poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 19

Zostanę ukarana za przypieprzenie tej suce. Jakby mnie Niall nie odciągnął mogłoby to zakończyć się totalną katastrofą. Tej rudej dziwce życzę wszystkiego najgorszego. Ona obraziła Blair, siostrę chłopaka w którym się zakochała, to nie ma sensu. Siedziałam na dywaniku u dyrektora od piętnastu minut. Czekałam aż stary mężczyzna wróci do pomieszczenia i wyznaczy mi karę.
            Ciekawe co zaś wymyśli. W starej szkole czasem zdarzyło mi się z Dean’em szorować ławki z gum. Te przypały były całkiem niezłe. Uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie wybryków mojego przyjaciela, przez którego wiecznie wpadaliśmy w kłopoty.
            W końcu pan dyrektor raczył wrócić do gabinetu. Usiadł na swoim miejscu.
- Winter, jak wiadomo, uderzenie koleżanki, nie może ci ujść, płazem, masz wielkie szczęście że rodzice Stelli nie chcieli wnieść oskarżenia o napaść, to bardzo pokojowi ludzie. Ja natomiast mam ustalić dla ciebie karę. Pierwsza, pani od WFu bardzo chce byś zrobiła pokaz gimnastyczny z każdej konkurencji.
- Jak mnie kolano nie będzie boleć to spoko.
- Winter, pani Whotson widzi cię codziennie jak biegasz bez stabilizatora. Podejrzewam że twoje kolano boli cię na zawołanie. – Co?! On chyba sobie kpi, niech sam spróbuje wykonać dwa fiflaki*, backflipa* i rundaka*, to w tedy pogadamy o jego stawach.
- Dobrze. – wycedziłam przez zęby.
- Druga sprawa, do szkoły przyjeżdża dwójka nowych uczniów, jako, że już zdążyłaś się rozgościć w naszych progach, zaopiekujesz się nimi.
- Słucham?! – dyrektor nawet mnie nie posłuchał, po prostu podszedł do drzwi i je otworzył. Przede mną stanęły bliźniaki. Upadła mi szczęka jak zobaczyłam dziewczynę i chłopaka o szarych oczach i farbowanych białych włosach. O kurwa.
- Bliźniaki?! – byłam zaskoczona widząc Larrę i Dylana.
- Winter?! O ja pierdolę. – jak zwykle zsynchronizowani.
            Larra i Dylan to przyjaciele z mojej starej ekipy. Wyjechali pół roku przede mną, do Europy, ale nikt nie wiedział gdzie konkretnie. Ta dwójka byłą nieźle wkurzająca, kłócili się cały czas, mieli niezły synchron mówiąc w tym samym momencie, te same rzeczy, ale jak ktoś nie daj boże naskoczył na jedno z nich, drugie od razu ratowało mu skórę.
            Podbiegłam do tej dwójki i się z nimi przytuliłam, boże jak ja ich kocham. Nie chciałam puścić tej dwójki.
- Dżizas! Tęskniłam za wami. – byłam w ich ramionach. Nie spodziewałam się ich tutaj. – Boże, nie mogę uwierzyć że tu jesteście.
- Ja też, ale wiesz, słyszałam, że są tu nie złe wyści…- Larra mocno przywaliła Dylanowi w brzuch.
- Idioto, nie pamiętasz co się stało w Zelandii? – skarciło go a ja się zaśmiałam. Im nigdy nie mam nic za złe. Są kochani.
- Nic się nie stało. Mam pomysł chodźmy na gorącą czekoladę. Opowiecie mi co tu robicie. – zarządziłam, a bliźniaki przystały na tę opcję.

***
- No dobra, mówcie – poprosiłam.
            Widząc jak jedno z drugim otwiera usta by zacząć przerwałam im, by wskazać Larrę palcem. Od razu zrozumieli, że ma mówić tylko ona.
- Więc tak, wyjechaliśmy, z Europy, nowe motory i w ogóle. – tylko z moją starą ekipą mogłam mówić spokojnie o motoryzacji, znali granice. – Najpierw trzeba było zamówić kasę by móc podróżować, więc chwile nam zajęła praca w jakimś beznadziejnym warsztacie. W sumie, większość przychodziło ze względu na…
- …nią. – pałeczkę przejął Dylan. – A że wyścigi to niezła podjarka i adrenalina, a w Zelandii rzadko kiedy wchodziliśmy na tor…
- Ciekawe dlaczego. – zaśmiałam się.
- Oh, no sorry, ze Dean puszczał tylko ciebie w zastępstwie. – przerwała mi Larra
-Przeginasz. – warknęłam cicho.
- Sorry. – powiedziała skruszona.
- W każdym razie, szukamy zabawy, a  tego co słyszałem tu są niezłe wyścigi. Podobno, jakiś gość wygrywa każdy.
- Bo wygrywa, i dziwnym trafem przykleił się do mnie, jak rzep do psiego ogona. – westchnęłam. – Ale ma super miłą siostrę, a jego najlepszy przyjaciel zna całą moją historię.
- Widzę, że znalazłaś już paczkę.
- To paczka znalazła mnie, dziwnym trafem, w sylwestra go poznałam, a w pierwszy dzień szkoły tutaj, dał i znać że jestem jego. – przewróciłam oczami.
- Powaga? No nieźle. A jak gimnastyka?
- Och błagam, kolano mnie napierdziela po wykonaniu jednej serii…
- Przypomnij mi co to. – popatrzyła na mnie Larra.
- Układ wolny kojarzysz?
- Tak.
- Seria trików, ciągnąca się po przekątnej parkietu na którym występuję.
- A te backflipy i te takie inne? – zapytał Dylan.
- Tak, i te takie inne. – zaśmiałam się.
- Czyli masz zrobić pokaz?
- No mam zamiar zrobić pogadankę na temat zagrożeni związanych z tym sportem, pokazać podstawy czyli fikołki, a potem pokażę stopniowo pokarzę jak przechodzi ewolucja wieloletniej pracy nad ciałem i co z tego wynika, jakie umiejętności się posiada i takie tam. – mruknęłam pod nosem.
- Będzie fajnie. Jak zwykle, na zawodach fajnie było jak miałaś taki lepki sprej na pupie.
- Tak Dylan, ciebie tylko dupa kobiety obchodzi. – Larra przewróciła oczami.
- Będziesz miała ten fajny strój?
- Nie, wszystkie się "niechcący" spaliły, będę w topiku i szortach. – wyjaśniłam.
- Szkoda, chciałem popatrzeć na twoją dupę. – puścił mi oczko.
- Obawiam się ze oberwałbyś po mordzie, Niall Który Twierdzi Że Jestem Jego Horan, dał łatwo do zrozumienia, że obce spojrzenie jakiegoś faceta na moim ciele równa się ze zgonem natychmiastowym.
- Masz swojego rycerza.
- Jak widać. Dobra, musze w domu przygotować ten jebany układ, a nie mam gdzie  ćwiczyć trzeba coś znaleźć. Widzimy się jutro.
- Na jutro nie będzie. – zaśmiał się Dylan. – My tak wiesz, tylko na przyczepkę do tej szkoły, ogarnąć jak to wygląda i rozeznać sytuacji. Larra się już bawiła w sieci szkolnej, wiemy wszystko. Za dwa tygodnie nasze akta znikną ze szkoły.
            Jak zwykle coś kombinowali, jak nie dadzą za wygraną na wyścigu to będzie bardzo, bardzo ciekawie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ciekawe jak Niall będzie się zachowywać dzień po pierwszym wyścigów bliźniaków, są naprawdę dobrzy.
            Nie widziałaś jak jeździ. Moja podświadomość dała mi po mordzie. No tak, nigdy nie widziałam jak blondyn radzi sobie a motorze, i puki co nie mam zamiaru sprawdzać.

***
- Nasza szkoła posiada stary budynek, tam jest pusto i nikt tam nie zagląda, jest tam cały sprzęt gimnastyczny, możesz tam ćwiczyć a pokaz zrobisz tutaj, na sali.
- No niech będzie.
- Tu są klucze. – podała mi pęk kluczy.
            Uśmiechnęłam się do niej, po czym opuściłam kanciapę nauczycieli wychowania fizycznego. W szkole praktycznie nikogo nie było, bo uczniowie kończą najpóźniej o godzinie pół do trzeciej. Poprawiłam ramie plecaka bawiąc się kluczami. Jakiś stary misiek bez nogi, czarny od kurzu, dyndał jako breloczek. Fajnie.
            Faktycznie, za szkołą znalazłam dość stary budynek, na który nie zwróciłam uwagi, wyglądał jakby tam nikt nie zaglądał od pokoleń. Podeszłam do dużych metalowych drzwi, normalnie zardzewiałe. Wetknęłam klucz, zaczęłam nim kręcić do puki nie usłyszałam charakterystycznego zgrzytu otwieranego zamka. Nacisnęłam klamkę ale ani drgnęła, włożyłam w to dziesięć razy więcej siły, dopiero w tedy drzwi ustąpiły.
            Zapaliła stare lampy, o dziwo były wszystkie przyrządy jakie były mi potrzebne do ćwiczeń. Kozioł, batuta, poręcze asymetryczne, równoważnia i mata. W prawdzie nie będę robić pokazu na trampolinie bo nie jest to ani efektowne, ani trudne , ale zawsze wart odświeżyć sobie pamięć.
            Dupnęłam plecak w kąt. Przebrałam się w szorty i topik. No ładnie, nie ma tu ogrzewania, ale zaraz zrobi mi się cieplej. Rozpoczęłam standardową rozgrzewkę. Pobiegałam na około ogromnego pola do ćwiczeń wolnych, pompki, brzuszki, porządne rozciąganie. Brak ćwiczenia dało się we znaki. Mocne zakwasy już nie wytrzymują mojego niegdyś standardowego treningu.
            Nie dam rady, musze zacząć od małego treningu, bo to co się stało z moimi mięśniami jest nie do opisania. Takie zakwasy miałam…nie miałam, nigdy, ćwiczyłam od małego więc moje mięśnie nigdy chyba się tak nie zakwasiły.
            Cała prosta doszłam do mojego, dupniętego w kąt Sali plecaka. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do blondyna. Kiedy na niego czekałam, rozciągałam się, co sprawiało mi dość sporo bólu. O matko.
            Chwytałam pełnymi dłońmi śródstopie kładąc swobodnie czoło na kolanach. Trwałam w tej pozycji przez piętnaści sekund by naciągnąć mięśnie. Powtórzyłam to z kilka razy zanim Niall pojawił się w budynku.
- Co ty tu robisz?
- Usiłuje wrócić do wprawy. – jęknęłam czując ból, kiedy się prostowałam. – Ale nagły powrót do tego sportu po prawie rocznej przerwie nie był dobrym pomysłem. – usiadłam na ławce i zaczęłam wciągać na pupę moje rurki. Nie no chyba pójdę w samej bieliźnie do domu, nie ubiorę się. Jęknęłam usiłując założyć bluzę.
- Chodź tu lebiodo. – stanął nade mną i wciągnął bluzę na moje ręce. – Jutro się nie będziesz ruszać.
- Będę, będę. – zaśmiałam się słabo na myśl co będę musiała zrobić, żeby jutro się ruszać. – Gorzej z tym, że ktoś musi mi rozmasować stopy. Wątpię by ktoś potrafił mi to zrobić poprawnie.
- Ja mogę, ćwiczyłem kiedyś boks.
- Jutro jeszcze wytrzymam, ale po jutrzejszym treningu będziesz musiał mi pomóc. – wypaliłam.
- Mogę, cię popilnować…
- Nie chcę gapiów. – z bólem na twarzy splotłam ręce na piersi.
- Trudno.
            Wstałam powoli i podeszłam do plecaka aby go podnieść, jednak Niall mnie uprzedził, zakładając go sobie na plecy. Wziął mnie na ręce w stylu panny młodej, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna, ponieważ naprawdę nie byłam w stanie chodzić.
- Rozmasujesz mi je chyba za chwilę w domu. – trzymałam się za jego szyję.
- Jasne kangurku.
           
***
- Aaaaa! – wydarłam się na głos. Masarz stóp pół godziny po treningu był najgorszym pomysłem jaki miałam. Ale musiałam coś zrobić, bym mogła chodzić na nogach jak człowiek. Mimo wszystko muszę przyznać że Niall robi to kurwesko poprawnie, przez co bardzo to boli.
- Dasz radę. – zaśmiał się dociskając końce palców do ziemi. – Skończyłem. – puścił moje stopy.
 - Dzięki, jutro też będziesz musiał mi pomóc.
 -Wiem to. Dobra, spadam do domu, do zobaczenia jutro kangurku. – poczochrał mnie po włosach i opuścił mój pokój. Kiedy tylko zobaczyłam chłopaka idącego ulicą, przez okno podeszłam do drzwi i wychyliłam głowę z pomieszczenia.
- Mamo! Włącz kostkarkę! – krzyknęłam.    
            Tak mam w domu kostkarkę, która została tu przywieziona z Nowej Zelandii. Wsypałam lód do wanny i zalałam go wodą która osiągała zaledwie piętnaście stopni. Spojrzałam na wannę.

            Nie ma to jak powrót do przeszłości, jęknęłam na samą myśl o tym co robi każdy lekko atleta na zawodach aby wypocząć i zregenerować ciało. Brr…


Rozdział NIE sprawdzony, mi się nie podobał, więc bez hejtów.
Przypominam o asku do bohaterów. :)
Komentujcie

17 komentarzy:

  1. Pisze z telefonu więc nie wiem jak będzie to wyglądać ...
    Rozdział super Hehe szkoda trochę Winter bo zakwasy to nic przyjemnego oj ... Cóż a karę ma dość łagodna chodź za uderzenie takiej francy nie powinna mieć żadnej i dodatkowo bliźniaki - jestem ciekawa jaką rolę odegraja i co ważniejsze jestem ciekawa ich pierwszych wyścigów (bo mam nadzieję że będzie)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niall jest podejrzanie grzeczny... *wyczuwam podstęp*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny :D ale Niall jest jakiś dziwnie grzeczny xD jednak po jego dzisiejszym twecie z obiadem nic mnie nie zdziwi xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem tak ... rozdział zajebisty ♥ bliźniaki ? Ciekawe ... i te zakwasyy biedna Winter ♥ czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdzial! Bardzo mi sie podoba i czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział,super piszesz :) Zaciekawiło mnie to bardzo,będę wpadała częściej mam nadzieję :-)
    http://inspiredbylifeman.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Mrr! Świetne!
    Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  9. Niall ! boski !

    OdpowiedzUsuń
  10. Pierwszy raz tu weszłam i nie żałuję. Tak mnie to wciągnęło, że przeczytałam za jednym razem... Sama wiem jak ciężko pisać co drugi dzień i to w dodatku opowiadanie. Ja temu nie podołałam, więc mam do Ciebie tak wielki szacunek, że szok.
    Czekam na kolejne rozdziały i możesz się wkurzać, ale dla mnie to jest I D E A L N E!!! Nie mam się czego czepiać, no może jedynie, żeby było więcej wątków z perspektywy znajomych Winter :)))
    Pozdrawiam i nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów <3 :**

    julciakgrzybek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. cudny rozdział szkoda mi Winter bo zakfasy to nic pzyjemnego czekam nn <333

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj, urzekł mnie twój blog jest taki wspaniały i przemyślany!

    Zapraszam! Skomentujesz? --> http://c0nfident.blogspot.com/2014/02/gry.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  13. Gratuluję! Zostałaś nominowana na http://dioanneziall-fanfiction.blogspot.com/p/v-behaviorurldefaultvmlo_12.html

    OdpowiedzUsuń