piątek, 28 marca 2014

Rozdział 27

*Perspektywa Blair*
            Cała w skowronkach weszłam do domu, miałam w planach się przebrać, położyć spać, i pójść do Winter wszystko jej odpowiedzieć. Jednak zrezygnowałam z tego pomysłu widząc  jak mega wkurwiona Winter mija mnie w drzwiach mojego pokoju. W salonie stał Niall, z zaciśniętą szczęką, rękami złożonymi w pięści i ciemnymi oczami, oraz czerwonym śladem ręki na policzku. Oho, o co zaś poszło?

*Perspektywa Winter*
            Wpadłam uradowana do domu Horanów. Chciałam wyciągnąć Nialla do klubu. Razem z bliźniakami chciałam zabalować na kilka godzin, strasznie się cieszyłam na ten wypad, pomyślałam ze zabiorę Nialla, on pozna się z Dylanem a ja pogadam z Larrą na babskie tematy. W sumie to coś nowego. Z własnej woli miałam zabrać Nialla do klubu, własnej woli. Mi coś wali.
- Hejka! – przywitałam się z chłopakiem. Okazało się że spał na kanapie w salonie. Uśmiechnęłam się na ten widok, wyglądał uroczo…Jezus Maria, nie powiedziałam tego. Kucnęłam tak by mieć twarz naprzeciwko jego. Śmiesznie wyglądał jak pojedyncze kosmyki włosów opadały mu na twarz. Kotek…Co?!
- Niall. Wstawaj. – szturchnęłam chłopaka w ramię. – Niall. Proszę. Wstań. Proszę, proszę, proszę, proszę.
- Już, wstałem . – jęknął.  –Co się dzieje?
- Idziemy do klubu. – uśmiechnęłam się.
            Wstał z kanapy i przetarł oczy. W tym stanie chyba będę go w stanie przekonać do wszystkiego. W końcu człowiek przez pierwsze pięć minut po obudzeniu zachowuje się jakby był pijany. Chłopak milczał przez chwilę.
- Możesz powtórzyć? – poprosił.
- Idziemy do klubu.
- Nie. Umówiłem się z chłopakami, nie dam rady.
- Trudno, pójdę sama. – wzruszyłam ramionami wstając. Miałam wyjść z pokoju kiedy chłopak zatrzymał mnie, łapiąc poparzony nadgarstek. Skrzywiłam się; od razu puścił moją rękę.
- Nie idziesz. – powiedział.
 -Dlaczego?! – uniosłam się.
- Bo w klubach jest niebezpiecznie. Jest tam masa napaleńców, gwałcicieli.
- Będę z Dylanem i Larrą. – mierzyłam się z nim wzrokiem, po prostu widziałam jak błękit przechodzi z jasnego kolory, przez granat aż do czerni.
- Ale to nie uchroni cię przed dosypaniem czegoś do drinku. Zostajesz. – warknął.
- Idę, nie będziesz mi rozkazywać. – wycedziłam przez zęby.
- Nie.Idziesz. – nałożył nacisk na każde słowo. – Tylko czekają na takie idiotki jak ty, by dosypać coś do picia, a potem zgwałcić.
- Nie mam zamiaru wysłuchiwać twojego pierdolenia, pójdę.
- Zostaniesz. Zadbam o to byś została. Nie wyjdziesz z domu. – warknął.
- Pójdę. To takie trudne do zrozumienia?! Idę do klubu, nie pytam cię o zdanie.
- Do jasnej cholery Winter! Zostaje w domu! Nie pójdziesz do klubu, to niebezpieczne! Proste Logiczne. Mam w dupie twój sprzeciw. – nie zdążyłam zareagować, kiedy wyciągnął mój telefon wykręcając do kogoś numer. Po chwili patrzyłam jak rozmawia z moją matką wkręcając jej kit, że źle się czuję, i żeby mnie przypilnowała. Oddał mi telefon do ręki a ja patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Nie wyjdziesz nigdzie. – mierzył mnie chłodnym wzorkiem. – Brakowałoby tego abyś ubrała się jak dziwka i poszła do klubu. – przegiął. Wzięłam zamach. Pod wpływem uderzenia odwrócił głowę; na policzku miał śliczny ślad mojej ręki.
- Nienawidzę cię! – krzyknęłam i mega wyszłam z salony. W drzwiach frontowych domu minęłam zdezorientowaną Blair. Nie zastanawiając się na niczym, uruchomiłam GPS wstukując adres zamieszkania bliźniaków. Kiedy trasa się wyświetliła, sprintem pobiegłam do nich do domu.

***
- Chcesz jeszcze jednego?! – Larra usiłowała przekrzyczeć muzykę. Pokiwałam twierdząco głową. Dziewczyna skinęła na barmana, który podał nam kolejną kolejkę owocowych drinków. Wypiłam już bardzo dużo alkoholu. Dylan lizał się z laskami po kątach a ja z Larrą, wlewałyśmy w siebie hektolitry wódki. – Patrz na tamtą laskę. – wskazała palcem. – Ślini się do Dylana, mój braciszek zaliczy dzisiaj niezłe ruchanko! – zaśmiała się.
- Widzę! Ale patrz, tamta też ma na niego chrapkę. – wskazałam na jedną z blondynek. – Wyczuwam trio! – przybiłam jasnowłosej piątkę.  – Zwianie z domu było zajebistym pomysłem! – Przekrzyczałam muzykę.
- Mówisz?! Jest zajebiście. Kurde kobieto żałowałabyś! Dobrze, że znalazłam ci te krótkie spodenki i bluzkę. – zaśmiała się. No tak. Pierwszą czynnością po przyjściu do bliźniaków było przeszukanie szafy Larry czy ma coś na mnie. Dziewczyna była chudsza, dżizas ja chcę jej figurę. Znalazłyśmy krótkie spodenki, z liczbą 96, bluzkę bez ramiączek i buty na koturnie z platformą. Były bardzo wysokie.   
- No ale przynajmniej znów pokazujesz swój Hot Ass. – zaśmiała się.
- Powrót gorącego tyła Winter Johnson! – przybiłam jej żółwika, po czym znów wypiłyśmy po shotcie. Wyszłyśmy z loży na parkiet. Tańczyłyśmy razem, dzisiaj szczerze powiedziawszy miałam dość patrzenia na jakiegokolwiek faceta. Strasznie się chwiałyśmy na nogach, no cóż Larra nie miała lepiej niż ja. Ja mam koturny a ona szpilki na platformie. Ten sam problem. Śmiałyśmy się tak strasznie, byłyśmy w centrum uwagi. Jak w Nowej Zelandii. Jak mi tego brakowało. Razem z Larrą postanowiłyśmy ubabrać farbą, która świeci w ultrafiolecie. Byłam cała w kolorowych kropkach. Do tego świeciłyśmy się strasznie. Razem z Larrą zrobiłyśmy sobie niebieskie usta. Po czym zmoknęłyśmy się w oba policzki robiąc ślady na skórze. Związałam włosy w kucyka i ochlapałam je farbą tworząc kolorowe ombre. Larra poszła za moim śladem.
            Po pół godziny zabawy na parkiecie wróciłyśmy do loży. Dopiłam drinka i zamówiłyśmy kolejne shoty. Moja oparzone ręka dała się we znaki. Zaczęłam ją drapać, błagam co mogę sobie zrobić przez głupie drapanie. Ulżę sobie, nie zrobię sobie nic.
            Wstałam gwałtownie, zachwiałam się mocno, to musiało być spowodowane alkoholem, z resztą głowa też mnie zabolała, opadłam z powrotem na czerwonej pufie. Larra wypiła shota i poklepała miejsce obok siebie. Chciałam podejść do niej, ale kiedy tylko podniosłam swoją gorącą dupę z kanapy wszystko zaczęło wirować.
- Wii, wszystko okej? – zapytała mnie mój przyjaciółka.
- Nie…bardzo. – powiedziałam, po czym runęłam na ziemię tracąc przytomność.

***

            Obudził mnie cholerny ból brzucha i głowy. Na nadmiar tego wszystkiego, strasznie piszczało mi w uszach. Zwinęłam się w kulkę. Usłyszałam kroki. Ktoś kucnął naprzeciwko mnie.
- Winter. – nie, tylko nie Niall. Opieprzy mnie z góry na dół, a potem usłyszę „A nie mówiłem?”. – Otwórz oczy, Kangurku. – uchyliłam powieki, najpierw zobaczyłam twarz blondyna, a gdy przeniosłam wzrok na okno, światło słoneczne mnie poraziło. Zacisnęłam mocno powieki.
- Winter, pokaż oczy.
            Pokręciłam przecząco głową. Przez światło praktycznie nic nie widziałam. Po chwili poczułam jego palce na mojej powiece. Otworzył moje oko, po czym zaczął je oglądać jak lekarz.
- Winter, jesteś pod wpływem narkotyków, musisz zwymiotować. – powiedział. Nakryłam się kołdrą, mając nadzieję, że odbierze to jako sprzeciw. Wymiotowanie, nie dziękuję, przez jadłowstręt dość dużo wymiotowałam. Nie będę powodować wymiocin. To już nie moja bajka.
            No cóż, z Niallem Horanem się nie dyskutuje i powinnam sobie to zapamiętać. Chłopak nie pytając mnie o zdanie, wyjął mnie spod kołdry biorąc na ręce w stylu panny młodej. Lekko otworzyłam oczy, byłam w samych majtkach i za dużej koszulce. Podrzucił mnie lekko, poprawiając ułożenie mojego ciała. Nie miałam siły na nic. Niech on mnie w końcu zostawi w świętym spokoju.        
            Usunął rękę spod moich nóg. Przytrzymał bym się nie przewróciła. Po chwili siedziałam na zimnych kafelkach w toalecie.
- Winter, musisz zwymiotować, jak nie sama, to ja ci w tym pomogę, ale to nie będzie przyjemne. - starał się nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. – Hej, słyszysz.
            Pokiwałam głową.
- Z mojej strony będzie to wyglądać, tak że będę uciskać twój brzuch, uwierz mi to nie jest przyjemne. – Powiedział. Nie odezwałam się ani słowem. Chłopak usiadł za mną, i po chwili poczułam jak układa pięść na moim brzuchu.
- Nie, nie, dam radę. – jęknęłam. Od razu się cofnął
            Otworzyłam lekko oczy. Jak uciśnie mi brzuch to mu wydrapię oczy. Wzorkiem odnalazłam jakąś szczoteczkę. Z ziemi sięgnęłam po nią. Pochyliłam się nad ubikacją, nie byłam w stanie tego zrobić, kiedy on na mnie patrzył.
- Niall, odwróć się. – usłyszałam jak chłopak wzdycha ciężko. – Proszę.
            Byłam pewna że przewrócił oczami, ale wysłuchał mojej prośby. Wsadziłam szczoteczkę do gardła, potem poszło z górki. Zwymiotowałam do kibla, chyba faktycznie coś mi dosypali, bo rzygi był dość dziwnego koloru. Spłukałam wodę w klozecie, zmęczona usiadłam na podłodze. Szczoteczka leżała gdzież za muszlą.
            Chwyciłam rękoma umywalkę; podciągnęłam się. Wypłukałam usta.
- Chcesz się napić? – zapytał niemal od razu.
- A mogę coś zjeść?

- Daj sobie pół godziny. Idź się położyć. – popchnął mnie w stronę jego sypialni. Posłusznie udałam się do jego pokoju. Byłam bardzo zmęczona, a do tego kac mnie trzymał, po wczorajszym "balu". Owinęłam się szczelnie kołdrą i zamknęłam oczy. 

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 26

Dla mojej kochanej Julki <3 z jej ulubieńcami
I JESZCZE GÓWNO ZWANE NOTKĄ KTÓRĄ MACIE PRZECZYTAĆ

Teraz UWAGA!
Bardzo, ale to bardzo was proszę o dodanie komentarza, nie powiem że pracowałam na tym rozdziałem 5 minut, bo tak naprawdę się trochę nad nim męczyłam, mimo że na asku pisałam coś innego. Błagam was o komentarze w który ocenicie zachowanie bohaterów, ulubiony moment w rozdziale, co wam się NIE podobało, czego oczekujecie od nich w następnych rozdziałach. Bo czytanie komentarzy typu "NEXT" "Super" "Świetny" "Kocham" mnie nie satysfakcjonuje, ja się produkuje, JULKA się produkuje. Słuchajcie ja wiem kiedy ktoś nie czyta notki, to widać od razu, ostrzegam ROZDZIAŁ BĘDZIE DOPIERO ZA KILKA DNI bo te były dodane dwa dni po rząd. Nie oczekujcie ode mnie cudów, faktycznie askowicze wiedzą że mam kilka rozdziałów do przodu ale ich nie dodam. 

*Perspektywa Blair*
            Siedziałam na karimacie przy ognisku, trzymając patyka z nadzianymi piankami nad ogniskiem. Koc, którym byłam owinięta dawał mi wystarczająco dużo ciepła abym nie trzęsła się z zimna, a temperatura naprawdę nie była za przyjemna. Do tego wiatr co chwila rozwiewał moje włosy, przeszywając moje ciało zimnymi dreszczami. Za mną stał Land Rover Harry’ego, a sam chłopak łaził po lesie szukając drewna na opał. W życiu nie wpadłabym na pomysł wywiezienia kogokolwiek, kilka tysięcy kilometrów za miasto, by załatwić mu 24 godziny doskonałej rozrywki. Najlepsze jest to, jeszcze wszystko przede mną, a ja już czułam się jak z niebie. W samochodzie spędziliśmy około dwunastu godzin, dzisiaj śpimy na dziko, a potem dwie godziny dalszej drogi i jakaś super niespodzianka naszykowana przez Harry’ego. Po chwili chłopak wyłonił się z lasu niosąc dużo gałęzi w rękach. Większość położył koło ognia, a mniejszą kupkę dorzucił do ogniska po czym usiadł obok mnie.
- Daj trochę koca. – poprosił, a ja podałam mu skrawek materiału. Chłopak owinął nas szczelnie. Uśmiechnęłam się szeroko kiedy poczułam jak chłopak obejmuje mnie ramieniem i przyciąga mocniej do siebie.
- Co dobrego robisz? – zapytał uśmiechając się szeroko, odsłaniając przy tym swoje idealnie białe zęby.
- W cale nie widzisz, że robię pianki. – zaśmiałam się wywracając oczami. – Tylko to znalazłam w twoim samochodzie.
- Otworzyłaś bagażnik? – zapytał.
- Nie dostałam się do niego. Zamknąłeś samochód i zostawiłeś otwarte okno, a bagażnik jest zakratowany. – mruknęłam niezadowolona.
- Mam kurczaka. – powiedział i uśmiechnął się szelmowsko, a ja przysięgam że dostałam palpitacji serca.
- Uwielbiam kurczaki, idź po niego. – wykopałam go spod koca. Po chwili wrócił z ogromnym koszem pełnym jedzenia. Kiedy pokazał mi jego zawartość, oczy miałam wielkości spodków, same moje ulubione rzeczy. Zrobił naleśniki, kurczaka, żelki jogurtowe, nutella, wziął chleb do pysznej czekolady.
- A masz rozpuszczalnik? – zapytałam nadal patrząc do kosza.
- Nie? – spojrzał na mnie pytająco. No tak, nadal byłam w moich ogrodniczkach, ubabrana farbami olejnymi.
- Szkoda. – zaśmiałam się. – Wyglądam jakbym wyszła z buszu. – lekko zaszczękałam zębami.
- Mów jak ci zimno. – ściągnął swoją bluzę i podał mi ją. Było bosko i romantycznie. – Jak ci się podoba?
-Jest świetnie. – założyłam bluzę, która była naprawdę ogromna! Rękawy były bardzo długie a do tego materiał sięgał mi do ud. Wstałam i pokazałam się chłopakowi, po czym pomachałam rękawami jak dziecko.
- Słodko wyglądasz. – uśmiechnął się, a ja się zarumieniłam. Patrzył na mnie tymi ślicznymi zielonymi oczami, jego wzrok przeszywał mnie na wylot. Moje ręce wraz z długimi rękawami powędrowały do twarzy, którą zasłoniły.
- Nie rób tak. – mruknęłam, dalej się zasłaniając.
- Jak? – zapytał zdziwiony.
- Nie patrz tak na mnie. To krępujące. – jęknęłam. – Nie jestem żadną top modelką, żeby się na mnie tak patrzeć. – poczułam jak chłopak odciąga delikatnie moje dłonie od twarzy.
- Nie jesteś top modelką. – powiedział patrząc na mnie.
- Nie. – pokręciłam przecząco głową.
- Żeby się na ciebie patrzeć. – powtórzył moje słowa.
- Nie. – znów pisnęłam cichutko.
- A jak ja chcę? – splótł swoje ręce za moimi plecami, zmniejszając dystans między nami. Miliony motylków latało w moim brzuchu, i miałam wrażenie, że jestem mega czerwona.
- Słodko się rumienisz.  – uśmiechnął się a ja spuściłam głowę, czując że muszę się gdzieś schować. – Hej, Blair. Chcę się na ciebie patrzeć, bo jesteś piękna. Chce patrzeć na ciebie jak się rumienisz, bo robisz to w niesamowicie uroczy sposób. Chcę patrzeć na twoje rysunki, bo masz niesamowity talent. Chcę cię słuchać jak się śmiejesz, bo to najpiękniejszy dźwięk na świecie. Chcę patrzyć jak się złościsz, bo wtedy zabawnie tupiesz nogą. – czemu jak to mówił czułam jak łzy zbierają mi się w kącikach oczu. – Ale nie lubię jak płaczesz. – mruknął nadal patrząc mi w oczy. – Proszę nie płacz. – szepnął.
- Ale…ja…bo…- jąkałam się, nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa. – bo…ja…nie…to…z…ze…wzrusze…- poczułam jego malinowe usta na swoich. Westchnęłam głośno, teraz to nie były motylki, to co się działo w moim brzuchu to istne tornado. Włożyłam palce w jego loki, za to on zacieśnił objęcie wokół mojego pasa. Musiałam stanąć na palcach aby było mi wygodniej. Chłopak przygryzł i pociągnął moją dolną wargę. W rewanżu pociągnęłam go za włosy. Nawet nie zauważyłam kiedy jego ręce zacisnęły się na moich pośladkach. Pisnęłam i odskoczyłam od chłopaka.
            W jego oczach widziałam szalone, śmiejące, tańczące iskierki. Gdy tylko się wyszczerzył zobaczyłam te ukochane dołeczki, w które chciałam wsadzić swoje palce. Na moich policzkach pojawił się rumieniec, znowu.
- Mówiłem ci że słodko się rumienisz? – zapytał ciągle się uśmiechając.
- Mówiłeś. – pokiwałam spuszczając głowę w dół.
            Palcem wskazującym podniósł moją brodę. Cmoknął mnie w usta.
- Uśmiechnij się. – uniosłam kąciki ust a chłopak ponownie mnie pocałował. – Tak lepiej. To co zjemy kurczaka? – Jezus Harry zniszczyłeś chwilę.
- Em jasne. – uśmiechnęłam się słabo.
            Jezus czekam na jedno, jedyne pytanie, czy to tak wiele? Westchnęłam ciężko. Zapewne robię sobie tylko głupie nadzieje, a Harry przesiąkł już charakterem mojego brata. Oh, niech no ja cię dorwę Niall, a przysięgam że zabije moimi małymi rękami.
- Jak śpimy? – zapytałam ziewając.
- Ty w samochodzie, a ja tutaj na karimacie. – oznajmił.
- Ale w lesie? Ja nie zasnę sama. – zrobiłam minę zbitego psa.
            Tym działaniem, po piętnastu minutach leżałam w objęciach chłopaka, na tylnych siedzeniach, luksusowego Land Rovera, a jedno z moich marzeń właśnie się spełniało.

***
Wychyliłam się za barierkę wielkiego mostu i popatrzyłam w dół.  Popatrzyłam na Harry’ego to na przepaść, Harry’ego, przepaść.
- Czekaj, czekaj. Mam rozumieć, że wiozłeś mnie tu przez 14 godzin tylko po ty by skoczyć ze mną na bungee? – popatrzyłam na niego jakby uciekł z psychiatryka.
- Tak, tak właśnie. – wypiął dumnie pierś, a ja zachichotałam.
- Jesteś pojebany. – szturchnęłam go w ramię.
- Moja księżniczka przeklina? Nowość. – kurwa powiedział "moja", "moja", właśnie jestem w niebie. Ja pieprzę. Może już umarłam i to tylko dla tego wszystko jest takie idealne? Uszczypnęłam się. Nie, to jednak dzieje się naprawdę, a na moim ramieniu za chwile zrobi się krwiak.
- No popatrz. – zaśmiałam się nerwowo.
- Chodź. – pociągnął mnie w stronę instruktorów
            Zostałam ubrana w szelki, kask i masę różnych rzecz. Facet śmiał się, że nie wiele osób przychodzi skakać o tej porze roku bo woda zimna. No tak, bungee nad wodą. Super. Razem z Harrym zostaliśmy przywiązani do liny.
- Popchnąć was? – zapytał gość.
- Nie trzeba – chłopak powiedział i spojrzał na mnie.
- Ja chyba zejdę – mruknęłam widząc tak wielką wysokość.
- Nie ma mowy. – chłopak skoczył a ja razem za nim. Zaczęłam piszczeć jak nienormalna.
- Nienawidzę cię!!! – krzyknęłam, w rezultacie tego usłyszałam jego śmiech.
            Kiedy lina już się uspokoiła chłopak popatrzył na mnie swoimi szmaragdowymi oczami. Było tak pięknie. Zbliżył się do mnie, splatając razem nasze nogi, aby żadne nie mogło odlecieć w bok. Chwycił moją twarz w dłonie i mocno pocałował.
- Blair… ja chciałem się ciebie zapytać, czy… Czy chcesz być ze mną? – zapytał ledwie słyszalnie i pierwszy raz to on się zarumienił.
- Ja…-zacięłam się, zobaczyłam strach w oczach Harrego, panikę chyba też. – T…tak. – wyjąkałam. Przytuliłam się do niego, czym rozhuśtałam linę. Zaczęliśmy się śmiać.
Chwilę później zostaliśmy wciągnięci na most. Chłopak splótł nasze palce razem, a na moje policzki wlał się delikatny róż. Cmoknął mnie w policzek po czym powoli ruszyliśmy do samochodu. Boże, jeszcze 14 godzin jazdy samochodem z MOIM CHŁOPAKIEM.  Nareszcie wszystko się układa.




niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 25


Z dedykacją dla askowych anonimków, których pytania rozpierdalają system, love ya - Ś i company (Julka)

- Jasne, herbatę. – chłopak wyrwał się z zamyślenia.
            Zeszłam powoli do kuchni, i ciągle myśląc nad tym co wydarzyło się kilka sekund temu, wykonywałam czynności. Wszystko mechanicznie, nie myślałam nad tym co aktualnie robię. Nie byłam w stanie wyrzucić z głowy obrazu jego niebieskich tęczówek, które wpatrywały się we mnie. Mogłam nawet określić że to nie był niebieski, tylko jasny błękit, jak niebo. Co?! Tęczówki jak niebo? Ja pierdole Winter ogarnij się. Jak mogłam myśleć o nim w taki sposób. Błagam was, muszę iść do psychologa, nie ma innej opcji.
- Winter! – usłyszałam głos blondyna. Wyrwana z zamyślenia poczułam wrzątek na ręce. Spojrzałam na dłoń, oblewałam sobie rękę gorącą cieczą dobre kilka sekund i tego nie poczułam. Odłożyłam czajnik z wodą na stół.
            Niall w momencie znalazł się przy mnie; pociągnął mnie do kranu i oblał rękę zimną wodą. Rana strasznie mnie szczypała, ale za głupotę trzeba płacić, jak to możliwe że nie czułam wrzątku?
- Gdzie masz apteczkę? – zapytał.
- Tam – wskazałam oparzoną ręką.
- Nie wyciągaj jej spod wody. – zganił mnie.
            Wyciągnął czerwone pudełko, położył na stole bandaże i maść. Wrócił do mnie by przytrzymać moją prawą rękę w wodzie. Zakręcił wodę i posadził mnie na stole, jak dziecko. Stanął między moimi nogami. Chwycił mnie za nadgarstek, przyłożył gazik z chłodną maścią do oparzenia.
- Oparzenie II stopnia. Załatwiłaś się na kilka dni. – mruknął pod nosem oceniając ranę.
- Skąd wiesz?
- Nie raz miałem szkolenia pierwszej pomocy, no i czasem słucham na biologii. – uśmiechnął się i owijał mój nadgarstek dalej. – Jak tyś w ogóle to zrobiła? – wciąż patrzył na moją biedną dłoń.
- Nie wiem? – zmarszczyłam brwi. – Nie czułam tego, zamyśliłam się.
- Co cię tak rozproszyło?
- Układ wolny na gimnastykę. – skłamałam. – Nie wiem jak mam to wszystko poskładać do kupy.
- Poproś Dianę. Dziewczynę Liama, ona na pewno ci pomoże. – skończył owijać moją rękę. – Rano zmienisz opatrunek, nie wolno ci się drapać, dotykać, pojawią się pęcherze, przebijasz je i maść od razy na rękę. No i nie możesz ćwiczyć gimnastyki.
- Co?! Nie, rozgrzewałam mięśnie od kilku tygodni i chcesz mi powiedzieć ze mam przerwać na dwa, trzy dni ze względu na głupie poparzenie?! – krzyknęłam.
- Dwa trzy dni? Winter to jest oparzenie drugiego stopnia, jesteś załatwiona na dwa tygodnie. – odparł poważnie.
- Ja pierdole super. – mruknęłam.
- Za głupotę trzeba płacić.
- No ameryki nie odkryłeś. – mruknęłam niezadowolona.

***

            Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie drapałam się po ręce i nie usiłowałam zdjąć tego piekielnego opatrunku. Ale Niall tak mnie załatwił, że nie miałam jak odplątać pieprzonego materiału z ręki. Stałam w kuchni patrząc krzywo na rękę. Dobra jak do cholery mam zmienić opatrunek, skoro nawet nie umiem tego odplątać?!
            Stałam przy zlewie szukając czegoś czym mogę rozciąć materiał. Na złość niczego nie było, Jezu co mama wczoraj zrobiła ze wszystkimi nożami? Co ja takiego zrobiłam, ktoś się na mnie uwziął. Nagle za oknem pojawił się Niall. Jeszcze tego idioty tu brakowało. Chłopak wszedł do kuchni.
- Wiedziałem że sobie nie poradzisz. – zaśmiał się.
- Sorry że jestem praworęczna a nie lewo. – mruknęłam siłując się z bandażami.
- Siadaj. – pokazał na blat.
            Przewróciłam oczami i zajęłam miejsce przed chłopakiem. Blondyn zaczął rozplątywać materiał z mojej ręki. Kiedy spojrzałam na całe oparzenie zachciało mi się rzygać.
- Drapałaś. – popatrzył na mnie surowym wzorkiem. Kurwa, skąd on to wie?!- Byłoby to w lepszym stanie, gdybyś to zostawiła w spokoju, Szybciej ci się zagoi. Normalnie nie słuchasz jak dziecko. – przyłożył świeży gazik do ręki. Kiedy przyłożył mi bandaż do nadgarstka odsunęłam rękę. Popatrzył na mnie groźnym wzorkiem nie znoszącym sprzeciwu.
- Winter, zachowujesz się jak smarkacz.
- No i co z tego? Lekarze mówią, że rana musi mieć dopływ powietrza. – usiłowałam sobie przypomnieć jakieś bezsensowne zasady medycyny.
- Winter, jak nie będziesz tego nosić, twoja rana będzie gorsza, co równa się z brakiem jakichkolwiek ćwiczeń. – powiedział śmiertelnie poważnie.
- No i co z tego. – jęknęłam jak dziecko.
- Winter.Daj.Mi.Rękę. - każde słowo dokładnie zaakcentował sycząc przez zaciśnięte zęby. Boże.
            Posłusznie podałam mu dłoń. Chłopak zatrzymał ją w żelaznym ścisku bym nie próbowała znów jej odsunąć. Założył mi opatrunek. Kiedy skończył, moje palce automatycznie położyłam na oparzeniu.
- Nie drap. – skąd on to wie? Jasnowidz jakiś? Stał przy szafce wkładając apteczkę, nie patrząc na mnie. Jak on to zrobił, że widział co zamierzam zrobić?
            Zgryzłam wargę, nie mogę się drapać, przecież to nic, tylko nie drapać. Zeskoczyłam ze stolika. Ubrałam swoje adidasy. O dziwo byłą dzisiaj ładna pogoda, od kilku dni był odwilż, a ja tylko czekałam na ukochaną wiosnę. Założyłam białą kurtkę. Niall otworzył mi drzwi do auta. No błagam, jest ładna pogoda, nie możemy się przejść?
            Blair jak zwykle tryskała energią. Dziewczyna nie potrafi mieć złych dni, nigdy nie widziałam jej smutnej, no może była poważna przy rozmowie na temat Summ i jej pracy, ale tak to śmieje się na prawo i lewo.
- Co zrobiłaś z ręką? – zapytała od razu gdy wsiadłam do samochodu.
- Oparzyłam się.
- Oblała sobie  ją wrzątkiem prosto z czajnika. – poprawił mnie Niall.
- Poważnie? – Dziewczyna uniosła brwi do góry.
- Mhm. – mruknęłam. Szczerze powiedziawszy nie byłam zadowolona z faktu iż teraz będę musiała uczęszczać na lekcje. W tym momencie kierowałabym się na salkę gimnastyczną zamiast pod moją szafkę szkolną. Wyciągnęłam podręcznik do matmy i powlekłam się pod klasę. Harry również tryskał tak świetnym humorem jak Blair. Wchodzą do klasy widziałam jak Hazz macha siostrze Nialla. Gdybym jej nie popchnęła to dalej byli by w stosunkach czysto przyjacielskich, dzięki mnie przynajmniej kilak razy się pocałowali. Może zostanę swatką? Nie, to zły pomysł.
            Zajęłam miejsce w ławce, ale miałam mały kłopot z pisaniem. Kiedy  ruszałam nadgarstkiem rana strasznie piekła. Nic z tego. Odłożyłam długopis na ławkę. Na szczęście Harry zauważył, ze nie ruszam ręką i spisał mi wszystkie notatki do zeszytu.
- Dzięki. – posłałam mu uśmiech.
- Nie ma za co.

***
            W porze lunchu znów siedziałam na kolanach Nialla. Ja pieprzę dlaczego? Chłopak obejmował mnie w pasie, a tak w ogóle to znów zostałam oznaczona malinką, fajnie, prawda? Jak widać nie tylko ja mam humorki, Niall też zachowuje się nad wyraz entuzjastycznie. Na szczęście, on zajmował się swoimi sprawami a ja swoimi. No dobra, on jeszcze kontrolował moje drapanie, mocno ściskając moją lewą rękę. Nie mogłam nią ruszyć. No a prawą miałam i tak w bandażach więc pozostawało mi ocieranie ręki o ławkę, ale to wyglądałoby nieco dziwnie.
            Rozmawiałam z Pezz bo Blair gdzieś wywiało, nie wiem czy przypadkiem, idąc na lunch, nie widziałam jej w sali plastycznej. Jak zwykle coś tworzyła. Uśmiechnęłam się na myśl o mojej pokręconej przyjaciółce.
            Poczułam jak mrówki chodzą mi po ręce. Niall był pochłonięty rozmową. Odchyliłam głowę do tyłu.
- Drętwieje mi ręka. – szepnęłam mu do ucha.
- Um…sorry. – nie puścił, jedynie rozluźnił uścisk. Super.


*Perspektywa Blair*

- Blair?!  - usłyszałam Harrego. Podniosłam głowę z nad sztalugi. Chłopak minął drzwi ale po chwili się zatrzymał i wszedł do pomieszczenia. –Tu jesteś. Co malujesz?
- Zachód. – odparłam nakładając kolejny odcień różu na płótno.
- Długo ci to zajmie? – zapytał.
- Tak.
- Zostaw to i chodź. – pociągnął mnie za rękę do wyjścia.
- Harry co się dzieje, jestem brudna, daj mi się chociaż umyć. – poprosiłam ale chłopak nadal ciągnął mnie za rękę wzdłuż korytarza.
- Wyglądasz bosko, chodź.
- Harry?! – zatrzymałam się gwałtownie i założyłam ręce na piersiach. – Gdzie idziemy? Wyglądam jak siedem nieszczęść, mam farbę we włosach, na twarzy i ubraniach. Co się dzieje, że nie mogę się umyć.
- Porywam cię. – zaśmiał się i znów zaczął mnie ciągnąć w stronę szkolnego wyjścia. O co mu chodziło, widać było, że jest czymś podekscytowany ale kurde, "porywać mnie" ze szkoły a takim stanie? Śmierdzę farbami olejnymi. Pomijając fakt że na policzku mam granatową farbę.
            Kiedy stanęliśmy przed Land Roverem Harrego, chłopak otworzył drzwi i pomógł mi wsiąść. Po chwili sam usiadł za kierownicą i odpalił silnik.
- Powiesz mi gdzie jedziemy. – zapytałam, gdy opuściliśmy parking szkolny.
- Zobaczysz – uśmiechnął się nie odrywając wzroku od jezdni przed nim.
- Mam się bać? – pisnęłam.
- Masz lęk wysokości?
- Nie… - co on wyprawia.
- To świetnie. – uśmiechnął się i docisnął gaz. Kurwa co on wymyślił?!

            Wyciągnęłam szybko telefon i wysłałam do Winter króciutką wiadomość.

Liczę na DUŻO komentarzy, kurde i już nie mogę się doczekać aż wam dodam 26, kochane anonimki z aska wiedzą o co chodzi. Kurde jak chcecie być na bierząco to zapraszam właśnie do pytania, bo to co się dzieje na asku...nie raz jebłam o podłogę, a julka mówi co chwila że musi sb przypominać jak się oddycha, zeby się ze śmiechu nie udusić. Kocham was strasznie mocno i wgl wgwhvg loweczki :**** podejrzewam że we wtorek ale nie obiecuje pojawi się 26 <33 - Śnieżka & copmany (Julcia)

czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 24

MUSIC

Otworzyłam oczy. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Wyciągnęłam rękę po telefon. Czwarta rano. Nie ma szans abym zasnęła. Wstałam z łóżka i zeszłam po drabince na podłogę. Nawet nie miałam zamiaru sprawdzać jak wyglądam. Po prostu zeszłam na dół  i szurając stopami po kafelkach weszłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki mleko oraz kawałek ciasta tiramisu. Zrobiłam sobie ciepłe kakao, wyciągnęłam mały widelczyk i usiadłam przy wysepce. Oparłam głowę na ręce.
            Około ósmej rano do kuchni zawitała moja mama. Rodzicielka spojrzała na mnie zatroskanym wzrokiem. Uśmiechnęłam się słabo. Kobieta zajęła miejsce obok przy stoliku i owinęła mnie swoimi ramionami.
 -No Wii…co się stało?
- Znów mi się śnił. – schowałam głowę w zagłębienie koło jej szyi. – Czemu nie mogę zapomnieć? Po prostu chcę, żyć dalej, a to do mnie wraca.
- Skarbie, ale czy chcesz zapomnieć? Przecież oznajmiłaś że jest twoim bratem.
- Może i tak, ale…
- Co ale?  - przerwała mi spoglądając na mnie surowym wzrokiem.
- Nie mam go obok siebie, ja chcę się do niego przytulić, znowu powyzywać go od debili. Znowu usłyszeć jak mówi że moja dupa jest gorąca, czy „Hot Ass”. Usłyszeć jego śmiech…
- Teraz masz Niall’a.
- Mamo! Ja nawet nie wiem czy go lubię. Strasznie mnie denerwuje, jest bezczelny, pewny siebie…
- Ale się tobą opiekuje. – przerwała mi. – Z tego co wiem, to masuje cię po treningach, nie raz cię pocieszał po atakach paniki, odwozi do domu i chcąc nie chcąc spędzasz z nim najwięcej czasu. Poza tym nie mów mi że nie jest przystojny… jakbym była tobą to już dawno bym się z nim przespała. – poruszała śmiesznie brwiami. Trzepnęłam mamę w ramię, na co ona się zaśmiała.
- Jezus mamo! Ale ja nie jestem tobą tak, to że jest przystojny nie znaczy że czyni z niego chłopaka idealnego
- Przystojny? – kiedy się mnie o to zapytała zatkałam usta dłonią. Nie powiedziałam tego prawda? Nie mogłam tego powiedzieć. Moje policzki oblały się delikatnym różem.
- Moja Winter się rumieni. – zaśmiała się mama. – To nic złego uważać kogoś za przystojnego.
- On nie jest przystojny. – wyprostowałam się.
- Zaprzeczasz sama sobie. – zaśmiała się moja mama.
- Nie chce mi się iść do szkoły.
- I będziesz się nudzić?
- Właśnie tak – wzruszyłam ramionami.
- A co z treningiem?
- Nieeeeeee. – zawyłam kładąc głowę na stole.
- No skarbie, zbieraj się i idź poćwiczyć.
           
***

            Spadłam z równoważni…znowu. Dzisiaj ćwiczenia nie szły mi najlepiej. Nie miałam nastroju do wymęczania się, poza tym wstałam  godzinie czwartej rano więc czego się po mnie spodziewać. Położyłam się na materacu, sięgnęłam po mój plecak i wyciągnęłam z niego mój biały bidon.
            Zauważyłam że moje mięśnie mają się dzisiaj dziesięć razy lepiej niż ostatnio, co nie zmienia faktu, że nadal mnie wszystko bolało. Zróbcie coś. Wyciągnęłam swoją Xpierię, po czym wybrałam numer do Blair.
- Siema mło…
- Winter nie dam rady teraz gadać, zadzwonię potem. – szybko się rozłączyła. Odsunęłam  telefon od twarzy i popatrzyłam krzywo na wyświetlacz.
 - Ona coś knuje, i dowiem się co. – mruknęłam sama do siebie, po czym biegiem zebrałam swoje rzeczy.
            Wyszłam na pole aby następnie stanąć przy tylnej bramie szkoły. Narzuciłam kaptur na głowę, po czym spuściłam ją, by nikt mnie nie rozpoznał. Zaczęło mnie zastanawiać co też ona kombinuje, i gdzie ona łazi.
            Dziewczyna minęła mnie, postanowiłam iść za nią w odległości kilkudziesięciu metrów. Nigdy nikogo nie śledziłam, nie najgorzej mi szło, ale detektywem nie zostanę. Kilka razy o mało nie zgubiłam Blair.
            Przeszłyśmy chyba z pół miasta. Jak ona się  nie pogubiła w tym wszystkim? W pewnym momencie, w jakiś starych dzielnicach Blair weszła do budynku. Ściągnęłam kaptur i stanęłam przed budynkiem. Przeczytałam niewielki szyld nad drzwiami. Zakryłam usta dłonią.
- Winter? Co ty tu robisz? – usłyszałam blondynkę. Przeniosłam wzrok na moją przyjaciółkę i u jej boku zauważyłam Summer.
- Mogłabym spokojnie zapytać cię o to samo. – powiedziałam z trudem.

***
Siedziałam w kawiarni nerwowo stukając nogami w kolorowe kafelki. Patrzyłam tępo w kubek mojego cieplutkiego cappuccino. Biała pianka w tym momencie była najbardziej interesującą rzeczą na świecie. Niestety to nie odwróciło mojej uwagi od tego dziwnego obrazu gdy Blair razem z Summer opuszczają budynek, z szyldem, na którym widniał napis „Burdel”. Tak po prostu, wielki napis jebnięty na szerokość drzwi. I mała blondynka razem ze swoją zapłakaną przyjaciółką wychodzące z budynku.
            W końcu do stolika przysiadła się siostra Niall’a i Summer. Milczałyśmy, ja nie byłam w stanie przerwać głuchej ciszy między nami, mimo że sytuacja była naprawdę. Wzięłam głęboki wdech.
- Więc jesteś…- zaczęłam.
- Nie, ona nie. – odezwała się Summer. – Ja jestem.
- Summer, miałaś nikomu nie mówić! – jęknęła Blair.
- Kurde a jak wytłumaczysz jej inaczej, ze wychodzisz z burdelu dla dziwek w moim towarzystwie. Jak powiemy prawdę, to Niall się nie dowie. – mruknęła upijając łyk kawy.
- Ja się poddaje, mów co chcesz, to twoja tajemnica. – Blair uniosła ręce w geście kapitulacji.
- Jestem dziwką. – mruknęła po cichu. – Mama też była, z tego wszystkiego wyszłam ja. Alfons był wściekły, nie lubił mnie, ale pozwolił mojej mamie mnie zatrzymać. Jak podrosłam to sama zaczęłam działać w tej branży. Nie miałam wyjścia. Już nie raz usiłowałam się  stamtąd wydostać ale to praktycznie nie realne. Gość mnie znajdzie wszędzie, chyba że wyprowadzę się na inny kontynent. To byłby najlepszy pomysł, tylko do tego potrzebuje mnóstwa pieniędzy które zbieram…
- Co do tego masz ty? – popatrzyłam a blondynkę, wskazując na nią palcem.
- Sum nie morze wytrzymać tego wszystkiego, już nie raz chciała mi się zabić, staram się przychodzić do niej prawie codziennie aby nic jej się nie stało, ale Niall stoi mi na drodze. – mruknęła niezadowolona.
- Okej. – nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć.
- Winter. – Dziewczyny pochyliły się na blatem stołu. – Nie możesz nikomu powiedzieć, zwłaszcza mojemu bratu. Niall mnie uziemi. I będę pilnowana 24/7. On o to zadba.
- Dobra nikomu nie powiem.
- Jezus Dzięki! – Summer rzuciła mi się n szyję.

***
- Simka Kangurku – Niall wszedł przez balkon.
- Nauczysz się kiedyś wchodzić drzwiami? Moi rodzice bardzo cię lubią i uwierz mi nie wiem czemu, więc zachowaj troszeczkę kultury i tego nie zepsuj co?
- Oj tam, jak nogi?
- Napięte. – pokazałam mu język.
- Pasowałoby coś z tym zrobić, prawda? – strzelił palcami. Chwycił mnie za kostki i przyciągnął do krawędzi łóżka. Położył palce na łydce.  Oparłam się na łokciach po czym odchyliłam głowę do tyłu.
- Jak chcesz to jęcz – mruknął sprośnie, na co zakrztusiłam się powietrzem.
- Zaraz ty będziesz jęczeć jak ci przywalę w klejnoty – warknęłam, mrużąc oczy.
- Nie rób czegoś, czego będziesz żałować.
- Mówił ci ktoś że jesteś bezczelny.
- Nie.
- O jak fajnie że jestem pierwsza – wywróciłam oczami.
- Sarkazm?
- Brawo mistrzu. – zaśmiałam się. Horan zaczął masować moje nogi, dzięki czemu czułam się o wiele lepiej. Po kilku minutach masażu, zorientowałam się że Niall cały czas na mnie parzy. Uniosłam głowę, przez co nasze spojrzenia się skrzyżowały, a on tylko chytrze się uśmiechnął.
 - Jakiś syf mi wyskoczył na twarzy że się tak przyglądasz? – mruknęłam w końcu, bo jego wzrok stał się dla mnie dosyć kłopotliwy.
 - Nie – wzruszył ramionami i podniósł się klaskając w ręce – no to skończyłem, możesz wstać.
Oczywiście nie byłabym sobą jakbym nie odwaliła jakiejś sceny i podnosząc się  do normalnej pozycji potknęłam się o buta, który leżał na podłodze. Mój blond kolega wykazał się znakomitym refleksem łapiąc mnie w talii i stawiając do pionu. Mimo to jego ręce nie opuszczały moich bioder, a intensywnie niebieskie oczy skanowały moją twarz tak, jakby chłopak widział mnie ostatni raz w życiu. Ja również z uwagą wpatrywałam się w jego oczy, ale w końcu obudziłam się z tego transu.
- Dzięki – szepnęłam, odsuwając się od niego i naciągając koszulkę. Chłopak odchrząknął głośno i przeczesał ręką swoje włosy. Wydaje mi się że dopiero teraz dotarło do niego co się właśnie stało. Spuściłam głowę odwracając się w drugą stronę, żeby ukryć rumieńce.
 - Może chcesz coś do picia?  - zapytałam. Brawo Winter, ty to umiesz zgrabnie zmienić temat.


 Dzięki za spam na asku bo po prostu leję z waszych pytań a kto nie bierze w tym udziału nie wie co traci. Niall golisz odbyt? Powaga? nie przyznawajcie się nawet kto to bo wstyd XD
Sto krotne dzięki waszej kochanej Julci którą męczycie na asku, bo jak zwykle niesamowicie mi pomogła bo napisałą zakończenie, kocham cię młoda <3. Proszę o liczne komentarze, kocham was ludzie, nie wiem kiedy next boo jadę do kuzynka na 18 w niedzielę hehs, normalna posiadówa wśród rodzinki więc nie pytać bo się wkurwię. Nara ludziska, plizka komentujcie i pytajcie na asku bo bk - Śnieżka i kompany (julka)

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 23

- Dobra, dobra! Przestań. – jeszcze bardziej wykręciłam rękę bruneta.
- Dean, ja dalej czekam, aż to powiesz. – zaświergotałam. – Powiedz, powiedz, powiedz. – powtarzałam nieustannie.
- Nie ma mowy, to że raz mnie powaliłaś nie czyni cię mistrza sztuk walki. – mruknął w podłogę.
- Jak chcesz. – znów wykręciłam mu rękę.
- Ał, ał, ał – jęczał jak baba. – Dobra, już, już powiem no, tylko puść.
- Nie jestem idiotką, debilu, znam cię nie jeden dzień i znając życie to zwiejesz. – zaśmiałam się, dalej siedząc okrakiem na jego plecach.
- Uczeń przerósł mistrza. – wypalił a ja puściłam jego ręce. – Wii powiem ci, że jesteś najbardziej pojebanym człowiekiem na ziemi.
            Ruszyliśmy do wyjścia ze szkoły. Jak zwykle chłopak musiał poszpanować motorem więc po raz setny przyjechał na nim, by mnie odebrać i odwieźć na trening. Założyłam kask i usiadłam na motocyklu. Chwyciłam się tylnych uchwytów, po czym wyjechaliśmy z parkingu szkolnego. Dzięki temu, że w kaskach były mikrofony mogliśmy prowadzić normalną konwersację. Jednak, najczęściej mój przyjaciel puszczał sobie jakieś radio, którego nie mogłam znieść.
            Wjechaliśmy na teren hali sportowej. Zeskoczyłam z pojazdu, podałam Deanowi kask.
- Wejdziesz?
- Aby znów podziwiać twoją dupę? Jasne. – wyszczerzył zęby. Bezczelna szumowina.
            Weszłam do budynku i od razu skierowałam się na salę treningową. Rzuciłam plecak w kąt, po czym podeszłam do mojego trenera. Facet uśmiechnął się szeroko.
- Siema Winter, mam dla ciebie dobre wieści, za dwa tygodnie MASZ zawody. Trzeba cię do nich przygotować. Co powiesz na 24/7?
- Jeszcze więcej dupy Winter, to lubię. – zaśmiał się mój przyjaciel
- Dean! Nienawidzę cię. – tupnęłam nogą, odwróciłam się na pięcie. Chłopak nieudolnie pokazał mi serduszko utworzone z palców. Zerwałam się z miejsca. Dopadłam chłopaka, wykręciłam mu ręce aż się skrzywił, znowu.
- Nie tak brutalnie. – jęknął.
- Jesteś debilem. Jeszcze raz odezwiesz się na temat mojej dupy a coś ci zrobię. – warknęłam wkurwiona.

- Dobra, będę grzeczny, słowo harcerza. – uśmiechnął się szelmowsko.
- Ta bo ci uwierzę, znamy się dziesięć lat, i myślisz że przy najbliższej okazji znów nie popatrzysz się na mój zadek?
- O Dżizas nie moja wina, że Team ogłosił twoje cztery litery „najgorętszym tyłkiem wszechczasów”. Wiesz korzystam puki mogę, a ja wyjedziesz mi na zawody? – zapytał dalej będąc w leżącej pozycji.
- Jesteś moim, przyjacielem, nawet przyszywanym bratem, myślisz że gdzieś się bez ciebie ruszę. Dzięki że mi ufasz. – mruknęłam. Zeszłam z chłopaka.
            Przebrałam się w strój czarny trykot. Wysmarowałam swoje stopy kredą, po czym wskoczyłam na równoważnię. Dzięki Dean za zjebanie humoru.

***
            W złym nastroju, weszłam do naszej małej "bazy". Kilka dobrych komputerów, dużo części do motorów, nic nadzwyczajnego. Lilah i Mia siedziały na kanapie, zawzięcie rozmawiając o jakiejś kurtce. Walnęłam się na fotel obok nich, zwracając tym samym uwagę na siebie.
- Wiecie co, myśmy się chyba podzielili na pary. Zachowujemy się jak trzy pary bliźniąt. W sumie Larra i Dylan nimi są, ale ja razem z Lilah trzymamy się bez przerwy razem. To samo ty z Deanem. Winter ma zły humor, to oznacza że Dean też, jak Dean ma świetny humor, to Wii również tryska energią. – wypaliła Mia. Odwróciłam się jedynie w stronę przyjaciółek.
- Dean jest wściekły? – zapytałam zmęczonym tonem. – Super.
- Jest zły na siebie. – poprawiła mnie Lilah.
- Gdzie polazł?
- A ja wiem. Pewnie zamknął się u siebie. – dziewczyna wskazała głową na drzwi. Wstałam powoli, po czym skierowałam się do pomieszczenia gdzie schował się mój przyjaciel. Zapukałam lekko w drewnianą powłokę.
- Wypad. – i tak bym go nie posłuchała. Wsunęłam się po cichu do pokoju, kiedy Dean mnie zobaczył. Szybko wymieszał jakieś papiery, w panice. Oparł głowę na rękach.
- Hej co jest?
- Winter, nie chciałem żeby to tak zabrzmiało. – westchnął. - Przepraszam
            Bez namysł wlazłam mu na kolana i się do niego przytuliłam. Od razu owinął mnie swoimi ramionami. Mój debilny braciszek.
- Jesteś debilem.
- Wiem. – przerwał na chwilę. – A ty masz fajną dupę.
- Debil.
 - Hot Ass. I dlatego, też jadę na zawody z tobą, żeby się jacyś zboczeńcy na ciebie nie patrzyli. – oznajmił.
 -Jezus! Dean ty się do nich zaliczasz. – trzepnęłam go w ramię.
- Wiem. Ale ja ci nic nie zrobię, przecież jestem twoim bratem. – wypiął pierś.
- Przyszywanym. – zaśmiałam się. – Ale szkoda że nie biologicznym.
- No ja wiem. Dobra, trzeba się przygotować do wyścigu.
- Właśnie, trzeba zamówić nitro. – westchnęłam. Jak zwykle na mojej głowie będzie zainstalowanie tego w odpowiednim miejscu bo tylko mi chciało się tego dowiedzieć. Wstałam z kolan swojego przyjaciela i powlekłam się do warsztaty gdzie urzędował już bliźniaki.

***
- Kto ma najlepszy team na świecie!? – krzyknął Dean unosząc kieliszek wysoko w górę.
- My! – krzyknęliśmy unosząc ręce.
- Za nas. – zaśmiałam się.
- Za nas. – Wypiliśmy szybko po kieliszku wódki. Siedzieliśmy na jednej z grubszych imprez w mieście.  Jak zwykle było nudno, ale miałam zamiar to zmienić razem z moją ekipą. Sączyłam swojego drinka, po chwili Dylan razem z Lilah wyszli, popatrzyłam na Larrę i Mię.
- To co Dean, masz zamiar dzisiaj zatańczyć czy może jak zwykle będziesz się gapił nas?
- Siostrzyczko. – popatrzył na mnie spod byka. – Jak tańczysz zumbę, to aż szkoda nie patrzyć na twój gorący tyłek, zapamiętaj to sobie (jeśli czytasz, wpisz w komie: serducho)
 Znając życie stanie tutaj każdemu facetowi z wyjątkiem mnie i Dylana. – pokazał swoje śnieżnobiałe zęby
- Jesteście homo, że jak to nazwaliście, mój Hot Ass was nie podnieca?
- Dla mnie jesteś moją młodszą siostrzyczką, której nie pozwolę skrzywdzić, a Dylan chyba się już przyzwyczaił. – Potargał mi włosy.
            Usłyszałam muzykę, Lilah stała już na środku parkietu i czekała aż do niej dołączę, po chwili razem tańczyłyśmy dziki taniec.

***
- Kurwa! – wyciągnęła mnie z dziwnego snu. Zadzwoniłam do Deana. Chłopak siedział ze mną w moim pokoju po niespełna pięciu minutach.
- Mówię ci to był straszne i mega dziwne. Śniło mi się, że coś sobie zrobiłeś na torze, złamana noga, ale chyba tylko to. (jeśli czytasz, wpisz w komie: serducho)
- Boże, brałaś leki na ADHD?
- Mi są nie potrzebne, w stosunku do ciebie. – odgryzłam mu się.
            Uśmiechnął się głupkowato. Nagle zaczął tak strasznie kaszleć. Zwinął się w kulkę. Spanikowałam, w życiu nie widziałam, aby Deanowi coś takiego się działo. Po chwili się uspokoił.
- Wszystko jest okej. – uprzedził moje pytanie. Przetarł usta wierzchem swojej dłoni. – Mama się zastanawia czy nie nabawiłem się astmy. – odchrząknął.
- To jest możliwe?
- Nie wiem. – wzruszył ramionami. – Mam ze sobą mój wypasiony telefon razem z trzema pojebanymi filmami. American Pie, American Pie i American Pie. Co oglądamy?
- Nie wiem, może American Pie?
- Dobra, nie znasz się, lepsze American Pie. – zaśmiał się. Ułożyliśmy się wygodnie na moim łóżku. Przysunęłam się do niego by lepiej widzieć wyświetlacz jego telefonu. Położyłam rękę na jego klatce piersiowej. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.

***
- DEBILUUU! – wydarłam się na cały dom. Nie zdziwiłabym się gdyby usłyszeli mnie moi znajomi. – Gdzie jest ta torba!
- Jezus, Wii naprawdę nie wiem – widać było że żartował. Niech mnie ktoś trzyma bo mu coś zrobię.
- Oddaj mi ją. – tupnęłam nogą.
- Słodka jesteś jak się złościsz. 
            Przegrałam teraz to ja leżałam pod nim. Przewróciłam oczami.
- Dalej się gniewasz sister?
- Tak. – pokazałam mu język.
- Zaraz ją przyniosę a ty idź wyprowadź motor z garażu.
            Wstałam z podłogi. Wychodząc z pokoju mruknęłam.
- Debil.

- Hot Ass.  

Zamiast wam rozjaśnić sytuację Wii jeszcze bardziej ją za pewne pogmatwałam hehs. 
Słuchajcie, KOMENTUJCIE. Poważnie, bo jak pytacie, komentujecie, to aż chce mi się pisać, wena przychodzi od tak sobie i rozdział pojawia się szybko. A jak nie to nie. 
A ja mam sposób jak się dowiedzieć ze czytacie, tylko błagam, weźcie coś więcej napiszcie, niż 'świetny rozdział", "kiedy next" "super". Plizzzzz

czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 22

- Twój?! – prawie krzyknął ze zdziwienia.
- Tak. – spuściłam wzrok na stopy i zauważyłam że moje kolana się trzęsą. Boże. – Kawasaki Ninja 300. Pojemość skokowa wynosi 296 cm3 . Typ silnika rzędowy dwucylindrowy, ilość suwów to 4, moc maksymalna 29 kilo Watów, sześciobiegowa skrzynia biegów, a pojemność paliwa to 17 litrów. – zakończyłam swoją wypowiedź i podbiegłam do drzwi mojego domu.
- Ej, ej ej! – Niall chwycił mnie w pasie i postawił kilka metrów od motoru. – Boisz się motorów a masz swój, jakim cudem. Dwa, znasz dane techniczne motorów jakbyś czytała je z kartki, ja się pytam jak? I trzy, czy ty masz w ogóle wprowadzić motor do garażu.
- Nie powiem, nie powiem i nie, nie zamierzam. – Pisnęłam usiłując się wyrwać z jego uścisku. – Puść mnie, błagam. – jęknęłam w rozpaczy. – Niall…
- Przecież to stoi, jest nie włączony czego tu się bać.
- Tego monstrum! – zasłoniłam dłonią oczy.
- Co ci może zrobić teraz. – chłopak zaczął pchać mnie w stronę motocykla.
- Zgnieść nogę, wybuchnąć, połamać mnie, zmiażdżyć…puść mnie! – czułam łzy w kącikach oczu. To była panika, strach przed motorami był niesamowicie wielki, nie byłam w stanie zapanować nad swoimi odruchami.
- Winter, spokojnie. – chłopak chwycił mnie mocno za nadgarstki, kiedy usiłowałam się wyrwać.
- Proszę puść. – pociągnęłam mocno nosem. – Niall…                                          
- Winter, ten motor nic ci nie zrobi. – usiłował mnie uspokoić.
- Tak!? Jasne! Nie wierzę ci! – krzyknęłam, po tym co mi się stało nie miał prawa mówić takich rzeczy. Uwolniłam jeden nadgarstek co umożliwiło mi ucieczkę. Wbiegłam do domu, dopadłam drzwi pokoju. Gówno mnie obchodził odciski, ból mięśni, chciałam się schować w bezpiecznym miejscu Gdy znalazłam się w pomieszczeniu osunęłam się po ścianie. Skuliłam się i zaczęłam płakać. Dlaczego ja? Dlaczego mam taką pierdoloną fobię? Wszystkie wspomnienia wróciły niczym bumerang w jednej chwili, powodując głośny wybuch płaczu.
            Poczułam jak ktoś przygarnia mnie do siebie. Przycisnął mnie mocno do swojej klatki piersiowej. Po zapachu wiedziałam ze to Niall. Wtuliłam się w niego, a blondyn zaczął mną kołysać. Pocałował mnie w głowę.
- Mała, spokojnie. Słyszysz, nic ci nie grozi. – pociągnęłam mocno nosem.- Wprowadziłem go do garażu.
- Mhm…- nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa.
- Chodź. – chłopak kazał mi wejść na moją drewnianą budowlę gdzie stało łóżko. Po chwili snów siedziałam mu na kolanach a on mną kołysał.
***

            Obudziłam się szczelnie otulona kocem, między licznymi poduszkami. Podniosłam się powoli do pozycji siedzącej. Głowa mnie bolała. Zeszłam z łóżkowej budowli i stanęłam przed lustrem. Moje policzki były lekko czerwone od płaczu, włosy stały na wszystkie strony świata a ja chciałam wrócić do łóżka bo…bo tak.
            Powędrowałam do garderoby by wyciągnąć z niej ciepłe dresy, grube skarpetki oraz długi golf. Ubrana jak typowy dresiarz, zeszłam powoli do kuchni, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie, w której urzędował Niall. Chłopak uśmiechnął się uroczo. Co? Stop ja tego nie powiedziałam.
            Właśnie przygotowywał gorącą czekoladę. To coś co potrzebuję, teraz, właśnie w tym momencie. Usiadłam na stołki i patrzyłam jak chłopak nakłada kilogramy bitej śmietany, bo dorzucić do niej pianki.
- Przez ciebie przytyję. – popatrzyłam na swój brzuch.
- Nie przesadzasz? Jesteś chuda jak patyk.
- Jak bym była chuda, to bym była decha, a ja cycki mam. – pokazałam mu język.
            Spojrzał na mój biust.
 - Zaprzeczyć nie mogę. – wzruszył ramionami dalej patrząc się bezczelnie na moje cycki. Mogę mu przywalić.
- Nie pozwoliłam ci. Odwal się. – pokazałam mu środkowy palce.
- Dobra nie odzywam się do siebie
- O jejku przeprasza, nie chciałam cię urazić, cóż mogę uczynić, ja niewielka służebnica pańska, by odpokutować me winy? – westchnęłam teatralnie kładąc rękę na czole, jakbym mdlała.
- A ja nie wiem, może tak, zanieś to do salonu.
- Patrzcie na niego ludzie, przyszedł w gości i od razu się panoszy.
- Twoja mama kazała mi się czuć jak u siebie.
- Dzięki mamo. – powiedziałam patrząc w sufit.
            Chwyciłam tacę a napojami, skierowałam się do salony a gdy odłożyłam tacę na stolik. Wgramoliłam się pod koc by się nim szczelnie otulić. Było mi zimno, ale w sumie mieszkając na północy Zelandii nie miałam zimy-zimy więc teraz muszę marznąć. Będę chora jak nic, a jak mnie rozłoży jakieś choróbsko to moje mięśnie będą na nowo odzwyczajone od ćwiczeń.
            Po chwili Niall wszedł do pomieszczenia z górą pianek, ciast, czekolady i wszystkich słodyczy. O boże, na pewno przytyję.

*Perspektywa Blair*

            Siedziałam na altance i malowałam pędzlem kolejne kreskówki. Miałam już kilka całkiem komicznych z chłopcami. Jedna była samego Nialla z gitarą, druga z moim braciszkiem Louisem i Liamem jak mieli niezłą fazę, a teraz kończyłam Harrego.
            Bawiłam się plakatówkami, rozcieńczając kolory by miały mniej intensywną barwę. Szczerze powiedziawszy sama byłam pod wrażeniem tego co zrobiłam, bo namalowanie tak drobnej twarzy to nie lada wyzwanie.
- Hej Blair! – usłyszałam tą charakterystyczną chrypkę. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Harrego we własnej osobie. Od razu schowałam swoją pracę. Chłopak usiadł obok mnie na ganku i pocałował mnie w policzek. W rezultacie tego, spłonęłam rumieńcem.
- Co rysujesz? – zapytał usiłując zaglądać na deskę, która tkwiła na moich kolanach.
- Maluję. – poprawiłam go. – Nic takiego, zwykłe bazgroły. – niech przestanie się tym interesować.
- No weź. – zaśmiał się. Pokręciłam głową zaciskając usta w cienką linię. – No dobra jak nie to nie. – podniósł ręce w górę na znak kapitulacji. – Ale chodź się przebierz bo jedziemy się przejechać.
- Czym?
- Jak myślisz?
- Super! – krzyknęłam uradowana na myśl o motorze. – A jeszcze gdzie?
- Tajemnica. – uśmiechnął się.
            Zaczęłam zbierać swoje rzeczy, najgorzej było z teczką z moimi pracami z której się wysypywało, a ja na serio nie chciałam by chłopak zobaczył moje prace. Na nich były wszystkie moje emocje, narysowałam nawet całujące się usta.
            Ale ja jestem największym pechowcem świata. Upuściłam wszystko w tym niedokończone malowidło Harrego. Chłopak zobaczył na rysunki. Szok wymalował się na jego twarzy, a ja cała czerwona ze wstydu uklęknęłam by pozbierać swoje prace. Po chili chłopak zniżył się do mojego poziomu.
- Niesamowite…- chwycił do ręki usta o których wcześniej wspominałam. Spaliłam takiego raka, ze chyba mu się na oczy nie pokażę. – To jest…
- Tak. – wiedziałam, że zapyta o sytuacje w toalecie.
            Od tamtego czasu udawaliśmy chyba że nic się nie stało, zachowywaliśmy się normalnie, jak przyjaciele, jak wcześniej. Trochę śmiechu i wygłupów ale nic poza tym. Niestety.
            Spuściłam głowę, jednocześnie ją chowając we włosach. Poczułam jak jego palec skazując podnosi mój podbródek. Byłam zmuszona na niego patrzeć. Kolejna dawka rumieńców oblała moją twarz. Czy mogę być bardziej czerwona niż teraz?
            Nagle poczułam jak swoimi wargami muska moje usta. Obydwie dłonie umieścił na moich policzkach. Zamknęłam oczy rozkoszując się tą chwilą, motylkami w brzuchu i jego niesamowitym językiem. Musiałam oprzeć rękę na swoich pracach by bym upadła. Jęknęłam kiedy chłopak przygryzł moją wargę za to on uśmiechnął się.
- Wow. – wydusiłam kiedy oderwaliśmy się od siebie.

- Wow. – powtórzył jak echo.


Rozdział krótki wiem, chciałam przypomnieć że jak piszecie komentarze to kurcze napiszcie więcej niż dwa słowa, bo dłuższe komy motywują do działania, poważnie czytając wasze wpisy pod ostatnim postem aż nie chciało mi się tego pisać. 
Ważna sprawa!!
W sobotę w Krakowie jest organizowany zlot, na którym będę, jeżeli chcielibyście mnie zapytać o coś to szukajcie  Śnieżki lub Snow White. Przyzwyczaiłam się do tego przezwiska i za pewne tak będę się przedstawiać. Jak ktoś nie wie jak wyglądam to dodaję fotkę ;)


niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 21

Rozdział 21

Stałam na korytarzu szkolnym i grzebałam w moim plecaku z zamiarem odnalezienia moich
kluczy do salki gimnastycznej. Dorobiłam sobie swoje, po co mam nosić cały, ciężki pęk
kluczy skoro mogę nosić go razem z moimi do domu. Potrząsnęłam plecakiem dwa razy po
czym usłyszałam brzęk obijającego się o siebie metalu. Bingo. Zanurkowałam ręką i
chwyciłam za puszystą owieczkę przypiętą do kluczy.
Jak chora i pokaleczona ruszyłam do tylnego wyjścia szkoły. Bóle mięśni były
naprawdę nie do zniesienia, mogłam sobie zastygnąć w jednej pozycji i tak tkwić przez kilka
dobrych godzin, byle by nie wykonać żadnego ruchu. Nie mówiąc już o odciskach na stopach
i dłoniach.
Poczułam jak ktoś ściska mnie za dłoń. Za mocno. Jęknęłam głośno z bólu.
- Jezus Dylan debilu puść ją. – Larra zakryła twarz dłonią. – Przecież wiesz że ćwiczyła.
- Tak, już pochwalić mi się nie pozwolisz? – wywrócił oczami w jej kierunku.
- Możesz, tylko mnie puść. – zeszłam po schodkach i lekko naparłam na drzwi krzywiąc się
przy tym tak upośledzona.
- Wygrałem wczoraj wyścig.- Wypiął dumnie pierś i uśmiechnął się szeroko.
- Ale użył Nitro. Tylko dlatego – Dopowiedziała Larra ostudzając entuzjazm brata.
- Brawo i nie brawo, wygrałabym nawet bez użycia NOSu – wtrąciłam swój komentarz, żeby
zbić Dylana z tropu do końca.
- Ty nie podchodzisz do motoru.
- Dlatego powiedziałam wygrałaBYM. Prawda? – Weszłam na salkę. Wszystko mnie bolało,
ale mus to mus tak? Zaczęłam się rozciągać.
- Ty się w ogóle dasz radę ruszać? – zapytał Dylan i szczerze mówiąc miałam ochotę na to
żeby chwycić cegłę i rzucić mu w twarz. Nie żebym od kiedy się tu dzisiaj pojawił jęczała z
bólu i chodziła jak sparaliżowana.
- Wierz mi, że nie. – usiadłam i zaczęłam rozciągać nogi.
- Wiesz jak ten blondyn co wygrał był wkurwiony?! Kipiał ze złości…
- To nie ważne, grunt że masa kasy zarobiona. – Larra zaklaskała w ręce a do mnie coś
dotarło. Niall przegrał, dlatego nie przyszedł do szkoły, przegrał kasę, coś co utrzymuje jego i
Blair.
- Co macie zamiar zrobić z tymi pieniędzmi?
- Sprowadzić nitro. Tu nie da się nigdzie tego kupić. – westchnęły bliźniaki jakby to było
najważniejsze na świecie.
- To ciekawe jak oni jeżdżą. – zaśmiałam się pod nosem. – Możecie puścić jakąś muzykę.
Muszę poćwiczyć układ wolny.
- A co z tą całą poręczą? – zapytał Dylan.
Dobry jest, jak były zawody to najbardziej podobały my się ćwiczenia na
asymetrycznych poręczach. Wysunęłam do niego otwarte dłonie i pokazałam na super
odciski. Super seksi. Chłopakowi zrzedła mina.
***

- Mamoooo! – krzyknęłam siedząc całą w lodzie. – MAMO!!
Wydarłam się po raz kolejny. Moja rodzicielka wpadła do pomieszczenia i zaraz
potem popatrzyła na mnie z politowaniem.
- Potrzebuję maść cynkową – jęknęłam.
- Moim zdaniem to idiotyzm że wróciłaś do ćwiczeń. – westchnęła. No ale wiecie matka
zawsze ma racje – Widziałaś ojca?
- Znów gdzieś wyszedł. – powiedziałam.
- Jadę do sklepu, kupię ci tą maść cynkową, coś jeszcze?
- Maść na ból mięśni, plastry wodoodporne i…
- Dobra wiem co mam ci kupić, pamiętam, chodziło mi o coś nie medycznego – pokręciła
głową. Opuściła pomieszczenie i zgasiła mi światło.
- MAMO! . – po chwili żarówka znów się świeciła. Zaśmiałam się pod nosem. Wstałam
powoli, by opuścić lodowatą wodę. Przebrałam się w cieplutkie dresy, by następnie na piętach
przemaszerować na łóżko.
W każdym, najmniejszym odcinku mojego ciała czułam ból. Zakwasy jeszcze nie
przeszły, no ale to przecież dopiero 5 dzień ćwiczeń, w tym 3 tych intensywnych. Na stopach
i dłoniach pojawiają się bąble, odciski. Praktycznie każdego wieczoru przekuwam je tylko po
to by na następny dzień robiły się nowe. Gorzej z rękami, najgorszym przyrządem dla mnie
jest poręcz, dlatego też ćwiczę na niej najwięcej, tak jak mówiłam, dorobiłam się odcisków na
odciskach i uwierzcie mi nie życzę tego najgorszemu wrogowi.
Oparłam się o ścianę, podnosząc się do pozycji siedzącej. Mam nadzieję, że mama
szybko wróci z zakupów. Liczyłam na tony maści, bandaże oraz leki przeciw bólowe. Na
szczęście moje modły zostały wysłuchane. Chociaż dzisiaj, dzięki ci Boże.
- Skarbie, tu jest maść cynkowa, bandaże, coś na mięśnie oraz proszki. – ułożyła przedmioty
na łóżku. – A teraz idę, muszę zaprojektować logotyp dla jakiejś firmy. – uśmiechnęła się
czule.
Sięgnęłam po bandaże. Po raz setny przebiłam bąble, tym razem jednak nałożyłam na
nich waciki z maścią cynkową. Owinęłam śródstopie oraz kostkę bandażem i to samo
zrobiłam z dłońmi.
Byłam wysmarowana maścią na bóle mięśni, oraz nafaszerowałam się lekami. Choć
miałam wrażenie, że i tak, nie będę w stanie się jutro ruszać. Obolała padłam w poduszki z
zamiarem nie ruszania się przez następne kilka godzin.
***
Skrzywiłam się wysiadając z samochodu mojej matki. Ojca znów gdzieś wywiało, a jak
mama zobaczyła w jakim jestem stanie, postanowiła mnie podwieźć. Podziękowałam jej za
podwózkę. Kulałam, stawiałam stopy na krawędziach tylko dlatego że odciski jeszcze nie
zeszły.
- Siemnson Wii. – przywitał mnie Dylan i Larra. – Ej młoda może ja to wezmę. – zaoferował
się bliźniak biorąc mi plecak.
- Jezus stary wielkie dzięki. Ledwo się ruszam, a na myśl że znów mam ćwiczyć wszystkiego
mi się odechciewa. – jęknęłam.
Przy wejściu do szkoły zobaczyłam Harry’ego i Blair. Dziewczyna siedziała oparta
plecami o filar przy wejściu do szkoły, a Loczek zaglądał jej przez ramię. W pewnym momencie blondynka odwróciła się do Styles’a, musiała nie wiedzieć wcześniej że jej się
przygląda bo była zaskoczona jego obecnością, trzepnęła go w ramię.
- Hejka! – przywitałam się z nimi. – Znacie już bliźniaki?
- Ja miałem okazję. – Harry był optymistycznie nastawiony. – Pokazałeś klasę. – zwrócił się
do Dylana i przybił mu piątkę.
- Dzięki.
- Ja też miałam. – Blair rzuciła chłodno. Możliwe, że udzielił jej się humor braciszka. –
Ćwiczysz na WFie?
- Nie, będę siedzieć na salce. Pfff…mimo, że ledwo się ruszam.
- Serio? – była zdziwiona.
- Patrz. – chciałam dojść do drzwi głównych szkoły, ale co chwila na mojej twarzy pojawiał
się grymas bólu. – Niall dzisiaj w szkole? – zapytałam nagle. Liczyłam na porządny masarz
mięśni łydek, na plecach i szyi.
- Chyba jest. – powiedział Harry.
- Bomba.
Dylan oddał mi plecak. Weszłam do szkoły i rozglądałam się na wszystkie strony za
blondynem. W końcu udało mi się go znaleźć. Ruszyłam w stronę Nialla. Stanęłam obok
niego lekko się uśmiechając. Mam nadzieję że ma dobry humor, bo nie miałam ochoty się z
nim kłócić.
- Cześć. – przywitałam się.
Burknął coś niewyraźnego w odpowiedzi. Super, mamy wkurwionego Niall’a.
Przysięgam że z nim czasami gorzej niż z kobietą w ciąży czy dziewczyną z okresem.
- Jak tam było na wyścigu?
- Boże, daruj sobie co? Doskonale wiesz kto wygrał więc nie udawaj idiotki. – warknął.
- Oh wybacz że chciałam być miła. Ale jak widać tak się nie da. –syknęłam mając serdecznie
dosyć jego zachowania. – Następnym razem, odpal Nitro, a nie cackaj się z małolatem jak
baba.
- Żeby to było dostępne w Londynie. – przewrócił oczami i wrócił do zabawy telefonem.
Teraz do mnie dotarło. Chłopak nie użył NOS bo najnormalniej w świecie go nie miał.
Skoro w Londynie go nie było, to skąd miał je wytrzasnąć. Nie mogłam uwierzyć. Zaczęłam
się śmiać, przecież to niedorzeczne.
- Co cię tak bawi? – linia jego szczęki była bardzo widoczna.
-Nie nic, nic. – nie mogę się śmiać, za bardzo boli. Obok mnie pojawiły się bliźnięta, oczy
Nialla pociemniały. Niedobrze. Nie mogę się śmiać, nie dość, że wszystko mnie boli, to
jeszcze Niall mnie zamorduje.
- Co cię tak smarku bawi? – zapytała Larra.
- No bo oni nie jeżdżą na nitro. – nawet cichy rechot przyprawiał mnie o ból.
- Mówiłem ci wczoraj.
- Wybacz po treningach nie kontaktuje. – popatrzyłam na Nialla. – Wisisz mi masarz.
- Nie bardzo. – był w zajebiście złym humorze.
- A ja mam pomysł. – odezwał się Dylan.
Cała nasza trójka popatrzyła na jasnowłosego zaciekawiona. No tak, jak zwykle ma
pomysł i się nim nie podzieli do puki nie dotrze do niego, że czekamy na wyjaśnienia.- Zróbmy tak. Zasoby nitro zostały w Nowej Zelandii. My to sprowadzimy tutaj i oddamy
wam wszystko. – nie tracił kontaktu wzrokowego z Horanem. – Wy w zamian przyjmiecie nas
jako mechaników. My z Larrą patrzymy inaczej na motory niż wy. Może uda nam się
polepszyć wasze cacka.
- Muszę to przedyskutować z innymi – powiedział Niall już w miarę opanowanym głosem.
Alleluja!
- Niall. – zaczęłam. – Nitro to duża ilość mocy, może naprawdę pomóc. – uśmiechnęłam się.
- Pogadamy na lunchu. – odepchnął się od ściany i ruszył w głąb korytarza.
***
Zatrzymałam się z rękami wyrzuconymi w górę oraz jedną stopą wysunięta do przodu ugiętą
w kolanie, a druga noga wyprostowana, ostro wysunięta do tyłu. Koniec. Jeden ze starych
układów wolnych. Co za męczarnia. Z tymi mięśniami nie mogę nic zrobić. Mam nadzieję, że
za niedługo mi przejdzie.
- Cześć. – wzdrygnęłam się. Odwróciłam się w stronę drzwi i zobaczyłam Nialla.
- O! Hej, jesteś już w stanie rozmawiać, czy nadal masz zamiar warczeć? – zapytałam
niezadowolona. Usiadłam na ławce i naciągałam na siebie bluzę. Niall usiadł obok mnie,
chwycił moją stopę i położył ją na ławce, by następnie zacząć masować mi łydkę.
- Ekipa się zgodziła.
- Na bliźniaków? – nie byłam pewna o co mu chodzi bo przeciętny człowiek powiedziałby w
tym momencie „przepraszam, Niechciałem krzyczeć” czy coś w tym guście. Ale pamiętajmy
przecież to Horan, on nie jest przeciętny.
- Tak. Tylko z tego co mi powiedzieli, to oni nie umieją tego zamontować.
Wstrzymałam oddech, błagam nie powiedzieli mu. Zabiję ich jeśli to zrobili.
- Ty umiesz prawda? – powiedzieli mu. Nie żyją, niewdzięcznicy. Jak mogli powiedzieć, ze
umiem to zrobić, ja nie podchodzę do motoru, doskonale zdają sobie z tego sprawę.
- Nie. – oby uszło mi na sucho.
- Wiem że kłamiesz. Dlaczego boisz się motorów?
- Niall, obiecałam ci. Ale nie teraz. – jęknęłam. – To jest zbyt trudne by mówić o tym od tak
sobie, ja nie jestem przygotowana psychicznie na tą rozmowę.
- Dobra rozumiem. – przerwał masować łydkę. – Druga noga.
Z trudem uniosłam stopę w jego stronę. Jego palce od razu zaczęły pracować. Czułam
małą ulgę. Mięśnie rozluźniły się znacząco.
- Jezus jakie one są napięte. – mruknął masując mi łydkę.
- Serio? Nie zauważyłam. – zakpiłam sobie z niego.
- Dobra. Usiądź do mnie tyłem i pokaż kark. - -poprosił a ja wykonałam jego polecenie. Po
chwili poczułam jego chłodne palce na mojej szyi. Zaczął masować najbardziej napięte
miejsca. Z mojego gardła wydobył się pomruk zadowolenia.
- Wiedziałem że będziesz mruczeć z rozkoszy, ale nie że tak szybko kangurku.
- Zamknij się, dobra?
- A jeśli nie to co? – odparł a jego palce zjechały na moje łopatki. Znalazł jeden z najbardziej
napiętych mięśni i wbił w niego palec.
- Kurwa! – jęknęłam z bólu. – Niall…- Sekundę, zaraz puszczę. – odparł dalej mocno dociskając kciuk do mięśnia. Po chwili
odpuścił, a mięsień się rozluźnił. Odetchnęłam. – Dobra, jeszcze raz. Tutaj. – zatoczył kółko
na drugiej łopatce. Po chwili znowu zaczął uściskać wcześniej zaznaczone miejsce. – Jeszcze
chwilę. – pośpiesz się. – Dobra. Potrzebujesz podwózki do domu?
- I to bardzo, ledwo chodzę, odciski dają się we znaki.
- To chodź tu. – Zaraz po tym jak się ubrałam chłopak wziął mnie na ręce w stylu panny
młodej. Od razu chwyciłam się jego szyi. Jak małpka.
***
Wysiadłam z samochodu. Instynktownie spojrzałam na podjazd i o mało nie dostałam
zawału. O oddychaniu przypomniał mi Niall.
 - Kangurku, pamiętaj, wdech wydech. Fajne cacko. – popatrzył na jeden z najgorszych
przedmiotów na świecie. – Kogo jest?
- Ten motor? – jęknęłam patrząc na zielony motocykl.
- Tak

- Mój.


JA was tak strasznie przepraszam, ale kurczę, szkoła, masa sprawdzianów i teraz jeszcze kara, czuję się jak tajny agent siedząc w szafie z laptopem na kolanach dodając ten rozdział. Sorki was bardzo, nie wiem kiedy dodam next, postaram się w pod koniec tygodnia, bo normalnie nauczycielom się nudzi poważnie. Wejdźcie na mojego aska albo aska bohaterów i pytajcie jak chcecie się czegoś fajnego dowiedzieć ;)