gorzej niż dziecko, Horan! Wzięłam jedną z zapiekanek i zdjęłam nią czerwoną maź z mojego nosa.
- Za karę ty to zjesz. – usiłowałam wepchnąć mu kawałek bułki do buzi ale zaczął się odsuwać. – Chodź tu. – zaśmiałam się i zaczęłam na czworakach przechodzić na jego stronę łóżka. Chłopak się odsunął cały czas śmiejąc się.
- Nie ma tak!
- Jest! – zaśmiał się. Przewróciłam go na plecy, i przytrzymałam rękami.
- Otwórz buzię. – poprosiłam ładnie.
            Pokiwał przecząco głową a ja zaczęłam się śmiać. Zrobił zeza. Zatkałam mu nos palcami, w końcu będzie musiał otworzyć buzię. Ta, Dean mnie jednak dużo nauczył. Nie czekałam długo. Wsadziłam mu zapiekankę do ust i wróciłam na swoje miejsce. I kto tu jest zwycięzcą. Chciałam z powrotem zabrać się za jedzenie, jednak Niall nie był mi dłużny. Zostałam powalona na łóżko, leżałam przyciśnięta do materaca a blondyn zwisał nade mną. Słodko, czujecie sarkazm? Zamoczył zapiekankę w soku. Fu!
- Ohyda. – jęknęłam.
- Ja jadłem ketchup z ciebie – mruknął. Oh, doznałeś tego zaszczytu nie każdy tak może.
- Ale to jest gorsze. – wskazałam głową na nasączoną bułkę.
- Nie ma tak dobrze. 
- Proszę. – Niall usiłował wsadzić mi to okropieństwo do ust. Zaczęłam kręcić głową i szarpać się.
- Dobra dam ci wybór. Albo kanapka albo…-pokazał palcem na policzek. Wszystko byle nie to coś. Przewróciłam oczami. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Pocałowałam Nialla w policzek, niechcący zahaczyłam o kącik ust. Czułam jak róż oblewa moje policzki. Szybko się od niego odsunęłam i spuściłam głowę.
- Chcesz soku? – zapytałam podając mu kubek.
- Jasne. – chwycił naczynie w ręce. – A tak w ogóle, wracając do wczoraj…jak się czujesz?
- Tak sobie, trochę mnie głowa boli ale przejdzie. – uśmiechnęłam się słabo. – Dziękuję – dodałam szeptem spuszczając głowę jeszcze bardziej. Nie byłam przyzwyczajona do dziękowania komuś.
-Za co?
-Że mnie stamtąd zabrałeś…- drżał mi głos. – ja…nie wiem co bym zrobiła.- byłam na granicy płaczu. Warga mi się trzęsła, a w kącikach oczu były łzy. Tylko mi się tu nie rozklejaj Winter!
- Hej spokojnie. – Chłopak mnie przytulił. – To moja wina, mogłem cię tam nie zabierać.
- Ale nie wiedziałeś. – położyłam rękę na jego piersi biorąc głęboki wdech. – Mogłam ci powiedzieć.
- Winter spokojnie. – przytulił mnie mocno. – Miałaś widocznie powód dlaczego mi nie powiedziałaś, każdy ma swoje tajemnice. – pocałował mnie w głowę- Nie musisz mi mówić.
-  Powiem…ale nie dzisiaj. Obiecuje ci to Niall. – powiedziałam przytulając się do niego.
- Dobrze, zrobisz co będziesz chciała.
            Temat powodów napadów paniki i histerii był bardzo unikany u mnie w domu, i przez znajomych  …w Nowej Zelandii. Zresztą jak tylko ktoś zaczynał o tym mówić, szybko zmieniałam temat. Jedyną osobą w Londynie, której o tym powiedziałam był Harry i liczę na to że nikomu nie powie.
            Siedziałam w żelaznym uścisku Nialla. Było mi tak ciepło, czułam się …bezpiecznie. Niesamowite uczucie. Chłopak masował delikatnie moje plecy. W końcu się od niego odsunęłam. Sięgnęłam do szafki nocnej i wyciągnęłam opakowanie leków. Łyknęłam tabletki po czym popiłam je sokiem pomarańczowym.
- Co to? – zapytał chłopak.
- Leki na uspokojenie. Biorę je już dość długo. – westchnęłam ciężko.
            Od tego jednego pieprzonego lata. Po każdym napadzie histerii łykam tabletki. Inaczej się nie uspokoję, będę roztrzęsiona i nikt się ze mną nie dogada. Pokręciłam głową.
- Nie martwisz się o Blair? – zapytałam, zgrabnie zmieniając temat.
- Jest wściekła i nie mam pojęcia gdzie poszła, prędko się tego nie dowiem. – powiedział i wzruszył ramionami.
- Skąd wiesz?
- Zadzwoniłem do niej i powiedziała Pierdol się. Co oznacza że jest wkurwiona, a ze nie ma w zwyczaju mi się wyżalać, wyszła pewnie do Summer.
- Ohh…- przecież Harry nas odebrał zamiast iść do niej na Taco. Spuściłam głowę, ja pieprze to moja wina. To przeze mnie Blair nie spotkała się z Harrym. Poczułam się okropnie w tym momencie. Znienawidzi mnie jak się dowie, a jak tak się stanie to ja się załamie. Boże, zawsze muszę wszystko spierdolić.



Kolejny rozdział za nami, mam nadzieję że wam się podoba :)
Moja przyjaciółka JULKA pomaga mi w pisaniu, poprawia i sprawdza rozdziały za co wielkie dzięki, za pewne czytacie Bad Destiny jej autorstwa. Zapraszam również na jej Bloga
Przypominam o asku do bohaterów, i jeśli chcecie wiedzieć coś o mnie zapraszam na mojego prywatnego bloga :D http://sniezka-sniezka.blogspot.com/


poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 15

*TEN SAM DZIEŃ* Winter*



Obudziłam się w świetny humorze pomimo tego, że spałam kilka godzin przez Nialla, który zabrał mnie na ten pieprzony horror. Nigdy więcej! Chłopaka rano nie było już u mnie w pokoju. Zaśmiałam się i wyskoczyłam z łóżka. Popatrzyłam na zegarek. 6.00. Super, zdążę pójść pobiegać. Sprintem zbiegłam z budowli i poleciałam do garderoby żeby znaleźć swoje adidasy, getry oraz koszulkę termo aktywną. Złapałam za słuchawki, po czym zbiegłam na dół. Świeże orzeźwiające powietrze uderzyło moją twarz wywołując na niej ogromny uśmiech.
            Nałożyłam słuchawki na głowę, a następnie ruszyłam przez siebie. Wbiegłam do tego okropnego parku. Muzyka całkowicie odizolowała mnie od hałasu panującego wokół. Po chwili zauważyłam sylwetkę nikogo innego jak pana Horana. Znowu się zaśmiałam. Oj Winter coś za często się dzisiaj śmiejesz.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał, zapewne czytając mi w myślach.
            W odpowiedzi tylko pokiwałam głową dalej się śmiejąc i przyspieszyłam. Pokazałam mu język. Lubiłam biegać szybko, wręcz to kochałam. Minęłam jakąś parę i skręciłam w naszą uliczkę, Niall zaraz znalazł się obok mnie. Po chwili zauważyłam że przygląda się mojej szyi. Chwila, co? O nie! Szybko chwyciłam kucyk i zasłoniłam szyję. Zatrzymałam się i zaczęłam iść szybkim marszem, wyrównując oddech.
- I tak wiesz co cię czeka. - zaśmiał się pod nosem.
- To jest naprawdę konieczne? - jęknęłam marudnie. Naprawdę miałam tego dosyć.
- I to bardzo. - szepnął mi do ucha.
            Właśnie w takich momentach tak bardzo bałam się tego chłopaka. Huśtawki nastrojów były nie do przewidzenia, nie wiedziałam kiedy będzie miał dobry humor, kiedy ten...ten właśnie co teraz, i kiedy będzie wściekły.
            Obrócił mnie w swoją stronę, uśmiechnął się łobuzersko po czym wpił  w moją szyję. Zassał mocno skórę i zaczął ją przygryzać. Jęknęłam z bólu. Po chwili się odsunął i dmuchnął w wykonaną przez siebie malinkę. Automatycznie moja dłoń powiodła do "naznaczenia".
Przewróciłam oczami.
- Nie rób tak. - powiedział.
- Ale jak? - zmarszczyłam czoło nie wiedząc o co mu chodzi.
- Nie przewracaj oczami.
- O boże. - odwróciłam głowę tak by mnie nie widział i przewróciłam oczami. Nie będę go słuchać, ale na razie nie mam ochoty go wnerwiać. Szliśmy szybkim marszem do domu. Odłączyłam się od blondyna i pobiegłam na ganek. Zdjęłam buty, a następnie skierowałam się do swojej łazienki. Wzięłam cieplutki prysznic, wyczesałam włosy i ułożyłam loki na jednym ramieniu tak, by moja fryzura zasłoniła malinkę Nialla.
            Wpadłam do garderoby. Co ja mogę założyć. Znalazłam biały sweter, rurki oraz trepy. Szybko się przebrałam. W kuchni zrobiłam sobie Muesli. Chwyciłam swój plecak po czym wyszłam na pole gdzie stał samochód Nialla. A ja naprawdę nie mogę się przejść na nogach do szkoły? Wsiadłam do auta. Blair się uśmiechała, jak zwykle. Jak można codziennie mieć taki humor, to chyba trzeba mieć jakiś dar.  W sumie to mogłaby mi go czasami oddać.
- Cooo taaam? - zapytała przeciągając samogłoski.
- Super, biegałam rano. - odparłam.
- I mnie nie zabrałaś?
- Towarzystwa dotrzymał mi twój brat. - syknęłam lekko.
- No nie było aż tak źle. - zaśmiał się a mi się przypomniało jak robił mi malinkę. 
- Zależy dla kogo. - powiedziałam ledwie słyszalnie.
            Niall zaparował na parkingu szkolnym. Wszyscy opuściliśmy czarny pojazd, po czym skierowaliśmy się do gmachu szkoły. Otworzyłam szafkę i spojrzałam na drzwiczki gdzie miałam umieszczony plan lekcji. Fizyka i potem WF, a następnie angielski, z tego co wiem Blair ma w tedy matematykę. Chwyciłam zeszyt i podręcznik po czym skierowałam się
do Sali. Nie cierpiałam fizyki, a do tego jeszcze siedziałam z Niall'em w ławce, na samym końcu klasy! Poważnie? Jak mam się nauczyć tego przedmiotu.
            Zajęłam swojej miejsce w ławce i po chwili do klasy wszedł blondyn. Uśmiechnął się szeroko a ja tylko spuściłam głowę w dół. Poczułam obecność chłopaka obok siebie. Zabrzmiał dzwonek, po chwili w Sali pojawił się profesor. Sprawdził obecność i zaczął notować coś w dzienniku. Utworzyłam swój zniszczony zeszyt z zamiarem powtórzenia
ostatniej lekcji, niestety natknęłam się na wielki napis czerwonymi literami  "KARTKÓWKA". Zakryłam twarz dłońmi i westchnęłam głośno. Zapisałam  zapomniałam.
- Nie mów że nie umiesz. - szepnął Niall pochylając się nad ławką.
- Nic, kompletnie nic. - potrząsnęłam przecząco głową i odsłoniłam twarz.
- Wiesz że mam gotowce? Ja to napiszę bo to rozumiem, ty podłożysz kartkę. I chyba dam ci korki z Fizy.
- I matmy.
-Właśnie musimy pogadać o matematyce, o co chodzi z Blair...
            Niall przerwał bo pan położył na naszej ławce pytania. Modliłam się by blondyn dyskretnie wyciągnął gotowca bo inaczej będzie po mnie. Na szczęście nie miałam się czym martwić. Nie zauważyłam nawet kiedy Niall zamienił kartki. Aby dla pozoru pokazać ze piszę
quiz*, zaczęłam poprawiać ładne pismo...Nialla? Nie pisał brzydko, pięknie kaligrafowane litery duże i wyraźne. Chłopak pisał ślicznie. Nauczyciel zebrał nasze kartki równocześnie z tym jak blondyn odłożył długopis.
- I jak myślisz?
- Twoja kartkówka jest napisana na B+, a nie wiem co dostanę z mojego.
- Boże moja mama się kapnie że tego nie napisałam, ja nigdy nie miałam z fizyki czwórki. - zaśmiałam się.
- Nie przejmuj się kangurku.
- Powiem mamie że kolega ze szkoły dał mi korki. - wzruszyłam ramionami.
- Nie byle jaki.
- Nie powiem że to ty.
- Mam najlepsze oceny z fizyki. - szepnął. - Zaraz się przekonasz. - wskazał na nauczyciela który poprawiał nasze kartkówki. Przewróciłam oczami. Chłopak dźgnął mnie palcem w brzuch a z moich ust wydostał się cichy pisk. Zwróciłam na siebie uwagę całej klasy.
- Nienawidzę cię. - szepnęłam w stronę Nialla kiedy wszystkie oczy skierowane był na mnie. - Aa, moja stopa, mam skurcz. - skłamałam i schyliłam się pod ławkę. Podniosłam jakiś ołówek, który akurat leżał obok nogi Nialla. Usiadłam normalnie i kiedy chłopak nie patrzył,
wbiłam mu ołówek w nogę. Skrzywił się z bólu, a ja wyszczerzyłam ząbki.
- Dobra spokój.
            Nauczyciel zdążył poprawić nasze prace i zaczął czytać oceny. Dostałam B+ jak mówił Niall. Póki co nie było lepszej oceny. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Pan Horan, jak zwykle najlepsza praca. A. - powiedział profesor, a blondyn zaczął się uśmiechać triumfalnie. Zaraz mu coś zrobię, jak boga kocham.
            Zabrzmiał dzwonek. Wybierałam rzeczy, po czym wyszłam na korytarz z blondynem. Tłumy uczniów znajdowały się na korytarzu, a teraz trzeba było dojść do szatni.
- Coś mi się chyba należy. - powiedział Niall.
- Zwykłe dziękuję wystarczy? - zapytałam grymasząc.
- Chciałabyś skarbie. - zaśmiał się. - Wymyśl coś.
- Emmm okej. - Dean też mnie tak naciągał, stare numery. Zawsze, ale to zawsze wystarczało tylko jedno.
            Pocałowałam chłopaka w policzek.
- Dziękuję. - Niall chyba był lekko zszokowany tym co zrobiłam. Przyśpieszyłam kroku zostawiając go w tyle. Wiedziałam że na moje policzki wlewa się róż. Dean'a traktowałam jak mojego brata, to było normalne, ale Niall nie był mi bliski, więc było to dość duże jeśli
nie ogromne posunięcie z mojej strony.
            Weszłam do zatłoczonej szatni i zaczęłam się przebierać. Po chwili stałam w białej koszulce oraz czarnych spodenkach, przed lustrem. Zaczęłam wiązać włosy w wysokiego kucyka. Koło mnie pojawiła się Blair.
- Dlaczego Niall ma czerwono ciemną szminkę na policzku? – popatrzyła na mnie znacząco.
- Mnie nie pytaj, ja nic nie wiem. - powiedziałam speszona i spuściłam głowę.
            Niby zwykły całus a wstydzę się cholernie. Straciłam jaja. Westchnęłam głośno i wyszłam na salę za resztą dziewczyn. Stanęłyśmy w rzędzie.
- Drogie panie dzisiaj gramy z zbijaka. - oznajmiła trenerka. Zaczęto dobierać grupy. Składy były ciekawe. Niall ze Stellą w jednej drużynie, to pewnie ruda dostawała orgazmu na samą myśl o tym, i jeszcze kilka przypadkowych osób których nie kojarzę. A w drugi skład
wchodziłam ja, Blair i Harry. Tu z kolei pewnie blondynka robiła się mokra na samą myśl.
            Musze iść do lekarza, myślę tylko o seksie.
Piłka poszła w górę. Na matkę została wybrana Blair. Razem z Harrym graliśmy główne skrzypce bo reszta uciekała przed piłką. No tak, tak jest najprościej. Odebrano nam piłkę. Super. Zbijano nas po kolei jak leci. W końcu zostałam ja, Harry, Stella i Niall. Loczek zbił rudą sukę, za co Niall szybko się zrewanżował na Harrym. Ej, Stellę było warto ale żeby tak przyjaciela?!
            Ja vs. Niall
Blair rzuciła piłkę w moją stronę, na nieszczęście Niall ją odebrał i zaczął we mnie celować. Serio Horan? Zrobiłam piękny unik. Matka przeciwnej drużyny celowała mi w głowę.
- Zgłupiałaś? - krzyknęłam stojąc tyłem do blondyna. Odchyliłam się na bok wiedząc, że Horan chce mnie zbić. No ludzie!
            Byłam głównym celem. Unikałam piłki jak ognia, a szczerze mówiąc to nie było łatwe. Niech żyje kobieca zgrabność! Nie byłam w stanie odebrać piłki, była za mocna, od razu wypadła by mi z rąk. Kucnęłam przed mocną piłką.
- Winter! - krzyknął Harry wymachując rękami - Weź zabierz im tą piłkę.
- Łatwo ci mówić! - syknęłam w jego stronę.
            Znów uciekłam przed piłką. Co chwila chowałam głowę, robiłam podskoki lub szybkie uniki.
- Odwala wam?! - krzyknęłam naprawdę poirytowana tą grą. To już się
robi n u d n e!
- Ja nigdy nie przegrywam. - oznajmił Niall z tryumfalnym uśmiechem na twarzy. Oh tak?
            To wyznanie nakręciło mnie by odebrać piłkę. Blondyn wycelował we mnie. Wyskoczyłam do pomarańczowej kulki i złapałam ją w obie ręce. Ał. Rzuciłam do Blair.
- Nie kuj! - krzyknęłam.
            Blondynka w momencie odrzuciła mi piłkę, wyskoczyłam do góry, a następnie z dwojoną siłą cisnęłam nią w chłopaka. Oberwał w ramię. Zaśmiałam się triumfalnie.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz prawda? - zapytałam.
- Prawda. - pokiwał głową niezbyt zadowolony.
- No nie mów że się obrazisz.
- Na ciebie? - zapytał. - Nigdy.
            Chwycił mnie pod kolanami i przerzucił sobie przez ramię. Zaczęłam krzyczeć by przestał, waliłam pięściami o jego plecy, nic, nie reagował.  Blondyn postawił mnie dopiero w męskiej szatni gdzie wszyscy chłopcy mieli ręczniki na biodrach. Pisnęłam cicho i zakrywając sobie oczy dłonią wyszłam z łazienki. Nienawidzę go za to, nienawidzę.
***

Na angielskim omawialiśmy "Romea i Julie". Ta książka jest taka bez sensu. Romeo ma jakieś 19 lat a Julka 14, to nie może być prawdziwa miłość, do tego zakochali się w sobie po kilku minutach znajomości. Miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje. Wydostałam się z sali, wrzuciłam do szafki swoje książki, po czym skierowałam się do stołówki. Nie ma to jak wysokiej jakości cheeseburger o bardzo niskiej zawartości zbędnych kalorii. Czujecie ten sarkazm?
            Nawet nie wiem kiedy koło mnie zmaterializował się blondyn. Liczyłam raczej na jego siostrę, no ale ok.
- Co jesz? - zapytałam.
- Co kangurku?
- Ha-ha. Bardzo śmieszne, tarzam się ze śmiechu po podłodze. - przewróciłam oczami. Ruszyłam do stolika gdzie siedziała, cała elita. Tak jak to nazywali inni uczniowie. Słowo elita zawsze kojarzyło mi się z jakimiś nadętymi pustakami, jak widać zawsze znajdą się wyjątki. Ze wszystkich towarzyszek, kumpli Nialla, najlepiej dogadywałam się z Perrie. Ta blondynka była naprawdę kochana. Zajęłam miejsce obok niej i pogrążyłam, się w rozmowie na temat rurek we wzory i kwiaty. Chłopcy patrzyli na nas z politowaniem.
- Gdzie Blair? - zapytałam Pezz.
- Nie wiem jak Niall się jeszcze nie kapnął, ale zawsze w piątki od  czwartej godziny lekcyjnej zrywa się z lekcji. Kij wie po co. - wzruszyła ramionami.
- Dziwne.
            Zadzwonił dzwonek i wszyscy uczniowie skierowali się do klas. Miałam mieć teraz matmę z Harrym. Zajęłam swoje miejsce i wyciągnęłam książki na stół. Harry był czymś rozkojarzony. Stukał ołówkiem o ławkę a wzrok miał jakiś mętny, dziwne bo zazwyczaj uważał na matmie.
- Coś ty taki zdenerwowany? - szepnęłam w jego stronę.
- Nie wiem, znaczy wiem...ale nie wiem dlaczego. - westchnął, lekko wzruszając ramionami.
- Powiesz mi?
- Tak tylko...wiesz gdzie. - miał na myśli śmietnik. Oh, ekstra.
            Jęknęłam na całą klasę. Harry popatrzył na mnie zaskoczony a nauczycielka odwróciła się w moją stronę z pytającą miną.
- Bo ja mam coś z nogą, mogę iść do pielęgniarki? - zapytałam, wymyślając najgłupszą wymówkę świata.
- Oczywiście - ona jakaś głupia czy co? Nie widzi że udaje? Jezu i to ona ma nas czegoś nauczyć.
-Ja ją zaprowadzę. - zaoferował się Styles a pani nie protestowała. Idiotka. Zabraliśmy torby, następnie oparłam się o Loczka po czym wyszliśmy z klasy. Postawiłam nogę normalnie i zamknęłam drzwi. Wdrapaliśmy się na śmietnik, zaraz po tym jak Harry wyciągnął papierosy ze śmietnika. Odpaliliśmy szlugi. Zaciągnęłam się dymem i zaczęłam puszczać kółeczka.
- No to opowiadaj.
- Blair zaprosiła mnie na Taco. To ma być zwykłe koleżeńskie spotkanie, ale ja zaczynam świrować. - jęknął wypuszczając z ust dym - Zupełnie nie wiem czemu.
- Lubisz ją?
- Zdecydowanie. Jest super miła, słodka, inteligentna, mądra. Zastanawiam się czasem jak ona wytrzymuje stawianie błędów na każdym zadaniu jakie jej dam. - zatkało mnie.
- To ty wiesz?! - prawie wykrzyknęłam, o mało nie spadając ze śmietnika.
- Tak, błagam cię, przyjaźnię się z jej bratem. Blair ma dobre stopnie z matematyki. - odparł. -Niall z resztą się zapytał o co chodzi z tymi korkami, doznałem olśnienia że coś jest nie halo.
- To czemu kontynuowałeś dawanie jej lekcji?
- Nie wiem. - wzruszył ramionami. - Bo ją lubię. Jest naprawdę miłą osobą, wiecznie się śmieje, ma piękne, niebiesko-błękitne oczy, i jebie mnie to ze jest farbowaną blondynką, ma kochane loczki, jak się je pociągnie to odskakują jak sprężyny.
- Harry?
- Tak?
- Ty się chyba zakochałeś. - powiedziałam patrząc na niego. Chłopaka zatkało to, co powiedziałam, ale miałam rację. Wymieniał je cechy, nie wyliczył żadnej wady, zwrócił uwagę jaki kolor mają jej oczy, podoba mu się pod względem wyglądu, a do tego nie przestał jej uczyć pomimo tego że wiedział, że udaje, że nie umie matematyki. Loczek przełknął głośno ślinę.
- Nie, raczej nie jak już to zauroczenie - powiedział szybko, odwracając wzrok.
- Harry, ty się zakochałeś. Udowodnię ci to.
- Jak?
- Daj my na to...jaki kolor mają paznokcie Blair? - niby nic a jednak.
- Teraz ma zebrę...to nie jest jeszcze dowód.
- Mówisz? A o czym dzisiaj śniłeś?
            Milczał i patrzył mi w oczy. Blair. Zakochał się  w mojej przyjaciółce. Niesamowite. Bawiłam się w swatkę i mi wyszło muszę jej powiedzieć...szlag by to nie mogę. Dlaczego zawsze jak zrobię coś dobrego to nie mogę nikomu powiedzieć?
- Nie mów jej! Błagam - jęknął.
- Z tego co wiem to z tego miejsca nic nie wychodzi, a szkoda. - westchnęłam. Ta wariatka powinna to wiedzieć, chociaż wtedy gadałaby jeszcze więcej i mimo że już ją kocham to nie wytrzymałabym psychicznie. Oh, chyba jednak warto by było się poświęcić.
- I dobrze że nie wychodzi. Zapadłbym się pod ziemię jak by się dowiedziała.
- Dlaczego?
- Ja...nie wiem, ale to dość krępujące. A jak ona mnie nie lubi. – kurwa przecież ona wie o nim wszystko! Ja bym to nawet nazwała obsesją a nie miłością! Boże dlaczego mu nie mogę powiedzieć, do jasnej cholery następnym razem składając obietnicę że nie powiem krzyżuję palce za plecami.
- Skąd to możesz wiedzieć? Zaprosiła cię na Taco.
- A jak uważa mnie tylko za przyjaciela?
- Kurwa, powtarzam się ale zostanę lesbijką jak boga kocham. Wy i wasze problemy. - dokończyłam szluga i wyrzuciłam niedopałek do śmieci. Zeskoczyliśmy ze śmietnika, po czym wróciliśmy pod gmach szkoły.


***

Siedziałam w pokoju przy biurku i przeglądałam swojego twittera. Nic ciekawego ludzie nie pisali. Pokiwałam tylko głową. Weszłam na swojego tumblr'a i zreblogowałam kilka obrazków po czym sięgnęłam po swoją kawę w kubku. Upiłam łyk. Kiedy odstawiałam kubek na miejsce ktoś zasłonił mi oczy. Dłonie były za duże jak na dziewczynę.
- Niall? - ściągnęłam ręce z twarzy i odwróciłam się do chłopaka. - Co tam?
- Zabieram cię dzisiaj gdzieś?
- A gdzie to 'gdzieś'? - zapytałam.
- Niespodzianka. Ubierz się dobrze. Na polu jest ładnie i ciepło.
            Siedziałam przez chwilę w garderobie. Znalazłam rurki, bokserkę, jakąś sportową kurtkę. Związałam włosy w kucyka po czym wyszłam z małego pomieszczenia.

- Chodź. - chwycił mnie za rękę i pociągnął do wyjścia.
- Jakaś impreza? Jest późno, tak około 19.00
- Nie. Niespodzianka.
            Wyszliśmy na pole. Z tego co zauważyłam chłopak nawet nie prowadził mnie do samochodu. Ruszyłam za nim. Cały czas nudziłam blondyna by powiedział mi gdzie idziemy. Naprawdę byłam ciekawa, cóż takiego przede mną ukrywał. Nie jestem wielką fanką niespodzianek. A jak mi się nie spodoba? Będzie tandetna? Nie chcę udawać zadowolonej i
okłamywać osobę która to dla mnie wymyśliła.
- Powiedz, powiedz, powiedz, powiedz. - jęczałam Niallowi do ucha od pół godziny.
- Winter, powiem ci jak będziemy na miejscu. - Oznajmił.
- Boże a daleko jeszcze?
- Tak. - odparł.
            Dzięki za pomoc. Naprawdę mnie nosiło. Chciałam bardzo wiedzieć co chłopak zaplanował. Nasz spacer trwał już godzinę, a ja dalej nie wyciągnęłam z blondyna gdzie mnie zabiera. Byliśmy na obrzeżach miasta. Stare opuszczone budynki, umieszczone przy Tamizie.
Było ciemno.
- Już niedaleko. - oznajmił.
Chwyciłam Nialla za ramię, starając się nie wywrócić. Pomiędzy starymi budynkami biegały brudne szczury, na całej długości uliczki walały się śmieci, puste puszki, butelki oraz potłuczone szkło. Miałam coraz gorsze przeczucia, bo mimo że nie liczyłam na romantyczną randkę miałam nadzieję na nieco przyjemniejsze miejsce.
Chwilę później w powietrzu wyczułam zapach spalin. Nie, nie, nie, nie! Błagam tylko nie to! To odkrycie spowodowało u mnie nagły skok ciśnienia. Powoli moje paznokcie wbijały się coraz głębiej w biceps blondyna i aż dziwiłam się że nie syczy z bólu. Wyszliśmy z pomniejszych uliczek, wchodząc na słabo oświetlony kampus. Cholera!
Lśniące drogie motory stały szeregiem przed grubo namalowaną białą linią, a zgrabne dziewczyny w krótkich spodenkach i bluzkach odsłaniających brzuch, chodziły między maszynami eksponując swoje wdzięki. O Rany.
            Czułam jak po moich plecach przebiegł długi dreszcz. Wszystkie moje mięśnie się napięły, a serce kołatało tak mocno że czułam jego bicie. Spuściłam głowę. Nie patrz nikomu w oczy bo inaczej masz przedupcone. Tą zasadę znałam od bardzo, bardzo dawna. Niall prowadził mnie pewnie co oznaczało, że chłopak jest tu stałym gościem. Mijaliśmy różne motocykle, a ja chciałam jedynie uciec stąd jak najdalej i nie pokazywać się nikomu na oczy. Gdy usłyszałam warkot jednego z silników jeszcze mocniej ścisnęłam ramie chłopaka podskakując w miejscu. Zabierzcie mnie stąd!
            Blondyn wprowadził mnie na parter jednego z budynków. W środku stała jego ekipa ze szkoły. Moje emocje były na wodzy już przez dobre piętnaście minut, a on jeszcze mnie tu zaciąga. Ogromny napad histerii mogłam mieć w dowolnym momencie, bo poziom strachu jaki był we mnie właśnie teraz, przekraczał granice możliwości.
            Pod ścianą zobaczyłam jeden z bardzo dobrych motocykli. Niall chciał mnie podprowadzić do pojazdu ale się zatrzymałam.
- To jest... - zaczął chłopak, ale ja byłam już za bardzo przerażona.
- Tak, tak, wiem Suzuki Hayabusa gsx1300R.  Skrzynia biegowa sześcio-stopniowa, typ cztero-suw, pojemność skokowa 1340 centymetrów, prędkość maksymalna 300 kilometrów na godzinę, maksymalna moc 146 kilowatów przy 9800 obrotów na minutę, maksymalny moment obrotowy 154 Nanometry przy 7200 obrotów na minutę. Do setki przyśpiesza w 3
sekundy, pojemność zbiornikowa paliwa wynosi 21 litrów a średnie zużycia paliwa wynosi od 5 do 7 litrów na 100 kilometrów. Wiem wszystko, a teraz błagam zabierz mnie stąd! - jęknęłam przerażona patrząc na jedną z najniebezpieczniejszych maszyn świata. Bałam się
motorów cholernie, niesamowicie, niewyobrażalnie bałam się takich miejsc i uwierzcie mi - miałam prawo!
            Czułam jak łzy zaczynają mi się zbierać w kącikach oczu. Tak, z przerażenia płakałam, nie miałam dobrych wspomnień z takimi miejscami. Niestety nie mogę wymazać tego z pamięci mimo, że cholernie bym chciała. Próbowałam już wszystkiego, ale jak widać było mi pisane żyć w mękach i strachu.
            Cała dygotałam, w końcu łzy zleciały po moim policzku, a ja nie mogłam się hamować. Znajomi Nialla opuścili pomieszczenie zostawiając mnie samą z blondynem. Chłopak był widocznie zaskoczony moim zachowaniem. Nie dziwię mu się. Łzy przysłaniały mi obraz przed oczami, a ciało trzęsło się jak galaretka. Jak przez mgłę widziałam
zdezorientowaną sylwetkę blondyna zbliżającą się w moją stronę.
            Niepewnie usiadł obok mnie na mokrej i zimnej ziemi, po czym objął mnie swoimi ramionami. Może już miał z czymś takim do czynienia, wiedział chyba co robić. Zaczął lekko mną kołysać, a po chwili usłyszałam jak nuci coś cicho.
- You'll never love yourself half as much as I love you. – zaśpiewał mi do ucha i usadził mnie sobie na kolanach. Po chwili przytulił mnie mocno, przyciągając do siebie na granice możliwości. - You'll never treat yourself right, darlin' but I want you to.
If I let you know,
I'm here for you, maybe you'll love yourself, Like I love you. Ooh.. - Moje mięśnie się rozluźniły, a przyspieszony oddech lekko zwolnił. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i przymknęłam oczy. Poczułam się bezpieczna.
Kilka minut później usłyszałam, jak ktoś wchodzi do pomieszczenia.
- Niech Zayn jedzie za mnie. - rzucił od niechcenia nadal trzymając mnie w ramionach i lekko pocierając moje plecy.
            Jeszcze lekko dygotałam, czasami po atakach histerii nie mogłam się uspokoić aż przez kilka godzin. Chłopak wyciągnął telefon z kieszeni i wystukał coś na ekranie.
- Harry, przyjedź na wyścigi...Stary, ale to jest sytuacja krytyczna, k r y t y c z n a rozumiesz? Przyprowadziłem tu Winter i ona...- Nie! Harry ma iść do Blair! Każ mu iść do Blair! Chciałam krzyczeć żeby się rozłączył, ale strach sparaliżował moje ciało. Nie dałam rady.- ...Stary mam u ciebie dług. Bardzo zabawne. Nara. - zakończył rozmowę. Tak mi przykro Blair.


*Quiz - w Anglii odpowiednik kartkówek. 
Mam nadzieję ze rozdział wam się podobał, długo nie dodawałam bo jestem aktualnie na obozie :), ciężko mi znaleźć czas na pisanie tego FF. Ale udało się, i to taki ważny rozdział! Mam go za sobą, uff. Przypominam o pytaniu postaci na asku. Jeżeli chcecie piszcie na GG oraz jeśli chcecie coś wiedzieć o mnie zapraszam na : http://sniezka-sniezka.blogspot.com/
Edit :  moja przyjaciółka poprawiała mi błędy XD to jej blog http://julkkaxx.blogspot.com/