przeczytaj notkę pod rozdziałem
Podniosłam się z krzesła
piorunując Damone’a wzrokiem. Chłopak ewidentnie nie wiedział co
zrobił, ale po opuszczeniu pomieszczenia przez Nialla, miałam
ochotę go spoliczkować, tak, że miałby śliwę pod okiem do końca
swoich dni.
Wyszłam z Niallem chcąc go
dogonić ale nie znalazłam go w ogrodzie. Opuściłam posiadłość,
wychodząc na ulicę. Blondyn szedł chodnikiem żwawym krokiem.
-
Niall! – krzyknęłam za nim, ale postanowił mnie zignorować. –
Zaczekaj!
Postanowiłam
go dogonić, bogu dzięki że ubrałam te stare baletki. Dogoniłam
chłopaka a gdy tylko moje palce dotknęły wierzchu jego dłoni,
odsunął ją i odwrócił się gwałtownie.
-
Kto to Dean? – wycedził przez zęby.
-
Niall, to nikt ważny, dlatego nie mówiłam.- usiłowałam go
odciągnąć od bolesnego tematu.
-
Winter, nie jest nie ważny, ponieważ z tego co usłyszałem dość
sporo o tobie wie, chcieli cię z nim swatać. Czy to jest ten sam
chłopak co na twoim telefonie? – zapytał.
-
Tak ale…
-
To jest ten chłopak o którym rozmawiasz przez telefon i mówisz, że
go kochasz? – nakręcał się a ja robiłam małe kroczki w tył.
-
Tak ale on…
-
Nie mam ochoty tego słuchać.- odwrócił się na pięcie i ruszył
przed siebie. Dalej Wii
zatrzymaj go…Łatwo
powiedzieć, trudniej zrobić…Po
prostu to powiedz. Nie
chciałam mówić nic co było związane z Deanem ale ta rozmowa była
nie unikniona.
Pociągnęłam nosem i wtedy
zorientowałam się że płaczę. Ofiara
losu. Zawahałam się
chwilę ale w końcu wzięłam się w garść. Niall był jakieś
kilkanaście metrów przede mną.
-
Jeżeli myślisz że zdradzam cię z Deanem to się grubo mylisz! –
krzyknęłam tupiąc nogą jak mała dziewczynka.
Podniósł rękę w lekceważącym
geście pokazując, że nie ma zamiaru mnie słuchać.
-
Ja pierdole! Idioto on leżu od półtora roku w grobie! –
krzyknęłam zmuszając go do zatrzymania się, a moja bariera między
szlochem a histerycznym płaczem pękła.
Osunęłam się na ziemię
zalewając się łzami. Mimo uprzednio branych leków, miałam
wrażenie, że po raz kolejny dostaję ataku paniki, nie związanym z
motorami, a uczuciem samotności. Cała drżałam, miałam płytki
oddech…praktycznie ledwo nabierałam powietrza w płuca. To
wszystko mnie przerosło. Nie chciałam wyjawiać tego Niallowi w
taki sposób. Oddech ugrzązł mi w płucach, a ja łapczywie
próbowałam go złapać. Moje ręce całe się trzęsły a liczne
próby powstrzymania tego zdały się na nic.
Poczułam dłonie na moich
policzkach. Błądziłam oczami na wszystkie strony nie mogąc się
uspokoić. Wiedziałam, że osobą przede mną jest Niall, ale za
żadne skarby nie mogłam się skupić na jednej rzeczy.
-
Winter. – ton jego głosu był spokojny. – Winter spójrz na
mnie, słyszysz? – uniósł moją twarz abym była zmuszona na
niego patrzeć. – Spokojnie, oddychaj…nic się nie dzieje.
Wdech-wydech. –instruował powoli usiłując mnie uspokoić.
W
końcu mój oddech zwolnił.
-
Bardzo dobrze. – jak można być tak bipolarnym?! Przed chwilą się
na mnie złościł, a teraz mi pomaga. – Spokojnie, wszystko gra. –
moja klatka piersiowa unosiła się i opadała. Przygarnął mnie do
siebie a ja się rozpłakałam…tym razem normalnie.
-
On…on nie żyje, już tak długo…- zaszlochałam - …dalej za
nim tęsknie…nie…nie mogę się z tym pogodzić. – Niall
mocniej mnie przytulił wiedząc że w tej chwili potrzebuję
pocieszenia.
-
Nie mów, jeżeli nie…
-
Jesteś kretynem. – odsunęłam się do niego. – Jak ci nie
powiem to będziesz mi robił wyrzuty do puki ci nie opowiem. –
wypaliłam ścierając łzy z policzków.
Na jego twarzy wymalował się
grymas. Wiedział doskonale, że mam rację. Westchnęłam ciężko.
Podniósł się z ziemi, po czym podał mi rękę, którą od razu
przyjęłam. Ruszyliśmy w stronę parku w ciszy. W końcu usiadłam
na ławce czując, że stopa którą rozcięłam na biwaku, daje się
we znaki.
Podwinęłam nogi pod klatkę
piersiową.
-
Usiądź. – wskazałam na miejsce obok siebie.
-
Postoję.
-
To długa historia. – burknęłam, dalej lekko zła na chłopaka.
Przewrócił tylko oczami po czym
zajął miejsce obok mnie, na zielonej ławce. Patrzyłam tępo w
drzewo przed nami, nie miałam zielonego pojęcia, jak zacząć to
wszystko opowiadać, co powiedzieć, co zatrzymać dla siebie…Lepiej
już nic nie zatrzymuj bo skończy się gorzej niż jest.
-
Chyba najpierw muszę uwzględnić, że do ósmego roku życia nie
uczyłam się w szkole. Rano uczyła mnie mama, a od godziny
dwunastej do wieczora chodziłam na gimnastykę. Przeprowadziliśmy
się do nieco większego miasta, gdzie spokojnie można było zapisać
mnie do szkoły państwowej. – wymamrotałam. – Byłam totalnie
aspołecznym dzieckiem, ale to tylko dlatego, że nie miałam tematu
do rozmowy z innymi. Wszystko o czym mówiłam to była gimnastyka i
nauka. Któregoś dnia w szkole wpadłam na jakiegoś chłopaka z
wyższej klasy. Puścił jakąś ciętą uwagę, a ja mu
odpyskowałam, zamykając mu tą nie wyparzoną jadaczkę. Całe
zajście widział chłopak z czwartej klasy. Powiedział mi, że
jeszcze nikt temu chłopakowi nie odpyskował. Tak poznałam Deana.
Można powiedzieć, że mnie do
siebie przygarnął, przez co zaraziłam się chorą obsesją na
punkcie motoryzacji. Mając piętnaście lat, Dean miał
siedemnaście, poznałam Larrę, Dylana, Mię i Lilah. Dylan wygadał
się o wyścigach przez co dostał mocno przez łeb od Larry. –
Uśmiechnęłam się pod nosem. – Byłam kurduplem w tej całe
załodze. Do puki nie zaczęłam jeździć, byłam osobą
odpowiadającą za dane techniczne pojazdów. Szybko je
zapamiętywałam, wiedziałam o każdym motorze, wszystko.
-
Zauważyłem.
-
A potem wsadzili mnie na motor. Za moją naukę odpowiadał Dean,
którego traktowałam jak starszego brata. Nauczył mnie wszystkiego
co umiał, po czym wystartowałam w wyścigu wygrywając go. W końcu
wpakowali mnie do warsztatu. Półtora roku temu chcieli wypróbować
nitro. – burknęłam wiedząc, że będę płakać.
-
To jest przed śmier…
-
…nie kończ proszę cię. - ledwo się trzymałam kupy. – Jako
jedyna chciałam się nauczyć to montować, więc spróbowałam na
motorze Deana. To było kilka godzin przed tym jak dali znać, że
wyścig będzie wieczorem. Niemal błagałam o to żebym mogła
jechać z nim, nie chciał się zgodzić bo następnego dnia miałam
zawody gimnastyczne, ale w końcu uległ.. Zgodził się…-
zaszkliły mi się oczy. – Coś poszło nie tak tuż przed metą,
motor wpadł w poślizg. Dean zwolnił na tyle, że ześliznęłam
się z motoru i lekko potłukłam, a on…- z oczu poleciały mi łzy.
Kątem oka widziałam Nialla, który walczył ze sobą, nie wiedząc
czy mnie przytulić czy nie. – a on wylądował w ciężkim stanie
w szpitalu. Na następny dzień poszłam na te zawody z wieloma
siniakami, patrzyli się na mnie, jakbym była z kosmosu. Udało mi
się wykonać ćwiczenia na poręczach. I tylko tyle. Przed wejściem
na równoważnię, zobaczyłam mamę Deana wychodzącą z trybun całą
zapłakaną. Wiedziałam co się stało. Mój brat odszedł. Spadłam
z równoważni przesuwając rzepkę…
-
I to koniec?
-
Nie, wolę powiedzieć wszystko, żebyś potem nie miał wątów. –
powiedziałam płacząc. – Tydzień potem był pogrzeb, ale można
byłoby go uznać za podwójny bo ja też nadawałam się do grobu.
Przez śmierć Deana zaczęłam się bać motorów, które kochałam
nad życie. Ale było gorzej. Tak się przejęłam odejściem brata,
że nabyłam sobie jakże niesamowicie uroczej choroby psychicznej.
Niall popatrzył na mnie
pytająco.
-
Byłam anorektyczką, nie zauważyłam, nawet że nie przyjmowałam
pokarmów, a jak się zorientowałam, nadawałam się i wyłącznie
do ośrodka na leczenie. Nie trwało to długo. Zabroniono mi
uprawiać gimnastykę co było dla mnie takim ciosem, że zaczęłam
się leczyć. – cały czas płakałam przypominając sobie, okropny
pobyt w ośrodku. – Byłam sama, rodzice pracowali, nikt mnie nie
odwiedzał bo Dylan i Larra się zmyli z Nowej Zelandii a dziewczyny
pojechały na praktyki do Australii. Masakra jednym słowem. Zaraz po
wydostaniu się stamtąd przeprowadziłam się tutaj. Koniec
historii. – burknęłam ciągnąc nosem.
Kątem oka zauważyłam, że
Niall patrzy na mnie, w końcu owinął swoje ręce wokół mnie,
przyciągając do siebie.
-
Minęło tyle czasu a ja nadal nie pozbierałam się po jego śmierci.
– wychlipałam. Lekko zaczęłam szczękać zębami bo było już
dość chłodno. Niall odsunął mnie od siebie, ściągnął swoją
kurtkę i kazał mi ją założyć.
-
A najgorsze były w tym wypadku słowa udawanego współczucia, a w
rzeczywistości nikt nie wiedział jak jest naprawdę. Nie mieli
bladego pojęcia jakie to uczucie.
-
No to teraz, mogę powiedzieć współczuję bez wyrzutów sumienia.
– próbował mnie rozśmieszyć, ale niestety nie załapałam o co
chodzi. – Straciłem rodziców pamiętasz.
-
Jesteś okropny. – walnęłam go w ramię śmiejąc się;
zrozumiałam jego żart.
W
końcu zdecydowałam, że pójdę do domu. Niall odprowadził mnie do
domu. Stanęłam na werandzie. Pocałowałam go jedynie w policzek,
dając mu sygnał do tego, że ma iść do domu i dać mi pobyć w
samotności. Wyrzuciłam to z siebie. Nareszcie.
W przyszłym tygodniu w piątek dodam rozdział 51 ale potem długo nie będę dodawać bo mnie nie będzie bo jadę na mazury, a potem będę systematycznie chodzić na lekcje angielskiego. Więcej powiem w przyszłym tygodniu :*
Super rozdział <3
OdpowiedzUsuńWkońcu wiemy o co chodziło z Dean'em.
OMFG !!!!!!!!!!!!! jakie to jest smutne :( bardzo dobrze że mu wszystko wyjaśniła :) na pewno musiał dla niej byc to bardzo trudne ale dobrze że wzieła sie na odwage :D do piatku :D
OdpowiedzUsuńO ja <3 Akcja w opowiadaniu jest cudowna <3 strasznie lubię twoej opowadanie <3 Więc czekam z niecierpliwością do piątku <3
OdpowiedzUsuńDo następnego <3
Zajebisty<3
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział <3 W końcu dowiedzieliśmy się o co chodzi z Dean`em . Uwielbiam jak piszesz :DD Do piątku :***
OdpowiedzUsuńŚwietny. Do następnego :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńWow...
OdpowiedzUsuńSuper
WOW zarąbisty nie mogę doczekać się kolejnego =)
OdpowiedzUsuńJeju popłakałam się jak czytałam to :c , szkoda że Dean nie żyje :( Do nastepnego
OdpowiedzUsuńświetny <33333
OdpowiedzUsuńWhooo !!! Zajebisty !! Co ja mówię !? On jest ZAJEBIŚCIE ZAJEBISTY!! Vghdhcgxgcfgfggdhf !!
OdpowiedzUsuń