Nie potrafiłam się skupić na lekcji, nie dość że nie
rozumiałam niczego co pojawiło się na tablicy, to jeszcze, bez przerwy myślałam
o okropnej malince wykonanej przez Nialla. Miałam nadzieję, że moje ciemne loki
zasłaniają ją wystarczająco i mogę spokojnie siedzieć na lekcji.
Za to Niall, robił wszystko tylko nie uważał, a jak trzeba
było rozwiązać zadanie, raz rzucił okiem na tablicę i znał wynik. Do jasnej
Anielki, dlaczego nie mogłam się urodzić ścisłowcem? To trochę niesprawiedliwe.
Spojrzałam na tablicę i widziałam coś takiego: Bałwan + niebieski = stolik bo sarna kaszalot. Żadne wzory mi nie
pomagały, to jest jakiś kosmos a nie kurde fizyka. Poddałam się zaczęłam
rysować po marginesie zeszytu. Jeżeli zaraz nie zadzwoni dzwonek to ze świruję.
Samo wyżywanie się na trzycentymetrowym pasku papieru nic nie dawało, więc
zaczęłam stukać ołówkiem o blat ławki.
Odchyliłam
głowę do tyłu i spojrzałam na zegar umieszczony nad głową durnego zgreda który
wykładał fizykę. Westchnęłam głośno i powróciłam do zabawy ołówkiem, dołączając
do tego tupanie nogą. W moim zeszycie nie znajdowała się ani jedna kreska
związana z obliczaniem czegokolwiek, cud w ogóle że dostałam to ‘a’ na matmie.
Po chwili
usłyszałam upragniony dzwonek oznajmujący że nie mam już lekcji i mogę sobie
pomaszerować do domu. Wstałam z ławki i jednym zamachem wsunęłam wszystko do
torby. Wyszłam z Sali, na nieszczęście koło mnie pojawił się Niall.
- Czego nie rozumiesz? – zapytał zbijając mnie z tropu.
- Nie wiem o co ci chodzi. – wypaliłam.
- Fizyka, widziałem, że nic nie rozwiązałaś.
- Masz huśtawki nastrojów jak kobieta w ciąży. – jego oczy
pociemniały w momencie więc przestałam się odzywać.
- Nie przeginaj. – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Wszystkiego. – powiedziałam.
- Fizyka jest prosta. Chodź wytłumaczę ci, a potem
pójdziemy do klubu. – pociągnął mnie za rękę w stronę swojego samochodu.
***
Od półtorej godziny siedziałam na krześle w cichej
bibliotece razem z Niallem, który usiłował wytłumaczyć mi fizykę, która nadal
była dla mnie czarną magią. Westchnęłam ciężko po czy po raz kolejny spojrzałam
na podręcznik.
- No i łapiesz coś? – zapytał w końcu.
- Chyba … – skłamałam, na co on
popatrzył groźnym wzrokiem. – nie, nie łapię.
- Dobra, - przysunął się na
stołku i wziął mnie na kolana, nawet nie próbowałam protestować, bo po tym jak
po raz kolejny zrobił mi malinkę, zaczęłam się go bać. Po raz kolejny zabrał
się za tłumaczenie czegoś co wzięło się z kosmosu. – Czy do tego momentu
rozumiesz?
- Nie…skąd masz to 45. –
wypaliłam.
- Przekształcasz wzór. –
powiedział spokojnie.
- Co? Jak się tak nie bawię. –
odsunęłam zeszyt od siebie i splotłam ręce na piersi, po czym wydęłam usta.
- No nie obrażaj się na kartkę
papieru. Spróbuj sama, może ci wyjdzie. Zaraz coś wymyślę. – powiedział i
zaczął pisać zadanie tekstowe. Po chwili oddał mi kawałek papieru i kazał
rozwiązać. Super. Czuję się jak dziecko z podstawówki, jak zasad fizyki z
gimnazjum nie znam a on wymaga ode mnie cudów na kiju.
Wzięłam
długopis do ręki i zaczęłam obliczać nie wiadomo co, po chwili stwierdziłam, że
chyba dał mi coś prostego do rozwiązania, bo źle mi nie poszło.
- 69. – wypaliłam.
- Jak proponujesz. – zaśmiał się a ja poczułam jak moje
policzki oblewa rumieniec.
- Ej! – trzepnęłam go w ramię. – Specjalnie coś takiego
ułożyłeś.
- Może tak, może nie. – co mu się dzieje, nie może być
normalny? – Dobra, teraz pobawimy się w duże liczby dobra? – Usiadł przy kartce
i zaczął najpierw coś liczyć na palcach a potem postanowił ułożyć ćwiczenie.
Wygodnie na jego kolanach nie było, a już to że opierał brodę o moje ramię,
było dość nieprzyjemne. Dał mi długopis do ręki a swoje dłonie umieścił na
mojej talii.
- Przestań. – fuknęłam.
- Nie. – zaprotestował jednym słowem dając mi do
zrozumienia, że nie mam o czym dyskutować. No cóż, niby zadanie nie trudne ale
musiałam użyć kalkulatora, bo faktycznie wynik wyszedł spory.
- 169 518 511 – powiedziałam.
- Dobrze, a teraz pobaw się w kryptologa. Zgadnij co
napisałem na tej kartce. – coś mi się wydawało że nic normalnego.
- Albo nie, powiem ci ma być tak 16, 9, 5 , 18, 5, 11.
Każda cyfra to kolejna litera alfabetu. Czyli 1 to A.
- Super. – przewróciłam oczami i zaczęłam skrobać na
kartce. – Nie napiszę tego . – wypaliłam kiedy zrozumiałam co to jest.
- Bo co? – zapytał.
- Bo wszystko sprowadzasz do podtekstu seksualnego. –
odparłam.
- Albo nie chce ci się tego rozwiązywać, nie mów że jesteś
taką kretynką.
- Nie jestem, wiem co jest tu napisane.
- No to powiedz.
- Nie.
- Nie wiesz. – zaśmiał się.
- PIESEK. Zadowolony? Napisałeś PIESEK. – poddałam się.
- Tak źle było?
- Tak. Jestem głodna, chodźmy stąd. – poprosiłam.
- Jak sobie życzysz kangurku. – wstałam z niego. Chwyciłam
swoją torbę i przerzuciłam przez ramię. Wyszliśmy spod gmachu biblioteki
miejskiej i ruszyliśmy uliczkami. Uwielbiałam chodzić dróżkami z kostki
brukowej między wysokimi budynkami, najlepiej w Chorwacji, Grecji albo we
Włoszech.
- Poczekaj sekundę. – poprosił Niall i zniknął mi z pola
widzenia. Powoli podeszłam do jednego z stoisk ustanowionych na zewnątrz sklepu
i rozglądnęłam się na wszystkie strony. Nikt nie szedł więc wzięłam jabłko do
ręki, czy miałam wyrzuty sumienia? Nie, już nie raz kradłam, drobne rzeczy, a
jabłko to nic. Wróciłam na miejsce gdzie zostawił mnie Niall i wbiłam zęby w
jabłko. Po chwili chłopak wrócił z Frappe.
- Zostawiłeś mnie i poszedłeś kupić sobie kawę mrożoną? –
udałam obrażoną.
- No można powiedzieć, ze zaświeciłem oczkami do
sprzedawczyni. – aha czyli zrobił to samo co ja z jabłkiem.
- A ty masz jabłko skąd? – też był ciekawy.
- Wiesz nikt nie stał przy stoisku.
- Kangurek w akcji, ciekawie by się to oglądało. –
powiedział i przyczepił się do słomki, nagle naszła mnie ochota na kawę.
Zrobiłam maślane oczka do chłopaka. Przez chwilę patrzył zastanawiając się o co
mi chodzi.
- Nie ma mowy, sam sobie ją załatwiłem, nie dam ci.
Zrobiłam
naburmuszoną minę, i odwróciłam się do niego plecami splatając ręce na piersi.
Wiedziałam że chłopak bije się z myślami, czy dać mi frappe, czy też nie.
Usłyszałam głośne westchnięcie.
- Dobra masz. – wyciągnął plastikowy kubek w moją stronę.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się słodko i przypięłam się do
słomki.
***
Stałam przed lustrem zastanawiając się czy tak mogę iść do
klubu. Wiadomo że alkohol będzie, i wiele napalonych zboczeńców też, no cóż
powiedzmy że kręciłam się w tych klimatach i wiem co się dzieje w zatłoczonych
klubach. Wyglądałam dość seksowanie, lubiłam czarny kolor, a jak pobawiłam się
makijażem, wyglądałam jak seks bomba. Buty na koturnie, kiecka w pióra, w
szafie wyglądała jak badziew ale jak dobrałam odpowiednie dodatki wyglądała
zabójczo. Włosy lekko podkręciłam na lokówce.
Zbiegłam
na dół i ruszyłam do domu Nialla gdzie była umówiona z Blair, za pewne Harry
właśnie dawał jej korki, ale blondynka oznajmiła że chce wiedzieć jak idę do
klubu. Weszłam bez pukania, bo kilka krotnie dostałam ochrzan od Blair, że jej
się nie chce za każdym razem podnosić dupy z kanapy i mam wchodzić jak jest
otwarte.
Ruszyłam
do kuchni gdzie spodziewałam się zastać przyjaciółkę, nie myliłam się.
- Hejka, jak wam idzie?
- Hej Winter. – przywitali się chórem.
- Zostały jej dwa ćwiczenia, jak dobrze jej pójdzie to
będziemy gotowi za piętnaście minut. – Blair popatrzyła na mnie wściekła, stała
za Harrym więc chłopak nie widział jak ciska we mnie piorunami. No tak sama ją
wkopałam w korki z matmy z której jest dobra.
Usiadła
przy stoliku i zaczęła kreślić coś po kartce, po chwili wstała ze stołka i
oddała Harremu.
- Mieliśmy to na lekcji. – wypaliła jak gdyby nigdy nic i
pociągnęła mnie za sobą do swojego pokoju. Minęłyśmy na schodach Nialla który
aż się obrócił żeby na mnie spojrzeć, mówiłam ż jestem seksi dupa.
- Boże , udawanie debila to jest trudniejsze niż się wydaje.
– powiedziała. – Nie wiem gdzie mam postawić błąd tak żeby nie wyjść na totalną
idiotkę. – wypaliła.
- Spokojnie, nie połapie się, a ty spędzisz z nim dużo
czasu. – zaśmiałam się. – Co ubierasz?
- Nie wiem właśnie nie wiem…może to?
- Winter! – Niall krzyknął z dołu.
- Jedziemy na dwa samochody?
- Tak. – powiedziała.
- O boże, nie chcę.
- Nie jest taki zły. – powiedziała. – Żyję z nim już 17
lat, i jakoś się trzymam. – pokazała kciuki w górę.
- No super. – zaśmiałam się i zeszłam na dół.
Chłopak
czekał na mnie przy drzwiach, miał na sobie skurzaną, kurtkę, białą koszulkę,
rurki i białe supry, no i włosy standardowo postawione do góry. Wyglądał nieziemsko. O kurwa ja się do tego przyznałam?!
Mam mocne wrażenie, ze ten rozdział jest taki nijaki, nie wiem, boże, nudny, chyba się w nim nic nie dzieje, u góry zdjęcie jak byłą ubrana Winter. Przypominam o asku i dodaję zakładkę z moim Twitterem jakby się chciał ktoś skontaktować czy coś, niech was nie zwiedzie nazwa, to nie konto Winter, tylko moje XD. I jeszcze mój tumbr i znów niech was nazwa nie zwiedzie bo tumblrer jest mój a nie Winter :*
Buziaki do następnego
Świetny rozdział, jestem ciekawa co będzie się działo w klubie :D xoxo
OdpowiedzUsuń-Tori
awww. super rozdział c:
OdpowiedzUsuńDalej ♥
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo przemyślany :D I cudowny czekam na następny rozdział Dużo Weny <33
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział /z niecierpliwością/ ! ♥
OdpowiedzUsuńtaki taki taki zajebisty wow *_*
OdpowiedzUsuńświetny czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńZajefajny pisz dalej nooo !! Xx
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie jest nijaki! Jest ZAJEBISTY! Czekam na kolejny. Pozdrawiam Patuu
OdpowiedzUsuńSuper *_* !!
OdpowiedzUsuńNapisałaś tak dużo *-* więc będzie długi komentarz, bo wiem, że komentarz typu "świetny", " czekam na nn" nie dodaje " weny".
OdpowiedzUsuńPO PIERWSZE piszesz świetnie.
PO DRUGIE jest to blog o NIALLU WIĘC GO KOCHAM.
PO TRZECIE bohaterowie i fabuła jest FENOMENALNA.
PO CZWARTE kocham Twój styl pisania.
PO PIĄTE dodajesz bardzo często, co jest bardzo rzadko spotykane.
PO SZÓSTE MOGŁABYM WYMIENIAĆ TAK W NIESKOŃCZONOŚĆ, ALE WTEDY ZABRAKŁO BY MI ŻYCIA.
PO SIÓDME KOCHAM TW BLOGA :*
PO ÓSME CZEKAM NA NN :*
PO DZIEWIĄTE TEN ROZDZIAŁ JEST ŚWIETNY JAK ZRESZTĄ WSZYSTKIE. *-*
PO DZIESIĄTE ŻYCZĘ WENY :*/KELI
Świetny!
OdpowiedzUsuń