Obudziłam
się pod ciepłą kołdrą. Było mi tak dobrze, ciepło, bezpiecznie. Mogłabym tu
tkwić do końca życia. Otworzyłam lekko oczy. Zobaczyłam Nialla który słodko
drzemał. Jego zawsze stojące kosmyki włosów chyliły się ku jego czołu. Wyglądał
bardzo uroczo, jak nie on. Zaśmiałam się po cichu. Dmuchnęłam w jego rozwalone
kosmyki włosów, które na chwilę się podniosły i opadły na nowo.
Lekko się
od niego odsunęłam, po czym zdjęłam jego rękę ze swoich bioder. Wysunęłam się
ze swojego łóżka i zeszłam powoli po drabince. Wyjęłam ze swojej szafy czarne
getry oraz dużą bluzę.
Weszłam
do łazienki, wymyłam dokładnie twarz, która była brudna od rozmazanego tuszu do
rzęs, rozczesałam włosy, a następnie związałam je w kucyka. Jebać malinkę
Nialla, jest weekend, nie mam w planach wychodzić z domu, nikt mnie nie
zobaczy. Przebrałam się w świeży zestaw ubrań. Wyszłam z małego pomieszczenia,
cicho wdrapałam się na łóżko by nie obudzić blondynka i włożyłam swoją piżamę
pod poduszkę. Zamknęłam drzwi od pokoju, a gdy znalazłam się w kuchni,
zobaczyłam małą karteczkę.
Rodzice.
Znów gdzieś wyjechali i mnie zostawili, to już była
rutyna. A może ja chciałam jechać z nimi? Może chciałam spędzić z nimi czas?
Założę się ze nawet nie wiedzą, że miałam jeden z większych napadów paniki i
histerii.
Zaczęłam
robić małe zapiekanki. Pokroiłam bułki na małe kwadraciki by były miniaturowych
rozmiarów. Nałożyłam na nie ser i szynkę i wsadziłam do piekarnika. Do szklanek
nalałam soku pomarańczowego. Wszystko wylądowało na tacy łącznie z miseczką
ketchupu. Zadowolona z siebie zaniosłam śniadanie do swojego pokoju. Wdrapałam
się na budowle a następnie na czworaka wlazłam na łóżko. Położyłam tacę na
środku materaca i weszłam pod kołdrę.
Szturchnęłam
lekko chłopaka.
- Niall. – jęknęłam kiedy szturchanie go w bok nic nie
dało. – Dobra sam tego chciałeś.
Zaczęłam
spychać jego ciężkie ciało z łóżka. Po chwili chłopak wylądował na podłodze. Podniósł się gwałtownie po czym popatrzył na
mnie spod byka. Nie miałam wyjścia kolego.
- Musiałaś?
- Tak, mam śniadanie. – uśmiechnęłam się jak pięciolatka i
poklepałam miejsce po drugiej stronie tacy. Blondyn usiadł na łóżku, w wyniku
czego materac się lekko zapadł. Ogh. Chwyciłam w palce pierwszą mini zapiekankę
i wsadziłam ją do ust.
- Dobre. – uśmiechnął się. – Gdzie nauczyłaś się gotować?
- Wymyślam dania na bieżąco. – wzruszyłam ramionami jakby
ten komplement był mi obojętny.
- Czyli jest możliwość że się otruję? – odsunął od siebie
zapiekankę i spojrzał nieufnie. Wywróciłam oczami.
- Zjadłeś już jedną, nie masz nic do stracenia.
- Racja. – uśmiechnął się.
– Czekaj masz tu coś. – pokazał na mój nos a ja zrobiłam zeza.
Chłopak
przejechał palcem na którym był ketchup po moim nosie. Zrobiłam kwaśną minę. Gorzej
niż dziecko, Horan! Wzięłam jedną z zapiekanek i zdjęłam nią czerwoną maź z
mojego nosa.
- Za karę ty to zjesz. – usiłowałam wepchnąć mu kawałek
bułki do buzi ale zaczął się odsuwać. – Chodź tu. – zaśmiałam się i zaczęłam na
czworakach przechodzić na jego stronę łóżka. Chłopak się odsunął cały czas
śmiejąc się.
- Nie ma tak!
- Jest! – zaśmiał się. Przewróciłam go na plecy, i
przytrzymałam rękami.
- Otwórz buzię. – poprosiłam ładnie.
Pokiwał
przecząco głową a ja zaczęłam się śmiać. Zrobił zeza. Zatkałam mu nos palcami,
w końcu będzie musiał otworzyć buzię. Ta, Dean mnie jednak dużo nauczył. Nie
czekałam długo. Wsadziłam mu zapiekankę do ust i wróciłam na swoje miejsce. I kto
tu jest zwycięzcą. Chciałam z powrotem zabrać się za jedzenie, jednak Niall nie
był mi dłużny. Zostałam powalona na łóżko, leżałam przyciśnięta do materaca a
blondyn zwisał nade mną. Słodko, czujecie sarkazm? Zamoczył zapiekankę w soku.
Fu!
- Ohyda. – jęknęłam.
- Ja jadłem ketchup z ciebie – mruknął. Oh, doznałeś tego
zaszczytu nie każdy tak może.
- Ale to jest gorsze. – wskazałam głową na nasączoną
bułkę.
- Nie ma tak dobrze.
- Proszę. – Niall usiłował wsadzić mi to okropieństwo do
ust. Zaczęłam kręcić głową i szarpać się.
- Dobra dam ci wybór. Albo kanapka albo…-pokazał palcem na
policzek. Wszystko byle nie to coś. Przewróciłam oczami. Podniosłam się do
pozycji siedzącej. Pocałowałam Nialla w policzek, niechcący zahaczyłam o kącik
ust. Czułam jak róż oblewa moje policzki. Szybko się od niego odsunęłam i
spuściłam głowę.
- Chcesz soku? – zapytałam podając mu kubek.
- Jasne. – chwycił naczynie w ręce. – A tak w ogóle,
wracając do wczoraj…jak się czujesz?
- Tak sobie, trochę mnie głowa boli ale przejdzie. –
uśmiechnęłam się słabo. – Dziękuję – dodałam szeptem spuszczając głowę jeszcze
bardziej. Nie byłam przyzwyczajona do dziękowania komuś.
-Za co?
-Że mnie stamtąd zabrałeś…- drżał mi głos. – ja…nie wiem
co bym zrobiła.- byłam na granicy płaczu. Warga mi się trzęsła, a w kącikach
oczu były łzy. Tylko mi się tu nie rozklejaj Winter!
- Hej spokojnie. – Chłopak mnie przytulił. – To moja wina,
mogłem cię tam nie zabierać.
- Ale nie wiedziałeś. – położyłam rękę na jego piersi
biorąc głęboki wdech. – Mogłam ci powiedzieć.
- Winter spokojnie. – przytulił mnie mocno. – Miałaś
widocznie powód dlaczego mi nie powiedziałaś, każdy ma swoje tajemnice. –
pocałował mnie w głowę- Nie musisz mi mówić.
- Powiem…ale nie
dzisiaj. Obiecuje ci to Niall. – powiedziałam przytulając się do niego.
- Dobrze, zrobisz co będziesz chciała.
Temat
powodów napadów paniki i histerii był bardzo unikany u mnie w domu, i przez
znajomych …w Nowej Zelandii. Zresztą jak
tylko ktoś zaczynał o tym mówić, szybko zmieniałam temat. Jedyną osobą w
Londynie, której o tym powiedziałam był Harry i liczę na to że nikomu nie
powie.
Siedziałam
w żelaznym uścisku Nialla. Było mi tak ciepło, czułam się …bezpiecznie.
Niesamowite uczucie. Chłopak masował delikatnie moje plecy. W końcu się od
niego odsunęłam. Sięgnęłam do szafki nocnej i wyciągnęłam opakowanie leków.
Łyknęłam tabletki po czym popiłam je sokiem pomarańczowym.
- Co to? – zapytał chłopak.
- Leki na uspokojenie. Biorę je już dość długo. –
westchnęłam ciężko.
Od tego
jednego pieprzonego lata. Po każdym napadzie histerii łykam tabletki. Inaczej
się nie uspokoję, będę roztrzęsiona i nikt się ze mną nie dogada. Pokręciłam
głową.
- Nie martwisz się o Blair? – zapytałam, zgrabnie
zmieniając temat.
- Jest wściekła i nie mam pojęcia gdzie poszła, prędko się
tego nie dowiem. – powiedział i wzruszył ramionami.
- Skąd wiesz?
- Zadzwoniłem do niej i powiedziała Pierdol się. Co oznacza że jest wkurwiona, a ze nie ma w zwyczaju
mi się wyżalać, wyszła pewnie do Summer.
- Ohh…- przecież Harry nas odebrał zamiast iść do niej na
Taco. Spuściłam głowę, ja pieprze to moja wina. To przeze mnie Blair nie
spotkała się z Harrym. Poczułam się okropnie w tym momencie. Znienawidzi mnie
jak się dowie, a jak tak się stanie to ja się załamie. Boże, zawsze muszę
wszystko spierdolić.
Kolejny rozdział za nami, mam nadzieję że wam się podoba :)
Moja przyjaciółka JULKA pomaga mi w pisaniu, poprawia i sprawdza rozdziały za co wielkie dzięki, za pewne czytacie Bad Destiny jej autorstwa. Zapraszam również na jej Bloga
Przypominam o asku do bohaterów, i jeśli chcecie wiedzieć coś o mnie zapraszam na mojego prywatnego bloga :D http://sniezka-sniezka.blogspot.com/
Jejjjj to jedyne co mogę powiedzieć ♥ ten blog jest zajebisty ♥♥
OdpowiedzUsuńFajny! Kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńNEXT!
OdpowiedzUsuńWho is the best?
OdpowiedzUsuńUroczy ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie www.very-crazy-duo.blogspot.com . Liczę na jakiś komentarz ;p
BOSKI ! *-*
OdpowiedzUsuńOjj jak słodko było w niektórych momentach *_*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba :) Trafiłam tu przypadkiem, ale nie żałuję :)
Czekam na nn :)
Pozdrawiam i życzę weny ! :*
Do następnego :)
http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/
Cudooo! <3 Jak zawsze :) . Zapraszam do mnie :* http://lovehateonedirection.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń