sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 48

            Było już dość ciemno ale co się dziwić skoro było po dziewiątej wieczorem. Od dobrego czasu siedzieliśmy przy ognisku, piekąc kiełbaski, jedząc pianki, słuchając jak Niall gra na gitarze, oraz grając w prawda czy wyzwanie.
            Przechyliłam butelkę opróżniając ją do reszty z piwa. Ja siedziałam po turecku obok Nialla, z resztą wszyscy siedzieli z parowani.
- Larra prawda czy wyzwanie. – zapytał ją jej brat.
- Tobie nie ufam…- zaśmiała się.
- Auć, to zabolało, jesteśmy bliźniakami. – udał że płacze.
- Wyzwanie, niech ci będzie, wiesz o mnie wszystko. – stwierdziła wiedząc, że Dylanowi trudno byłoby odpowiedzieć na to pytanie.
- Więc musisz…o mam, no siostrzyczko, wyskakuj z ciuszków, będziesz sobie tu siedzieć przez pół godziny w samej bieliźnie. – zaśmiał się szyderczo.
- Dupek.- westchnęła ściągając części garderoby. Sięgnęła do butelki i zakręciła nią. Wypadło na mnie.
- Kurde też wyzwanie. Nie mogłabyś wymyślić pytania. – zaśmiałam się. Larra zaczęła się mocno zastanawiać nad tym co mogłabym zrobić. Popatrzyła na brata, który również usiłował wymyślić dla mnie idealne zadanie.
            W końcu Blair zabrała głos.
- Wejdź do wody. – wskazała na jezioro. – Woda jest bardzo zimna teraz. – uśmiechnęła się złośliwie. – Przesiedź tam kilka minut i cię zawołamy.
- Nienawidzę cię. – burknęłam wstając z koca, na którym siedziałam. Ściągnęłam spodnie i buty razem ze skarpetkami. Nie miałam zamiaru wszystkiego pomoczyć. Na bosaka podeszłam do rzeki. Odwróciłam się z błagalnym wzrokiem do blondynki błagając by nie kazała mi tego robić, natomiast ona tylko pogoniła mnie ręką. Postawiłam jedno nogę w wodzie i zadrżałam z zimna.
- Na sam środek! – krzyknęła Larra. Skrzywiłam się wchodząc do wody. Mimo, że woda była mi po kolana, prąd był bardzo mocny. – Siadaj! – krzyknęli.
- Nie mam jak, prąd mnie porwie! – odparłam dygocąc, mimo to kucnęłam ale od razu popłynęłam z wodą więc się podniosłam.
            Niall wstał z ziemi, on ściągnął tylko koszulkę , buty i skarpetki. Wszedł do wody i usiadł za moimi plecami przyciągając mnie blisko siebie. Położył brodę na moim ramieniu.
- Może być? – zapytał.
- Jest zimno, ale przynajmniej nie płynę dalej. – lekko dygotałam. Poczułam wibracje w kieszeni Nialla.- Coś ci dzwoni.
            Chłopak wyjął z wody mój telefon. No tak, tylko ja mam wodoodporną komórkę. Spojrzałam na ekran. Tylko jedno powiadomienie. Odblokowałam komórkę, weszłam w maila i powróciłam na ekran główny.
- Kto to? – zapytał Niall patrząc mi się przez ramię. Na tapecie miałam Deana, który trzymał mnie na kolanach gdy się huśtaliśmy. Pamiętam, że huśtawka się potem złamała, bo na mnie usiadł Dylan a na nim Larra.
- To Dean. Mój przyjaciel. – uśmiechnęłam się słabo.
- Opowiesz mi o nim?
- Innym razem dobrze. – odwróciłam się do Nialla, który przybrał nieco posępny wyraz twarzy.
- Okey. – zgodził się niechętnie. Złożyłam krótki pocałunek na jego ustach. – Masz fioletowe wargi. – westchnął. – Ej! Ludzie! Możemy wyjść?! Zimno jest!
- Chodźcie! – Liam pomachał nam, żebyśmy wyszli z wody. Najpierw wstałam ja a potem Niall. Zamiast usiąść przy ognisku poszliśmy się przebrać do namiotu. Mi wystarczyło zmienić majtki i koszulkę, bo woda nie sięgała do mojego stanika. Niall niestety zmoczył spodnie więc miał gorzej.
            Wygrzebałam z jego torby jedną bluzę.
- Nie ma sprawy weź ją sobie. – zaśmiał się gdy przekładałam głowę przez czerwony materiał.
- Dziękuję. – pocałowałam go w policzek i dołączyłam do przyjaciół. Podali mi kolejną porcję moich pianek, które od razu wylądowały w moich ustach.
- Ktoś będzie chciał jeszcze? – zapytała Eleonor.
- Ja- powiedziałam z pełnymi ustami.
- Czy ty masz jakieś limity jeśli chodzi o te słodycze? – rzucił Zayn.
- O pianki nie pytajcie. – powiedział Niall wychodząc z namiotu. – To jej sekretna miłość, zdradza mnie z nimi na boku. – zajął miejsce obok mnie. – El ja też chcę. – poprosił.
- Ktoś jeszcze?
- Ja w sumie też się skuszę. – Perrie się uśmiechnęła.
            Spojrzałam w stronę Harry’ego. Blair spała z głową na jego kolanach. Przecież ta blondynka była jak dziecko, mimo, że jest o rok młodsza ode mnie. Uśmiechnęłam się patrząc na Styles’a i młodszego Horana.
- Ile mamy jeszcze paczek pianek? – odwróciłam się do Nialla.
- No nie wiem czy starczą do końca wyjazdu. Za dużo ich jesz. – powiedział mi do ucha.
- No to jutro ktoś zapierdala na stację. – uśmiechnęłam się.
- Harry?
- Harry. – zaśmiałam się cicho.
            Graliśmy dalej, ale powoli wszystkie dziewczyny zaczęły odpływać na drugą stronę. Blair już od dawna była w namiocie, Larra zasnęła na kocu, zabierając większość miejsca Dylanowi, Eleonor spała na ramieniu Louisa, Diana  spała razem z Pezz na jednym kocu a Liam z Zaynem zajęli drugi. Ja ledwo kontaktowała, przyłapałam się na zamykaniu oczu.
- Idź, że się połóż. – Niall lekko mnie szturchnął.
- Mhm…- już jedną nogą byłam w krainie snów.
- Ugh. – Niall westchnął i podniósł się z ziemi, by następnie wziąć mnie na ręce. Podniósł nie z koca i zaniósł do namiotu. Zasnęłam od razu.

            Wygrzebałam się spod koca. Nialla nie było obok mnie. Wydostałam się z namiotu i spojrzałam na Harry’ego przygotowującego kanapki na śniadanie. Spojrzał na mnie; wyszczerzył zęby. Jego loki opadały na twarz, no i oczywiście dołeczki, które tak ubóstwia Blair.
- No wstałaś, wszyscy już na nogach. – wypalił wracając do robienia śniadania.
- Gdzie ci wszyscy? Nikogo tu nie ma. – podrapałam się po głowie.
- Niall zajebał mi zbroję i pojechał na stację z Bii, Zayn z Liamem zbierają drewno na wieczór, bo wczoraj jakoś nikomu się chciało się chodzić. A reszta nad wodą. – powiedział podając mi talerz z kanapkami. Wzięłam kawałek chleba do ust. Harry podał mi jeszcze sok pomarańczowy.
- Mam pytanie. – Harry spojrzał na mnie.
- No strzelaj.
- Nie boisz się jak Niall jeździ na motorze? – popatrzył na mnie.
- Oczywiście, że się boję. – wzruszyłam ramionami. – To jest proste, wolę, żeby jeździł po ulicach, niż w wyścigach.
- Nie masz ochoty mu zakazać?
- Błagam cię, tak postępują tępe egoistki. Nie będę mu tego zabraniać, widać że to…- nie wiedziałam jak dobrać słowa. - …kocha. – burknęłam w końcu.
            Wypiłam sok duszkiem, po czym wytarłam wierzchem dłoni usta. Chwyciłam za nóż, zaczęła smarować kanapki nutellą. Kiedy loczek nie patrzył wsadziłam palec do słoika, by go oblizać ale do głowy wpadł mi inny pomysł. Przysunęłam się do mojego przyjaciela.
- Harry. – chłopak się odwrócił a ja przejechałam mu nutellą po twarzy.
- No.nie.mogę. – wydukał, po czym gwizdnął mi słoik i wsadził do niego całą dłoń.
            Zerwałam się na równe nogi, zaczęłam się cofać, zapominając że jestem na bosaka.
- Nie zrobisz tego. – wyciągnęłam rękę do przodu.
- Założymy się? – oblizał usta z czekolady.
            Zerwałam się do biegu. Czułam pod bosymi nogami mokry mech, słyszałam łamanie gałęzi.
- Winter! Czekaj! – Harry krzyknął ale, nawet nie miałam zamiaru na niego popatrzyć. – Wbijesz sobie coś w nogę. – jak na zawołanie poczułam coś ostrego w śródstopiu nogi. Wylądowałam na brzuchu jak długa.
- Ja pierdole. – zaklęłam pod nosem.
            Jestem jedyną osobą, która ma takiego pecha. Westchnęłam głośno. Podniosłam się podpierając drzewo. Starałam się skakać na jednej nodze, ale było to dość nie wygodne.
- STYLES!!! – krzyknęłam w stronę obozowiska.
            Po chwili zobaczyłam mojego przyjaciela, który zaczął się śmiać na widok mojej podkurczonej nogi. Z jego ust padło krótkie „a nie mówiłem”, za co miałam ochotę go zabić – powstrzymałam się. Wdrapałam się na jego plecy.
           
Normalnie myślałam, że zabiję Harry’ego gdy wyjmował, oczyszczał moją ranę. Przyłożył wacik nasączony wodą utlenioną, aby następnie zacząć bandażować moją kostkę. W tym pięknym momencie do obozu wkroczył Niall w zbroi oraz z Blair u boku. Popatrzyli na mnie, po czym na siebie. W końcu wybuchli śmiechem. Z moich ust poleciała wiązanka przekleństw w ich stronę.
- Co wam tak wesoło? – zapytał Harry nadal opatrując mi nogę.
- Zastanawialiśmy się, czy Winter sobie coś zrobi. Mieliśmy rację. – zaśmiał się Niall. Zlustrowałam go wzrokiem, który mógł zabić.
- Idź to ściągnij, bo wyglądasz jak kaleka. – burknęłam rzucając do niego. Byłam teraz zła na cały świat.
- Masz okres? – zapytał co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło.
 -Skończył mi się trzy dni temu. – wycedziłam przez zęby.
- Nie dąsaj się Kangurku. – uśmiechnął się.
- Spierdalaj. – pokazałam mu środkowy palec.
- Jak sobie życzysz. – zniknął mi z pola widzenia.
            I bardzo dobrze. Syknęłam z bólu kiedy Harry zacieśnił bandaż na mojej nodze. Blair wyszła z namiotu przebrana w krótkie spodenki i koszulkę. Usiadła na macie obok kanapek i zaczęła ja jeść. Harry skończył opatrywać moją nogę. Wtedy blondynka rzuciła mi paczkę pianek. Spojrzałam na nią.
- Pojechał specjalnie dla ciebie. – zaśmiała się. – Tylko po nie, tak był plan. Ale że pojechałam ja kupiliśmy jeszcze piwo i jakieś tam pierdoły. – powiedziała.

- Rzygam tęczą. – wypaliłam otwierając paczkę.

 Sprawdzajcie i piszcie na hashtagu, tam w poniedziałek opublikuję datę kolejnego rozdziału ;)

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 47

Sądziłam że jak położę się spać to spokojnie obudzę się na miejscu…przeliczyłam się? Troszeczkę. Obudziłam się niestety 4 godziny później czyli o 9.00. Niall powiedział mi, że dojedziemy na godzinę 12.00. Nie chciało mi się przesiedzieć w samochodzie jeszcze trzech godzin. Dla takiej osoby jak ja to katusze.
- Daleko jeszcze? – zapytałam.
- Winter, pytałaś się o to pięć minut temu. Odpowiedz sobie na to sama. – Niall stukał palcami o kierownicę.
- Ugh.
- Wzięłabyś leki na uspokojenie. – zaśmiał się do mnie a ja na niego popatrzyłam. Nie głupi pomysł, przynajmniej usiedzę na dupie przez te trzy godziny w spokoju. Sięgnęłam po plecak i wyciągnęłam z niego listek tabletek. Łyknęłam kapsułkę, popiłam je wodą.
- Żartowałem tylko.
- To pomoże, nie będę cię wkurwiać. – burknęłam.
- Kto powiedział, że tak jest? – zapytał a ja popatrzyłam na chłopaka spod byka.
- Żartujesz sobie? Truję ci dupę od godziny. Nie mów, że cię nie denerwuję, wiem swoje. – wypaliłam. – wszystkich z resztą wkurwiam.
- Winter – westchnął. – Nie denerwujesz mnie, Blair zachowuje się dokładnie tak samo jak ty, nawet gorzej. Pytanie co 5 minut czy będziemy na miejscu jest lepsze niż pytanie się o to samo co 5 sekund. – chłopak zjechał na stacje.
- Gdzie idziesz?
- Zatankować. – uśmiechnął się jakby to nie było oczywiste. Kiedy bak był pełny wyskoczyłam z samochodu, aby wejść z Niallem do małego budyneczki. Jak małe dziecko poleciałam na pułki ze słodyczami. Wzięłam cztery paczki pianek, jakieś jedne miśki, wodę, czekoladę i sok pomarańczowy. Podeszłam do Nialla, który miał płacić.
- Jesteś jak dziecko. – zaśmiał się.
- No wiem. – wzruszyłam ramionami zadowolona z siebie.
- Czasem mam wrażenie, że wolisz pianki ode mnie. – udał smutnego. Wrzuciłam wszystko na tył samochodu i podeszłam do Nialla. Zarzuciłam mu ręce na szyję. Pocałowałam go w usta. Jego dłonie znalazły się na mojej talii, przysunął mnie do siebie, pogłębiając nasz pocałunek.
            W moim brzuchu latało stado motylków nie mówiąc o tym jakie ciary przeszły po moich plecach. Kiedy się od niego osunęłam objęłam go rękami w pasie wtulając się w jego klatkę piersiową.
- Jesteś ponad jedzenie. – zaśmiałam się.
- Wiem. Wsiadaj, musimy jechać dalej. – powiedział klepiąc mnie w tyłek.
            Pisnęłam cicho a Niall jeszcze szerzej się uśmiechnął. Jak zwykle postanowił zgrywać dupka. Nienawidzę takiego zachowania. Zajęłam swoje miejsce i zamknęłam oczy.
            Po czterech godzinach ciągłej jazdy Niall zatrzymał samochód w lesie między drzewami, gdzie stało małe obozowisko składające się z sześciu namiotów, rozłożonych naokoło małego pola gdzie było ognisko i maty do siedzenia. Puki co wydawało się, że będzie niesamowicie. Wysiadłam z samochodu klaszcząc w ręce.
            Uśmiechnęłam się. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie byłam na biwaku, dla mnie to coś nowego. Jestem typowym mieszczuchem. Niall zarządził, że wyciągniemy torby i plecaki naszych znajomych, ponieważ jedzenie będzie bezpieczniejsze w samochodzie.
            Zanosiłam małe torby do danych namiotów. Kiedy skończyliśmy Niall poradził mi się przebrać w strój kąpielowy. Szybko założyłam swoje bikini, miałam nasuwać na nogi swoje adidasy, kiedy Niall mnie powstrzymał.
- Nie zakładaj, nie opłaca się, zaraz będziesz musiała je zdjąć. – powiedział lustrując moje półnagie ciało. – Super strój. – dalej patrzył na mnie jakbym była jakimś smacznym kąskiem.
- Mam iść na bosaka? Po lesie?- wiem że to idiotyczne zachowanie, ale nie mam ochoty łazić po robalach, ich odchodach i po wszystkim innym. – Nie jestem przyzwyczajona do chodzenia na bosaka poza domem. Poza tym nigdy nie…
- …nie biwakowałaś. – dokończył za mnie.
- Właśnie. – uśmiechnęłam się krzywo.
- No dobra. – przewrócił oczami. – wskakuj mi na plecy. Odwrócił się.
            Był w samych szortach do kąpieli co oznaczało, że mam wskoczyć na jego nagie plecy. Po plecach przeszły mi ciary. Podeszłam do chłopaka i usadowiłam się na nim. Oczywiście nie byłby sobą gdyby nie postanowił mnie podtrzymywać za tyłek.
            Niall miał rację. Jezioro było bardzo blisko. Doszliśmy do niego niecałe dwie minuty potem. Właśnie patrzyłam jak Blair skacze z małego urwiska. Blondynka śmiała się dopóki nie wylądowała pod powierzchnią wody.
            Zostałam postawiona na kamieniach. Mój chłopak postanowiła zanurzyć się w bardzo szybki sposób. Skoczył z tego samego miejsca co jego siostra. Ja natomiast postawiłam na długie wchodzenie. Byłam od pasa w górę sucha. Stanęłam obok Nialla który właśnie do mnie podpłynął po kolejnym skoku.
- Dlaczego się tak męczysz? Jak skoczysz to będzie po krzyku.
- Wolę wchodzić tak, jest dobrze. – wciągałam brzuch z powodu zimnej wody.
- Zrobisz coś dla mnie? Zrób dwa kroki do przodu. – uśmiechnął się słodko.
- Dobrze. – powiedziałam patrząc na niego podejrzliwie.
            Zrobiłam jeden krok nie tracąc kontaktu wzrokowego z chłopakiem. Gestem ręki pomachał mi żebym szła dalej. Robiąc kolejny krok wylądowałam pod taflą wody. Wystraszona dużą głębokością sięgnęłam po rękę Nialla. Przyciągnął mnie do siebie.
- Zrobiłeś to specjalnie.
- Zanurzanie masz już za sobą.  – wyszczerzył zęby.
- Winter! – popatrzyłam na skarpę. Stały tam wszystkie dziewczyny: Blair, Larra, Perrie Eleonor i Diana. – Chodź o nas! – krzyknęła mała blondynka.
- Po kiego grzyba?! – popatrzyłam na nie.
- Dylan nam zrobi zdjęcie jak skaczemy!
- Nie dzię…-nie odpowiedziałam ponieważ Niall postanowił mnie wyciągnąć z wody. Zaniósł mnie do dziewczyn mimo moich licznych sprzeciwów. Spojrzałam w dół małe skały. No cóż, mała to ona była z innej perspektywy. Spojrzałam w dół.  – Tu jest wysoko.
- No nie marudź. – Bi chwyciła mnie za rękę. – Niall popchnij ją jakby co.
- Dzięki. – fuknęłam do blondynki.
- Też cię kocham. Na trzy.
            Odliczyły, ja nie miałam zamiaru skakać ale Niall mnie mimo wszystko pchnął bym poleciała razem z innymi dziewczynami. Ledwo wypłynęłam a obok mnie wylądowali wszyscy chłopcy poza Dylanem, który postanowił odłożyć aparat w bardziej bezpieczne miejsce niż skała. Poprosiłam za to przyjaciela o przyniesienie mojego telefonu.
            Moja komórka była w moich rękach po czterech minutach. Siedząc na płyciźnie zadzwoniłam do cioci, od której miałam kilka nieodebranych połączeń. Całą reszta chlapała się jakby w życiu nad wodą nie była.
- Hej ciociu.
- No Wii nareszcie. – wiedziałam, że się uśmiecha. – Pamiętasz o urodzinach Deana?
- Jakbym miała zapomnieć o jego urodzinach, błagam cię. – powiedziałam, jakby to było oczywiste. Bo było. – Umówiłam się przecież. – patrzyłam jak mój chłopak kątem oka mi się przygląda.
- Przyjedziesz?
- Nie, raczej nie. Mam tu chłopaka, nie wiem czy wytrzyma beze mnie kilku dni. – uśmiechnęłam się do Larry, która szczerzyła zęby jak głupia.
- Oh…miałam nadzieję, że przyjedziesz, nie było cię w…
- Ja wiem, że powinnam była go odwiedzić. Ale na miłość boską, ciociu jestem na innym kontynencie, nie rzucę wszystkiego, żeby złożyć mu życzenia. – burknęłam. – Kocham go ale nie. – westchnęłam. – opłacę kwiaty dobrze?
- Dobrze. – mruknęła niezadowolona.
- Ciociu wiesz że go kocham jak mogę ale nie przyjadę. Zapłacę za kwiaty na jego urodziny, ale musisz zrozumieć, tu mam nowych przyjaciół i chłopaka. Nie zrobię sobie wycieczki bo bym umarła z tęsknoty. – westchnęłam.
- Winter rozumiem. Zadzwonię jeszcze, bo skoro ty płacisz za kwiaty sama je wybierzesz. – udało mi się ją przekonać do swojego.
- Dziękuję. Musze kończyć. – pożegnałam się z nią i włączyłam kamerę w telefonie. Skoro mam wodoodporną komórkę to czemu mam nie korzystać z tej funkcji? Poleciałam do moich przyjaciół. Od razu zostałam dopadnięta przez Dylana. Jak się okazało bitwa jest dziewczyny kontra chłopcy. Zaczęłam piszczeć jak idiotka, gdy oberwałam taflą zimnej wody. Rzuciłam telefon Blair, która postanowiła zanurkować z nim i nagrać od dna jak wygląda nasza bitwa. Udało mi się przytopić Dylana, ale zaraz potem ktoś wciągnął mnie pod wodę. Uchyliłam lekko powieki. Zobaczyłam rozmazanego Nialla.
            Przywarł do mnie ustami, uśmiechnęłam się na myśl że całujemy się pod wodą. Wsunęłam rękę w jego włosy za to jego ręka owinęła się wokół mojej talii. Przez ten mały gest poczułam motylki w brzuchu. Jego język działał cuda w moich ustach gdy ja całkowicie zatraciłam się w tym co robi chłopak.
            W końcu brakło nam powietrza więc musieliśmy się wynurzyć. Blair od razu do nas podpłynęła z moim telefonem. Zatrzymała się przed nami, po czym uruchomiła filmik. Z początku to byli wszyscy ukazani od dołu, ale potem Blair pokazała na filmiku jak odbija się od dna i podpływa bliżej mnie i Nialla. No cóż całowaliśmy się, scenka jak wyrwana z jakiejś dobrej komedii romantycznej.

            Na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Niall się uśmiechnął patrząc na filmik.


Wyjeżdżam na trzy dni na wycieczkę więc NIE WIEM KIEDY ROZDZIAŁ

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 46

Z krainy morfeusza wyciągnęły mnie dźwięki gitary klasycznej. Nie chciałam wstawać, wydawało mi się, że jest środek nocy a nie rano. Westchnęłam i przewróciłam się na drugi bok. Uchyliłam powieki i z przykrością stwierdziłam, że Niall znów zwiał z łóżka.
            Poprzedniego wieczoru doszłam do wniosku, że momentami bardzo mało sypia. Wczoraj miał wyścig. No wiadomo, że się martwiłam, ale chyba się nie przyznam. Zasnęłam dopiero, kiedy poczułam, że kładzie się obok mnie i oplata mnie w talii. To była chyba 23.00.
            Odważyłam się spojrzeć na zegarek. Kiedy zobaczyłam godzinę schowałam twarz z powrotem w poduszkę. Kto normalny wstaje o godzinie trzeciej rano żeby pograć. No ja pierdziele.
            Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Nosz kurwa mać! Jest trzecia w nocy. Sięgnęłam po komórkę i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo? – z rana miałam mocną chrypkę.
- Winter obudziłam cię? – ciocia Deana.
- Nie, nie spałam, ale nie zmienia to faktu że jest dopiero godzina trzecia. – Jęknęłam.
- U nas też jest trzecia.
- Wedle mapy ze strefami czasowymi jestem o 12 godzin w plecy. Ciociu to jest godzina 3 rano. – wytłumaczyłam mojej niekumatej ciotce.
- Dobra to może ja zadzwonię o…
- Jak będziecie mieć dwunastą w nocy to zadzwoń u mnie będzie południe. – powiedziałam. – Dobranoc cio…sorry miłego dnia.
- Dobranoc Wii. – zaśmiała się usłyszałam dźwięk przerwanego sygnału. Wsadziłam telefon do kieszeni moich dresów i wstałam z łóżka. Podeszłam do drzwi, zza których wydawały się nuty i głos blondyna. Dopiero teraz go usłyszałam. Powoli nacisnęłam na klamkę ale nie ustąpiła.
            Kucnęłam obok kwiatka i wyciągnęłam z doniczki mały kluczyk. Otworzyłam drzwi najciszej jak mogłam. Chłopak siedział do mnie bokiem ale głowę miał odwrócą w przeciwną stronę. Patrzył na gryf swojej gitary. Oparłam się o framugę drzwi, splotłam ręce na piersi. Bardzo cicho zaczęłam podchodzić do chłopaka.
- Aż tak bardzo nie chcesz, żebym usłyszała jak grasz? – zapytałam zwracając na niego swoją uwagę. Odłożył gitarę, założył kostkę na rzemyku na rękę, a ja usiadłam na jego kolanach okrakiem.
- Jestem zajebisty, kangurku. – na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.
- Psujesz moment. Powinieneś potwierdzić, a ja jako twoja dziewczyna powinnam poprosić, abyś zagrał mi coś jeszcze. – wydęłam usta.
- A chcesz że bym zagrał?
            Pocałowałam go w usta.
- Głupie pytanie. Umiesz Ed’a Sheeran’a?
- Jasne, ale żebym ci zagrał musisz ze mnie zejść. – uśmiechnął się.
            Usiedliśmy na ziemi na futrzanym dywanie. Niall  ściągnął bransoletkę z kostką do grania z nadgarstka. Zaczął grać pierwsze akordy „Give me Love”. Bardzo lubiłam tą piosenkę…z resztą ubóstwiałam muzykę Ed’a.
            Niall zwinnie manipulował palcami po gryfie gitary cały czas patrzyłam się na niego. Blondyn chyba odpłynął w inny świat bo w pełni skupiony był na grze i śpiewaniu. Uśmiechałam się do blondyna gdy skończył grać. Wzięłam od niego gitarę i odłożyłam ją na bok.
- Wiesz co ci powiem. – wyszeptałam w jego usta.
- No nie. – stykaliśmy się ustami.
- Faktycznie jesteś zajebisty. – chłopak polizał moją dolną wargę prosząc o wejście. Poczułam jak Niall pieści moje podniebienie. Musiałam się oprzeć ręką, aby upaść. Ręka Niall’a powędrowała do mojej koszulki. Wsunął rękę pod moją koszulkę, czułam jak opuszki jego palców suną w górę mojego ciała. Ścisnął moją pierś a ja wydałam z siebie cichy jęk.
- No nie! – usłyszałam Blair. Oderwałam się od Niall’a od razu. – Miałeś ją obudzić, żeby się spakowała a nie żeby się z nią pieprzyć. – Blair stała ubrana w ciuchy na motor z kaskiem w ręce.
- Zjeżdżaj już.  – warknął.
            Blair wyszła a ja podniosłam się z ziemi. Niall stanął obok mnie.
- O co chodzi z tym żebym się pakowała?
- Jedziemy na weekend nad jezioro. Powinno ci się spodobać, w końcu chciałaś się wygonić. Chodź do twojego domu, musisz się spakować.
- Jest trzecia rano! – jęknęłam.
- A nas czeka nas długa droga, kangurku. – Wyszłam z pokoju i pomaszerowałam do sypialni Niall’a. Spięłam włosy w koka i wyeksponowałam szyję. Założyłam krótkie spodenki, bluzkę z jednym rękawkiem, do tego adidasy o jaskraworóżowym kolorze. Wyszłam z łazienki.
- Ja idę do siebie. Co mam zabrać.
- W sumie bikini, ale nie będzie mi przeszkadzać jak będziesz nago. – uśmiechnął się zadziornie.
- Tak, ale będzie ci przeszkadzać że będą się na mnie patrzyć inni. – pokazałam mu język.
- Masz rację. Dlatego idziemy cię zapakować. – zadecydował pchając mnie w stronę drzwi.
            Wyszliśmy na pole. Skuliłam się z zimna. W Nowej Zelandii w nocy było ciepło. Postanowiłam truchtem przebiec to kilkadziesiąt metrów do mojego domu. Stanęłam na ganku. Wyciągnęłam z doniczki klucz do drzwi po czym przekręciłam go trzykrotnie w zamku. Kiedy weszła do środka, doszłam do wniosku, że nie mieszkanie tutaj sprawiło, że ten dom wygląda ja te z horrorów. Zapaliłam światło i pobiegłam do pokoju.
            W garderobie wyciągnęłam plecak na wycieczki górskie. Wrzuciłam do niego czerwone bikini w białe kropki, bieliznę, krótkie i długie spodenki i jeszcze trzy bluzki, po chwili namysłu znalazłam jedno pudełko z lekami na uspokojenie. Cały weekend. Znalazłam jeszcze swoje japonki i adidasy.
            Zbiegłam na dół z plecakiem na jednym ramieniu. Wyszłam z domu, zakluczyłam drzwi, po czym odłożyłam klucz do doniczki. Kiedy wyszłam na chodnik Niall właśnie wrzucał rzeczy do bagażnika swojego samochodu.
            Podbiegłam szybko do samochodu. Wrzuciłam plecak i od razu wsiadłam na miejsce pasażera. Zapięłam pas, ściągnęłam buty i wygodnie ułożyłam się na fotelu. Niall po chwili zajął miejsce na kierownicy. Trzęsłam się z zimna.
            Po chwili przed moją twarzą pojawiła się ręka Nialla z jego szarą bluzę. Chwyciłam ją i założyłam. Była tak duża że sięgała mi po uda i zakrywała krótkie spodenki. W tej bluzie, optycznie miałam chudsze nogi, co poprawiło mi samopoczucie.
            Wyłożyłam nogi nad schowek i ułożyłam się do spania.
- Mogę się kimnąć?
- Jasne. Jak coś to cię obudzę.
- Pytanie. - oznajmiłam
- No dajesz.
- Zostajemy do poniedziałku?
- Tak, wracamy dopiero wieczorem. – uśmiechnął się.
- O boże jak bomba. – ułożyłam się na fotelu.
            Po chwili zaczęłam się zastanawiać jak inni się dostaną nad jezioro. Mój zapłon czasem jest nie do ogarnięcia. Motory. Miałam wyrzuty umienia, że Niall jechał samochodem. Jestem straszna.
- Niall?
- Tak? – nie oderwał wzroku od drogi.
- Inni pojechali na motorach prawda?
            Skinął głową w odpowiedzi.
- Mogłeś mi powiedzieć od razu…nie pojechałabym.
- Winter, ja chciałem żebyś jechała, z resztą ktoś i tak musiał zabrać samochód na wszystkie rzeczy.
- Mogłam pojechać sama samochodem.
- Masz prawo jazdy? – zdziwił się.
- Mam. – odpowiedziałam, miałam je bardzo długo ale nie jeździłam samochodem bo go nie miałam.
- To nie zmienia faktu że nie umiesz poruszać się ruchem lewostronnym. – uśmiechnął się triumfalnie.
- Ale mógł pojechać ktoś inny a nie ty. – splotłam ręce na piersi.

- Mam pianki. – wiedział jak odwrócić moją uwagę.

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 45

Niall wyszedł do szkoły wcześniej, bo miał za karę pomóc w czymś jakiejś nauczycielce. Zastanawiam się czy on codziennie ma kary.
            Gdy zadzwonił dzwonek wyskoczyłam z łóżka uradowana. Nareszcie mogłam wyjść a pole, wiedząc, że Niall nie będzie się pluć. Znalazłam swoje czarne rurki z podartym kolanem, biły converse'y przed kostkę i bluzkę bez ramienia, z turkusową papugą.
            Moje włosy związałam w luźnego kucyka. Po wykonaniu porannej toalety zbiegłam na dół gdzie Blair robiła mrożoną kawę do plastikowych kubków. Podała mi jeden kubek i mały plecak.
- Co tam jest?
- Sprawdź. – uśmiechnęła się.
            Zajrzałam do środka plecaczka i ujrzałam dwie paczki pianek, i jakieś inne, mniej ważne żarcie. Uśmiechnęłam się do siebie zamykając plecak. Z kawą w ręku wsiadłyśmy do samochodu Harrego, który czekał na podjeździe. Blair jako dziewczyna loczka usiadła z przodu, ja musiałam zadowolić się siedzeniem na tyłach.
- Co tam smarku? – zapytał Harry. Wiedziałam, że zwrócił się do mnie, bo Blair prawie w ogóle nie przezywał.
- W sumie cieszę się, że mogę wyjść na dwór. – uśmiechnęłam się szeroko.
- No taką ropuchę też bym trzymał w domu. – wypalił a ja kopnęłam mocno jego fotel.
- Nienawidzę cię – burknęłam.
            Właśnie wjechaliśmy na parking szkolny, Harry wybuchł śmiechem.
- Też cię kocham Winter. – wypalił.
- Egm…Ja tu jestem. – Blair obrzuciła chłopaka groźnym spojrzeniem.
- Ciebie kocham bardziej. – położył rękę na jej policzku i pochylił się by ją pocałować. Za przednią szybą zobaczyłam Nialla i dosłownie wiszącą na jego ramieniu Stellę, która unosiła jedno kolano do góry jak psychopatka.
            Normalnie krew się we mnie zagotowała. Ona stoi przy Niall'u…moim chłopaku…moim…MOIM! Tak, to była zazdrość. Ale przepraszam bardzo, ona wisi na ramieniu mojego chłopaka. Jedyne o czym myślałam to w jaki sposób zabić Stellę. Położyła brodę na jego ramieniu.
- Co do kurwy? – warknęłam sprawiając że Harry i Blair się od siebie odkleili – Bez jaj. – odblokowałam drzwi i kopnięciem nogi otworzyłam je.
- Delikatnie. – zawołała Harry a ja odwróciłam się do niego i pokazałam mu środkowy palec. Zrobił urażoną minę. Ja postanowiłam odliczyć od dziesięciu w dół. Gdy już się uspokoiłam ruszyłam w stronę Nialla i szkolnej suki.
- Hej Niall. – pocałowałam go w usta. Chwycił mnie w talii przysuwając do siebie. – Lepiej mi się budzi jak jesteś obok. – wydęłam usta i ukradkiem spojrzałam na Stellę, która bacznie mi się przyglądała.
- Wiem, ale kara to kara, a chyba każdy chce zdać do następnej klasy. – uśmiechnął się. Wsunęłam rękę w jego palce uśmiechając się triumfalnie do szkolnej suki. Ze złości aż poczerwieniała na twarzy. Nie mogłam się nie uśmiechać.
- Spiekłaś się na twarzy? – zapytała niewinnie – Masz straszne wypieki.
- Ugh! – tupnęła nogą i odwróciła się na pięcie odchodząc od nas.
            Stella odmaszerowała do swojego orszaku wiedząc, że już nie ma szans u Nialla.
- Lubię jak jesteś zazdrosna. – wyszeptał mi do ucha.
- Aha – splotłam ręce na piersiach.
- Chodź. Będziemy wsiadać do autokaru. – pociągnął mnie w stronę autobusu. Niestety nasze plany zepsuła rąbnięta nauczycielka sztuki. Wymyśliła że będziemy siedzieć tak jak ona chce bo zna nasze możliwości i możemy rozwalić autokar na części. Postanowiła wołać nas parami. Westchnęłam ciężko.
- Nelson! – krzyknęła kobieta. Obok niej pojawił się chłopak z aparatem na zębach wielkimi okularami oblepione taśmą na samym środku. Wyglądał strasznie w wysoko podciągniętych spodniach i podwiniętych nogawkach aż do łydek. – Blair Horan! Siadacie razem. – spojrzałam na moją przyjaciółkę, która krzywiła się.
- Harry uważaj masz konkurencję. – wypaliłam.
- Jeden nie właściwy ruch i gnojek nie żyje. – Harry był chyba dziesięć razy wyższy od tego kujona. Ten Nelson był wzrostu Blair. Usłyszałam jak ciągnie nosem. Zaraz się zrzygam.
Harremu trafił się Niall więc nie mieli źle. Na sam koniec zostałam ja i Stella.
- No drogie panienki wy razem.
- Pani sobie żartuje. – wypaliła Stella. – Ona zniża mój status społeczny, nie będę siedzieć obok niej. – wskazała na lustrując mnie wzrokiem.
- Zamknij się i wsiadaj. – Minęłam w autokarze Nialla który patrzył na mnie zdezorientowaną miną. Przewróciłam oczami dając mu sygnał żeby tego nie komentował. Zajęłam miejsce przy korytarzyku i splotłam ręce na piersi. Stelle weszła na swoich szpilkach, gdy zobaczyła mnie siedzącą położyła ręce na biodrach.
- Nie chcę siedzieć obok okna, muszę mieć szybką drogę ucieczki od ciebie. – wypaliła.
- Wybacz, ale wyznaję zasadę kto pierwszy ten lepszy. Siadaj na plastikowej dupie. – pokazałam jej na miejsce obok okna. Tupnęła obcasem i przecisnęła się obok mnie. Patrzyłam jak Niall rozmawia o czymś z Harrym, Blair i …Nelsonem. Westchnęłam ciężko. Niall wyłapał mój wzrok i uśmiechnął się łobuzersko.
            W momencie Nelson podniósł się z fotela a jego miejsce zajął Harry. Kujonek podszedł do mnie poprawił okulary.
- Niall mówi, żebyś się od niego przesiadła.  – wystrzeliłam jak z procy do mojego chłopaka siadając na fotelu. Pocałowałam go w policzek.
- Winter co ty robisz?! – usłyszałam Stellę. – Wracaj tutaj.
- Jezus dzięki, nienawidzę tej suki. – burknęłam do Nialla nie zważając na protesty tej kretynki.
- Wiem. Póki co zapowiada się nudna wycieczka.
- Chyba dla ciebie. – Blair kopnęła w fotel brata a ja zaczęłam się śmiać.


***

- Nudzi mi się – jęknęłam do chłopców. Razem z Niallem i Harrym okupywaliśmy tyły wycieczki gdy Blair maszerowała obok przewodnika, zawzięcie opowiadającego o obraz które mnie i chłopców gówno interesowały.
- Mogłam zostać w domu. – westchnęłam.
- Mogłaś, ale pewnie ze mną siedziałaby Stella. – wypalił znudzony Niall
- Nie… to jednak dobrze zrobiłam jadąc tu. – Harry wybuchł na moje słowa śmiechem. Przewróciłam jedynie oczami. Nie miałam najmniejszej ochoty tkwić w tym muzeum. Było nudno jak flaki z olejem, nic do roboty a ja miałam potrzebę się wyszaleć. Zatrzymałam się w małej salce gdy zobaczyłam ławkę. Nie zastanawiając się długo usiadłam na niej i wyciągnęłam telefon łącząc się z otwartym wifi.
- Co robisz?
- Uciekam od nudy – wypaliłam przeglądając Instagram’a.
- Kogo tam masz? – zapytał Harry tracąc zainteresowanie czymkolwiek w salce.
            Niall również zaglądał mi przez ramię gdy serfowałam po internecie. Po chwili Niall znalazł wygodniejszą pozycję do zaglądania mi w telefon, mianowicie wziął mnie sobie na kolana a Harry usiadł obok blondyna. Zmieniłam aplikację na tweeter’a a potem przerzuciłam się na tumblr’a.
            W końcu spojrzałam na zegarek w telefonie. Przesiedzieliśmy w tym stanie około trzydziestu minut. Podniosłam głowę i stwierdziłam, że jak na początku słyszeliśmy naszą grupę, tak teraz wszystko ucichło.
            Podniosłam się z kolan Nialla i podeszłam do rozsuwanych drzwi które ani drgnęły. Wyjście z tej Sali było jedno, więc powinny się otworzyć. Pomachałam do czujnika zwracając na siebie uwagę chłopców.
- Winter? Co ty robisz? – zapytał loczek.
- Nie chcę was martwić. – dalej patrzyłam na czujnik nie odwracając się do nich. – Ale chyba tu utknęliśmy. Czujnik nie reaguje, a nie ma tu innego wyjścia.
            Podeszli do szklanych drzwi.
- No bez jaj. – Harry oparł się o szybę. Po chwili jednak przykleił się do szyby i zasłonił twarz dłońmi by światło nie odbijało się od szkła – Ze względów na niepowtarzalność tego obrazu, salka numer dwadzieścia cztery jest czynna od godziny 13.00 do godziny 15.30. – przeczytał.
- Winter? Która jest godzina? – zapytał mnie Niall.
            Spojrzałam na zegarek. No nie źle.
- Nie chcę was martwić ale za piętnaście czwarta. – wypaliłam.
- Utknęliśmy. – stwierdził Styles. No nie zauważyłam.
            Nagle jakaś dziesięcioletnia blondyneczka z lizakiem przechodziła obok szyby. Pomachałam do niej. Napisałam na telefonie wiadomość i przystawiłam go do szyby. Dziewczynka przeczytała ją. Popatrzyła na mnie, po czym wystawiła język i pokazała mi fuck’a. Trzymajcie mnie.
- Masz podejście do dzieci. – zaśmiał się Niall.
- Zamknij się lepiej. Ja przynajmniej próbuję nas stąd wydostać.  – warknęłam na niego.
            Skoro ta sala jest tak krótko czynna to na pewno powinny być tu kamery. Harry usiłował zwrócić na siebie uwagę nielicznych, przechodzących obok ludzi, gdy ja i Niall skakaliśmy do kamer.
            Harry pomachał do małej dziewczynki, która ssała kciuk. Miała duże brązowe oczka i brązowe loczki sięgające do ramion. Patrzyła na nas przez chwilę po czym pobiegła w innym kierunku. Świetnie. Harry rąbnął głową o szkło, ja usiadłam obok niego, a Niall usiłował się dodzwonić do Blair.
- Czeka nas noc w muzeum. – wypaliłam.
- Ej, a może wszystko ożyje w nocy jak w tym filmie. – Harry usiłował być śmieszny ale mu nie wyszło. Pokręciłam głową zażenowana.
- Daruj sobie. Jestem twoją przyjaciółką i powiem ci coś. – położyłam rękę na jego ramieniu. – Nie jesteś śmieszny.
- Potwierdzam. – wypalił Niall nie odrywając się od telefonu.
- Wybacz, że usiłuję znaleźć plusy tej sytuacji. – powiedział i wydął usta.
- No…Nie obrażaj się. – potargałam jego włosy.
            Siedzieliśmy w ciszy gdy zobaczyłam znów tą malutką brązowooką piękność. Nadal ssała kciuka, a drugą rączką prowadziła mamę. Zatrzymała się i pokazała na nas palcem. Kobieta spojrzała na nas. Chwyciła córeczkę na ręce i wybiegła z korytarza, po chwili wróciła z strażnikiem. Drzwi się otworzyły.
- No, czekam na wyjaśnienia. – powiedział podirytowany.

- Odzieliliśmysięodwycieczkiiusiedliśmytutaj,iniewidzieliśmytamtejkartkiwieczostalismytuzamknieciaterammusimyjuziscboautokarnamucieknie. – wypaliłam ja jednym wdechu i pobiegliśmy do autokaru.


Rozdział nudny moim zdaniem. Większość autorek opowiadań, że zbliżają się wakacje i rozdziały będą częściej - w moim przypadku może się to nie sprawdzić ponieważ Mam życie towarzyskie. Nie narzekajcie jak jeden anonim na asku którego zjebałam bo nie podoba mi się, że niektórzy myślą że siedzę z kopytami wywalonymi na łóżku...
Nie wiem kiedy kolejny rozdział. Jak chcecie coś wiedzieć to ask albo Twitter: https://twitter.com/Karollina_xoxo

środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 44

Rano obudziły mnie okropne promienie słoneczne, które oznajmiały mi, że pasowało by wstać. Dopiero po piętnastu minutach chowania głowy pod poduszką postanowiłam podnieść się z wygodnego materaca.
            Jakże wielkie było moje rozczarowanie, gdy obok siebie nie zobaczyłam blondyna tyko małą karteczkę. Było na niej napisane, że Niall i Blair poszli do szkoły, i że wrócą po południu. Zmięłam kartkę, wrzuciłam ją do kosza po czym wyszłam z pokoju poprawiając moje niesamowicie potargane włosy – jakby były natapirowane. Starając się nie wywrócić o żadne śmieci walające po podłodze, zeszłam do kuchni gdzie zastałam jeszcze większy syf niż w salonie i korytarzu. Usiadłam na wolnym krześle. Rozglądnęłam się na boki a gdy dostrzegłam butelkę niedopitej pepsi sięgnęłam po nią by następnie opróżnić ją do końca.
            Beknęłam głośno.
- Zalety bycia samej w domu. – wzruszyłam ramionami zadowolona. Wróciłam na piętro do łazienki by wziąć prysznic i dokładnie wyszorować swoje ciało. Owinięta ręcznikiem oraz z mokrymi włosami opuściłam zaparowane pomieszczenie. Usiadłam na łóżku rozkoszując się błogą ciszą, która panowała w zasyfionym domu.
            Powoli zaczęłam sobie odtwarzać wspomnienia z wczorajszego wieczoru. Impreza, Harry i Blair, Niall pyta się jak mi się podoba, Niall mnie unika, opierdalam Nialla, Niall się pyta czy będę jego i Niall mnie całuje. Uśmiechnęłam się szeroko. Poczułam motylki w brzuchu na samą myśl o tym, że blondyn jest moim chłopakiem.
            Usłyszałam jak dzwoni mój telefon. Najpierw pomyślałam o Horanie bo przez ostatnie dwa tygodnie jak jestem chora chłopak potrafił dzwonić na każdej przerwie w szkole sprawdzając mój stan zdrowia. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojej mamy. Dotknęłam opuszkiem palca zieloną słuchawkę po czym przyłożyłam telefon do ucha.
- Hej mamo…
- Winter, słuchaj coś mi wypadło, muszę zostać tu praktycznie do końca miesiąca. – powiedziała szybko a ja zmarszczyłam brwi.
- Przecież zaczął się maj. – oznajmiłam.
- Dokładnie. Polecili mnie kilu firmom i zlecono mi wykonanie dziesięciu logo na miejscu. Muszę tu zostać złotko, poproś Nialla żeby pozwolił zostać ci jeszcze miesiąc. – westchnęła. – Tak w ogóle to dzwoniła ciotka z Zelandii. Masz zadzwonić do niej bo jak nie to jest gotowa zrobić to o normalnej godzinie na ich czas czyli u ciebie to środek nocy.
- Pfff…super obudzi mnie i Nialla…
- Winter czy ja o czymś nie wiem.
- OprócztegozeNiallijajesteśmyrazemtonie. – powiedziałam bardzo szybko.
- Czekaj czekaj…Oprócz tego, że Niall i Ja jesteśmy raZEM! O MÓJ BOŻE!!!Nie wieżę. – zaczęła piszczeć do słuchawki. - No już Winter…wiem że chcesz to zrobić. – wyśpiewała do słuchawki.
            Westchnęłam bardzo głośno. Weszłam na łóżko.
- Tak! Jestem z Niallem!!!Boże jak się cieszę, uwierzysz w to!!! – zaczęłam skakać i piszczeć jak nienormalna. Zatrzymałam się gwałtownie. – Już ci lepiej?
- Winter, mogłabyś zachowywać się jak normalna dziewczyna a nie jak chłopczyca.
- Mamo! Ja nie jestem chłopczycą, która z nich zakłada sukienkę czy obcasy? Albo się maluje? Błagam żadna chłopczyca nie miałaby anoreksji – wyrzuciłam w górę ręce, jakby matka mogła to zobaczyć.
- No dobra, mogłabyś zareagować na związek normalnie.
- Zareagowałam na swój pierwszy związek tak jak chciałaś, teraz tańczę sobie w środku mojego serca a nie jak plastikowe debilki z mojej szkoły.
- Mówisz o Stelli? Taaa…dobra wygrałaś, tamte są tępe. – wiedziałam że wykrzywia swoje usta. – muszę kończyć. Pa złotko. – cmoknęła do słuchawki.
- Pa mamuś. – rozłączyłam się. Zaczęłam przeglądać swojego e-booka na telefonie w poszukiwaniu jakiejś fajnej książki do czytania. Mimo wszystko nic nie znalazłam. W końcu postanowiłam się ubrać. Znalazłam getry przed kolano oraz białą bokserkę, na to narzuciłam flenelową koszulę zostawiając ją rozpiętą. Włosy związałam w koka.
            Z nudów postanowiłam posprzątać cały dom. Kiedy udało mi się odgruzować kuchnię, znalazłam pięć transporterów na piwo. Okazało się że butelek jest dużo więcej niż miejsc w tych pojemnikach więc ułożyłam je z wierzchu. Złapałam za zielony worek na śmieci i ruszyłam do salonu.
            W tym pomieszczeniu śmierdziało powiem, nie mogłam tam wytrzymać. Otworzyłam wszystkie okna by móc wywietrzyć pokój. Zaczęłam zbierać śmieci do niebieskiego worka…zapowiadało się długie popołudnie.
***

- Winter. – poczułam czyjś oddech na swoim uchu. Burknęłam coś niewyraźnego i schowałam twarz w poduszki. – Kangurku wstawaj.
- Nie – burknęłam.
- No weź mam dla ciebie coś.
- Jak to nie jest ciepła Nowa Zelandia to tam są drzwi. – pokazałam palcem na oślep. - …a może tam? – wskazałam w drugą stronę.
- Jak nie chcesz pianek to…  
            Podniosłam się gwałtownie zabierając moje ulubione słodycze z jego ręki. Chłopak posłała mi uroczy uśmiech gdy wepchałam sobie piankę do buzi.
- Nie musiałaś sprzątać. – pocałował mnie w policzek siadając na kanapie.
- Nie musiałeś kupować pianek. – odpyskowałam.
- W piątek jest wycieczka…do muzeum sztuki …czegoś tam.  – machnął ręką.
- Widzę że zainteresowany jesteś bardzo. – przełknęłam jedzenie.
- Jak pojedziesz to może tak. – popatrzył na mnie.
- TAK! Pojadę tylko pozwól mi stąd wyjść bo zwariuję. Dwa tygodnie w tym domu to dramat! – krzyknęłam uradowana wyrzucając ręce w górę.
- Aż tak ci tu było źle?
- Zamknę cię w szafie na cztery dni a potem powiem że wychodzisz. – pokazałam mu język.
- Bez przesady.
- Moja mama mówiła, ja jestem uzależniona od ruszania się.
            Rzuciłam w Nialla poduszką i zerwałam się do biegu. Cały czas się śmiałam. Wylądowaliśmy w kuchni po przeciwnych stronach wysepki. Chłopak obrzucił kuchnie spojrzeniem i popatrzył na mnie.
- No chyba ci zapłacę za posprzątanie tutaj.- zrobiłam krok w lewo równo z Niallem
- Nie musisz. – znów wystawiłam mu język.
            Podbiegł do mnie i przerzucił sobie przez ramię. Zaczęłam się śmiać i bić go po plecach żeby mnie puścił. Niall otworzył drzwi do sypialni, rzucił mnie na łóżko i usiadł na mnie okrakiem. Zaczął mnie łaskotać a ja ledwo łapałam powietrze.
- Przestań! – wykrzyczałam przez śmiech. Normalnie popłakałam się. Blondyn przestał i pochylił się żeby mnie pocałować. Poczułam jego miękkie wargi na swoich ale bardzo, bardzo krótko, to było lekkie cmoknięcie. – Weź mnie pocałuj jak trzeba a nie kurde…- wykonał moje polecenie.
            Poczułam jak jego wargi napierają na moje. Nasze języki walczyły o dominacje ale końcowo to on przejął inicjatywę…znowu. Moje dłonie wylądowały w jego włosach niszcząc idealną fryzurę. Westchnęłam gdy przygryzł moją dolną wargę i pociągnął do siebie
            Nagle do drzwi do pokoju otworzyły się. Niall oderwał się ode mnie i oboje popatrzyliśmy w jednym kierunku. Blair uśmiechnęła się uroczo, rumieniejąc. Rzuciłam w nią poduszką z łóżka Nialla. Dziewczyna wycofała się z piętra.
-Na czym my to… - Blondyn chciał wrócić do całowania.
- O pianki! – usłyszałam z dołu.
- Nie! – krzyknęłam zrywając się na ratunek moich słodyczy.
- Jedzenie ważniejsze ode mnie. – usłyszałam jak Niall mruczy pod nosem, wiedziałam ze przewrócił oczami. Wróciłam do pokoju i stanęłam naprzeciwko Nialla, zaplatając ręce na jego szyi.
- Nie jest – cmoknęłam go w usta. – Ale to są pianki. – wybiegłam z pokoju, po czym przeskakując po dwa schodki znalazłam się na dole. Zatrzymałam się w salonie, moje ręce zwisały bezwładnie wzdłuż ciała.
- No nie no… - jęknęłam widząc pustą paczkę MOICH pianek. – bez jaj, zjadłaś wszystko?
- Też cię kocham. – pokazała mi język.        
- Blair jedziesz jutro na wycieczkę?
- A gdzie jest?
- Do narodowego muzeum sztuki. – powiedziałam opadając naburmuszona na kanapę. – odkupujesz mi pianki.
- Och no nie dąsaj się. Niall zrób coś z nią.  – wskazała na mnie. – jadę. Tak w ogóle, to jak macie zamiar zorganizować ten camping zaraz po wycieczce.
- Co jaki camping? O czym ja nie wiem? – popatrzyłam na Nialla opierającego się o komodę za kanapą.
- Wszystko w swoim czasie kangurku. – cmoknął mnie w policzek.
- Co wy tacy skryci…- Niall zaczął ubierać buty – Znowu mnie zostawiasz?
- Idę do Larry i Dylana, mają coś załatwić. – odparł. Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć ale mnie uprzedził. – Tak, kupię ci pianki.
- Dziękuję. – Uśmiechnęłam się. Chłopak zostawił mnie ze swoją siostrą na pastwę losu.
- Dzwonimy do Lilah? Podobno jest o Geroge’a – młoda zaklaskała w ręce.
            Po pięciu minutach kliknęłyśmy na kontakt z Lilah i Skype zaczął łączyć z moją przyjaciółką. Na ekranie pojawiła się różowo włosa z szerokim uśmieszkiem.
- Boże tak tęsknię…muszę się z tobą spotkać.  – jęknęła.
- No wiem, ale w sumie jutro wychodzę z domu…nareszcie! Rozumiesz to…dwa bite tygodnie w domu…
- Tak pamiętam co odwaliłaś w Nowej Zelandii jak byłaś chora. – zaśmiała się.
- Co zrobiłaś? – zapytała Blair
- Upokorzyła się od co – odparła teatralnie Lilah.

- Ach zamknij się.



Wejście SMOKA! To ja śnieżka powróciłam sobie, mam nadzieję ze rozdział wam się podobał, mimo iż ja uważam, że jest do domy i krótki i taki ni jaki ale to nie ważne...przypominam o asku i hashtagu :* na TT. Jeżeli ktoś ma jakiś zajebisty pomysł do Violent to niech pisze na mojego maila : karola.piegza@gmail.com 
Proszę o komentarze i wasze opinie...oby były długie 
Kocham was - Śnieżka i company (czyli Julcia_