- A tu co się dzieje? -
zapytałam schodząc po schodach do kuchni. Nie powiem, trochę
dzisiaj dospałam, bo gdy chwilę temu spojrzałam na zegar,
dochodziła dwunasta. Mimo wszystko spało mi się naprawdę dobrze i
nie uważam tego czasu za zmarnowany, wręcz przeciwnie. Usiadłam na
jednym z krzeseł i spojrzałam na Blair, która wesoło nucąc sobie
coś pod nosem przygotowywała małe kanapeczki.
- Niall ci nie mówił? -
Odwróciła się w moją stronę, unosząc wysoko brwi. Blondynka
emitowałam pozytywna energią jeszcze bardziej niż zazwyczaj.
- A powinien? -
Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, wywracając oczami. Rany, to
rodzeństwo było tak do siebie podobne. Co chwila tylko zagadki,
pytania, braki odpowiedzi. Aż dziwne że ze sobą wytrzymują.
- Mój brat robi dzisiaj
wieczorem imprezę, no wiesz, chcą z chłopakami uczcić zwycięstwo,
a do tego przyjdzie jeszcze parę osób – powiedziała. Już dobrze
wiedziałam, jak będzie wyglądało to „parę osób”. Nie miałam
dzisiaj zbytnio ochoty na ostre imprezowanie, ale chcąc nie chcąc
musiałam pojawić się na przyjęciu. Jakby nie patrzeć tymczasowo
mieszkam w tym domu.
- Więc ciebie zatrudnił
jako kucharkę? - ciągnęłam dalej. Dziewczyna zamiast się obrazić
zachichotała, przez co wnioskowałam, że jest w znakomitym humorze.
- Nie, Harry zaraz
przyjdzie mi pomóc – mruknęłam tylko na znak że zrozumiałam i
zgarnęłam z pułki jedno jabłko, robiąc duży kęs. Powlokłam
się z powrotem do pokoju Nialla i rzuciłam na łóżko. Czułam że
dzisiejszy dzień nie będzie niczym dobrym bo nie dość, że
jeszcze nie do końca wyzdrowiałam, a Niall organizował imprezę,
to miałam okres. Mogę się założyć, że będę dzisiaj bardziej
nieznośna niż zazwyczaj.
Dwie albo trzy godziny
później usłyszałam głośną muzykę, która mnie obudziła.
Zasnęłam, a nawet nie wiem kiedy. Brak chęci do życia spowodował,
że jeszcze przez co najmniej pół godziny leżałam w łóżku bez
większego celu.
- Winter, jak się
czujesz? - Harry ubrany w ciemny podkoszulek i czarne, ciasne spodnie
wszedł do mojego pokoju. Włosy standardowo zaczesał do tyłu, a na
ręce zapiął, z pewnością drogi zegarek. Nie żebym się nie
cieszyła, bo Harry był teraz moim najlepszym przyjacielem i bardzo
mi na nim zależało, ale poczułam mały zawód gdy w drzwiach
zobaczyłam jego, a nie Nialla. Chwila, chwila... co?
- Całkiem dobrze –
mruknęłam i podniosłam się z łóżka – A ty?
- Jak nowo narodzony –
zaśmiał się – Skoro czujesz się dobrze, to masz dziesięć
minut żeby się przebrać i zejść na dół.
- Przebrać? Przecież
dobrze wyglądam...
- Winter, jesteśmy
przyjaciółmi tak? - kiwnęłam twierdząco głową – więc jako
przyjaciel mówię ci, że podkoszulek Horana to nie jest odpowiedni
strój na imprezę. Przebierz się albo osobiście to zrobię.
Westchnęłam głośno i
udałam się do jednej z szafek gdzie tymczasowo przechowywałam
swoje rzeczy. Wszystkie ubrania zdążyły już przesiąknąć
zapachem blondyna, ale nie narzekałam, a wręcz przeciwnie, bardzo
mi się to podobało. Harry położył się na moim miejscu i założył
ręce za głowę. Sięgnęłam po moje ulubione przetarte dżinsy, a
do tego chwyciłam w ręce koszulę w czarno białe poziome pasy.
- Może być? - zapytałam,
a chłopak zadowolony ze swoich działań kiwnął głową.
Podreptałam do łazienki i po mniej niż wyznaczonych dziesięciu
minutach byłam ubrana i uczesana. Gdy wróciłam do pokoju, nie
wiadomo skąd zobaczyłam tam też Blair. Stała mocno wtulona w
Harry'ego. Wyglądała naprawdę uroczo gdy wspinała się na palcach
aby chociaż trochę dorównywać mu wzrostem.
- Wiem że się kochacie,
ale mieliśmy iść na imprezę czy coś – przerwałam im tą
scenkę, na co oni lekko speszeni oderwali się od siebie.
- Wiesz co Winter –
Blair spojrzała na mnie z ukosa – Kocham cię i nienawidzę
jednocześnie.
Wytknęłam jej język, po
czym obie się zaśmiałyśmy.
Już na schodach widziałam
jakich rozmiarów jest ta impreza i mogę przysiąc, że nie
skończyło się tylko na tych kilku osobach. Usłyszałam
dźwięk tłuczonego szkła i nagły krzyk „wszyscy na parkiet!”.
Muzyka odbijała się od wszystkich ścian, a w powietrzu już unosił
się zapach alkoholu. Szybko się rozkręciło. Ludzi i tak było już
dużo a z tego co widziałam co chwila pojawiały się nowe osoby.
Jakiś chłopak wpadł na mnie i
mrucząc ciche „przepraszam” odszedł obijając się o innych
gości.
Wzrokiem starałam się odnaleźć
blond czuprynę Nialla, ale było to naprawdę ciężkie do
wykonania, zważywszy na mój wzrost i ludzi podskakujących w rytm
muzyki. Miałam ogromną ochotę teraz z nim porozmawiać, mimo że
nie wiedziałam co chciałabym mu powiedzieć.
Moje poszukiwania poszły na marne
i następne dwadzieścia minut imprezy spędziłam na rozmowie ze
znajomymi ze szkoły, którzy w biegu zamieniali ze mną kilka zdań,
po czym uciekali do tańca albo żeby wlać w siebie kolejne
procenty.
Westchnęłam zirytowana i gdy
miałam wracać na piętro zobaczyłam Nialla. Niósł w rękach
kilka butelek piwa i z wielkim uśmiechem na twarzy kierował się do
salonu.
Zaczęłam się przepychać przez
ludzi, których jak na złość zaczęło przybywać właśnie w
korytarzu w którym byłam.
Chłopak stał przy jakiś
znajomych i rozkładał butelki na stole.
- Niall – machnęłam ręką w
jego kierunku aby mnie zobaczył. – Niall!
- Winter – zaśmiał się
głupkowato gdy w końcu mnie zauważył. Trochę to trwało, ale się
udało – I jak się bawisz?
- Szczerze to nie najlepiej –
mruknęłam, ale on tego nie usłyszał, bo akurat witał się z nowo
przybyłym znajomym. W pewnym sensie czułam się jakby Horan mnie
ignorował, a dobrze wiemy jak wtedy się to skończyło. Zrobiło mi
się przykro, ale podczas okresu mogę mieć wahania nastroju,
prawda? Prawda?
- To co mówiłaś? - odwrócił
się w moim kierunku i upił łyk piwa. Westchnęłam cicho i
wzruszyłam ramionami.
-
Jest okej – wypuściłam powietrze i nim się obejrzałam blondyna
już koło mnie nie było. Zaczynałam się denerwować, a akurat
teraz był to najgorszy moment na to abym się złościła. Opadłam
na kanapę, zaraz obok pary która dosłownie połykała się
nawzajem. Luzie, nie jesteście tutaj sami!
Po
około pięciu minutach blond czupryna Nialla pojawiła się na
tymczasowym parkiecie w towarzystwie dwóch długonogich blondynek.
Śmiali się tak głośno, że słyszałam ich aż tutaj. W dodatku
stali tak blisko siebie... Zacisnęłam pięści. Nie byłam
zazdrosna. Nie byłam zazdrosna. Nie byłam... A
może jednak?
Podniosłam się z kanapy i
zaczęłam iść w kierunku wyjścia z domu. Zaczęłam się
rozpychać łokciami aby zrobić sobie miejsce. Co najmniej trzy
osoby już na mnie wleciały, ale zamiast przeprosić śmiały się
głupio i odchodziły dalej. Naprawdę wszystko mnie teraz
denerwowało. Za głośne śmiechy, gwizdy, muzyka. Już miałam
otwierać drzwi, gdy ktoś pociągnął mnie za łokieć tak, że
wpadłam prosto w jego ramiona. Niall.
- Czego chcesz? - warknęłam,
odpychając się od jego ciepłej klatki i zakładając ręce na
piersi. Serce biło mi jak oszalałe.
- Czemu wychodzisz? - zignorował
moje pytanie, jak zwykle.
- A czemu miałabym tu zostać –
fuknęłam. Czułam jak do kącików moich oczu napływają łzy, ale
wstrzymałam oddech aby tylko nie wydostały się na moje policzki.
Niall uniósł moją twarz do góry, ale zgrabnie z powrotem
odwróciłam ją w innym kierunku.
- Kangurku, o co ci znowu chodzi?
- był zdenerwowany, wyczułam to w jego głosie. Jakiś nagły
przypływ energii pozwolił mi na niego spojrzeć. O co mi znowu
chodzi?!
- Proszę?! To ty jak zwykle
odwalasz jakieś cyrki! Już nie pierwszy raz udajesz że ci na mnie
zależy a potem zabawiasz się z innymi dziewczynami, totalnie mnie
olewając! - krzyknęłam, a kilka osób spojrzało na naszą dwójkę.
Niall zamiast przejąć się moimi słowami uśmiechnął się.
- Jesteś zazdrosna – na jego
twarzy pojawił się zawadiacki uśmiech, który całkowicie zbił
mnie z tropu. O co ci do cholery chodzi Niall!
- Tak jestem! - wyrzuciłam ręce
w powietrze, aby podkreślić swoje słowa. Piosenka się skończyła,
a z głośników popłynął jakiś skoczny utwór Jeniffer Lopez.
Znowu się zaśmiał – Przestań się ze mnie śmiać! Jak ci na
mnie nie zależy to mi to powiedz!
- Zależy mi na tobie jak na nikim
innym Winter – automatycznie spoważniał. Ktoś w tłumie zaśmiał
się głośno, jakby wyczuł moment i chciał wyśmiać słowa
Horana. Ale ja, sama nie wiem czemu, ale mu wierzyłam...
- Więc po co to wszystko robisz?!
- moje oczy zaszkliły się jeszcze bardziej, a ręce zaczęły
trząść. Boże.
- Rozmawiałem z tymi
dziewczynami, bo dawno się nie widzieliśmy – rzucił. Okej, mogę
to zrozumieć.
- A czemu mnie unikałeś? -
zapytałam. Chłopak przeczesał ręką swoje włosy i wypuścił ze
świstem powietrze.
-
Chciałem cię o coś zapytać, ale … chyba się denerwowałem,
zresztą nadal się denerwuję... Chciałem to przeciągnąć jak
najdłużej tylko się dało i przez to, nie chciałem się na ciebie
natknąć – mruknął tak cicho że ledwo go usłyszałam. Naprawdę
nie wiedziałam co chce mi w ten sposób powiedzieć.
- Nie rozumiem Niall –
pokręciłam głową, na co on jeszcze raz westchnął. Jakaś para
wpadła na nas popychając Nialla na mnie. Stałam teraz oparta o
ścianę, a chłopak był może kilka centymetrów ode mnie. Czułam
szybkie bicie jego serca i to, jak głośno przełyka ślinę. Nasze
oddechy złączały się w jeden, a oczy nie odrywały od siebie.
- Chciałbym żebyś była moja
nie tylko dlatego że ja tak mówię. Chciałbym trzymać cię za
rękę wiedząc że ty też tego chcesz. Chciałbym móc cię
przytulić, pocałować i wiedzieć że nie wychodzę na totalnego
idiotę. Chciałbym żebyś mówiła że mnie kochasz, że tęsknisz,
że się martwisz. Żeby wszyscy wiedzieli jak bardzo jesteśmy dla
siebie ważni. Żeby żaden chłopak cię nie podrywał bo jesteś
moja. Chciałbym... - odkaszlnął – Chciałbym cię zapytać, czy
chcesz. Czy chcesz być moja i tylko moja.
Moje oczy samowolnie otworzyły
się szeroko, a usta rozchyliły. Byłam zaskoczona i... szczęśliwa.
Chwila jakby się zatrzymała, a
ja zapomniałam jak się mówi.
- Rozumiem jeśli się nie
zgodzisz, ja po prostu... - zaczął, ale położyłam palec na jego
ustach. Głupek.
- Niall, ale ja się zgodzę –
uśmiechnęłam się, widząc tym razem jego zdziwienie, które po
chwili zastąpiła radość. Jego usta wylądowały na moich, a silne
ręce oplotły moją talię unosząc mnie do góry i okręcając
dookoła. Nie ważne, że wszyscy się patrzyli, ważne było to, co
oboje czuliśmy, a to z pewnością było niesamowite.
Gdzieś z boku usłyszałam głośny
okrzyk radości. Na moment odkleiłam się od Nialla i spojrzałam na
jak się okazało Harry'ego i Blair, którzy wesoło pokazywali
kciuki w górę. Rzuciłam w nich plastikowym kubkiem który miałam
pod ręką i wróciłam do poprzednio wykonywanej czynności.
Kto by pomyślał ,że taki
okropny dzień zakończy się tak pozytywnie.
Hej, ty, razem tu Julka. Ten rozdział jest krótki, i taki nijaki ale nie jest łatwo napisac rozdział czyjegoś opowiadania. Tak więc mimo to mam nadzieję że wam się podoba i skomentujecie.
Zapraszam na Aska - http://ask.fm/welcome69x
i bloga mojego oraz Karoliny - http://destinyandhope-fanfiction.blogspot.com/
oraz jeśli macie jakieś pomysły na rozdział to piszcie na tego meila - karola.piegza@gmail.com
kocham was - Julka