czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 16


            Obudziłam się pod ciepłą kołdrą. Było mi tak dobrze, ciepło, bezpiecznie. Mogłabym tu tkwić do końca życia. Otworzyłam lekko oczy. Zobaczyłam Nialla który słodko drzemał. Jego zawsze stojące kosmyki włosów chyliły się ku jego czołu. Wyglądał bardzo uroczo, jak nie on. Zaśmiałam się po cichu. Dmuchnęłam w jego rozwalone kosmyki włosów, które na chwilę się podniosły i opadły na nowo.
            Lekko się od niego odsunęłam, po czym zdjęłam jego rękę ze swoich bioder. Wysunęłam się ze swojego łóżka i zeszłam powoli po drabince. Wyjęłam ze swojej szafy czarne getry oraz dużą bluzę.
            Weszłam do łazienki, wymyłam dokładnie twarz, która była brudna od rozmazanego tuszu do rzęs, rozczesałam włosy, a następnie związałam je w kucyka. Jebać malinkę Nialla, jest weekend, nie mam w planach wychodzić z domu, nikt mnie nie zobaczy. Przebrałam się w świeży zestaw ubrań. Wyszłam z małego pomieszczenia, cicho wdrapałam się na łóżko by nie obudzić blondynka i włożyłam swoją piżamę pod poduszkę. Zamknęłam drzwi od pokoju, a gdy znalazłam się w kuchni, zobaczyłam małą karteczkę.
            Rodzice.
Znów gdzieś wyjechali i mnie zostawili, to już była rutyna. A może ja chciałam jechać z nimi? Może chciałam spędzić z nimi czas? Założę się ze nawet nie wiedzą, że miałam jeden z większych napadów paniki i histerii.
            Zaczęłam robić małe zapiekanki. Pokroiłam bułki na małe kwadraciki by były miniaturowych rozmiarów. Nałożyłam na nie ser i szynkę i wsadziłam do piekarnika. Do szklanek nalałam soku pomarańczowego. Wszystko wylądowało na tacy łącznie z miseczką ketchupu. Zadowolona z siebie zaniosłam śniadanie do swojego pokoju. Wdrapałam się na budowle a następnie na czworaka wlazłam na łóżko. Położyłam tacę na środku materaca i weszłam pod kołdrę.
            Szturchnęłam lekko chłopaka.
- Niall. – jęknęłam kiedy szturchanie go w bok nic nie dało.  – Dobra sam tego chciałeś.
            Zaczęłam spychać jego ciężkie ciało z łóżka. Po chwili chłopak wylądował na podłodze.  Podniósł się gwałtownie po czym popatrzył na mnie spod byka. Nie miałam wyjścia kolego.
- Musiałaś?
- Tak, mam śniadanie. – uśmiechnęłam się jak pięciolatka i poklepałam miejsce po drugiej stronie tacy. Blondyn usiadł na łóżku, w wyniku czego materac się lekko zapadł. Ogh. Chwyciłam w palce pierwszą mini zapiekankę i wsadziłam ją do ust.
- Dobre. – uśmiechnął się. – Gdzie nauczyłaś się gotować?
- Wymyślam dania na bieżąco. – wzruszyłam ramionami jakby ten komplement był mi obojętny.
- Czyli jest możliwość że się otruję? – odsunął od siebie zapiekankę i spojrzał nieufnie. Wywróciłam oczami.
- Zjadłeś już jedną, nie masz nic do stracenia.
- Racja. – uśmiechnął się.  – Czekaj masz tu coś. – pokazał na mój nos a ja zrobiłam zeza.
            Chłopak przejechał palcem na którym był ketchup po moim nosie. Zrobiłam kwaśną minę. Gorzej niż dziecko, Horan! Wzięłam jedną z zapiekanek i zdjęłam nią czerwoną maź z mojego nosa.
- Za karę ty to zjesz. – usiłowałam wepchnąć mu kawałek bułki do buzi ale zaczął się odsuwać. – Chodź tu. – zaśmiałam się i zaczęłam na czworakach przechodzić na jego stronę łóżka. Chłopak się odsunął cały czas śmiejąc się.
- Nie ma tak!
- Jest! – zaśmiał się. Przewróciłam go na plecy, i przytrzymałam rękami.
- Otwórz buzię. – poprosiłam ładnie.
            Pokiwał przecząco głową a ja zaczęłam się śmiać. Zrobił zeza. Zatkałam mu nos palcami, w końcu będzie musiał otworzyć buzię. Ta, Dean mnie jednak dużo nauczył. Nie czekałam długo. Wsadziłam mu zapiekankę do ust i wróciłam na swoje miejsce. I kto tu jest zwycięzcą. Chciałam z powrotem zabrać się za jedzenie, jednak Niall nie był mi dłużny. Zostałam powalona na łóżko, leżałam przyciśnięta do materaca a blondyn zwisał nade mną. Słodko, czujecie sarkazm? Zamoczył zapiekankę w soku. Fu!
- Ohyda. – jęknęłam.
- Ja jadłem ketchup z ciebie – mruknął. Oh, doznałeś tego zaszczytu nie każdy tak może.
- Ale to jest gorsze. – wskazałam głową na nasączoną bułkę.
- Nie ma tak dobrze. 
- Proszę. – Niall usiłował wsadzić mi to okropieństwo do ust. Zaczęłam kręcić głową i szarpać się.
- Dobra dam ci wybór. Albo kanapka albo…-pokazał palcem na policzek. Wszystko byle nie to coś. Przewróciłam oczami. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Pocałowałam Nialla w policzek, niechcący zahaczyłam o kącik ust. Czułam jak róż oblewa moje policzki. Szybko się od niego odsunęłam i spuściłam głowę.
- Chcesz soku? – zapytałam podając mu kubek.
- Jasne. – chwycił naczynie w ręce. – A tak w ogóle, wracając do wczoraj…jak się czujesz?
- Tak sobie, trochę mnie głowa boli ale przejdzie. – uśmiechnęłam się słabo. – Dziękuję – dodałam szeptem spuszczając głowę jeszcze bardziej. Nie byłam przyzwyczajona do dziękowania komuś.
-Za co?
-Że mnie stamtąd zabrałeś…- drżał mi głos. – ja…nie wiem co bym zrobiła.- byłam na granicy płaczu. Warga mi się trzęsła, a w kącikach oczu były łzy. Tylko mi się tu nie rozklejaj Winter!
- Hej spokojnie. – Chłopak mnie przytulił. – To moja wina, mogłem cię tam nie zabierać.
- Ale nie wiedziałeś. – położyłam rękę na jego piersi biorąc głęboki wdech. – Mogłam ci powiedzieć.
- Winter spokojnie. – przytulił mnie mocno. – Miałaś widocznie powód dlaczego mi nie powiedziałaś, każdy ma swoje tajemnice. – pocałował mnie w głowę- Nie musisz mi mówić.
-  Powiem…ale nie dzisiaj. Obiecuje ci to Niall. – powiedziałam przytulając się do niego.
- Dobrze, zrobisz co będziesz chciała.
            Temat powodów napadów paniki i histerii był bardzo unikany u mnie w domu, i przez znajomych  …w Nowej Zelandii. Zresztą jak tylko ktoś zaczynał o tym mówić, szybko zmieniałam temat. Jedyną osobą w Londynie, której o tym powiedziałam był Harry i liczę na to że nikomu nie powie.
            Siedziałam w żelaznym uścisku Nialla. Było mi tak ciepło, czułam się …bezpiecznie. Niesamowite uczucie. Chłopak masował delikatnie moje plecy. W końcu się od niego odsunęłam. Sięgnęłam do szafki nocnej i wyciągnęłam opakowanie leków. Łyknęłam tabletki po czym popiłam je sokiem pomarańczowym.
- Co to? – zapytał chłopak.
- Leki na uspokojenie. Biorę je już dość długo. – westchnęłam ciężko.
            Od tego jednego pieprzonego lata. Po każdym napadzie histerii łykam tabletki. Inaczej się nie uspokoję, będę roztrzęsiona i nikt się ze mną nie dogada. Pokręciłam głową.
- Nie martwisz się o Blair? – zapytałam, zgrabnie zmieniając temat.
- Jest wściekła i nie mam pojęcia gdzie poszła, prędko się tego nie dowiem. – powiedział i wzruszył ramionami.
- Skąd wiesz?
- Zadzwoniłem do niej i powiedziała Pierdol się. Co oznacza że jest wkurwiona, a ze nie ma w zwyczaju mi się wyżalać, wyszła pewnie do Summer.
- Ohh…- przecież Harry nas odebrał zamiast iść do niej na Taco. Spuściłam głowę, ja pieprze to moja wina. To przeze mnie Blair nie spotkała się z Harrym. Poczułam się okropnie w tym momencie. Znienawidzi mnie jak się dowie, a jak tak się stanie to ja się załamie. Boże, zawsze muszę wszystko spierdolić.



Kolejny rozdział za nami, mam nadzieję że wam się podoba :)
Moja przyjaciółka JULKA pomaga mi w pisaniu, poprawia i sprawdza rozdziały za co wielkie dzięki, za pewne czytacie Bad Destiny jej autorstwa. Zapraszam również na jej Bloga
Przypominam o asku do bohaterów, i jeśli chcecie wiedzieć coś o mnie zapraszam na mojego prywatnego bloga :D http://sniezka-sniezka.blogspot.com/


8 komentarzy:

  1. Jejjjj to jedyne co mogę powiedzieć ♥ ten blog jest zajebisty ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny! Kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  3. Uroczy ;)
    Zapraszam do siebie www.very-crazy-duo.blogspot.com . Liczę na jakiś komentarz ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojj jak słodko było w niektórych momentach *_*
    Bardzo mi się podoba :) Trafiłam tu przypadkiem, ale nie żałuję :)
    Czekam na nn :)
    Pozdrawiam i życzę weny ! :*
    Do następnego :)

    http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudooo! <3 Jak zawsze :) . Zapraszam do mnie :* http://lovehateonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń