Weszliśmy do domu gdzie był tłum ludzi. Wszyscy pchali się
na siebie, obściskiwali, obmacywali, jednym słowem ohyda. Niall ciągnął mnie za
rękę między ludźmi a ja co chwila zarzucałam włosy na prawe ramię aby zasłonić
szyję na której nie było już malinki. Po chwili staliśmy w salonie. Usiedliśmy
na dywanie gdzie była postawiona wódka, i pusta butelka po piwie.
-Dobra! Kto gra? – krzyknął Harry.
Niall
podniósł moją rękę, dziękuję że mam coś do gadania. Harold obrzucił zebranych
wzrokiem i kazał wszystkim usiąść w kółku.
- Gra prosta. Prawda, wyzwanie albo shot. Proste i
logiczne. – Harry w mgnieniu oka wyjaśnił zasady gry i zakręcił butelką.
Kolejno ludzie dawali wyzwania, jeszcze nikt nie brał schot’a. Nic trudnego. W
końcu wypadło na mnie.
- Prawda. – powiedziałam pewnie.
- Dlaczego się przeprowadziliście? – Zapytała Perrie o ile
dobrze pamiętam.
- Rodzice są grafikami komputerowymi, mały awans w dużej
firmie. – odpowiedziałam i zakręciłam butelką.
Zabawa
toczyła się dalej, umieraliśmy ze śmiechu z wyzwań, po pół godziny kilku osobom
znudziło się granie więc zabawa się zacieśniła. W końcu po raz drugi zostałam
wylosowana.
- Co wiesz o motoryzacji? – zapytał Harry a ja zdrętwiałam
na to pytanie. Uśmiech zbladł z mojej twarzy i napięłam wszystkie swoje
mięśnie, to był odruch automatyczny.
- Wystarczająco dobrze by rozłożyć motor na części. –
wysyczałam przez zęby.
W mojej głowie zapaliła się lampka „chcą wiedzieć coś o
mojej przeszłości”. Teraz mogłam liczyć jedynie na shoty. Nastawiłam w
telefonie w odtwarzaczy „Baby” tak że gdy będzie trzeba, jednym ruchem włączę
dzwonek swojego telefonu. Rozluźniłam się nieco ale byłam pewna że jak na mnie
wypadnie kolej, moje mięśnie napną się w brew mojej woli.
No cóż,
przez chwilę była fajnie, butelka omijała mnie szerokim łukiem – to dobrze. Ale
nic nie trwa wiecznie. Butelka zaczęła trafiać co kilka razy we mnie. Powoli
upijałam się, aż w końcu nie byłam w stanie wypić drinki.
- Prawda czy wyzwanie? – zapytała jakaś blondynka której
ewidentnie nie znałam- to na pewno nie Perrie.
- Wyzwanie. – wybełkotałam.
Akurat
Niall gdzieś zniknął, więc musiałam sobie radzić sama, nawet na siedząco się
kiwałam. Podpierałam się jedną ręką, a drugą dłonią trzymałam palec gotowy
włączyć „baby”.
- Pocałuj Harrego.
- To nie jest dobry pomysł. – wypalił Harry.
- Oj no weź, jeden całus. – zaśmiała się.
- Daj sobie spokój. – do salonu wszedł Niall z niezbyt
zadowoloną miną.
- Och dajcie spokój, nikogo nikt nie zabije, a oni się
pocałują, przecież to nic nie znaczy. – kłócili się kiedy ja usiłowałam
utrzymać równowagę na siedząco.
- No dawaj, Winter! – Harry z niechęcią się do mnie
przybliżył już miałam go pocałować, kiedy nacisnęłam przycisk w telefonie. Po
pokoju rozległo się „Baby” – Mój genialny dzwonek. Wstałam z ziemi i zaczęłam
udawać że rozmawiam z mamą.
- Tak mami! – zapiszczałam do telefonu i zaczęłam
chichotać. Wyszłam na świeże powietrze i oparłam się o drzewo. Świat kręcił się niemiłosiernie, a mi się
chciało śmiać, gdzie w tym logika? W końcu wybuchłam śmiechem. Mała cena a moje
tajemnice.
- Jak się czujesz? – usłyszałam Nialla. Powoli opierając
się o drzewo odwróciłam moją osobę w
jego stronę.
- O kurwa! Raz, dwa trzy…- zaczęła liczyć ile widziałam
Niallów. – Boże, ile ciebie jest.
- Co jest tak ważne że to chronisz?
- Nic! – wyskoczyłam. – Dobra, coś tam jest, ale nie
powiem. – boże mam za długi język, dlaczego się nie zamknęłam?! – Nie dobrze
mi. – jęknęłam kiedy w moim brzuchu się zakotłowało.
- Oddychaj.
- To nic mi nie pomoże. – Zgięłam się w pół i
zwymiotowałam.
Niall
doskoczył do mnie i chwycił moje włosy w kucyka. Mam deja vu. Znów to samo.
- Nigdy więcej się nie napiję. – jęknęłam między falami
wymiocin. Czułam ciastka mamy wymieszane z alkoholem. Ta mieszanka powodowała
ze chciało mi się rzygać jeszcze bardziej.
- A żebyś jeszcze dotrzymała tej obietnicy. – Chłopak
głaskał mnie po plecach. – Koniec?
- Chyba tak. – zaśmiałam się.
- Chyba musisz iść spać. – wypalił Niall.
- Nie no, bez przesady, fajnie jest. – wrócił mi nastrój
imprezowiczki.
- A chcesz znów puścić pawia?
- Nieeeee.
- To chodź do domu. – wziął mnie na ręce.
- Masz odrosty. – zauważyłam. – Po co się farbujesz?
- Bo nie podoba mi się brąz.
- Obrażasz moje włosy. – chwyciłam jeden z loków spoczywających
na moim ramieniu.
- Ty masz śliczne włosy jeśli chcesz wiedzieć. – zaśmiał
się.
- Dlaczego nie jesteś pijany? – zapytałam, bawiąc się jego
włosami.
- Bo się hamowałem. Dla mnie ta gra to nic. – wsadził mnie
do samochodu po czym zapiął mój pas. Zaczęłam się chichrać, kiedy uderzył głową
o dach samochodu. Nie mogłam przestać. Śmiałam się w niebogłosy kiedy chłopak
zajął miejsce za kierownicą.
- Ej piłeś nie powi…
- Winter, w stosunku do ciebie, ja nie wypiłem ani kropli.
Znów
zaczęłam się śmiać. Boże pójść na imprezę i nie wypić ani kropli? Co za
idiotyzm.
- Tak…hahhahaha…się nie…hahhahaa…da! – udało mi się
powiedzieć.
- Winter, da się, spróbuj zasnąć, bo w twoim stanie podróż
przez pięć minut samochodem może nie być przyjemnym doświadczeniem.
- Dobra, dobra. – powiedziałam końcu. Oparłam głowę o szybę i zamknęłam
powieki. Niall miał rację, od jazdy zrobiło mi się niedobrze i ledwo hamowałam
wymiociny. Ale dotarłam do domu. Udało mi się.
- No Kangurku, wysiadaj. – Niall podał mi rękę, ale nie
ustałam na nogach. Niall przytrzymał mnie za łokcie w ostatnim momencie. –
Dobra, podeprzyj się.
- A nie możesz mnie wziąć na ręce? – Jezus co ja gadam.
- Jak chcesz. – znów wziął mnie na ręce zaniósł do pokoju.
Rodzice
spali, ewidentnie. Mama jak nie śpi to siedzi za zwyczaj przed laptopem bawiąc
się swoimi programami, a tata ogląda mecze. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że
po raz pierwszy pójdę spać później niż mama. Ona jest pracoholiczką, tata za to
zupełne przeciwieństwo. Nawet nie wiem gdzie się szlaja po południami.
***
Tan dzień
było do bani. Byłam na dość dużym kacu, rano dostałam opierdziel od mamy że
przyszłam późno z imprezy, ojciec ma przyjść do szkoły zrobić wykład o grafice
komputerowej. Nie wspominając już o jedynce z ostatniej kartkówki, którą
urządziła nam matematyczka, Harry chciał mi pomóc ale zauważyła, ze ściągam
więc o ”C”* mogłam sobie pomarzyć. A no i jeszcze Niall znów mi zrobił malinkę,
ale czy to jest warte opisywania po raz kolejny? – nie sądzę.
Szłam
korytarzem, miałam kaptur naciągnięty na głowę, jeżeli jakiś nauczyciel złapał
mnie i zobaczył jakie mam wory pod oczami to by pomyślał że mam podbite oko.
Stałam obok mojej szafki kiedy na horyzoncie pojawił się mój ojciec. – Kurwa
tylko tego brakowało. Zaczęłam się rozglądać, za miejscem gdzie mogłam się
schować. I normalnie Bóg mnie posłuchał. Za regałem szafek były drzwi z napisem
„Tylko dla personelu placówki”. Tak, tak, bo posłucham. Ruszyłam w ich stronę,
wślizgnęłam się do środka i o dziwo wyszłam za szkołę. Byłam na tyłach budynku,
między śmietnikami. Nie było źle. Jeden z kontenerów był zupełnie czysty i
nowy. Wdrapałam się na bryłę plastiku i usiadłam na niej, ja sobie posiedzę, a
ojciec niech robi co chce.
Siedziałam
chwilę w ciszy kiedy drzwi gwałtownie się otworzyły. Okazało się że to Harry.
Zdziwił się moim widokiem.
- Co ty tu robisz?
- Emmm…chyba jestem, ale nie jestem pewna. – zaśmiałam
się.
- Nie o to mi chodzi, to miejsce zna tylko…dobra niech
będzie. Elita. – oznajmił.
- Uciekam przed ojcem. Weszłam tu, żeby nie narobił mi
siary. A ty?
- Uciekłem przed jakże wilce nudzącym wykładem na temat
grafiki komputerowej. O ile wiem to nie jaki pan Johnson. – popatrzył na mnie a
ja się zaśmiałam.
- Zejdź na chwilę. – poprosił, zeszłam z kontenera, a
chłopak otworzył wieko i wyciągnął z niego czarny worek na buty. Wysypał jego
zawartość. Papierosy i zapalniczka. Ciekawie.
- Palisz? – zapytałam.
- Generalnie z nas wszystkich nikt nie pali, ale tutaj
każdy sięga po peta. Nawet Blair.
- Niall wie?
- Nie. – odparł. – Umowa między nami jest taka, że to co
było tutaj zostaje tutaj. Wiesz ile te śmietniki słyszały? – wypalił. – Szluga?
– wyciągnął moją stronę papierosy.
- Pewnie. – nie zawahałam się.
- Paliłaś?
- Nie nałogowo. – usiedliśmy na śmietniku, po wrzuceniu do
niego worka. – Tak jak wy, w sensie raz za czas. –włożyłam szluga do ust i
przybliżyłam do zapalniczki, którą trzymał Harry.
- Mówisz że nic stąd nie wychodzi?
- No. Chcesz się wyżalić?
- I to jak. – oznajmiłam i opowiedziałam chłopakowi co
działo się w Nowej Zelandii
***
- Woow. Książkę o tym napisz. – zaśmiał się.
- Gdyby to był takie proste. Stary moje życie jest
pogmatwane. – również się uśmiechnęłam.
- Było. – poprawił mnie.
- No nie wiem, co mi Niall zgotuje. – mruknęłam ponuro.
- Ja też nie wiem. Pojawiłaś się i normalnie coś mu się
stało. Gość chodził każdego wieczoru na panienki, a teraz trzyma się tylko i
wyłącznie ciebie, co jest nienaturalne. – wypalił.
- A tak z innej beczki. Jak idą korki z Blair?
- Nie jest źle…drobne błędy w obliczeniach, dlatego wszystko
zawala, w algebrze notorycznie, zapomina o znakach dodatnich i ujemnych. –
podrapał się po głowie.
- No to chyba dobrze.
- Nawet bardzo, lepiej niż z tobą.
- Dzięki kurde, pomogłeś. – udałam obrażoną.
- Oj no nie dąsaj się.
Usłyszeliśmy
dzwonek, zeszliśmy ze śmietnika i weszliśmy na korytarz szkolny.
Pierwsza! <3
OdpowiedzUsuńOoooooo matulu kocham to opowiadanie, jest mega świetne, zajebiste, no i w ogóle naaajlepsze! :3
Ciekawe czy Niall czuje coś głębszego do Winter, czy tylko zamierza ją zaliczyć :D
Ciekawi mnie sytuacja Harrego i Blair. Bo w sumie nie wiadomo co tam między nimi rośnie... bez skojarzeń xD
A więc, czekam na nexta, na dedykację w końcu no i życzę weny! <3
Najleszego Styles <3
Kooooooocham ~gabcia
Jestem strasznie ciekawa przeszłości Winter, może okazać się naprawdę świetnym wątkiem. Rozdziały są świetne i kocham je czytać. Jesteś wspaniała. Czekam na kolejny z niecierpliwością i wszystkiego najlepszego Hazz <3 Buziaki xoxo
OdpowiedzUsuń~Tori
Rozdział genialny <3333
OdpowiedzUsuńCudooo. :*
OdpowiedzUsuńCzekam na następne rozdziały♥
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział czekam na next ♥♥♥
OdpowiedzUsuńSUPER ♥ ♥ :*
OdpowiedzUsuńnn proszę !!! cudny <3
OdpowiedzUsuńMMmmmmrrrr.. Cudowny. xd
OdpowiedzUsuńCzekam na następny. Prosze szybko! TAK BARDZO hahah <3 /Miii