- Dobra ja muszę iść. – oznajmił wstając z kanapy.
- Idę z tobą,
zobaczę czy jest Blair. – powiedziałam i ruszyliśmy do przedpokoju. Założyłam
swoje conversy i grubą kurtkę. Nałożyłam nauszniki na uszy i znalazłam swoje
skórzane rękawiczki. Wyszliśmy na ple i poczułam mocny wiatr. Schowałam się za
Niallem bo był wystarczająco duży żeby robić mi za parawan.
- Poważnie? Schowasz się za mną?
- Wiesz co, większość czasu spędzałam w ciepłym miejscu i
tam nie było czegoś takiego jak śnieg więc daj sobie spokój. – poprosiłam i
ruszyliśmy powoli, w prawdzie nie było daleko ale i tak zmarzłam jak diabli.
Brr. Weszliśmy do domu, rzuciłam kurtkę na krzesło i pobiegłam na górę. Wpadłam
do pokoju i zobaczyłam Blair i Summer.
Brunetka
miała lekko podkrążone oczy i podpuchnięte policzki, widać było że płakała, ale
wolałam się nie wtrącać. Usiadłam na łóżku i położyłam się nogami na
poduszkach. Dziewczyny siedziały tylko w
ciszy ale po chwili Blair zaczęła nawijać, no jasne przecież ten blond potwór
nie wytrzymałby ani sekundy w ciszy. Summer patrzyła jeszcze na mnie przez
chwilę i dołączyła do rozmowy.
- Ej! Bo Niller wieczorem wychodzi, więc mam dom dla
siebie, wiec zróbmy sobie babskie party, co wy na to? – powiedziała Blair.
- No dobra. – zgodziłam się. – Gdzie idzie?
- Pewnie wychodzi na miasto. – wiedziałam że to zdanie ma
jakiś drugi sens, coś ukrywa.
- Ja też mogę zostać. – uśmiechnęła się Summer.
*dwie godziny później*
Razem z
Summer wychylałyśmy się zza framugi drzwi Blair, czekając aż blondynka da nam
sygnał ze możemy wyjść z jej pokoju. Farbowaniec wytłumaczył nam, że Niall by
się wściekł jakby się dowiedział że jego siostra organizuje jakąś imprezę. Po
chwili Blair pojawiła się na korytarzu i pomachała do nas ręką.
- Wyszedł. Pewnie wróci nad ranem. – oznajmiła i chwyciła
nas za ręce, po czym pociągnęła w stronę jakiegoś pomieszczenia.
- Teraz Winter, bo Summer już widziała to pomieszczenie.
Przysięgnij, ze nie powiesz Niallowi że byłaś w środku. Zabiłby mnie. –
zaśmiała się.
- Poważnie?
- Tak.
- No dobra. – wzruszyłam ramionami i dziewczyna otworzyła
szeroko drewniane drzwi.
Weszłam
do ogromnego pomieszczania, na ścianach wisiały chyba wszystkie rodzaje gitar,
na środku pokoju stał fortepian, dwa futrzane fotele przy ścianie ze zdjęciami.
A za fortepianem była postawiona szafa, na której po ustawiane były za pewnie
śpiewniki.
- Jak tu pięknie. Kto gra?
- Ja zaczęłam na gitarze po śmierci rodziców. –
powiedziała Blair. – Ale tylko na klasycznej. Reszty nie chcę ruszać. Chodźcie,
klapnijcie sobie na fotelach. – Dziewczyna podeszła do gitary klasycznej
wykonanej z białego drewna. Ściągnęła ją z ściany po czym skierowała się do
szafy z której to wyjęła stroik. Usiadła na wysokim krześle i zaczęła stroić
instrument.
- Dobra, to co śpiewamy?
- A ja wiem? – zapytała Summer.
- E…a co umiesz?
- Tam są śpiewniki, czytam nuty więc, nie będzie problemu.
– kiwnęła głową na regał.
- Wiem! – krzyknęła Summer. – Co wy na „Honey, honey”.
- Dobra. – zaśmiała się Blair i zaczęła szarpać za struny.
Zaczęłam śpiewać sama i popatrzyłam na Summer. Dziewczyna
puściła mi oczko i dalej śpiewałam. Po chwili zauważyłam ze dziewczyna mają
zamiar śpiewać chórki. A ja może nie lubię śpiewać solo? Zaczęła się śmiać,
śpiewanie szło mi na poziomie normalnym, nie byłam jakaś super dobra, a one
kazały mi śpiewać prawie całą piosenkę samej, dzięki!
- …what you mean to me. – skończyłam w miarę czysto. – Dlaczego śpiewałam
sama?
- Bo ci dobrze szło. – Summer lekko uderzyła mnie pięścią
w ramię.
- No dobra to co jeszcze śpiewamy?
*Następny dzień*Niedziela wieczór*
Sączyłam
herbatę podjadając ciasteczka które właśnie robiła moja mama. Tata gdzieś
wyszedł, nawet nie wiem gdzie. Chciałam sięgnąć po kolejne kiedy oberwałam po
łapie.
- Ej! Winter ile już zjadłaś? – zapytała mnie mama.
- Nie wiem. – wzruszyłam ramionami.
Wyciągnęłam
rękę ale mama znów mnie po niej zdzieliła. Wydęłam usta i się wyprostowałam.
Usiadłam na stołku i upiłam łyk herbaty. Do okna zapukał Niall. Przetarł szybę
i dzięki temu widać go było wyraźniej, kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się, w
tym samym momencie spadła na niego kupa śniegu z dachu. Spadłam z krzesła
śmiejąc się. Co za bałwan. Chwyciłam marchewkę z lodówki i wyszłam do niego w
klapkach na pole. Wsadziłam mu warzywo do ust i zaczęłam się śmiać.
- Ha-Ha. Bardzo śmieszne. – otrzepał się ze śniegu, cały
biały puszek wylądował na mnie, a że byłam tylko w krótkim rękawku zaczęłam
piszczeć. – Właź do domu, bo się pochorujesz. – powiedział blondyn a ja
posłusznie weszłam do sieni. Chłopak zdjął buty i kurtkę i weszliśmy do domu.
- Cześć Niall. – przywitała się moja mama.
- Dzień dobry pani Johnson. – uśmiechnął się chłopak.
- Masz może ochotę na ciasteczko? – moja mama wyciągnęła
talerz na którym leżały ciastka które chciałam przed pięcioma minutami zdobyć.
- Ej! A mi nie chciałaś dać! – oburzyłam się.
- Bo jesteś gruba. – mama zaśmiała się pokazując na moją
smukłą sylwetkę.
- Dobra, jak chcesz, mogę nie jeść, jak w Nowej Zelandii,
spoko, dla mnie to nie problem. – wypaliłam grając tym mamie na nerwach.
- Nie weźmiesz mnie na poczucie winy. – wypaliła z grobową
miną. No tak wszystko co było w Zelandii jest tak drażliwym tematem że lepiej o
przeszłości w ogóle nie rozmawiać.
- Idziemy na domówkę do Harrego. Taki kameralny wypad. –
Niall skierował te słowa do mojej mamy.
- Możesz ją zabrać, i tak by zrobiła co chce. – tak
strzelaj focha. Nie ogarniam czasami mojej matki.
- Dzięki mamuś też cię kocham. – uśmiechnęłam się głupio.
Matka
sięgnęła po ciastko i rzuciła nim w moją stronę, złapałam je i włożyłam do ust
po czym pobiegłam do pokoju. Niall po chwili wszedł do niego za mną.
- Więc mówisz że zwykła posiadówka?
- Myślisz że powiedziałbym twojej mamie że zabieram cię na
grube Hous party? – zapytał.
- Co w tym dziennego? Czekaj. – wychyliłam się na
korytarz. – Mamo! Niall mnie zabiera na grube party! Będzie alko!
- Zabezpieczcie się! – nic więcej ze strony mojej matki.
- Aha. – Niall nie wiedział co powiedzieć.
- A co miała mi powiedzieć nie zabroni mi bo nie może. –
podeszłam do mojej garderoby. Sięgnęłam po tunikę i getry. Kazałam Niallowi
zamknąć oczy, a sama zaczęłam się przebierać.
- Może być? – zapytałam blondyna.
- Idealnie. – pokazał kciuki w górę.
Weszłam
do łazienki i związałam włosy na góry, ale szybko zrezygnowałam z tego pomysłu
gdy zobaczyłam, że malinka od Nialla zniknęła. Pomalowałam szybko usta i
poprawiłam rzęsy tuszem. Wyszłam z toalety, po czym skierowałam się do biurka,
na którym ładował się mój telefon.
- Gotowa?
- Tak. – uśmiechnęłam się.
Chłopak
szelmowsko otworzył przede mną drzwi i jak na dżentelmena przystało, ukłonił
się nisko, a ja z wysoko podniesioną głową wyszłam z pokoju. Chłopak wziął mnie
za rękę. Założyłam kurtkę i czapkę, po czym wyszliśmy z mojego domu.
- Nie upijesz mnie? – zapytałam chłopaka.
- Nie wiem, co planują moi kumple. – zaśmiał się. – Ale puki
co nie mam zamiaru Kangurku. – puścił mi oczko.
Ja wiem, ja wiem, krótki, ale kurcze, nie wiedziałam jak napisać ten rozdział, wszystko na około mnie rozpraszało, a do tego Chills, omg, po prostu umieram, więc tak. Ja sobie będę wymyślać Violent, i w głowie będę miała fajne pomysły, nawet mam już kilkanaście. Tak więc, ja będę umierać, i wy też z tęsknotą za moim pisaniem ponieważ jutro jest WYWIADÓWKA życzcie mi powodzenia w przetrwaniu dnia jutrzejszego. Amen <3
No i przypominam aby na asku się udzielać <3 - Honey